Płonące lasy
Po sytym posiłku ( do teraz nie wiedzieli jakim cudem odciągnęli Roszpunkę od włosów kasjera), udali się do samochodu.
Zakuro nadal prowadziła,ale tym razem obok niej nie było Rie. Dziewczyna była zbyt zmęczona i teraz najzwyklej spała z głową na kolanach piromana, który niezbyt się nią przejmując rozmyśał ze wzrokiem wlepionym w okno.
Miejsce Roszpunki znalazło się w bagażniku, z przyczyn naturalnych.
Zekuro by prędzej ich wszystkich zabiła jadąc dwieście na godzinę w kierunku przepaści niż dała dotykać swoich włosów komukolwiek, a Roszpunka miała do każdego rodzaju włosia bardzo lepkie ręce.
Niestety spokojną podróż przewało im wycie syren.
Szatynka na te odgłosy tylko spojrzała w boczne lusterko i z westchnięciem irytacji docisnęła gazu zmieniając także bieg.
Skowyt silnika obudził skołowaną siwowłosą, która jeszcze nie do końca ogarniając rozglądała się naokoło siebie dodatkowo wypluwając włosy, które do tej pory miała w ustach.
Z bagażnika dało się usłyszeć jedynie chrapanie, Dabi na ten odgłos miał ochotę tylko
uderzyć głową w szybę, tego człowieka nawet wybuchy granatów by nie obudziły.
Już czarnowłosy tylko spojrzał w górne lusterko, aby zrzucić ze swoich kolan nadal lekko otępiałą znajomą z więzienia.
Policja kierowała się centralnie na nich a sądząc po ilości radiowozów jak i nieudolnej próbie zajechania nim drogi, przez nagły zakręt jaki wykonała szatynka, Rie wylądowała na szybie, a Roszpunka wreszcie się obudził.
-Te, zapałka może byś tak ich sfajczył czy coś? Bo wiesz mi tam się miło jedzie slalomem, ale ci brzydcy panowie jakoś nie specjalnie mnie pociągają, abym musiała na ich patrzeć przez cały czas w lusterkach. - po ostatnim słowie dziewczyna zacmokała i gwałtownie zahamowała, dzięki czemu udało jej się zakręcić w dość ostry zakręt co dało im kilka dodatkowych minut.
Dabi tylko lekko się pochylił na swoim miejscu i ułożył dłonie w małą piramidę.
Bił się z myślami, wahał się.
-Zatrzymaj się.
Te słowa wystarczyły dziewczynie aby ta zahamowała na ręcznym tym samym ustawiając czarnowłosego zaraz po wyjściu z pojazdu twarzą w twarz z nadciągającą policją.
Mężczyzna tylko wystawił przed siebie lewą rękę.
Byli na wąskiej drodze otoczonej przez lasy, dziewczyna nie bez powodu właśnie tu skręciła.
Cały pościg był teraz w swego rodzaju pułapce.
Niestety za późno ścigający się o tym dowiedzieli, nim zdążyli zarządzić odwrót temperatura na ulicy stanowczo wzrosła.
Widziałem strach w ich oczach, bali się samej temperatury, nie użyłem nawet ognia.
Ludzie byli żałośni.
Przymknąłem lekko oczu, czułem jak ogień w moim ciele narasta, podgrzewa krew,a asfalt pode mną topnieje.
Pieczenie w lewej dłoni było odprężające, ogień pewnie wspinał się coraz wyżej. Był gotowy.
Wtem czarnowłosy chłopak podniósł do tej pory lekko schyloną głowę.
I zaczęło się błękitne piekło.
Pierwsza fala ognia przedostała się nad funkcjonariuszami tworząc ogromną ścianę, która swoim rozmiarem mogła dorównywać wysokości drzew naokoło.
Dwie ściany boczne pojawiły się tak samo szybko jak ta za policją.
Asfalt stopniał uwięził zarówno samochody jak i mężczyzn, którzy opuścili swoje pojazd.
Wpatrywali się z przerażeniem wymalowanym twarzy jak zbiegły więzień wysyła w ich stronę ostateczną falę płomieni. Jego twarz była bez wyrazu.
Niestety nie przewidzieli, iż ta ostatnia fala wcale nie była skierowana na nich, ale na las.
Drzewa zaczęły się spalać i zasłaniać funkcjonariuszom widok na drogę.
Niestety nim samochód zbiegów zniknął im całkowicie z pola widzenia. Trzy ogniste ściany, które ich otaczały zaczęły się poruszać dwie po bokach jak i jedna z tyłu spalały wszystko na swojej drodze.
Ludzkie wrzaski było słychać w całej okolicy,a płonący las skutecznie odwrócił uwagę od zbiegów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top