Kto tu rządzi?
Loki pov.
Z wyższością i zdenerwowaniem patrzyłem na Rogersa i Starka. Strasznie zirytowały mnie te ich kłótnie. Aż w końcu zareagowałem. Bo w końcu kto to zrobi jak nie ja?
- Niby dlaczego miałbym oddać ci dowodzenie?- Wrogo zapytał Kapitan. Oczywiście ten denerwował mnie bardziej.
- Mielibyśmy.- Poprawił go Stark. Nie straciłem tęgiego wyrazu twarzy.
- Bo wy nie jesteście w stanie zapanować nad sobą a, że jeszcze się pokłóciliście to nie ma mowy, żeby któryś z was dowodził!- Odpowiedziałem podchodząc do nich kilka kroków. Steven popatrzył na mnie chłodno.
- I ty uważasz się za najlepszego kandydata na to stanowisko?- Zwrócił się do mnie.
- Tak.- Odrzekłem obojętnie. Kapitan zacisnął usta w wąską linię.
- Wiesz? Uważasz się za pana wszechświata, ale założę się, że gdyby chodziło o życie któregoś z nas to palcem byś nie kiwnął.- Powiedział niemalże sycząc. Posłałem mu delikatny, cyniczny uśmiech.
- Już raz to zrobiłem. Co by mnie powstrzymało przed następnym?- Przypomniałem. Tym chyba tylko bardziej go zdenerwowałem. W sumie to nawet lepiej..
- Nawet nie jesteś bohaterem, jesteś jakimś Lodowym Olbrzymem co to nawet nie zasługuje na to miano.- Sytuacja między nami zaczęła się robić coraz bardziej napięta. Nie straciłem panowania nad sobą.
- A ty może bohater? Gdyby nie eksperymenty, które na tobie robili zginął byś szybciej niż żołnierze walczący na froncie!- Odpowiedziałem wrednie. Kilka osób szepnęło coś pod nosem. Kapitan jeszcze bardziej wściekły zacisnął pięści, ale nic innego nie zrobił.
Rękoczyny mam na myśli...
Mili pov.
Sytuacja między chłopcami coraz bardziej wrzała. Że też jeszcze bóg kłamstw musiał się w to wkręcić. Bądź co bądź, on też swoje racje ma... Trójka mężczyzn mierzyła siebie wzrokiem.
- Nie jest moim ojcem, ale...- Zaczął mój brat, jednak Kapitan mu przerwał.
- Twój ojciec był mądrzejszy a poza tym, widział w tobie tylko następcę fortuny Starków. Nie zależało mu na tobie jako na synu.- Loki zachichotał na tę wypowiedź.
- Wiem coś o tym. Tylko, że u mnie nie widzi mnie nawet jako następcy władzy.- Dopowiedział bóg.
Pokiwałam ze zrezygnowaniem głową. Reszta bywalców wolała oglądać przebieg kłótni, niż coś zdziałać. Nie dziwię się. Nikt nie chciał być następnym obiektem docinek tej trójki. Z ich min wywnioskowałam, że podporządkują się temu co wygra.
- No patrzcie, ciągnie swój do swego.- Odpowiedział, niby radośnie Kapitan.
- Bardzo zazdrosny?- Zapytał uroczo Tony.
- O Lodowego Olbrzyma? Sam mi mówił. Nie, jakoś nie bardzo.- Kapitan stale odgryzał się tamtej dwójce. Loki skrzyżował ręce na piersi z żałosnym wyrazem twarzy.
- Pieprzony rasista.- Rzucił. Steve zagrał na emocjach Lokiego, więc czuję, że bóg nie pozostanie mu dłużny.- Steve, słyszysz to? Czy to Bucky?
- Nie, nie słyszę.
- Właśnie...- Kapitan zrobił grymas gniewu na twarzy.
Wyglądało to na to, że za chwilę będą się bić. Rozejrzałam się po obecnych. Mój wzrok zatrzymał się na Wandzie, która chyba zaraz miała stąd wyjść. Była bardziej wściekła, niż poirytowana.
