Emma Frost

Mili pov.

Po zabraniu kilku rzeczy Loki zaproponował, żebyśmy się teleportowali. Stanęliśmy przygotowani na środku salonu. Bóg psot spojrzał na mnie uśmiechnięty jak nigdy.

-Gotowa?

-Już bardziej nie będę.- Odpowiedziałam obojętnie.

-Złap mnie za rękę.- Ochoczo wystawił mi ramię, które po chwili ujęłam. 

To zaskakujące jak bardzo wyznanie komuś uczuć może zmienić jego nastawienie. Zniknęliśmy w kłębach zielonego dymu, a zjawiliśmy się przed siedzibą Avengers. Ale... Coś było zdecydowanie nie tak.. Mając na myśli nie tak, myślałam o szybach w budynku, które były wybite.. W większości przypadków. Na usłanym śniegiem trawniku walały się kawałki szkła i wszędzie panowała przybijająca cisza. Spojrzałam na Lokiego, ten z niewiele mniejszym zdziwieniem obserwował budynek, gotowy w każdej chwili zaatakować.

-Dziwnie tu cicho..- Powiedziałam szeptem, bo oboje czuliśmy problemy. Loki dalej wyczekiwał kłopotów.

-Za cicho... I chyba wrogowie nawiedzili resztę..- Odpowiedział ostrożnie idąc w kierunku okna, bo drzwiami już nie musiał wchodzić. Rozumiecie, w ścianach pozostały tylko dziury po szybach, więc po co trudzić się otwieraniem drzwi? 

Ostrożnie podążyłam za bogiem. W końcu znaleźliśmy się w środku, w teraz zimnym salonie. Niezły tu bajzel jest. Nie ma mnie przez chwilę i już komu sprzątać nie ma. Ściany miały na sobie małe czarne dziurki, czyli ktoś strzelał. Meble też były podziurawione, naczynia potłuczone, ani jednego śladu życia. Zbliżyłam się do laptopa, prawdopodobnie należącego do Czarnej Wdowy. Uklękłam przy stoliku, na którym stał i otworzyłam go. W tym czasie Loki sprawdzał czy nie ma w pobliżu żadnego zagrożenia. Przydatne te połączenie dusz, bo możemy odczuwać to co chce zrobić drugie. Zgrabnie przesuwałam myszką szukając danych.

-Musiało dojść do ostrej strzelaniny.- Zagadnęłam nie spuszczając oczu z laptopa. W końcu dałam sobie spokój, nie było nic, żadnych nagrań czy notatek.

-Myślę, że powinniśmy iść dalej.- Zaproponował podchodząc do mnie. Wstałam jednocześnie zamykając laptopa.- Coś przydatnego na tym urządzeniu?

-Nic. Jedyne co mamy to oznaki walki i brak ciał.- Odpowiedziałam lekko załamana brakiem przyjaciół. 

Lokiemu to pewnie i tak wisi. Złapał mnie lekko za ramię, ale ja strąciłam jego rękę i po prostu się do niego przytuliłam. Oddał uścisk lekko gładząc moje włosy. Chwilę później oderwaliśmy się od siebie. Bóg posłał pocieszający uśmiech, który odwzajemniłam, ale niepewnie. 

-Zajrzyjmy do laboratorium, zawsze pracowało tam sporo ludzi.- Oboje zaczęliśmy iść w stronę części laboratoryjnej.

Po drodze tak samo: oznaki walki, żadnych ciał. Nigdzie żadnego Avengersa, ani pracownika. Czując coraz większe napięcie doszliśmy do drzwi laboratorium. Ustawiliśmy się po przeciwnych stronach, po czym Loki rozwalił drzwi a ja gotowa do użycia mocy wparowałam do środka. I znowu. Oznaki walki, żadnych ciał, ale teraz mamy jeszcze wykradzioną technologię. W okolicy wyczułam obcą jaźń. Gwałtownie zwiększyłam ilość wykorzystywanej mocy. Loki widząc moje zdenerwowanie zrobił to samo. Skupiłam się na czyimś obcym umyśle. Dochodził zza pancernych drzwi, w którym zazwyczaj się chowało najcenniejsze rzeczy. Tego najwidoczniej nie zdołało otworzyć to, co zaatakowało resztę. Oboje tam podeszliśmy.

-Loki, mógłbyś jakoś oszukać te hasło?- Zapytałam dalej trzymając kulę światła w pogotowiu.

