Nasze małe miejsce [Rin x Shuu]

Kolejny dzień w tej okropnej szkole. Nic tylko każdy myśli, jakby tu dobić Cię wyzwiskami i głupimi "żartami", które ich śmieszą, a mnie bolą. Mam już dość tego całego gówna! Niby jak jestem dzieciakiem z bogatej rodziny to znaczy, że w domu dobrze?! I, że w szkole mogą się "troszkę" pośmiać?! To chyba źle im się wydaje! W domu jest okropnie! Matka zdradza ojca, a ojciec matkę. I gdzie tu pozytywy? To, że całe dnie i noce siedzę sam w domu? Może dla innych to super świetne, ale jak dla mnie nie. Było tak od podstawówki. Zawsze sam. Zawsze wszystko musiałem robić sam. Ojca nie było, bo praca. Matka tak samo. Sam, sam i jeszcze raz sam! Nie mam się do kogo odezwać. Rozumiem, niektórzy w takich sytuacjach rozmawiają ze zwierzakiem. Tylko, że ja nie posiadam żadnego. Bo co? Bo rodzice sądzą, że nie potrzebuję zbędnego towarzystwa. Może całkowicie przestanę rozmawiać z ludźmi i zamknę się w swoim pokoju, zasłonię okna, nie będę zapalać światła, zrobię sobie z pokoju taką trumnę?! No pewnie! Tak najlepiej! Bo po co mieć kogoś komu się wyżalisz?! No po co?! Przecież, to nie jest Ci w ogóle potrzebne. A najlepiej będzie, jak przestaniesz czuć cokolwiek! Wierzcie mi, że nie raz pragnąłem być totalnym bezuczuciowcem, ale niestety, Bóg postanowił obdarować mnie bardzo mocnymi emocjami. Jestem cholernie wrażliwy. Bogaty chłopczyk z uczuciami? Niemożliwe! A jednak. Jedyna osoba, która to rozumiała, to mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa - Rin. Pamiętam jak kiedyś zabrał mnie w pewnie, piękne miejsce. Nigdy tego nie zapomnę.

Rin zasłonił mi oczy. Nie miałem bladego pojęcia gdzie mnie ciągnął. Jednak ufałem mu, tylko jemu.

-Rin! Gdzie mnie ciągniesz?! - zapytałem lekko wystraszony nie wiedząc, gdzie przyjaciel mnie ciągnie.

-Nie bój się, Shuu. Nie zrobię Ci krzywdy, obiecuję! - odpowiedział i dalej biegł przed siebie, trzymając mnie za rękę.

Biegłem za nim. Ufałem mu bezgranicznie. Jednak bałem się, z powodu, że jest już noc. Spotkaliśmy się jakieś pięć minut temu, a było już bardzo ciemno. Trochę boję się tych wszystkich potworów, o których mówili rodzice. Nagle się zatrzymaliśmy. Poczułem jak dłoń Rina znika z mojej. Wystraszyłem się.

-R-Rin? - zapytałem wystraszony, ale nagle poczułem jak ktoś zasłania mi jeszcze zamknięte oczy.

-Mówiłeś mi, że chciałbyś mieć miejsce, w którym uciekniesz od świata i będziesz mógł siedzieć tam razem ze mną, więc... - powoli zabrał dłonie z moich oczu - Proszę - powiedział, a ja otworzyłem oczy.

Zobaczyłem piękny las. Światło księżyca tak pięknie oświetlało drzewa. Wyglądały, jakby były niebieskie. Między nimi była stała stara ławka, dość duża. Do oczu napłynęły mi łzy. Pierwszy raz w życiu, ktoś zrobił dla mnie coś takiego. Nie wytrzymałem i przytuliłem się do Rina, po czym momentalnie zacząłem płakać.

 -Dziękuję - powiedziałem cicho - Dziękuję Ci Rin! - krzyknąłem na całe gardło, wtulając się w niego.

-Nie masz za co Shuu. W końcu mamy miejsce, gdzie będziemy tylko we dwoje - powiedział cichym i szczęśliwym głosem.