,, Wanda?'' Odezwałam się telepatycznie. Przez chwilę wyglądała jakby się wystraszyła, ale po chwili odpowiedziała:
,, Tak?''
,, Założę się, że będą się bić, więc może zostań? Potrzebuję kogoś, bo sama zwariuję.'' Poprosiłam, niemalże błagalnym tonem.
,, Dobra, w razie czego wezmę Steve'a a ty Tony'ego. Loki raczej ogarnie się sam.'' Kiwnęłam do niej głową tak, że prawie było to niewidoczne.
- To, że jesteś taki silny wcale nie oznacza, że jesteś bohaterem!- Powiedział a raczej wykrzyknął zdenerwowany Tony.
- Dlaczego tak uważasz?- Zapytał równie wkurzony Steve.
- Taki z ciebie bohater, jak z Thora malarz! Do dupy!
- Wiesz, ratujesz ludzi, ale przyjaciela nie uratowałeś, więc...- Jeszcze dodał Loki a Kapitan już nie wytrzymał.
Gwałtownie zbliżył się do Tony'ego i Lokiego, którzy zawarli tymczasowy sojusz w trakcie kłótni i już podnosił dłoń zaciśniętą w pięść, gdyby nie Wanda, która pojawiła się obok. Ja automatycznie stanęłam za Tony'm i Lokim. Boga zepchnęłam bardziej na bok, w razie gdyby uścisk Wandy nie zadziałał a brata pociągnęłam za rękę do tyłu prawie wbijając go w świerka stojącego tuż obok. Następnie ścisnęłam go za ramiona.
- Jak można takie rzeczy opowiadać!?- Zapytałam ostro. Mina chłopaka zmieniła się na minę zbitego psa.- Jesteś źle wychowany!- Potem przysunęłam jego twarz do mojej i uśmiechnęłam się chytrze.- A tak na poważnie to ładnie mu powiedziałeś, jestem z ciebie dumna.- Dodałam cicho na co jego mina się rozjaśniła.
- Ty Steve, też! Kto widział, że nadzieja Ameryki straciła panowanie z powodu głupiej kłótni na temat tego, kto rządzi!?- Zapytała Wanda. Dobrze wiedziała, że należy tamtemu przemówić do dumy i honoru.
- To jaki jest finał? Bo już się pogubiłem.- Zapytał lekko zaspany James. Reszta ludu także wyglądała jakby przespała całe wydarzenie.
- Przede wszystkim jakoś ukarać tych tutaj za rozpoczęcie, jakże bezsensownej kłótni.- Thor wskazał na bohaterów. Nie ujął Lokiego, więc jego chyba nie obwinia za całe zajście.
- Zgadzam się Szoferem.- Poparłam go.- Tylko w jaki sposób?- Zapytałam. Gromowładny przyłożył dwa palce do ust w geście zastanowienia.
- Myślę, że to aby odebrać im nad tą misję kontrolę...- Odezwała się nagle Natasha.- To w sumie nie taki głupi pomysł.- Przyznała. Na twarzy Lokiego wykwitł uśmiech.
- Bo należał do mnie.- Odpowiedział rudowłosej. Ta odwzajemniła uśmiech w nieco wredny sposób.
- Jeszcze nie zdecydowaliśmy, że to ty będziesz dowodzić.- Przypomniała mu. Bóg nie chciał dać za wygraną.
- A jest jakiś inny chętny? Ludzie, przecież władza to nie luksus...
,, Czy ty właśnie powiedziałeś to co powiedziałeś?'' Zapytałam go telepatycznie na chwilę przerywając jego wypowiedź. Obecnie skupił się na mnie.
Ciężko mi było uwierzyć, że z takim czymś odnosi się on do władzy. W mordę, przecież on tylko jej pragnie!
