Atak

Mili pov. 

Loki i ja teleportowaliśmy się. Cała randka pomimo, że było miło musiała dobiegnąć końca. Gdy tylko zielone smugi mocy Lokiego zniknęły zauważyłam, że bóg lekko się zachwiał, więc odruchowo go złapałam. Spojrzał na mnie z lekko zamglonymi oczami, ale chwilę po tym się wyprostował i jego twarz przybrała poważny wyraz. Musiał nadużyć mocy przez dwie teleportacje i wcześniejsze rozwalanie butelek to się zmęczył. Potem rozejrzałam się po miejscu, w którym się znaleźliśmy. To była sala tronowa i zaraz potem zobaczyłam w niej Odyna, oraz przestraszoną Friggę. Chyba tylko ja nie ogarniałam o co chodzi...

- Mroczne Elfy! - w tym samym momencie krzyknął Loki i powiedział Odyn. Ja się trochę przestraszyłam, bo kiedyś jak byłam dzieckiem Tyr powiedział mi parę słów o nich i nie były one pochlebne. 

- Jak się oni tutaj dostali? - zapytała zszokowana Frigga. Zaraz potem usłyszałam głośne łupnięcie prawdopodobnie gdzieś na zewnątrz pałacu.

- Chyba nie ma czasu się zastanawiać. - powiedziałam czując narastający stres, że cała konstrukcja zwali się nam na głowy. - A gdzie Szof... Thor i Jane? - zapytałam spoglądając na wszystkich po kolei. 

- Pewnie już walczą na pierwszej linii a przynajmniej mój syn. - odpowiedział Odyn nagle mając na sobie złotą zbroję z hełmem. Zaraz po tym do sali wbiegła Jane trzymając w dłoniach spory kawał materiału swojej sukni i podnosząc go tak żeby było jej lepiej biegać.

- Mroczne Elfy są już przy pałacu! Bariera nad nami pojawiła się, ale kilka oddziałów zdołało się dostać w ostatniej chwili. - kilka oddziałów? Widziałam tylko jeden ogromny statek. Czyżby to była ich główna baza?

- Czy Thor tam jest? - zapytała coraz bardziej przerażona Frigga. Jane w tym czasie stanęła tuż obok nas mając lęk wymalowany na twarzy.

- Powstrzymuje wroga wraz z z przyjaciółmi, Heimdallem, Tyrem i jego ludźmi. - odpowiedziała zmartwiona. Potem odwróciła się w naszą stronę. - Myślę, że będzie im potrzebna wasza pomoc, bo Elfy napierają. - spojrzałam na Lokiego, który miał poważny wyraz twarzy. 

- Musimy iść im pomóc. - powiedziałam twardo w jego stronę. W międzyczasie zauważyłam, że Odyn zniknął a Frigga znalazła się obok nas. Bóg kłamstwa wyglądał teraz na zdenerwowanego tym co powiedziałam, ale nie zamierzałam się poddawać.

- Ja muszę im pomóc. Ty teraz udasz się wraz z Friggą do bezpiecznego miejsca, w którym się ukryjecie z cywilami, którym się udało dotąd aż zagrożenie zniknie. - rozkazał trochę mnie tym rozwścieczając. Nie zamierzałam się chować skoro potrafię walczyć, nie jestem bezbronna do cholery. Co on sobie myśli?

- Chyba nie sądzisz, że puszczę ciebie samego, a poza tym jest tam mój ojciec i przyjaciel. - jeśli chodzi o tego drugiego to myślałam o Thorze. Właśnie nazwałam go przyjacielem. Gdyby nie on to przecież nie miałabym z kogo sobie robić żartów.

- Poradzimy sobie. - zapewnił z fałszywym uśmiechem. Postanowiłam po prostu go zignorować i pójść w stronę wyjścia w międzyczasie pozwalając białemu światłu pojawiającemu się wokół mnie aby moja suknia zmieniła się w zbroję. Jak się okazało Loki szedł zdenerwowany tuż obok również w swojej zbroi wraz z rogatym hełmem. - Nie powinnaś tam iść. Mroczne Elfy nie są tacy jak ci Midgardczycy, z którymi często walczy Avengers. Są potężni a teraz nawet nie wiemy jak się tutaj dostali i czego tym razem chcą. - mówił nie kryjąc swoich emocji. Ja szłam do wyjścia na zewnątrz i nawet nie próbowałam dać się przekonać Lokiemu.

