Uciekinier
Dabi nie był sam, blisko dziesięć lat temu poznał pewną trójkę więźniów, z którymi był w stanie wytrzymać.
Jednego mężczyznę i dwie kobiety.
Pierwsza z nich ledwo skończyła osiemnaście lat, gdy pojawiła się w więzieniu. Powód był oczywisty, jej dar przejął kontrolę. Dziewczyna musiała dotknąć wnętrza czyjeś prawej dłoni, aby móc bez żadnych problemów zobaczyć jego myśli i wspomnienia. Najzwyklej w świecie przestała się kontrolować i w pewnym sensie zwariowała. ( Do dziś nie wiadomo czemu nie umieszczono jej w psychiatryku)
Druga dziewczyna prezentowała się bardziej klasycznie, została skazana za rozboje na tle rabunkowym. Jej indywidualność albo się jeszcze nie obudziła, albo jej najzwyklej w świecie nie posiadała.
Trzecim członkiem był mężczyzna, którego włosy sięgały aż pod łydki. Było to powiązane bezpośrednio z jego indywidualnością,a mianowicie był w stanie kontrolować swoje owłosienie na głowie za pomocą myśli. Trafił do więzienia za liczne zabójstwa fryzjerów.
Każdy z tej trójki czymś się wyróżnił.
Cała czwórka nie znała swoich imion, posługiwali się swoistymi pseudonimami. Uznali jednogłośnie, iż ich dane osobowe mogłyby popsuć ich relację.
I tak o to prezentowała się ich paczka.
Czerwonowłosy piroman, który był swoistym głosem rozsądku.
Szatynkę Zakuro, której buzia nigdy się nie zamykała, idealne źródło informacji nawet bez swojego daru.
Siwą ze stresu Rie, która swoim podejściem do świata indywidualności jest w stanie powiedzieć kto i jakim darem się posługuje. (Cała trójka uznaje, iż to jest jej Quirk, ale ta się wypiera)
Fioletowłosą wersję Roszpunki ( mimo swojego pseudonimu nikt go nie używa, każdy preferuje nazywanie go mianem postaci z bajki) roztrzepany było idealnym słowem do opisu jego osoby, więcej nie potrzeba.
******
Dabi walczył zażarcie, posyłał swój ogień gdzie tylko popadnie aby się osłonić, mimo tak intensywnego użycia swojego ognia nie czuł zmęczenia. Jego moc była zbyt długo tłumiona aby teraz pozwolić się powstrzymać.
Jak z początku bliznowaty nie chciał się zbytnio udzielać w tym pobojowisku tak teraz nie miał żadnych skrupułów.
Palił jednego więźnia za drugim coraz mocniej się zatracając. Nie patrzył już ani na wysiłki uskrzydlonego bohatera ani na swoje wcześniejsze postanowienia, nie popuszczał nawet funkcjonariuszom.
Dłoń czerwonowłosego przyjemnie piekła w momencie gdy buchał z niej niszczycielski błękitny ogień. Wyczuł jak wokół niego zbierają się kolejni naiwni, którzy żyją odwagą. Kątem oka przeliczył każdego kto stał naokoło jego osoby.
Z jego ust wydostało się westchnięcie, a z ust oponentów wrzaski bólu, żaden z nich nie przewidział, iż Dabi nie tworzy tylko wybuchów ognistych, on jest w stanie nadać im kształt.
I w ten sposób blisko piętnastu więźniów zostało stopionych pomiędzy ognistymi ścianami.
Mordercza karuzela by najpewniej trwała znacznie dłużej, gdyby do piromana nie doszła wiadomość o odnalezionym wyjściu z więzienia i pozostawionych samochodach pracowników.
Dabi bez słowa odepchnął falą ognia od siebie każdego kto chciał do niego podejść i utworzył z wcześniejszej fali płomienny korytarz.
Był pierwszy na parkingu, był pierwszy przy samochodzie, ale był czwarty jeśli chodzi o zajmowanie miejsca.
Miejsce tylnego pasażera było dla niego bardzo zrozumiałe, jego blizny mogłyby przyciągać za dużo uwagi.
-No i co? Zbieramy się na jakieś zadupie aby zdobyć jakieś ubrania i żarcie c'nie? - zapytała się Zakuro, która siedziała za kierownicą.
-To chyba oczywiste, może spróbujemy jakoś dostać się na tereny rolne? To tylko kilka godzin jeśli jechalibyśmy bez żadnych przystanków. - stwierdziła Rie, która zajmowała miejsce zaraz obok kierowcy.
-Nah, niby niezła miejscówka nawet daleko od tego gniazda szarańczy, ale i tak czy siak będziemy musieli się zatrzymać gdziekolwiek i zdobyć jakieś ubrania, wiesz chyba pomarańczowe kombinezony z kodem więźnia wyszły z mody. - stwierdziła z przekąsem szatynka, skręcając w jedną z bocznych ulic. - Dobra jedziemy na wieś i po drodze coś się napadnie wielka mi filozofia, jakieś sprzeciwy?
Roszpunka, która siedziała obok czerwonowłosego już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale niestety jak tylko dziewczyna zobaczyła ten ruch na jego twarzy mu przerwała.
-Nie? To znakomicie ! Nie mogę się doczekać, aż wreszcie wyjdę z tego neonowego gówna ! - wykrzyczała uradowana ,dociskając pedał gazu.
Dabi tylko obojętnie wpatrywał się w widoki za oknem, nie był głupi i nie pozbył bezcelowo jednego z funkcjonariuszy, który przypadkiem miał w tylnej kieszeni kluczyki do pięcioosobowego auta z przyciemnianymi szybami z tyłu.
Niechętnie oderwał swoje spojrzenie od mijanych budynków i obdarzył tą trójkę ludzi delikatnym uśmiechem.
Jakby został na miejscu zostałby skazany, sam widok niebieskich płomieni wykopałby mu grób, a w tym momencie mógł przeczekać aż to wszystko się przedawni.
Lecz nie wszystko było takie kolorowe, jego serce rozrywało się w pół, gdy wyjmował z kieszeni kombinezonu zdjęcie swojej ptaszyny i papugi.
Miał być miesiąc, a wyszło iż przez co najmniej kilkanaście lat jeszcze się nie spotkają.
*******
Po długich godzinach wreszcie Zakuro postanowiła zajechać na pobliską stację, jak stwierdziła miała ona wszystko czego potrzebowali. Sklep z ubraniami i zarazem do higieny, był niemalże obok mini restauracji, która natomiast była połączona ze stacją.
Roszpunka bardzo szybko pozbawiła kasjera sklepu z odzieżą możliwości ruchu.
Pozostała trójka już przymierzała ubrania.
Dabi w ramach dobroci poszukał też czegoś dla fioletowłosego.
I w ten o to sposób piroman zakończył swoje odzieżowe zakupy, z ulgą wymalowaną na twarzy dostrzegł na jednej z półek czarną farbę.
Bez słowa udał się do łazienki dla personelu.
W tym czasie dwie dziewczyny udały się do restauracji, aby kupić coś za pieniądze z kasy sklepu odzieżowego.
A Roszpunka no cóż żyła w swoim świecie i krytykowała włosy pracownika sklepu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top