Obiad i rozmowy
Baza Avengers, tego samego dnia
Milagros. pov
Jak powiedziałam Tonemu, ruszyłam poszukiwać boga kłamstw. Pierwszym prawdopodobnym miejscem jest salon, więc w tamtą stronę podążyłam. Jeśli chodzi o Pana Szofera, nie wybaczyłam mu nic. Może się zemszczę? Mam kilka pomysłów. Wchodząc do salonu, ujrzałam Loczka i Wandę siedzących na kanapie. Jestem jej wdzięczna, że się zajęła naszą świeżynką. Po chwili oboje zwrócili swoje spojrzenia na mnie. Wanda zaczęła:
-Cześć!- Teraz wstała, i podeszła do mnie.- Już nie płaczesz? Trochę żałuję, że nie przyszłam cię pocieszyć, ale pomogłam ci zajmując się w tym czasie Lokim. Tony był u ciebie?- Zapytała lekko się przytulając do mnie, co odwzajemniłam.
-Tak, był. I dzięki, że zaopiekowałaś się naszym nowym przyjacielem.- Odpowiedziałam już się od niej odsuwając.
-Nie ma za co, to przyjemność.- Odpowiedziała uśmiechnięta.- A skoro był u ciebie Stark to co mówił?- Zapytała.
-A, nic wielkiego, trochę pogadał, trochę mnie poprzytulał...- Moją odpowiedź przerwało głośne prychnięcie Lokiego. Wanda zaśmiała się lekko.
-To na razie muszę zostawić was samych.- Powiedziała Scarlet Witch.- Ale wkrótce wrócę.
-Jasne, leć gdzie tam musisz. Teraz ja zaopiekuję się naszym gościem.- Wanda odeszła, i znowu zauważyłam, że Loczek mnie obserwuje. Odkąd zaczęłam rozmawiać z Wandą. Postanowiłam podejść.
-My się chyba nie poznaliśmy?- Zapytałam siadając na przeciwko niego.
-Jeszcze nie.- Kiedy skończył, poczułam ból w okolicach skroni. Ziomek próbuje czytać mi w myślach! Złapałam się odruchowo za głowę, i spojrzałam na niego. Po chwili ból minął, i teraz patrzyłam na jego zaskoczoną twarz.
-Jeśli chcesz coś wiedzieć, to po prostu zapytaj. Nie musisz wchodzić mi do głowy.- Oświadczyłam, dalej patrząc na jego nie kryjącą zaskoczenia, twarz.
-Imponujące. Najpierw torturowałaś Thora, teraz nie poddajesz się mojej woli. Nie jesteś jakąś zwykłą midgardką, czyż nie?- Zapytał, a jego twarz znowu przybrała obojętny wyraz. Taki chłodny.
-A ty jesteś bystry, czyż nie?- Zapytałam, jednocześnie nieco go przedrzeźniając. Teraz na jego twarzy wykwitł nieszczery uśmiech.
-A ty błyskotliwa, czyż nie?- Teraz on próbował przedrzeźniać mnie. Nieźle się przy tym bawi.
-A ty irytujący, czyż nie?- Nie zamierzam przegrać w te jego gierki słowne.
-A ty nie miła, czyż nie?- On chyba czeka na to, aż wybuchnę. Niedoczekanie.
-A ty nieszczery, czyż nie?- Dalej się bawimy.
-A ty...- Naszą konwersację przerwał Clint który skierował się w stronę kuchni.
-Loki, nie podrywaj naszej nowej Avengers.- Powiedział szczerząc się, jak idiota.
-Z kąd wiedziałeś?- Zapytał Loki, teraz też się ciesząc jak Clint, który zaczął robić kawę.
-Nie sposób przeoczyć.- Odpowiedział.- Chcecie kawy?- Zapytał machając dzbankiem pełnym ciemnej cieczy.
-Ja poproszę.- Powiedziałam.
-Ja w sumie też. Nie miałem okazji próbować.- Wyznał Loki teraz krzyżując nogi.
-Ha, a specjalnie ci za mocną zrobię, za to jak mnie zahipnotyzowałeś.- Przypomniał teraz poważny Clint. Loki spiorunował go spojrzeniem.