- Słuchaj, idę tam z własnej woli i nie próbuj mnie powstrzymywać. Wiesz, że i tak cię nie posłucham. - odpowiedziałam trochę cieplejszym niż moje wewnętrzne odczucia głosem. Czarnowłosy chyba dalej nie był przekonany, ale to już jego sprawa.

- Niestety. - mruknął tyko dalej rozeźlony. W końcu znaleźliśmy się na zewnątrz i... To nie wyglądało dobrze. 

Widziałam złotawą barierę powstrzymującą Mroczne Elfy za nią a także Asgardczyków, ale coś z nimi było nie tak. Wydawali się być ogłupieni i najwidoczniej obecność wroga nie robiła im różnicy. Zauważyłam, że gdy jeden z cywili zderzył się z okropnie wyglądającym Elfem i ten zabił go wbiciem noża w brzuch, to reszta zachowywała się tak jakby nic nie widziała. Byli naćpani czy coś? Zaraz potem pobiegliśmy w prawą stronę gdzie widzieliśmy, że coś się dzieje i w powietrzu unosił się pył. Oprócz tego w pewnym momencie zauważyłam Thora jak przywalił jednemu brzydalowi młotem. Zaraz i my włączyliśmy się do walki ja z użyciem przeważnie miecza i Loki z użyciem dwóch lodowych sztyletów, oraz magii. Kiedy przyjrzałam się bliżej tym istotom zauważyłam, że mają na twarzach jasne maski pokazujące czarne oczodoły i dodawało im postrachu. Całe ich zbroje były w tych odcieniach a poza tym ich uszy były odsłonięte, ale też odpowiednio pozabezpieczane. 

Zauważyłam, że oprócz naszej trójki jest tam również Lady Sif, którą poznałam na Ziemi gdy przyszła z wiadomością do Thora i Lokiego, oraz jasnowłosy Fandral walczący szpadą. Jego poznałam na balu wraz z resztą ekipy Thora i go polubiłam nawet jeśli był raczej typem przystojniaka podrywającego każdą kobietę. Oprócz tego on raczej należał do tych co mają mniej napięte relacje z Lokim, więc nie czekał na okazję aby mu tylko dopiec i starał się w razie czego załagodzić sytuację gdy szykowała się kłótnia. Znajdowało się tam też kilka przypadkowych strażników wspierających wojowników.

Gdy tylko nasza dwójka przybyła ze wsparciem walka szła dużo szybciej. Starałam się jak najbardziej zaskoczyć Elfy, co było ciężkie bo okazali się dobrymi wojownikami. Loki miał rację co do tego, że nie byli jak normalni mieszkańcy Ziemi. Bardziej zwinni, szybcy, uzdolnieni i wiedzący co robią. 

W końcu po jakimś czasie mogliśmy na moment odetchnąć od walki. Zerknęłam na Lokiego aby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku i zauważyłam, że ma nieduże cięcie na lewej ręce. Podeszłam do niego aby upewnić się, że będzie z nim dobrze i on akurat zaczął używać magii aby zaleczyć ranę. Sama zaczęłam używać swojej mocy aby go wesprzeć, bo na pewno był bardziej zmęczony ode mnie a on się nie próbował opierać. Z tyłu dobiegł nas chichot.

- Aż zazdroszczę ci takiej opieki Loki. - odezwał się Fandral podchodząc do nas z uśmiechem na twarzy. Jego włosy były w nieładzie spowodowanym przez walkę, ale to nawet dodawało mu uroku. 

- Zdecyduj się w końcu na jedną dziewczynę to może też tej opieki doświadczysz. - odpowiedział mu Loki teraz w trochę lepszym nastroju niż przed walką. Miałam nadzieję, że teraz bóg nie będzie mnie odsuwał od walki, bo zacznę mu uciekać.

- Żadna kobieta jeszcze nie zdołała zwojować mego serca tak abym miał się z nią wiązać. - trochę teatralnie ze smutkiem powiedział Asgardzki przystojniak. Zachichotałam na to i mrugnęłam do niego.