-Zrobię co mogę.- Bóg położył ręce na zamku, do którego trzeba wpisać odpowiedni kod aby go otworzyć. Spojrzał na mnie z całkowicie poważną miną.- Ale pamiętaj. Ja to wszystko tylko dla ciebie.

-Hahaha, poświęcenie nie ma co!- Powiedziałam rozbawiona.

Bóg uśmiechnął się i udało mu się oszukać zamek. Drzwi się otworzyły. Niepewnie weszłam do środka. Moim oczom ukazała się kobieta. Nieco wyższa ode mnie z blond włosami nieco poniżej ramion. Upięte je miała w niedbały kok. Ubrana w czarne ubrania. Dość ładna, ale nigdy jej tu nie widziałam. Chyba się mnie przestraszyła, bo zaatakowała zwinnym kopnięciem w brzuch. Zablokowałam atak. 

,,Zostaw mnie!'' Usłyszałam krzyk w głowie. Do Lokiego nie należał, chyba do tej dziewczyny. Wprowadziła kolejny cios. Odparowałam go i zamachnęłam się pięścią celując w tył kolana kobiety. Nie zdołała tego zablokować i przewróciła się. Bóg automatycznie złapał ją tak, że nie mogła się ruszyć.

-Dla kogo pracujesz?- Zadałam klasyczne pytanie. Dziewczyna zaskoczona nie odpowiedziała.

-Odpowiedz.- Warknął ostro Loki.

-Wy nie jesteście z nimi...

-Z kim?- Zadał pytanie poirytowany bóg.

-Z HYDRĄ.. 

-HYDRA tu była??- Zdziwiona ukucnęłam przed przerażoną blondyną.

-Tak, porwali wszystkich, gdzieś tutaj ktoś zdradził.- Odpowiedziała.

-A ty to...?- Zapytałam nieufnie.

-Frost. Mam na imię Emma Frost.- Odpowiedziała szybko.

-Co tu robisz? Dlaczego cię nie porwali jak resztę?- Zadawał po kolei pytania Laufeyson.

-Nie jestem tu długo. Od wczoraj. Przywiózł mnie tu Tony Stark w celu przedstawienia mnie Avengers, bo jestem jego nową dziewczyną.- Zamurowało mnie. Ten to szybki jest! Jeszcze niedawno cierpiał po stracie Pepper, a teraz znalazł sobie nową. 

Spojrzałam na Lokiego dając mu znak aby wypuścił tą Frost. Jeszcze przez chwilę nieufnie ją trzymał, ale wypuścił ją.

-Dzięki.- Dziewczyna wstała a za nią ja. Poprawiła sobie rozrzucone włosy.

-Co tu się dokładnie stało?- Zapytałam chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o napastnikach.

-Jak już mówiłam, Tony chciał mnie przedstawić jako swoją nową dziewczynę.- Jej głos lekko się załamał.- Wszystko było dobrze, poznałam prawie całą ekipę..- Poznałaś i resztę.- Tony pokazywał mi cały budynek na koniec zostawiając laboratorium. Rozumiecie jaki on jest, chciał popisać się wynalazkami.- Uśmiechnęłam się kiwając głową ze zrozumieniem.- No więc pokazywał mi to miejsce aż w pewnym momencie zaatakowali nas żołnierze w maskach. Jeden z nich był szczególny, miał metalową rękę.

-Zimowy żołnierz. Wiem kto to.- Powiedziałam patrząc w podłogę. 

Poznałam go w HYDRZE, jak jeszcze mnie kontrolowali. Brałam udział w praniu jego mózgu. Wtedy wydawało się to dla mnie normalne, ale teraz... Teraz kiedy mój umysł należy do mnie inaczej o tym myślę. Biedny człowiek.

-Właśnie tak go nazwał Tony!- Oświadczyła Frost.- Broniliśmy się, ale na nic się to nie zdało. Nie byliśmy przygotowani..- Dziewczyna westchnęła.

-Jak się znalazłaś w opancerzonym sejfie?- Zapytał Loki w razie potrzeby gotowy do ataku.

-Przez tego brodatego idiotę, Tonego!- Krzyknęła zdenerwowana. Widząc nasze zagubienie w odpowiedzi zaczęła tłumaczyć.- Kiedy był pewny, że przegramy siłą wrzucił mnie do tego opancerzonego pudła chcąc mnie uratować!