,, Nie'' Odpowiedział krótko. To nie był jednak koniec jego wypowiedzi. ,, I nie tylko jej pragnę'' Dodał zalotnie. Na moją twarz wypłynął rumieniec. Loki zdecydował się kontynuować wypowiedź:
- To przecież także wiele konkretnych obowiązków. To nie tylko wydawanie rozkazów, ale także świadomość odpowiedzialności za ludzi, którymi dowodzimy. To również świadomość tego, że gdy ktoś z nich zginie...- Przerwał na chwilę.- To po części wina dowódcy. To jest także oczywista chęć oddania życia w razie potrzeby.- Pieprzony, przystojny, asgardzki filozof.- I świadome podejmowanie ciężkich decyzji.
Mówił to wszystko tak pewnym i przekonującym tonem, że chyba wszystkim wyperswadował dowodzenie nad misją. W jego głosie nie było słychać tego wrednego i cynicznego bożka, a prawdziwego dowódcę. W środku oczywiście kibicowałam Lokiemu i w razie potrzeby byłam w stanie poprzeć jego słowa. Na krótką chwilę zapadła cisza. Każdy przetwarzał to co powiedział czarnowłosy bóg.
- No cóż...- Odezwałam się pierwsza.- Myślę, że bądź co bądź, Loki nadaje się najlepiej.- Stwierdziłam zyskując zaskoczone spojrzenia kilku osób.- Ma doświadczenie w końcu jest księciem Asgardu. Przyznajcie, że większość z nas potrzebuje pokierowania do celu. Nie jesteśmy przywódcami tylko żołnierzami.- Dodałam pewnym głosem chcąc jak najbardziej wesprzeć boga kłamstw. - No może z wyjątkiem tej dwójki.- Kiwnęłam głową na Szofera i Fury'ego bacznie obserwującego nas wszystkich.
- Ja się nie zgłaszam na ochotnika.- Odpowiedziała automatycznie Barbie. Podniósł przy tym ręce w geście obronnym.
- Nikt cię nie zmusza.- Przypomniałam na co ten kiwnął głową.
- A ja jestem starszym panem, co to już jest na emeryturze i nie z Avengers, więc też się wymeldowuję.- Powiedział Nick.
- No to mamy chyba jednego kandydata...- Wanda nieśmiało spojrzała na Lokiego, który z lekkim uśmiechem przyglądał się wszystkim zebranym.
Steve westchnął ciężko. Tony chyba miał gdzieś kto dowodzi i tak nie będzie nikogo słuchał. W końcu jest Iron Manem...
- Naprawdę nie ma nikogo innego?- Zapytał od niechcenia. Nikt nie odpowiedział.- A zatem mianuję Lokiego jako tymczasowego dowodzącego.- Bóg uśmiechał się zadowolony od ucha do ucha.
- To teraz wszyscy bez wyjątku do sali, omówić szczegóły misji. Robimy ją dzisiaj i to zaraz.- Wydał pierwszy rozkaz bóg. James spojrzał na niego zdziwiony.
- Tak od razu? Nie omówimy żadnej strategii?- Zapytał poważnie, krzyżując ramiona na piersi. Wszyscy spojrzeli na niego w podobny sposób.
- Dość czasu straciliśmy na bezsensowne kłótnie. Idziemy do sali, bierzemy odpowiednie dane dotyczące zadania, wchodzimy do samolotu i w trakcie lotu będziemy to omawiać.- Wytłumaczył szybko, ale spokojnie, bóg. Z uznaniem pokręciłam głową.- Hel? Idziesz z nami?- Zwrócił się do córki. Podniosła się z kanapy i uśmiechnęła lekko.
- Nie przepuszczę takiej okazji do zabawy.- Odpowiedziała.- Tylko się troszkę przebiorę.- Loki kiwnął głową twierdząco i po chwili dziewczyna miała na sobie czarny kombinezon z zielonymi wzorami, mającymi zapewne zwyczajnie ozdobić strój.- Już.
- Ja pójdę po te dane, wy się ubierzcie i czekajcie w samolocie.- Zdecydował.
- Pójdę z tobą, oboje przebieramy się za pomocą magii.- Zaproponowałam bogowi.