- Ja tam w ciebie wierzę. Na pewno znajdzie się w końcu taka co spojrzy na twoje dobre serce a nie tylko na przystojną buźkę. - pocieszyłam go w dalszym ciągu zajmując się raną Lokiego. Wyglądała dużo lepiej gdy połączyliśmy nasze moce i nawet ja sama czułam się bardziej orzeźwiona i gotowa do dalszej walki. 

- Dziękuję. Dobrze wiedzieć, że któraś kobieta docenia mnie także w inny sposób. - odpowiedział od razu. Razem z Lokim w końcu przestaliśmy goić ranę i oboje odsunęliśmy się od siebie. 

- Nie pora teraz na rozpływanie się. - powiedziała z tyłu Sif nie dając po sobie poznać, że jest mimo wszystko trochę zmęczona. - Musimy pomóc reszcie walczących. - dodała wycierając krew z miecza na zwłokach jednego z Mrocznych Elfów. 

- Szofer, gdzie jest mój ojciec? - zapytałam zwracając w końcu uwagę na Thora. Jedyny sposób w jaki go skrzywdzono to rozwalenie jego fryzury, bo wcześniej miał koczek a teraz wszędzie wystawały mu kosmyki włosów.

- Rozdzielił się ze mną przed waszym przybyciem i poszedł w inną stronę, wraz z Heimdallem. Musimy do nich dołączyć. - odpowiedział tym razem z poważną twarzą. Kiwnęłam głową i Szofer nas poprowadził biegiem w odpowiednią stronę. Zauważyłam, że na rękach ma on drobne skaleczenia niepasujące do rodzaju broni jakich używały Mroczne Elfy. Maleńkie rany były w nieregularnych kształtach i krwawiły tyko trochę.

- Co ci się stało w łapki Szofer? - zapytałam gdy biegliśmy brzegiem pałacu do następnego miejsca walki. On spojrzał na nie i westchnął trochę zdenerwowany.

- Jacyś delikwenci zamiast wyrzucić puste butelki po winie to stłukli je przed pałacem a ja biegnąc nie zauważyłem tego i poślizgnąłem się na kawałkach szkła. Później się przewróciłem i właśnie rękoma wylądowałem w jego reszcie. - powiedział przecierając zranione miejsca. Ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem bo domyśliłam się, że te rozbite butelki należały do mnie i Lokiego. Z wesołym uśmiechem spojrzałam w stronę czarnowłosego, który miał ten sam wyraz twarzy, czyli też tego się domyślił. 

- Czemu się uśmiechacie? - zapytał dyskretnie Fandral zbliżając się do naszej dwójki. Nasze uśmiechy się poszerzyły pogłębiając rozbawienie.

- Długa historia... - powiedziałam zyskując u niego zaciekawiony wyraz twarzy.

- Nie na teraz! - powiedział Loki poważniejąc gdy Thor wyleciał do góry i wszedł w największy wir walki. 

Od razu i my zaczęliśmy walczyć starając się w czworo trzymać blisko siebie aby przygwoździć resztę Elfów do ściany i w miarę możliwości ograniczyć im pole działania. Na szczęście złotawa bariera powstrzymywała większe wojska tych istot, tylko szkoda było mi tych otumanionych Asgardczyków plątających się pomiędzy nimi. To chyba ostatnie miejsce gdzie był jakiś oddzialik Mrocznych Elfów, którym udało się przedostać na tą stronę. Był większy i tutaj walczyli Odyn, Heimdall i mój ojciec, któremu na szczęście nic się nie stało. Musiałam przyznać, że jak na takich staruszków to on i Odyn nieźle spuszczali lańsko. Poziom niżej od nas po naszej stronie bariery gdzie było kawałek terenu pokrytego trawą, znajdował się mały statek Elfów rozbity, ale jak się okazało nie do końca. To chyba był myśliwiec i jeden z Elfów zdołał do niego wejść korzystając z zamieszania wokół. Chyba nawet uruchamiał działa niestety zwrócone w naszą stronę...