-Nie jestem taki zły, jak ci się wydaje.- Odpowiedział chłodno Loczek. Naprawdę?
-Sorry, ale raczej nie wierzę.- Stwierdził Barton. Loki wstał, i podszedł blisko Clinta.
-Mam argumentować?- Avengers potwierdził kiwnięciem głowy. Loczek podszedł jeszcze bliżej.- Bo w trakcie bitwy o Nowy Jork, kiedy byłeś już sobą, mogłem wykorzystać przeciw tobie twoją rodzinę. Nie zrobiłem tego.- To wyznanie zbiło Clinta z tropu, mnie z resztą też. W końcu Barton powiedział:
-Więc, dlaczego tego nie zrobiłeś?- Zapytał. Loczek znowu podszedł, tak, że stali twarzą w twarz.
-Bo wiem, jak cholernie boli strata bliskich ci osób.- Powiedział lekko się uśmiechając. To, co powiedział, o dziwo zabrzmiało to prawdziwie. A ten uśmiech, był pełen żalu. Między nami nastała niezręczna cisza. Teraz ja podeszłam i przerwałam ciszę:
-Clint, jest już ta kawa?
-Eee.. Aaa.. Tak! Tak!- Odpowiedział podając mi i Loczkowi dwa kubki gorącego napoju.
Po chwili wyjął też śmietanki z lodówki, i podał je mnie. Nalałam sobie jedno z opakowań, i mój ruch powtórzył bóg kłamstw, ostatni był Clint. Następny był cukier, a Loki znowu zrobił to samo co ja. Postanowiłam, że teraz zajmę się późnym obiadkiem, tylko co ja zrobię? Może łopatkę w karmelu? A niech będzie. Wyjęłam mięso potrzebne do przygotowania potrawy. Chłopcy usiedli przy kuchni na stołkach w skupieniu przyglądając się co robię. Loki zaczął mówić:
-Dalej nie znam twojego imienia.- Przypomniał.
-Jest dosyć długie, a raczej są.- Powiedział Clint, z uśmiechem.
-To jak ono brzmi?- Zapytał, dosyć uprzejmym tonem.
-Milagros Esperanza Da Silva.- Odpowiedziałam uśmiechając się, i wyciągając kolejne składniki.- Miło mi.
-Piękne imiona. Moje znasz na pewno z opowieści Avengers.- Uśmiechnął się uroczo, i spojrzał na Clinta znacząco.
-Tak, słyszałam wiele, jaki to ty jesteś zły, niedobry, władczy...- Agent Barton mi przerwał, z uśmiechem wymieniając kolejne cechy Loczka:
-Zachłanny, niegodziwy, kłamliwy...- Teraz Loki uśmiechnięty mu przerwał, i teraz sam wymieniał swoje cechy:
-Przystojny, zniewalający, czarujący, wspaniały, uroczy, kochany, idealny...- Chyba pomysły mu się skończyły. Po chwili wszyscy się śmialiśmy z naszej rozmowy, o dziwo bóg też się śmiał, i to szczerze. Kiedy nam przeszło, zapytał mnie:- A ty jak uważasz?- Teraz posłał mi uwodzicielski uśmiech, który swoją drogą naprawdę mu pasował... O czym ja teraz myślę.
-To na ile procent mówili rację, ocenię sama.- Odpowiedziałam posyłając równie uroczy uśmiech.
-Nie podrywajcie się nawzajem, bo co Stark powie?- Zapytał Clint pijąc kawę.
-A, tak Stark.- Powiedział Loki.- Swoją drogą, to co mnie on obchodzi?- Teraz popatrzył na mnie.- Twój kochanek, jak sądzę?- W tym momencie spojrzałam na niego jak na idiotę, Clint zachłysnął się kawą tak, że mu nosem leciała. Przy tym zaczął się śmiać.- Powiedziałem coś nie tak?- Zapytał zbity z tropu.
