[_____]
-Myślą, że nagle stali się dojrzali -skomentowała, błądząc w dwie strony po srebrnym murku, będącym pozostałością po jednym z domków dla lalek. -Myślą, że wszyscy inni tam już nie są na ich poziomie -dodała, dwukolorowymi tęczówkami spoglądając na ludzi wychodzących zza ciemnych bram miejsca swojego niedawnego zamieszkania.
-Może są dojrzali? -spojrzałem na jej bladą cerę, która w promieniach zimowego słońca wydawała się jeszcze bardziej krucha niż porcelana, z której została zrobiona.
-Gdyby tacy byli, to nie histeryzowaliby z powodu, że ja w twoim wieku nie interesowałem się -odpowiedziała, siadając na ruinach jej dawnego domu. -Czy serio sądzisz, że dojrzałym jest robienie szumu wokół siebie, z powodu, że nie radzisz sobie z krytyką? -spojrzała na mnie, ukazując tym samym liczne rysy w okolicach oczu, pęknięcia w kącikach malinowych ust.
Nie odpowiedziałem. Nie potrafiłem odpowiedzieć na takie pytanie. Od zawsze wydawało mi się, że dziewczynka, która była moją właścicielką, była dojrzała, a jednak zawsze płakała, gdy ktoś powiedział jej coś złego.
Zawsze wtedy odwiedzała mój rodzinny dom i rozwalała w nim wszystko. Często doprowadzała do tego, że byłem adoptowany przez rodzinny innych, tym razem plastikowych rodziców.
Nigdy nie lubiłem żadnego z nich. Byli zbyt idealni i tacy... Denerwujący.
Zapatrzeni w siebie, w swój wygląd. Zależało im tylko na tym, aby drobnymi gestami demoralizować moją właścicielkę.
W pewnym momencie z domu zostałem przeniesiony na półkę, na jedną z tych najbardziej zapomnianych. Z ulubieńca stałem się nikim, z diamentu zwykłym, szklanym kamykiem imitującym ten piękny brylant.
-Dojrzali nie zachowują się tak -malutką dłonią chwyciła mój ostry nadgarstek, przystawiając go bliżej mojej porcelanowej twarzy.
Nie mam jednej dłoni. Wszystko przez scenariusz stworzony przez dziewczynkę, która chciała sprawdzić, która z lalek zostanie najlepszym spadochroniarzem.
Spojrzała na mnie jak na większość... Tak właśnie straciłem dłoń i szansę na godne życie.
-Popatrz! To one! -krzyknęła blondynka, a ja ze zdziwieniem odwróciłem głowę brązowymi oczkami szukając twarzy tej jednej, jedynej dziewczynki.
Jednak... Coś było nie tak.
Dawniej oceaniczne tęczówki były teraz czarne jak smoła, a karmelowa skóra zbladła, przypominając teraz moją.
Oczy nie były wypełnione radością i energią małego dziecka, a zwykłą pustką.
Wyglądała strasznie, wręcz przerażająco, ale co z tego, skoro wreszcie osiągnęła co chciała?
Dziecięca dusza z każdym dniem bladła i czarniała mocniej, ale ciało "dojrzałej" kobiety w świecie materialistów było jednym z największych pragnień plastikowych mężczyzn.
Takich dusz jest tu coraz więcej. Blade, chude, niektóre nawet z bliznami po łzach, a tam, w świecie gdzie dusza w ogromnym stopniu nie odgrywa roli, ludzie karmią się pociągiem do kogoś, chciwością do rzeczy, a nie tym czego potrzebują wewnętrznie.
I nie mam na myśli żadnych bóstw czy tego typu rzeczy.
Na Ziemi istnieją porcelanowi ludzie, ale jeśli tylko ktoś dowie się o ich kruchości - od razu stara się sprawdzić ile takie delikatne tworzywo może wytrzymać.
Dlatego wszyscy dążą do stanie się plastikowym. Wszystko tam pomaga im w takim działaniu.
Plastikowi ludzie stali się już codziennością, a umierające dusze już powoli odchodzą w stronę srebrnej bramy Wioski Lalek, z myślą, że odchodząc staną się wolne.
Ale one nie wiedzą, że lepiej zostać na nowo porcelaną z defektem, niż zamieszkać w plastiku z idealnym uśmiechem.
Może nie mieć sensu. Interpretacja dowolna.
Natsu
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top