W tym samym czasie między nami było coraz mniej Elfów, które po chwili zaczęły się wycofywać do tyłu w pobliże tego myśliwca. My sami też się trochę cofnęliśmy z Odynem, który stał trochę bardziej z przodu jako nasz dowódca. Musiał nie zauważyć tych dział, które właśnie ładowały swoją moc a gdy już miałam zareagować to uprzedził mnie Loki. Pięknym wślizgiem znalazł się przed nami wszystkimi i w ostatniej chwili stworzył zieloną barierę osłaniając nas przed pociskami lecącymi w naszą stronę. Zdziwiłam się, że Loki ma ciągle w sobie tyle mocy, ale jak się okazało chyba jednak nie dużo. Bariera zaczęła niebezpiecznie migać, ale czarnowłosy w dalszym ciągu ją utrzymywał jednak on sam wyglądał jakby miał się zaraz przewrócić na kolana. 

- Loki! - krzyknęłam trochę przestraszona tym co się z nim działo. Podbiegłam w jego stronę kładąc dłoń na jego plecach abym mogła go wesprzeć gdy zaczął walczyć o utrzymanie osłony. Po chwili jego trzęsące się ręce wyrzuciły potężny ładunek energii dosłownie zmiatający resztę wrogów, włącznie z całkowitym zepsuciem myśliwca. Gdy spojrzałam w jego oczy zauważyłam, że wydają się zieleńsze niż wcześniej a on sam wyglądał na ciągle mocnego. Zaraz po tym jego wyraz twarzy się zmienił na zmęczony, więc dałam mu się oprzeć o mnie. 

- To wszyscy? - zapytał Szofer zbliżając się w naszą stronę. 

Byłam zmęczona, ale jak najbardziej starałam się wspomóc Lokiego, który wydawał się ledwo stać na nogach. Zauważyłam, że reszta ekipy Thora też tu była. Hogun i Volfstagg również się zbliżyli. Pierwszy czarnowłosy mężczyzna miał azjatyckie rysy twarzy i kojarzył mi się z ziemskimi samurajami. Drugi miał rude włosy i brodę, oraz nieprzeciętną tuszę. Obaj byli mi raczej obojętni, nie nie lubiłam ich ani nie darzyłam miłością. Wychodzi na to, że z paczki Szoferka najbardziej lubiłam Fandrala a najmniej Sif. Kobieta po prostu działała mi na nerwy już odkąd poznałam ją na Ziemi przez jej wrogość wobec Lokiego. Rozumiem, że on nie jest święty i ma swoje na sumieniu przez co nie powinno mu się ufać od razu, ale to nie znaczy, że trzeba po nim ciskać za jego błędy z przeszłości. Pewnie jest taka przez to, że Thor wybrał Jane a nie ją, a przynajmniej to jest to co słyszałam od Fandrala na balu. Plotkowaliśmy o wszystkich kiedy nikt nie patrzył...

- Spójrz za barierę synu, to się dowiesz. - odpowiedział mu Odyn. Zauważyłam, że staruszek przygląda się Lokiemu jakby nie dowierzał, że to właśnie on uratował mu życie. Postarałam się podprowadzić boga kłamstw do najbliższych schodów aby mógł usiąść, bo coraz bardziej się chwiał, ale samej ciężko mi było to zrobić. Rozejrzałam się wokół szukając kogoś kto mógłby pomóc.

- Fandralu, bądź dobrym przyjacielem. - zwróciłam się do mężczyzny, który w zamyśleniu patrzył w górę jednocześnie przeczesując zarost. Gdy tylko oderwany od myśli spojrzał na mnie od razu podszedł pomóc. Słyszałam, że reszta z tyłu o czymś gada, ale nie oni mnie teraz obchodzili.

- Wybaczcie, że wcześniej nie zwróciłem uwagi. - przeprosił biorąc czarnowłosego z drugiej strony i pomógł mi go przeprowadzić aby mógł usiąść. Loki wyglądał jakby miał zaraz zemdleć i gdy tylko usiadł, oparł głowę o swoje kolana. 

- Jak się czujesz? - zapytałam z troską gdy usiadłam obok niego. 

- Jak milion dolarów w złocie... - odpowiedział zyskując zdziwione spojrzenie moje i Fandrala. Nie mogłam wymyślić co się za tym kryje więc go zapytałam.

- To znaczy?