-Hahaha, on haha nie jest jej ehheheehe...- Clint nie był w stanie dokończyć, więc zrobiłam to za niego:
-Nie jest moim ''kochankiem''.- Zakończyłam, a Barton dalej się chichrał. Loczek popatrzył na mnie oczekująco, czekając na wyjaśnienie.- Jest moim bratem.- Teraz on się zachłysnął, przez co śmiech Clinta znowu przybrał na sile.
-Jest, ekhem, twoim bratem?- Zapytał nie kryjąc swojego zaskoczenia. Pokiwałam twierdząco głową.- Nie wiedziałem, że on ma siostrę.
-Nikt nie wiedział. A poza tym, nie czytałeś mu w myślach?- Zapytał Clint ciągle rozbawiony.
-Raz tam byłem, ale to co tam ujrzałem...- Loczek pokiwał głową na boki w geście niemocy.- Ja tam wracać nie chcę. A poza tym, za ładna jesteś jak na Starka- Znowu się zaczęliśmy śmiać.
-Loki, z kąd ty właściwie wiesz o mojej rodzinie? W myślach mi czytałeś?- Zapytał Barton, patrząc na Loczka.
-Niee, sam mi powiedziałeś.- Odpowiedział bóg, obojętnie.
-Nie przypominam sobie.
-Kiedy byłeś pod moją kontrolą, nie wszystko robiłeś wtedy świadomie. Część rzeczy mogłeś zapomnieć.- Wytłumaczył Loczek, powoli kończąc kawę, która najwidoczniej mu zasmakowała.
-Aaaa, to wiele wyjaśnia, bo faktycznie nie pamiętam niektórych spraw.- Odpowiedział Barton. Po tym nastała dłuższa chwila ciszy, ale Loczek postanowił ją przerwać:
-Co ty się tak patrzysz na to mięso?- Zapytał mnie. Faktycznie, od dłuższej chwili wpatrywałam się w mięso z łopatki leżące przede mną.
-Po prostu, nie lubię kroić martwych zwierząt.- Odpowiedziałam, powoli krojąc je w plastry.
-A żywe?- Znowu zapytał bóg, całkowicie poważnym tonem głosu.
-Nie, żywych też raczej nie.- Powiedziałam chłopcom. Moja odpowiedź wywołała śmieszki między nimi, kompletnie nie wiem dlaczego.
-Nie lubisz kroić, ale lubisz jeść?- Zapytał Clint.
-Ah, ta wasza midgardzka logika.- Powiedział Loczek.
-A, Loczek- Tutaj popatrzył na mnie dziwnie. Chyba ze względu na swoje nowe przezwisko.- Jutro będą testy.
-Jakie testy?- Zapytał mnie. Clint postanowił udzielić informacji.
-Kilka testów oceniających wasze zdolności bojowe, stan psychiczny...- Tutaj Loki zaśmiał się cicho.-... I inne takie.
-Nie wystarczy wam to, jak was urządziłem w trakcie bitwy o Nowy Jork?- Zapytał. Postanowiłam go poprzeć.
-Nie wystarczy wam to, jak was urządziłam w trakcie Kamczatki?- Loczek spojrzał na Clinta.
-Co się działo na Kamczatce?- Zapytał, po czym Clint, który był chyba w swoim żywiole, opowiadał co tam się stało.
Ja w tym czasie zajęłam się całkowicie obiadem. Wrzuciłam na patelnię wszystko co trzeba, po czym zostawiłam ją, i zajęłam się przygotowaniem stołu. Ku mojemu nieszczęściu, w salonie pojawiła się ostatnio najmniej lubiana przeze mnie osoba, mianowicie Pan Szofer.
-Mmmm... Co tak pachnie?- Zapytał, po czym zbliżył się do kuchenki, i odsłaniając patelnię wziął pobliską łyżkę, i zaczął dziubać w jedzeniu. No co za debil. Podeszłam go od tyłu, i wyrywając mu łyżkę, odwróciłam ją tak aby nie ubrudzić palców, a następnie strzeliłam go nią po głowie. Tym zasłużyłam sobie na chichoty Clinta i Loczka, którzy teraz wyglądali jak tacy najlepsi przyjaciele.
