[_____]

Zamykam oczy i przez chwilę cieszę się pustką, jaka w końcu zagościła w moim umyśle.

Brak bodźców w postaci obrazów z życia codziennego nie wprawiają mnie w ty momencie w strach czy panikę. Wręcz przeciwnie. Pomagają mi się uspokoić.

W uszach rozbrzmiewa magicznie głęboki głos, a słowa wyśpiewywane w obcy języku powoli otulają kój umysł sowim ciepłem. 

Oddech się normuje, serce powoli zaczyna bić normalnym rytmem, ciało przestaje drżeć.

Łzy płyną nadal, ale teraz robią to spokojnie, prawie w rytm spokojnej melodii.

Sceneria w której się znajduje nie jest bajkowa. To mój brudny pokój, leżę pod zwyczajną kołdrą (która nawet nie jest ozdobiona w piękną poszewkę), na zwykłym materacu. Z twarzą wciśniętą w kwadratową poduszkę.

Tsunami niepoprawnych myśli zostawiło za sobą kolejne zniszczenia na umyśle. 

Pomimo spokojnej tafli myśli nadal czuję się źle. Jednak... W tym w tym pięknym oceanie cichego krzyku i szeptów myśli zagubionego człowieka widzę coś co wywołuje we mnie dziwne pragnienie i strach przed dostaniem tego.

Ciągle zastanawiam się kto mógłby być smutny gdybym serio zrobił to do czego zacząłem powolne przygotowania. 

Często nawet wyobrażam sobie siebie leżącego na kanapie w salonie z muzyką puszczoną na głośnikach czy gdzieś poza domem ze słuchawkami słuchając specjalnie przygotowywanej przeze mnie na tą okazję playlisty, pięknie zatytułowanej "playlist to my suicide". 

Nazwa w ogóle na nic nie wskazuje. W ogóle.

Wszytko jest tak jak zawsze. Tylko trochę częściej czuję się być tym, który jest gdzieś za linią akceptowalnego społeczeństwa. 

Tylko trochę częściej czuję się złą osobą.

Tylko trochę częściej fałszuję swoje uczucia.

Tylko trochę częściej zdarza mi się płakać.

Tylko trochę częściej czuję, że chyba lepiej odejść, zanim znowu sprawię komuś zawód.

Tak bardzo chciałabym komuś o tym powiedzieć, ale... 

Przecież jest ze mną w porządku.



---------------

A tak mnie wzięło.

Pozdrawiam

Natsu

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top