- Ciężko. - parsknęłam śmiechem na jego odpowiedź. Blondyn stojący na przeciwko dalej był zdziwiony.

- Co to dolary? - zapytał zaciekawiony. 

- To taka midgardzka waluta.. - odpowiedział mu Loki w dalszym ciągu chowając głowę. Objęłam go i pocałowałam w skroń. Nasza trójka w końcu zwróciła uwagę na resztę, która rozmawiała o tym co się dzieje. 

- Nie powinniśmy zostawiać ot tak cywili. - powiedział Szofer do swojego ojca Odyna, który wydawał się być pewny swego. Zgadzałam się z Thorem, bo przecież byli niewinni i bóg wie co mogą im zrobić pieprzone Elfy.

- Jeśli opuścimy barierę ta trucizna dotknie też nas a wtedy nie pomożemy nikomu. - odpowiedział mu staruszek, który też miał rację. Skoro w powietrzu unosi się trucizna to nie ma sensu ryzykować.

- Patrzcie na nich, już są pewni zwycięstwa. - odezwał się Hogun spoglądając na Elfy, które spokojnie sobie spacerowały wokół ochronnej kopuły. Faktycznie, nie próbowały nawet w jakiś sposób dostać się do środka. Pewnie liczyły na to, że w końcu wszyscy umrzemy z głodu.

- Jak mamy ich pokonać skoro nie możemy z nimi walczyć? - zapytał Volfstagg trochę zdenerwowany prawdopodobnie tym, że musi się chować.

- A pomoc z zewnątrz? - zapytałam trochę niepewnie. Na początku zapadła cisza, ale przerwał ją mój ojciec.

- To już jakiś początek planu... - powiedział patrząc na mnie z ledwo zauważalnym uśmiechem.

- W sumie... Loki poprawił swoją sytuację z córką. Może dzięki temu udałoby się załatwić wsparcie od dusz, które na pewno są odporne na truciznę. - zaproponował Szofer. Usłyszałam ciche i poirytowane westchnięcie Lokiego.

- Ona ma za zadanie dbać i opiekować się tymi duszami nie posyłać je na wojnę. Rozpętało by się piekło gdyby utraciły swój spokój. - odpowiedział mu bóg kłamstw. - A poza tym dlaczego omawiamy plany na widoku wroga? - zapytał lekko zdziwiony. 

- Loki ma rację, musimy się przenieść. - powiedział Odyn kierując się gdzieś do najbliższego wejścia do pałacu. Podstawowi strażnicy zostali w tamtym miejscu aby śledzić poczynania Elfów na rozkaz mojego ojca. Jakiś czas cichej wędrówki później znaleźliśmy się w sali tronowej. Loki, który poczuł się trochę lepiej poszedł do najbliższego stołu i usiadł na ławce a ja jako jego strażniczka zajęłam miejsce obok. 

- Która rasa byłaby w stanie wytrzymać tę toksynę dotąd aż nie wymyślilibyśmy jak oczyścić powietrze? - zapytał Thor kontynuując temat i zbliżając się do tronu Odyna. Dyskretnie zerknęłam na Lokiego, który patrzył na Odyna tak jakby wiedział coś. Obaj siebie obserwowali jakby prowadzili niesłyszalną dla nas rozmowę.

- Jest rasa, która byłaby w stanie to wytrzymać. - powiedział Odyn z dziwnym wyrazem twarzy. Wszyscy zwrócili na niego uwagę czekając na odpowiedź.

- Która? - dopytywał się Szofer najwidoczniej gotowy prosić o pomoc. Władca Asgardu milczał tak jakby miał powiedzieć coś strasznego.

- Lodowe Olbrzymy. - odpowiedział mu Loki z obojętnym wyrazem twarzy. Wszyscy zaczęli szeptać pomiędzy sobą trochę zaskoczeni tym co usłyszeli.

- Oni nigdy nie pójdą na współpracę. - odezwała się głośniej Sif. 

- Nie za darmo. - powiedział Tyr z uśmieszkiem na twarzy krzyżując ręce na piersi. 

- Sugerujesz coś? - zapytałam z tym samym uśmiechem co sprawiło, że było widać pomiędzy nami większe podobieństwo.