-No, tutaj chowa się najcenniejsze rzeczy...- Uśmiechnęłam się pocieszająco.

-Kiedyś ja cię tu zamknę w obliczu zagrożenia.- Powiedział Loki rozbawiony pomysłem mojego brata.

-Spróbuj tylko.- Ostrzegłam boga. Frost nie było do śmiechu.

-Miałam tyle szczęścia, że nie zdołali otworzyć tego zamka. Jednak reszta... Przepadła wraz z HYDRĄ.- Zaległa cisza... Taka krępująca i pierwszy raz w życiu widzę Lokiego, który nie wie co powiedzieć.- A wy to kto?- W końcu poprosiła nas o swoje imiona.

-To jest Loki Laufeyson, a ja to Milagros...

-... Esperanza Da Silva, wiem już kim jesteś.- Dokończyła uśmiechnięta.- Twój brat wiele o tobie mówił.

-A o mnie zapomniał?- Zapytał Loki.

-Mówił, że z tobą miał kiedyś sporo problemów.- Odpowiedziała teraz już pewniej.

-Moja specjalność.- Loki uśmiechnął się gorzko.

-Może stąd wyjdziemy? Napadnięto nas około 23:00.- To wyjaśnia dlaczego nie ma żadnych ofiar, bo o tej godzinie nikogo już niema. Ale dlaczego nikogo teraz niema? O tej godzinie powinni pracować.- Teraz chcę się ogarnąć i coś zjeść. Ten idiota nie pomyślał, że mogę tam z głodu umrzeć.- Zaproponowała.- Potem pomyślimy co dalej.

-A jeśli ci nie ufamy?- Zapytał Loki zatrzymując ją.

-Jeśli mi nie ufacie, to samo otworzenie tych drzwi było głupie.- Odpowiedziała mierząc boga spojrzeniem. Minęła go i wyszła z pomieszczenia, za nią poszliśmy oboje. 

-O! Jeszcze jedna kwestia... To ty do mnie mówiłaś w głowie?- Zapytałam przypominając sobie jej rozkaz w głowie.

-Jestem mutantką. Moją zdolnością jest potężna telepatia.- Odpowiedziała krótko.- Skoro poznałam was dwoje to mi już tylko Thor został.- Właśnie weszliśmy do rozwalonej kuchni.

-Uwierz, nic nie straciłaś.- Na twarzy boga wykwitł wyraz niezadowolenia. Szofer pewnie w Asgardzie jest.

Dalszy czas minął nam na przygotowaniu jedzenia z tego co mamy. No, Loki jeszcze szybę wstawił nową, bo zimno jak cholera. Zaczęliśmy obmyślać plan wydostania reszty.

-Wiemy tyle, że jest to HYDRA, nic poza.- Pierwsza się odezwałam po posiłku.- Żadnych danych, nagrań, nic!- Z mojej miny dało się wyczytać niezadowolenie, ale i determinację.

-Nie mam pojęcia co dalej.- Dodała Frost.

-Coś na pewno się da.- Podnosił nas na duchu Loki. Niechętnie rozłożyłam się na kanapie w salonie. Dalej tu zimno, więc okryłam się kocem.

-Ale co?- Smutnymi oczyma zerknęłam na boga, który usiadł obok mnie. Frost usiadła naprzeciwko nas.

-HYDRA na pewno nie jest idealna, ma jakieś słabe punkty.- Położył mi rękę na udzie. Nie jesteśmy razem, ale ta troska mi nie przeszkadza. Tamta blondyna nagle doznała olśnienia.

-A gdyby znaleźć jakiegoś agenta?- Zapytała a ja się uśmiechnęłam.

-Może posiadać informacje.- Kontynuowałam siadając i wtulając się w twardy tors Lokiego.

-Troszkę go ''przycisnąć''...- Kobieta uśmiechnęła się szerzej.

-I powie nam co chcemy wiedzieć...- Zakończyłam wypowiedź.

-No i widzicie? A wy się martwiłyście.- Powiedział Loki.

-Mogłabym popytać swoje kontakty...

-Masz swoje kontakty?- Zapytałam uśmiechając się wymownie.

-Kilka. Głównie drobni informatorzy, ale w większości przypadków używam swojego mózgu.- Wytłumaczyła blond włosa.- Mam swoje firmy, a w takich miejscach roi się od plotek na temat konkurencji, sprzymierzeńców również. Mam kilka podejrzeń, ale jedno chciałabym wziąć pod szczególną uwagę.