-Jeśli myślisz, że tu pochlebstwa coś zdziałają, to się mylisz!- Krzyknęłam odsuwając go od patelni. Teraz wszyscy patrzyli na mnie zaskoczeni, ehehe zalety nadludzkiej siły.- Idiota.- Powiedziałam, próbując mojej potrawy. Za mało słona.- Podaj sól!- Rozkazałam dla Thora, który w dalszym ciągu stał, i się na mnie gapił zaskoczony.- No przydaj się na coś, nieużytku!- Ponagliłam go, przez co znowu słyszałam śmiech Clinta i Loczka.
-Przed chwilą byłem idiotą!- Powiedział Szofer.
-Bo jesteś idiotą.- Stwierdziłam, i on miał coś mówić ale nie pozwoliłam mu na to.- Zapieprzaj po sól w podskokach!- Teraz posłusznie wypełnił mój rozkaz, a ta dwójka obok tylko się śmiała, nic więcej.
Tak więc teraz kiedy obiad był gotowy (Przygotowałam łopatkę w karmelu, ziemniaki z koperkiem i sałatkę grecką), mogłam wołać resztę. O dziwo pierwszy zszedł Stark, a dopiero później reszta.
-Cześć siostrzyczko!- Krzyknął w wejściu, po czym podszedł i mocno mnie przytulił.
-Hola braciszku!- Oddałam uścisk, następnie on przywitał się z resztą chłopców, a wyglądało to tak:
-Cześć Clint!- Następnie go uścisnął, i jego mina mówiła ''Róbta co chceta, życie i tak nie ma sensu''. Następny był Loczek.- Cześć jelonku!- Jego też uścisnął, a Lokiego mina mówiła ''WTF!?''. Odpowiedział mu:
-Nie wiem co gorsze, ''Jelonek'', czy, ''Loczek''.- Stwierdził wyraźnie zdegustowany. Tony puścił uwagę mimo uszu. Ostatni był Thor:
-Cześć wielkoludzie, hańbicielu mojej siostry, która zabić cię teraz ma wielką ochotę, i nie jest z tym sama.- Powiedział do niego teatralnie i z niesmakiem, po czym go ominął nie przytulając go.
To jest największa kara Tony'ego Starka: Brak przytulenia, kiedy reszta wokół została uściśnięta. Dosyć okrutne. Potem przyszła reszta, i znowu zjadła wszystko co zrobiłam, Loczek też wszystko zjadł, grzecznie co do kęsa. Reszta potem posprzątała, a ja postanowiłam zaprowadzić boga kłamstw do jego pokoju.
-Loki?- Zapytałam przysiadając się do niego.
-Taak, moja śliczna pani?- Zapytał uwodzicielskim tonem.
-Jeleń, nie próbuj!- Krzyknął poważnie (o dziwo), Stark. Oboje zachichotaliśmy cicho.
-Chcesz, abym cię zaprowadziła do twojej sypialni?- Zapytałam ciągle uśmiechnięta.
-Dopiero się poznaliśmy, a ty takie propozycje mi składasz?- Zapytał uśmiechając się słodko.- Oczywiście, że chcę, z tobą moja piękna pani, zawsze..- Zapewnił mnie.
-JELEŃ! DO CHOLERY JASNEJ, ZOSTAW MOJĄ SIOSTRĘ W SPOKOJU, BO CI PO ROGACH DAM!!- Krzyknął Stark podchodząc do nas, i zasłaniając mnie ramieniem. Wszyscy Avengersi zaczęli się śmiać włącznie z Loczkiem.
-Ale ona sama chce, to co damie miałem odmówić?- Zapytał rozbawionym głosem.
-Właśnie braciszku!- Zabrałam z przed siebie jego rękę, chwyciłam za dłoń Loczka.- Loki, chodźmy do ciebie.- W pomieszczeniu znowu rozległy się śmiechy, a my w tym czasie poszliśmy wyznaczoną przeze mnie drogą.
Loki pov.