Kiwnął głową twierdząco i oboje kierowaliśmy się w stronę Centrali Informacji Bojowych. Na miejscu jedna z pracowniczek o brązowych włosach dała nam plik dokumentów i jakieś nagranie. Wszyscy w tym miejscu zajmowali się powierzonymi zadaniami i nie zwracali uwagi na to co się dzieje za nimi. Kobieta tłumaczyła coś jeszcze bogowi, ale zaraz gdy skończyła ten wrócił do mnie.
- Idziemy do samolotu.- Jego ubrania zmieniły się na jego zbroję, ale tym razem bez hełmu. Ja także zmieniłam swój strój na srebrną zbroję.
- Szybko udało ci się zdobyć ich zaufanie.- Powiedziałam z lekkim uśmiechem. Bóg odwzajemnił to.
- Urok osobisty.- Zrobiłam zawiedzioną minę.- Z dodatkiem pomocy mojej dziewczyny.- Dodał po chwili.
W salonie spotkaliśmy jeszcze Szofera tez w zbroi, najwidoczniej czekającego na naszą dwójkę. Loki zrobił niezadowoloną minę.
- Mieliście czekać w samolocie.- Przypomniał zatrzymując się tuż przed Gromowładnym.
- Chciałem coś obgadać...- Spojrzał na mnie ponaglająco.- Na osobności.- Zerknęłam na Lokiego pytającym spojrzeniem.
- Iść czy zostać? Bo tak nie mam pewności czy cię z nim zostawić...
- Możesz iść do samolotu i weź te informacje przy okazji..- Podał mi teczkę i dysk.
Chwilę później szłam na miejsce spotkania z resztą. Większość już była z wyjątkiem tamtych dwóch, Tony'ego, Sama i James'a. Niedaleko od nich stał Fury oparty o ścianę. Zatrzymałam się przy nim.
- Nick, nie lecisz z nami?- Zapytałam patrząc na to, że się nie przebrał. Odwrócił się do mnie z kamienną twarzą.
- Walka na pierwszym froncie to już nie moja działka. Teraz wy od tego jesteście.- Odpowiedział lekko marszcząc brwi.- Co ty masz na sobie?- Zapytał oglądając moją zbroję.
- Zbroja. Nie widać?
- Z tego co pamiętam używałaś kombinezonów, pistoletów i mięśni, a nie zbroi, tarczy i miecza.- Stwierdził zdziwiony. Zaśmiałam się śpiewnie.
- Kobietą zmienną jestem, kochanieńki Nicku...- Powiedziałam uroczo i skierowałam się do samolotu, zostawiając za sobą drogiego mym wspomnieniom staruszka.
Loki pov.
Po wyjściu dziewczyny z pomieszczenia całą uwagę skupiłem na Thorze, który chciał ze mną porozmawiać. Na mojej twarzy zagościł firmowy, cyniczny uśmiech. Usiadłem wygodnie na kanapie.
- O czym chciałeś rozmawiać?- Zapytałem uważnie obserwując ruchy Gromowładnego. Ten usiadł na przeciwko mnie.
- Czy to jakiś podstęp?- Zmarszczyłem brwi na pytanie tego idioty.- To, że się zgodzili abyś dowodził. Używałeś magii, hipnozy...?
- Nie.- Odpowiedziałem spokojnie.- Użyłem uroku osobistego, wsparcia mojej dziewczyny, kilku mocnych argumentów i tak udało mi się pozyskać lojalność.- Wytłumaczyłem poważnemu bogowi.- Poprzez doświadczenie.- Dodałem na koniec. Thor mimo to nie wyglądał na przekonanego.
- Wsparcia twojej dziewczyny, powiadasz? Użyłeś wobec niej magii?- Przewróciłem oczyma poirytowany. Przechyliłem się do przodu z nieco obrażonym wyrazem twarzy.