-O kim mowa?- Zapytałam.

-Kierownik dużej korporacji o imieniu Edward Keneedy. Kiedyś dużo mówiło się o jego rzekomej przynależności do HYDRY.- Opowiedziała krótko.- Ma kilku zaufanych pracowników i wkrótce organizuje przyjęcie dla właścicieli dużych firm. Mam zaproszenie, to może być nasza szansa. 

-A my? Nie da się wejść na taką imprę na jednym zaproszeniu we troje.- Uświadomiłam Emmie.

-Mogłabym wam je skombinować.- Zaproponowała.- Musicie się odpowiednio ubrać, to w piątek. Tobie Milagros, potrzebna będzie suknia, najlepiej długa. Tobie Loki, jakiś smoking, rozumiesz o co mi chodzi.

-Da się załatwić.- Oświadczył bóg.

-Ja wam to też załatwię. Ogólnie musicie zachowywać się jak ludzie z kupą pieniędzy, a nie zauważą, że coś nie pasuje. Im drożej się ubierzecie tym lepiej.- Wytłumaczyła.- Im bardziej tamci się upiją tym lepiej będzie dla nas, bo nie pilnują umysłów i nie wiedzą, że chociażby taka ja słucham ich myśli. Myślicie, że jak taką fortunę zbiłam? Słuchałam pomysłów w ich głowach.- Wyznała zadowolona. Coś sprawiało, że podziwiałam jej osobę.

-Panno Frost...- Zaczął uprzejmie Loki, ale ona mu przerwała.

-Proszę mówcie mi Emma, albo po prostu Em. Tak jest łatwiej.

-A więc Emmo, jesteś pewna, że tym wszystkim się zajmiesz?- Zapytał mój bóg.

-Oczywiście, wy czekajcie na wiadomość o pewności, że jest on z HYDRY.- Odpowiedziała.- Z tego co wiem oboje macie zdolność telepatii?

-Tak, to ułatwi nam komunikację.

-Będziemy mieli pewność, że nikt nas nie podsłuchuje.- Emma wstała z kanapy i zaczęła ubierać się w swoje ubrania na dwór.- A teraz wybaczcie, lecę zdobyć jakieś ciekawe informacje. Czekajcie na wiadomość.- Skończyła się ubierać.- Na razie.

-Cześć!- Krzyknęłam do kobiety stojącej już przy drzwiach.

-Żegnaj.- Powiedział Loki, a dziewczyna uśmiechnęła się lekko i wyszła z siedziby. Poczułam lekkie uczucie zazdrości.

-Nawet ładna..- Szepnęłam z przekąsem do boga. Ten uśmiechnął się szeroko.

-Znowu jesteś zazdrosna?

-Ty możesz być zazdrosny, bo ze Steve'em jeszcze nie zerwałam.

-Kwestia czasu.

-Nie wiem czy to zrobię...

-Jak będzie trzeba to wam pomogę.

-Loki, jaki ty dobroduszny!

-Jedyny w swoim rodzaju.

-Teraz zostaniesz prawdziwym superbohaterem i uratujesz swoich przyjaciół!- Usiadłam po turecku obserwując reakcję Lokiego. Ku mojemu zasmuceniu, jego twarz stała się chłodniejsza.

-To nie są moi przyjaciele. Ja nie mam przyjaciół.

-Masz.

-Nie.

-Tak.

-Nie.

-Tak.

-Mówił ci ktoś, że jesteś nieznośna?- Zapytał poirytowany. Uśmiechnęłam się uroczo.

-Wiem, że mnie uwielbiasz.- Teraz leżałam pod Lokim, który mnie łaskotał. Dosyć... Niezręczna pozycja..

-Jakbyś ty mnie nie lubiła.- Powiedział przestając na chwilę. Zaczerpnęłam powietrza.- Dla mnie z przeklętym Rogersem zrywasz.- Bardzo dumny z siebie jest.

-Ciekawe czy to zrobię..

-Zrobisz, bo masz litość.- Nie zrozumiałam. Zdziwiona popatrzyłam na boga.- Mam na myśli to, że wrzucę mu żmije do pokoju jak nie zerwiecie ze sobą.- Wytłumaczył.

-A ze mną co zrobisz?- Zapytałam niewinnie. Loki uśmiechnął się szatańsko.

