Moja Królowa... [Jimin BTS]

^ One shot zainspirowany zdjęciem z mediów ^


Każdy zapytany przeze mnie mieszczanin, dworzanin, tak samo wieśniak jak i ludzie, którzy błąkali się między królestwami, odpowiadali zawsze tak samo. 

Królowa jest okrutną kobietą, która powinna zakończyć swój żywot jak najszybciej.

Naprawdę nie rozumiem stanowiska ich wszystkich. Nie mają racji. Mylą się.

Nie ważne gdzie pojawiała się Królowa, zawsze byłem i będę stał u jej boku. Nigdy nie dopuszczę, aby stała się jej krzywda. Zabiję każdego, kto sprawi, że chociażby jeden piękny [kolor] włos spadnie z jej głowy. 

Nie są to puste obietnice. Kilka razy już to zrobiłem, przez co ludzie zaczęli sądzić, że jestem wariatem. Zaczęły się szepty, tajemnicze plotki i przestraszone spojrzenia, mieszające się ze słowami pogardy.

Zabić braci, aby bronić tego potwora? Niedorzeczność! 

Słyszałem to każdego dnia, od kiedy ludzie dowiedzieli się, że od mojego miecza został zabity mój nastraszy brat.

Co innego mogłem zrobić? Chciał Ją skrzywdzić! Był jej zaufanym doradcą. Chciał to perfidnie wykorzystać, dodając trucizny do jej posiłku. Chciał uśmiercić kobietę, która miała zamiar zrobić z niego króla. 

Nie zdążył się o tym dowiedzieć.

Każdy z moich braci służył królowej przede mną. Nawet dwaj, którzy byli młodsi. Wiedziałem, że robiła to z powodu, że doskonale wiedziała o moich uczuciach do niej. Sama kiedyś powiedziała to Jungkook'owi, którzy dowiedziawszy się o tym od razu spróbował pozbawić ją życia. 

Nigdy nie zapomnę jego szeroko otwartych, ciemnych oczu, kiedy poczuł jak zimny metal przeszywa jego brzuch. 

Nic nie powiedział, upuścił sztylet, i upadł na ziemię. Dopiero po chwili, będąc już pewnym, że przede mną leżą zwłoki mego młodszego brata - zabrałem swój miecz i pokłoniłem się Królowej.

Od tamtego zdarzenia minął rok. Rok jak zostałem jedyną osobą na całym zamku, która chce bronić Królową. 

Rok odkąd dowiedziałem się o jej zaręczynach. 

Pół roku od kiedy staliśmy się kochankami.

-Pani - ukłoniłem się, będąc w komnacie swojej ukochanej. -Podobno mnie wzywałaś. 

-Podejdź -jej głos działa na mnie tak, jakby ktoś rzucił na mnie czar.

Posłusznie wykonałem polecenie, a kiedy znalazłem się już przy niej - pocałowała mnie.

Jej usta są jak największy skarb, którzy muszę chronić za wszelką cenę.

Świadomość, że muszę się nim dzielić doprowadza mnie do szału. 

Całowaliśmy się w bardzo namiętny sposób. Jej dłonie błądziły gdzieś w moich ciemnych włosach, a moje spoczywały na jej biodrach. 

Nagle usłyszeliśmy jak drzwi komnaty otwierają się; [/] przestała mnie całować i przybliżyła swoje usta do mojego ucha.

-Zabij -wyszeptała.

Zrobiłem to bez większego zastanowienia. Nie patrząc nawet komu tym razem odbiorę życie. 

Zabiłem go, a jego martwe ciało poleciało na moją klatkę piersiową, po czym zsunęło na ziemię.

Zabiłem króla.

Wtedy usłyszałem jej śmiech. Podły śmiech.

-Wiesz co Cię teraz czeka? -powiedziała śmiejąc się nadal. -To Twój koniec, biedny chłopcze.

Obróciłem się w jej stronę.

I tak Cię kocham, [/]. Zawsze byłaś w moim umyśle, zawsze będziesz w moim sercu.

Uklęknąłem na jedno kolano; przyłożyłem prawą dłoń do swojego serca i spuściłem głowę.

Kilka sekund później poczułem zimne ostrze przy swojej szyi. 

Przepraszam, że zabiłem moich braci.

Kocham Cię, moja Królowo.

Wybacz mi, matko.



^^^^^^^^^^^^^^

Myślę, że... Zrąbałam po całości. Przepraszam.

Kolejne 2/10, jak nie gorzej.

Natsuki



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top