Nieprzespana noc
Rozmowa z Riku nie należała do najłatwiejszych, wręcz przeciwnie kosztowała Hawks'a tyle nerwów co z trzy poważne misje na których trzeba ryzykować swoje życie.
Teraz blondwłosy mężczyzna leżał na swoim łóżku otulony skrzydłami zarówno swoimi jak i swojego syna, który leżał po jego prawej stronie.
Złotooki oderwał swoje spojrzenie od nocnego nieba i przeniósł je na wciąż mokre lica czerwonowłosego chłopca. Na sam widok mokrych śladów bohater sam miał ochotę płakać tak jak kilka godzin temu.
Mężczyzna przewrócił się z pleców na bok i podparł swoją głowę prawą ręką. Natomiast lewą otarł po raz któryś tej nocy blade policzki syna.
Zazwyczaj Riku trzymał emocje w sobie nie licząc momentów gdy był zły. Przypominał tym bohaterowi swojego ojca, który zazwyczaj swoich szczerych odczuć nigdy nie pokazywał.
Jak na zawołanie głowię Keigo wypełniły wspomnienia. Jedne dobre inne gorsze.
Przykładowo moment w którym na sylwestra udali się na dach jednego z wieżowców, żeby w teorii przyjrzeć się gwiazdą.
-Dabi nie idź tak szybko, mam we krwi procenty myślisz, że moja koordynacja ruchowa jest na wysokim poziomie?! - wyjęczał zmordowany Hawks podczas wspinania się po schodach prowadzących na dach. - Czemu nie pozwoliłeś mi nas najzwyklej w świcie tam dostarczyć piórami?! Chwila i byśmy już tam byli, a tak to noc nam minie ! - niestety te kilka procentów poskutkowało doszczętnym zignorowaniem przez bohatera panującej w teorii ciszy nocnej.
Czarnowłosy tylko spojrzał na swojego partnera podróży i wywrócił oczami, po czym wznowił wspinaczkę.
-Kultura nakazuje odpowiedzieć ,Czajniku ! - młody bohater nie miał zamiaru ściszyć głosu nawet na chwilę.
Niestety turkusowooki nadal nie odpowiedział wręcz przeciwnie przyspieszył kroku, on w przeciwieństwie do blondyna nawet jednego kieliszka nie tknął. Na samo wspomnienie Hawks'a otoczonego butelkami skrzywił się z obrzydzenia.
- Zapałko od siedmiu boleści, język ci się spalił czy co?! - Dabi nawet bez patrzenia był w stanie stwierdzić, iż mężczyzna kilka pięter pod nim jest już nie tylko czerwony od alkoholu, ale i ze złości.
-Jeśli sądzisz ptasi móżdżku, iż powierzę ci swoje życie w momencie, gdy jesteś pijany i jak sam powiedziałeś twoja koordynacja ruchowa jest aktualnie na wakacjach to chyba powinniśmy poważnie porozmawiać na temat twojego poziomu IQ.
Po tych słowach złotooki tylko przystanął w miejscu, a jego szczęka zaliczyła randkę z podłogą.
-Kupisz mi kubełek z KFC? - na te pytanie do tej pory obojętny czarnowłosy przywalił sobie z płaskiej ręki w twarz.
-Naprawdę kurczaku taki wniosek wyniosłeś z mojego wywodu? - stwierdził już lekko zdenerwowany piroman.
Nawet przystanął i spojrzał przez barierkę w dół na patrzącego się na niego z nadzieją w oczach złotookiego, natomiast on sam wpatrywał się w osobnika pod sobą ze zirytowaniem.
-Mieliśmy wejść na dach tego budynku aby pogadać posiadając względną prywatność.
-Jestem głodny.
Po tych słowach czarnowłosy bez słowa wyskoczył przez barierkę i wylądował na niższym piętrze. Kilka takich skoków wystarczyło, żeby zrównał się z pijanym bohaterem.
-Słuchaj mnie no ptasi móżdżku, nie kupię ci żadnego kubełka nie po to lazłem po takiej ilości schodów by teraz z nich schodzić. Mieliśmy sobie wszystko wyjaśnić, a ty co? Upiłeś się niczym menel spod mostu.
Pewnie monolog mężczyzny trwałby dłużej gdyby nie ciało, które nagle do niego przyległo. Gorszy był moment gdy Dabi zorientował się, iż w ramionach trzyma już śpiącego bohatera.
Hawks na samo wspomnienie, a raczej wspomnienie historii, którą Dabi mu wypominał przez długi czas poczuł jak w jego oczach gromadzą się łzy.
Tęsknił za tym mężczyzną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top