-Ciebie moja kochana, odwiedzę w nocy osobiście..- Wypowiedział to w taki uwodzicielski sposób. Zarumieniłam się.

Mimo ciągłego flirtowania ze sobą do niczego nie doszło. Może to i dobrze? Za wcześnie jest troszkę.. Nie to, że czegoś chciałam, nie, nie.. To znaczy... Koniec tematu!!!

                                                                                             *** 

Wieczorem przyszła upragniona wiadomość Emmy Frost. Rozmawiałyśmy na komunikatorze.

-Dobrze cię znów widzieć Emmo.- Uprzejmie powiedziałam do dziewczyny mojego brata.

-Witaj znowu. Mam potrzebne informacje, mieliśmy szczęście i znaleźliśmy wszystko szybciej niż przypuszczałam.- Powiedziała.

-Mów.- Za moimi plecami pojawił się Loki. 

W tym czasie, a jest 20:34 zajęliśmy się ogarnięciem miejsca. Właściwie tylko Loki to za pomocą magii robił. Całkowite naprawienie tego miejsca zajmie trochę czasu. Po wyjściu Emmy z domu stopniowo schodzili się nasi pracownicy. Większość była zdziwiona na wiadomość o ataku bazy, ale kto jest zdrajcą? Nie wiadomo.

-Po tym jak od was wyjechałam od razu zajęłam się szukaniem podwładnych Edwarda Keneedego. Znaleźliśmy jednego najbliższego. Mój kontakt mówił, że zależało mu na schwytaniu tylko kilku osób z Avengers. Reszta to tylko dodatek, który można wykorzystać do eksperymentów.

-Okropne..- Powiedziałam. Loki pogłaskał mnie czule po plecach.- Na kim najbardziej zależało HYDRZE?

-Na liście widnieją Steve Rogers, Wanda Maximoff, Vision... No i wy.

-Dlaczego mnie to nie dziwi?- Zapytał Loki uśmiechając się lekko.

-Tony też tu jest, ale głównie chodzi o jego umysł i wynalazki. No i o to, że Edward i on konkurują ze sobą. Nie ma to jak porwać swojego wroga.- Opowiadała dalej Frost.

-Jeszcze coś?

-Podwładny Keneedego sypnął bardzo dużo. Wystarczyło go trochę postraszyć.

-Mówiłaś, że masz firmy, nie boisz się, że to źle wpłynie na twoją reputację?- Zapytałam zdziwiona jej bezpośredniością.

-Nie ja to robię. Jestem ''anonimowym'' najemcą. Człowiek, który miał przesłuchanie niestety nie wiedział  gdzie jest aktualne miejsce pobytu reszty waszych przyjaciół. Musimy przyjść na przyjęcie, już mam dla was zaproszenia. Pójdziecie jako małżeństwo.

-Już mi się podoba...- Usłyszałam zadowolonego Lokiego. Prychnęłam tylko.

-Tak będzie lepiej.- Dodała Emma.

-Coś jeszcze?- Zapytałam.

-Myślę, że to na razie wszystko. Pamiętajcie: Przychodzimy, włamujemy się, szukamy danych, ratujemy resztę. Na razie.

-Do następnego.

-Żegnaj.

Więc teraz czeka ostra balanga. Do piątku!

******************************

Elo! Wena mnie opuszcza, taki smuteg... Nie obraźcie się, że zmieniłam Emmę Frost, tamta mi się nie podobała, to zmieniłam aktorkę na Lée Seydoux. U mnie ona będzie inna.   Lol, najlepiej poszedł mi egzamin z angielskiego, nauczycielka nie połapała się, że ponad 100 słów w e-mailu napisałam!

-Co innego u mnie...- Loki

-Masz pecha.- Autorka

-Jak można mnie było wybrać do szkolnych jasełek???- Loki

-Hhahaha, Józefa grasz!!- Autorka

-Dlaczego ja??- Loki

-Takie miny strzelałeś....- Autorka

-Jakie?- Loki

-Zaraz ci fotę pokażę.- Autorka

-Czekam..- Loki

-Takie, ale ja się śmiałam... Aż ci iluzja wtedy padła.- Autorka

-Usuń to zdjęcie!!!!! Ktoś widział iluzję???- Loki

-Nie, bo siedzimy w ostatniej ławce.- Autorka

-Ale i tak masz to usunąć.- Loki

-Jak sobie życzysz Józefie.- Autorka

-Skończ...- Loki

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top