O dziwo jedzenie które zrobiła midgardka znęcająca się nad Thorem (Na marginesie, ma ona za to u mnie duży plus), nie było takie złe jak się spodziewałem. Pogadałem z Bartonem, który nie był taki tępy jak myślałem, poznałem imię kobiety, która ciągle każe mi na siebie patrzeć.. Może jakoś czas zleci jak będę tu siedział, a zapowiada się całkiem wesoło. I nigdy bym nie powiedział, że Mili jest siostrą Starka. Nie są do siebie podobni. Może charaktery mają zbliżone, ale ona nie jest taka pusta jak on. Widać, że w życiu sporo przeszła, ale ciągle chodzi roześmiana, dopóki ktoś taki jak Thor nie zepsuje jej humoru. Moim postanowieniem jest teraz to, aby zdobyć zaufanie reszty. Starka nie liczę, Mili mnie chyba polubiła (I DLACZEGO NA BRODĘ ODYNA MÓWIĘ NA NIĄ ZDROBNIAŁĄ FORMĄ IMIENIA???), Clint też nie jest zły i Wanda też nie jest dla mnie niemiła. Skoro Odyn i Frigga chcą się bawić w zmianę mnie, to ja się pobawię z nimi. Bo co mam innego do roboty? Lepsze to niż siedzenie w tej luksusowej celi. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos, tej uroczej dziewczyny:
-Loki?- Zapytała niewinnym głosem.
-Taak, moja śliczna pani?- Zapytałem uroczo uwodzicielskim głosem.
-Jeleń, nie próbuj!- Usłyszałem Starka, który stał czerwony ze złości przy lodówce. Jest zły? To ja pogłębię to odczucie. Mili (Znowu tak ją nazwałem), wydawała się skora do zabawy ze mną.
-Chcesz, abym cię zaprowadziła do twojej sypialni?- Zapytała uroczo, co oznaczało, że chce się pośmiać ze Starka. Postanowiłem kontynuować:
-Dopiero się poznaliśmy, a ty takie propozycje mi składasz?- Zapytałem uśmiechając się znacząco- Oczywiście, że chcę, z tobą moja piękna pani, zawsze..- Moje teksty zakochanego głupca przerwał kipiący ze złości Tony:
-JELEŃ! DO CHOLERY JASNEJ, ZOSTAW MOJĄ SIOSTRĘ W SPOKOJU, BO CI PO ROGACH DAM!!- Krzyknął Stark podchodząc do nas, i zasłaniając siostrę ramieniem. Reszta pseudo bohaterów zaczęła się śmiać, a nawet ja. Jeśli myśli, że to mnie powstrzyma przed zbliżeniem się do niej, to się grubo myli. Ona sama się do mnie garnie, co mi swoją drogą nie przeszkadza.
-Ale ona sama chce, to co damie miałem odmówić?- Zapytałem obojętnie, a ona mnie poparła:
-Właśnie braciszku!- Odepchnęła Starka, który wygląda na nieźle wpienionego, i złapała mnie ciągnąc w swoją stronę za rękę.- Loki, chodźmy do ciebie.- Całe pomieszczenie wypełniło się śmiechami Avengers, a ja dałem się ciągnąć w stronę, w którą prowadziła mnie Mili.
-Do mojej komnaty mnie prowadzisz?- Zapytałem czerwonowłosej.
-Tak, powinieneś odpocząć, bo siedzenie w celi nie jest zdrowe.- Odpowiedziała dalej trzymając mnie za rękę.
-Ten obiad nie był taki zły...
-...Jak się spodziewałeś. Wiem. Po prostu powiedz, że ci smakował.- Odważyła mi się przerwać, imponujące.
-Yyy... Smakował mi.
-Dziękuję, Loki, to bardzo miłe z twojej strony.- Odpowiedziała uśmiechnięta. Po chwili dodała- Wiesz, chyba nie jesteś taki zły jak mówią.
-Oj, nie znasz mnie całkowicie.- Odpowiedziałem przypominając sobie swój prawdziwy wygląd.- Nie znasz mnie od innej strony.
-Wiesz, nie oceniam ludzi po wyglądzie.- Jakby czytała mi w myślach.- Oceniam ich po tym co mają w środku.