- To może będzie jakiś plan... - odpowiedział obserwując wszystkich zebranych. Jego wzrok zatrzymał się na poważnym Odynie, który po chwili dał znak, że może mówić. - Nie mamy wyjścia, musimy poprosić Lodowe Olbrzymy o pomoc i przystać na ich warunki. Heimdall byłby w stanie przerzucić małą grupkę na Jotunheim aby je wynegocjować a w tym momencie reszta zostałaby aby czuwać nad Asgardem i wymyśliłaby sposób na oczyszczenie powietrza. - opowiedział całkiem logicznie. Strażnik mostu potwierdził to, że byłby w stanie przerzucić kilka osób na inny świat. I to mogłoby się udać tylko martwią mnie bardziej te warunki. Czego oni mogliby chcieć?

- Nie zaszkodzi spróbować. - odezwał się Szofer. - Zgłaszam się na ochotnika do wynegocjowania warunków jako książę Asgardu. - dodał teraz patrząc na swojego ojca. Staruszek usiadł na swoim tronie.

- Zgadzam się i postaraj się wynegocjować najlepsze warunki dla Asgardu, oraz wróć jak najszybciej. - zgodził się Odyn. - Sam wybierz osoby, które będą ci towarzyszyć. - Thor rozejrzał się po zebranych a jego wzrok zatrzymał się na mnie i na Lokim.

- Będę potrzebował sprytu Lokiego i dowcipu Milagros Esperanzy. - oświadczył z lekkim uśmieszkiem na twarzy. Odwzajemniłam to i zgodziłam się kiwnięciem głowy.

- Możesz na mnie liczyć Szoferku. - odpowiedziałam uroczym głosem. Nie spodobało się to chyba Sif.

- To ważna misja i powinieneś wybierać odpowiednich ludzi ale nie ze względu na ich umiejętności humorystyczne. - powiedziała w stronę gromowładnego. Ja się uśmiechnęłam widząc, że jest trochę zła.

- Boisz się, że nie mam tyle doświadczenia co ty? Mogę załatwić swoim mieczem całą masę wrogów albo odstrzelić im łeb swoją mocą. Co wolisz. - odpowiedziałam dalej uroczym głosem. Szofer uśmiechnął się do niej z miną mówiącą "wiem co robię".

- To nie konkurs, ale teraz przynajmniej wiem dlaczego spotykasz się z Lokim. Tak samo niezrównoważeni... - to drugie powiedziała cicho podśmiewając się pod nosem ale ja i tak usłyszałam. 

- Słyszałam to. - powiedziałam a ona tylko głośniej się zaśmiała. - Jeśli śmiejesz się ze mnie... To w porządku, ale jak z Lokiego to już mniej. - rzuciłam teraz spoglądając na paznokcie. - Szofer jeśli chcesz żeby nam się miło pracowało to uspokój swoją niedoszłą dziewczynę. - wiedziałam, że po tym prawdopodobnie Sif znienawidzi mnie do końca życia, bo moje słowa mówiły o tym, że Jane zabrała jej chłopaka tuż z przed nosa, ale nie przejmowałam się. Na Ziemi mam przyjaciół w postaci całej ekipy Avengers i ona jedna w razie czego nie miałaby szans.

- Po prostu obie się uspokójcie! - krzyknął na nas Odyn trochę zirytowany. Automatycznie przeszła mi ochota na docinki i się zamknęłam tak samo jak i Sif.

- Loki a ty idziesz z nami? - zapytał Szofer aby przerwać ciszę spowodowaną krzykiem jego ojca. Loki, który wyglądał o wiele lepiej niż wcześniej uśmiechnął się czarująco.

- Skoro czujesz się pewniej gdy jestem przy tobie... - bóg kłamstw zgodził się kiwnięciem głowy. 

- No to się szykujcie...

********************************

Dzień dobry! Witam z trochę dłuższym nextem, który wydaje mi się trochę nudniejszy. Skomentujcie, zagłosujcie i nie wiem co jeszcze. Kto oglądał spadające gwiazdy? Sporo ich widziałam i za każdym razem pomyślałam życzenie, ale co z tego, że się prawdopodobnie nie spełni? Po to mamy wyobraźnię żeby mieć nadzieję, że się spełni. Dobra, kończę bo zaraz poezję będę recytować. Tarcza!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top