Spojrzałem w jego piękne, ciemnoczerwone oczy, w których tańczyły iskierki radości. Jego, również czerwone, ale trochę jaśniejsze, włosy powiewały na lekkim wietrze. Uśmiechnąłem się do niego. Na samą myśl, że tylko nasza dwójka jest tu teraz, razem, w nocy, sprawiała, że czułem się ogromnie szczęśliwy.

-Chodź! - krzyknął Rin, złapał mnie za nadgarstek i pobiegł w stronę ławki.

Położyliśmy się na niej i patrzyliśmy w niebo, które było widoczne przez korony cudownych drzew. Nagle poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę. Odwróciłem głowę w stronę Rina. On nadal patrzył w niebo, ale z większym uśmiechem niż wcześniej.

-Rin? - zapytałem niepewnie.

-Już dawno chciałem Cię tu przyprowadzić, ale czekałem na pełnię. Wtedy wszystko wygląda bardziej magicznie - powiedział i mocniej ścisnął moją dłoń. Odwzajemniłem uścisk.

-Dziękuję, Rin. Jesteś wspaniały - powiedziałem cicho, aby nie zakłócać zbytnio ciszy, która panowało wokół.

-Nie masz za co, Shuu. Zawszę będę przy Tobie, bo... - przerwał i wziął głęboki oddech - Zależy mi na Tobie - dokończył, a ja zszokowany tym co powiedział, obróciłem głowę w jego stronę z wielkimi oczyma patrząc na jego uśmiechniętą buzie.

-Mi... T-też na Tobie z-zależy - powiedziałem, a na moich policzkach pewnie pojawiły się rumieńce.

Rin przybliżył się do mnie. Bardzo blisko. Stykaliśmy się czołami. Tak siedzieliśmy, aż nie zasnęliśmy. Rano obudził nas śpiew ptaków. Byliśmy przytuleni do siebie, a sarny chodzące obok, w ogóle nie zwracały na nas uwagi. Do domu wróciliśmy trzymają się za ręce. Potem chodziliśmy do tego miejsca co noc. Wracaliśmy zawsze rano. Rin mieszkał z starszym bratem i zapracowaną matką, więc mógł sobie tak wychodzić. A ja? Niby mieszkałem z rodzicami w wielkiej willi na wsi, ale oni w ogóle nie zwracali na mnie uwagi. Pewnego ranka, gdy już wróciliśmy z naszej "kryjówki" i odprowadziłem Rina pod dom, dowiedziałem się, że za pół godziny wyjeżdżamy. Musieli powiedzieć mi o tym tak późno? Gdybym wiedział powiedziałbym Rinowi co do niego czuję, a teraz? Wszytko przepadło. Nie pozwolili mi już wyjść z domu. Po dwudziestu minutach wszystkie rzeczy, które zostały spakowane nocą przez służbę, były już w wielkiej ciężarówce firmy pomagającej w przeprowadzkach. Ja razem z rodzicami wsiadłem do czarnej limuzyny i wyjechaliśmy. Tamtej nocy ostatni raz widziałem Rina. Jedynego człowieka, który mnie rozumiał. Jedyny, któremu ufałem. Jedyny, który powiedział, że mu na mnie zależy.

