Nie taka delikatna [Leiftan x Reader]
Jaskrawe promienie słońca wpadały do Twojego pokoju przez okno. Niestety, nie było to ciepłe letnie słońce, lecz chłodne zimowe, które miało tylko informować mieszkańców Eldari o rozpoczęciu się kolejnego dnia. Dnia trudnej pracy, której ostatnio był nadmiar. Wszyscy członkowie wszystkich straży harowali całe dnie, aby poprawić sytuację, w jakiej znajduje się Osada Eel.
Przetarłaś oczy siadając na brzegu mebla, kładąc stopy na ziemi. Od razu tego pożałowałaś. Czując okropnie zimną podłogę szybko podniosłaś nogi, kuląc kolana i kładąc na nich głowę. Już drugi tydzień z rzędu pracujesz całe dnie, zostawiając sobie tylko cztery godziny na sen. Różne misje, wyprawy - teraz każdy tak żyje. Wiele osób ze straży, po powrocie z jednej z wypraw, nawet nie rozpakowują walizek, inni - zmieniają powóz i partnera w drodze powrotnej do Kwatery.
Nagle na Twoim łóżku pojawił się Twój chowaniec - mały Black Gallytrot. Zaczął się do Ciebie przymilać, przez co pogłaskałaś go po główce.
-Chyba jednak nie mam wcale tak najgorzej, nie [Imię chowańca]? -ziewnęłaś wstając.
Doprowadziwszy się do porządku spojrzałaś na swojego chowańca, który wyglądał, jakby próbował złapać coś będącego za oknem. Usłyszawszy dźwięk uderzania czegoś o szybę szybko do niej podeszłaś, chwytając w dłoń sztylet podkradziony z kuźni.
Schowałaś się za ściana po czym jednym sprawnym ruchem otworzyłaś okno, obrywając śnieżka w rękę. Spojrzałaś na swojego oprawcę. Piękne blond włosy, jasna cera, zielone oczy. Ubrany w ciepły płaszcz, w takich samych kolorach, w jakich chodzi na co dzień.
-Przepraszam, nie chciałem zrobić Ci krzywdy -krzyknął z miłym uśmiechem.
-Nie jestem aż tak delikatna -zaśmiałaś się.
-Serio? -zapytał z udawanym zdziwieniem.
-Serio -jedno słowo, a wręcz ociekało pewnością siebie. -Zaraz Ci to z resztą udowodnię -powiedziałaś, wychodząc przez okno, stawiając stopy na oblodzonym parapecie.
-[Reader] w-wracaj do pokoju! -zaniepokoił się mężczyzna.
-Nic mi się nie stanie -przymknęłaś okno.
-Proszę Cię wróć do pokoju, [Reader]... -powtórzył.
-Przecież mówię, że nic mi się nie stanie -powiedziawszy to zeskoczyłaś z wysokości dziesięciu metrów.
-[Reader]! -krzyknął blondyn i szybko podbiegł, aby Cię złapać, jednak nie potrzebnie.
-Mówiłam? -powiedziałaś, zgrabnie lądując na śniegu.
Leiftan przez chwilę zastygł w miejscu, wpatrując się w Ciebie intensywnie. Po upływie kilkunastu sekund szybko ruszył w Twoim kierunku, po czym gwałtownie podniósł Cię z ziemi, przyszpilając silnymi dłońmi do ściany.
-Zwariowałaś?! Mogłaś sobie coś zrobić! -krzyczał zmartwiony.
-Nie już. Złość piękności szkodzi, Leif -zaśmiałaś się, po czym złączyłaś Wasze wargi w namiętnym pocałunku.
*******////*******
No to jest i Leiftan ;3
Przyznam, że dość krótko, ale tak jakoś mi to wyszło :/
Mam nadzieję, że nie jest tak źle i da sie czytać ;)
Pozdrawiam
Natsuki <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top