- Słuchaj. Możesz mnie oskarżać o co chcesz, możesz iść do twojego ojca i powiedzieć, że zrobiłem coś czego nie powinienem był robić, ale nie oskarżaj mnie o to, że aby zdobyć ukochaną osobę użyłem przeciw niej hipnozy! Nie jestem idiotą Thorze!- Ostatnie prawie wykrzyczałem. Ten najwyraźniej zdziwił się na nagły wybuch.
- Nie zrobiłeś niczego złego? Mam stuprocentową pewność?- Dopytywał się dalej nieprzekonany.
- Nie!- Warknąłem zaciskając dłonie w pięści. Wstałem z kanapy chcąc iść na miejsce spotkania z resztą.
- Loki, o nic cię nie oskarżam po prostu...- Zaciął się, biedny. Zatrzymałem się i zły popatrzyłem na ''brata''.- Wiesz jak było między nami w przeszłości. Mam nadzieję, że nie kłamiesz.- Także wstał z kanapy i podszedł do mnie.
- Jakoś nie mam na to ochoty ostatnio.- Dalej zły wpatrywałem się w blondasa-przydupasa jeszcze innego blondasa. Mam na myśli Rogersa. Nie wiem dlaczego się zrymowało.
- Jeszcze jedno. Podołasz?- Dobrze wiedziałem, że chodzi o dowodzenie misją.
- Dam sobie radę.- Odwróciłem się i znowu szedłem w stronę samolotu.- Idziesz?- Zapytałem zatrzymując się na chwilę.
Thor zrównał prędkość chodu do mojego. Równym krokiem szliśmy do reszty, ale jak się okazało to nie był koniec pogaduszek.
- Jeszcze jedno.- Zmierzyłem go spojrzeniem.- Teraz już naprawdę ostatnie.- Przewróciłem oczyma.
- Słucham.
- Szczęścia życzę.- Zdziwiłem się, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Zachowałem obojętny wyraz twarzy.
- Nie potrzebuję szczęścia. Mam zaufanych i lojalnych ludzi.
Może trochę przesadziłem z tym zaufaniem...
***
Z dokumentów wynika, że naszym kolejnym miejscem, które zwiedzimy jest ''Rarotonga''. Maleńka wyspa na Oceanie Spokojnym, o długości około jedenaście kilometrów. Aczkolwiek na pewno egzotyczna. W jej centrum znajdowała się szkoła, którą mieliśmy uratować.
Tak, szkoła.
Ale niby nie byle jaka. Dla dzieci mających różne zdolności przez mutację. Coś typu telekineza, czytanie myśli.. Na nagraniu była kobieta, która powiedziała, że niektóre dzieci zostały na okres świąt w szkole. Do tego HYDRA zaatakowała to miejsce i zależy tej organizacji na tym aby te dzieciaki porwać. Mieliśmy dostęp do całkowitych planów tego miejsca, jednak tamta nauczycielka prosiła abyśmy z nią najpierw się spotkali. Ostatecznie zdecydowałem się zgodzić na to.
A więc następna misja to ratowanie dzieci z szkoły pełnej wrogich żołnierzy.
I to ja mam to poprowadzić!
**************************************
Siemaneczko! Next wklepany. No kto by się spodziewał, że to Loki będzie koksem rządzącym? No, ale mu przynajmniej porządzić dali przez chwilę. Ciekawe jak się spisze? Bo ja już wiem. Ale nie powiem.
- Jestem Loki z Asgardu i poprowadzę tę akcję jak trzeba.- Loki
- Jestem Tony Stark z Nowego Jorku i lubię zbroję.- Tony
- Jestem Steve Rogers z Brooklynu i lubię Bucky'iego.- Steve
- Jestem Harley Quinn z Gotham i lubię Pączusia.- Harley
- Jestem Lamentia z Wattpada i lubię purpurowe Lamborghini.- Autorka
- Co to, ''Jeden z Dziesięciu'', że imiona i to co lubicie wymieniacie?- Loki
- ''Familiada''.- Tony
- Oglądacie to?- Autorka
- ... Nie...- Loki
- Ja lubię ''Plebanię''!- Steve
- To wyjaśnia dlaczego jesteś prawiczkiem.- Tony
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top