Obudziłem się rano. Wstałem leniwie z łóżka i podszedłem do dużego, białego lustra, które stało w rogu pokoju. Stanąłem na przeciw niego i przetarłem oczy. Widok jak co rano. Moja czarna bluza od piżamy była lekko podwinięta w górę. Ciemnoczerwone, długie, luźne spodnie w czarną kratę były tak jak powinny. Moja dłuższa, czarna grzywka opadała mi na oczy. Odgarnąłem ją i spojrzałem w lustro. Zobaczyłem siebie. Tylko ta troszkę innego. Troszkę weselszego niż zwykle. Dlaczego? Dzisiaj przyjeżdża moja kuzynka Mei. Bardzo ją lubiłem, a zwłaszcza rozmowy z nią. Mieszkała tam gdzie kiedyś ja i... i Rin. Zawsze pytała czy chcę wiedzieć co u niego. Czy się zmienił itp. Zawsze chciałem, ale gdy tylko przypominałem sobie co działo się przez miesiąc każdej nocy, gdy miałem sześc lat, od razu się rozklejałem. Nie potrafiłem słuchać co u niego! Ja chciałem sam to wiedzieć! Chciałem widzieć jego twarz! Ale nie mogłem. To tak cholernie bolało. Ale zostawmy moje problemy i wróćmy do tego, że Mei przyjeżdża i na 100% zostanie na trochę dłużej, czyli jakieś dwa, może trzy, dni. Jak dla mnie to i tak wiele. Zawsze wtedy zapominam o wzajemnych zdradach obojga rodziców, idiotycznych "żartach" w szkole, tym, że podobno, jak mam kasę to nie mam uczuć. Powędrowałem do łazienki, a tam również spojrzałem w lustro. Tym razem patrzyłem na swoją twarz. Blada cera, kobaltowe oczy i kruczoczarne włosy pasowały do siebie idealnie. Dodać do tego naturalnie malinowe usta i dołeczki. Jak to określała Mei ,,Idealny chłopak dla niej". Oczywiście ona wie o moim małym sekrecie. Mianowicie, że nie kręcą mnie dziewczyny. Wolę chłopaków, a dokładniej TEGO chłopaka. Cały czas ma nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Podobno nadzieja umiera ostatnia. Więc czekam i mam nadzieję na spotkanie z Rinem. Chłopakiem, którego kocham od dziesięciu lat. No... Już prawię jedenastu. Dzisiaj niedziela 10 października - Niedziela. A 11 mam urodziny. Mieć urodziny w poniedziałek. Dla mnie dobrze, i tak nie miałbym kogo zaprosić. Rodzice też nic nie zrobią, bo są w delegacji. Jedyna Mei postanowiła mnie odwiedzić. Cieszę się z powodu jej przyjazdu.

Skończywszy oglądać siebie w lutrze wróciłem do pokoju po jakieś ciuchy i oczywiście bieliznę. Wziąłem z szafy czarne rurki z dziurami na kolanach, które powstały na skutek "żartu" ludzi ze szkoły, białą koszulkę z jakimś nadrukiem, którą dostałem od Mei rok temu, i mój ulubiony czarny sweter, który był na mnie ciut za duży. Wróciłem do łazienki i zacząłem się ubierać. Trwało to jakieś dziesięć minut. Nie myłem zębów, bo nie lubię myć ich przed śniadaniem. Więc wyszedłem z łazienki i poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie płatki i usiadłem na kanapie włączając TV. Oczywiście nic ciekawego. Po śniadaniu wróciłem do kuchni, odłożyłem miskę do zlewu i wróciłem do łazienki, aby umyć zęby, twarz i ogarnąć trochę włosy. Gdy skończyłem postanowiłem poczytać to co zawsze. W pewnym sensie to kolejny powód do wyśmiewania mnie w szkole, ale dla mnie jest to coś co mnie odpręża. Kolejny raz ruszyłem w stronę swojego pokoju i wyciągnąłem z biblioteczki jakieś yaoi. Nie patrzyłem nawet na jego nazwę, tylko wziąłem go do ręki, usiadłem na parapecie okna i zacząłem czytać. Po około godzinie, czyli czasie gdzie moje policzki były już tak czerwone i gorące, że przystawiłem twarz do szyby, usłyszałem dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłem na dół i otworzyłem je, wiedząc, że to Mei. Od razu rzuciłem się jej na szyję i zacząłem szlochać. Jak już mówiłem, jestem bardzo wrażliwy, a ona zawsze była dla mnie dobra.

-Hej. Nie płacz, Shuu. Mam dla Ciebie pewien prezent na urodziny - powiedział odwzajemniając mój uścisk i dając buziaka w policzek.

-Co to? - zapytałem dalej ją przytulając

-Urodziny masz jutro - powiedziała i poczochrała mi włosy.

-Wchodź, nie będziemy tak w progu stać - powiedziałem i zaprosiłem ją do środka, zabierając jej torbę.



[][][][][][][][][][][]


Postacie nie są z żadnego anime. Kiedyś były w mojej książce, która teraz zmieni się na FF z Killing Stalking ;)

Dopiero teraz zajarzyłam, że Rin to chyba jednak jest z ,,Free!" XD 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top