-Doprawdy? To powinnaś się mnie bać, albo mnie znienawidzić.- Stwierdziłem, uświadamiając sobie jak ona jest głupia.
-Loki, nikt nie ma w sobie dobra bez zła...
-Naprawdę? Ty też?- Zapytałem kiedy stanęliśmy przed drzwiami, chyba, mojego pokoju.
-Nie jestem aniołem.- Odpowiedziała. Intrygujące.- To drzwi twojego pokoju, mój znajduje się tam.- Wskazała kolejne drzwi kilka kroków od mojej komnaty.- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, powiedz. A teraz chodźmy obczaić twoje skromne progi. Chcę zobaczyć co powiesz.- Otworzyła przejście, i pozwoliłem jej wejść pierwszej, jak na mężczyznę przystało. Spełniła moje oczekiwanie, a sam podążyłem za nią.
Po chwili znajdowaliśmy się w pokoju o trzech kolorach: ciemnozielony, nieco jaśniejszy i khaki, czyli absolutnie moje klimaty. Do tego ciemne meble i panele podłogowe, zielony dywan i zasłony, bluszcz na ścianie a całość robiła wrażenie. Zajrzałem do łazienki, ale tam wystrój był typowo łazienkowy.
-Sypialnia podoba mi się bardziej.- Stwierdziłem z uśmiechem.
-Bo ja ją robiłam.- Odpowiedziała.- Łazienka była gotowa, a robił ją Stark.
-No to jestem pod wrażeniem.
-Jutro zabieram cię na zakupy.- Powiedziała podchodząc.
-Po co?
-Po ubrania.
-Nie podobają ci się te?- Zapytałem załamanym głosem.
-Są wporzo, ale nie pozwolę ci chodzić ciągle w tych samych ubraniach, skarbie.- Ostatnie dość mnie zaskoczyło. Postanowiłem zapytać:
-Do każdego tak mówisz?
-Tylko do tych, co naprawdę lubię.- Urocze to jest, lubi mnie, jak mało kto.
-To fajnie, a buzi dostanę?
-A chcesz?
-No pewnie.- Odpowiedziałem uśmiechając się uwodzicielsko. Po chwili podeszła, stanęła na palcach i delikatnie cmoknęła mnie w policzek. Miłe uczucie swoją drogą...
-Muszę iść..- Odeszła ale zatrzymała się przy drzwiach, i odwróciła się jeszcze na chwilę.- Loki?
-Tak, piękna?- Nie mogę powstrzymać się od nazywania jej tak, ale chyba to jej nie przeszkadza.
-Mogę cię o coś zapytać?- W jej tonie dało się wyczuć nieco strachu i obawy, ale także nadzieję. Dałem jej znak aby pytała.- Znasz mojego tatę?- No nie ukrywam to mnie zaskoczyło, kiedy się obudziłem zapytałem:
-Dlaczego miałbym znać jakiegoś midgardczyka?- Podeszła znowu do mnie, i powiedziała:
-Mój tata jest z Asgardu.
**************
Siemanko! Jak życie? Co sądzicie? Klasyk komentujcie, głosujcie wtedy pewniej się czuję. Co sądzicie o Lokim...
-Dlaczego w tej książce ciągle mnie ktoś obraża?- Thor.
-Bo to Loki jest tu gwiazdą.- Autorka.
-Mnie się podoba...- Loki.
-A twoja Mili?- Autorka.
-Może być.- Loki.
-Ranisz me uczucia, Loczku- Mili.
-Ha, nie obrażasz kobiet?- Thor.
-Thor, zobacz czy nie ma cię w szafie.- Autorka.
-Ok.- Thor.
Po chwili....
-On naprawdę to zrobił..- Autorka.
-A czego się spodziewałaś po Thorze?- Loki.
-Trochę tu ciemno!- Thor.
-Idiota.- Mili.
-Zyskujesz w moich oczach, piękna.- Loki.
-Wiem..- Mili
Co sądzicie o takich notatkach pod rozdziałem? Przyjemniejsze i weselsze. Oceńcie w komentarzach. Teraz będzie tak pod każdym rozdziałem. Do nexta! I naprawdę napiszcie koma.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top