3....

Do książki powstał piękny zwiastun, ale z nieznanych mi przyczyn nie mogę go wstawić tutaj :/ Ale nie bój nic, bo jest on w książce pod tytułem "zwiastuny". Wystarczy kliknąć w profil Anonimka123, a później w jej książkę. 10 rozdział to ten zwiastun.

Leżałem tak jeszcze przez długą, dobrą chwilę. Mój policzek dalej nie przestawał boleć. Podeszłem do podłużnego wiszącego na ścianie lustra. Ujrzałem w jego odbiciu siebie i cały siny policzek. Momentalnie złapałem się za niego i poczułem ogromny ból. Mój wujek to dość tłusty kawał chłopa. To chyba przez to ma taką siłę, żeby aż tak uderzyć.

Postanowiłem wyjść z pokoju. Nie miałem ochoty na rozpakowywanie się. Wyszedłem z domu i kierowałem się w stronę pastwiska, na którym pasły się konie. Szedłem spokojnym krokiem po podwórku. Nagle poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu. Ktoś obrucił mnie do tylu, także zrobiłem obrót 180 stopni. Stał na przeciwko mnie wujek, który dalej moco trzymał mnie za ramię.

- Jeżeli taka akcja się powtórzy że mi będziesz pyskował to pożałujesz tego jeszcze bardziej! - warknął

- To co mi zrobisz?! - pytałem z wyrzutem - Patrz na mój policzek. Cały siny... Ktoś może podejrzewać, że mnie bijesz. I co wtedy...? Wtedy będziesz skończony!

Odszedłem czym prędzej od człowieka, który jeszcze coś do mnie mówił, ale ja nie miałem najmniejszej ochoty go słuchać. Przystanąłem przy drewnianym płocie ogradzającym pastwisko wokół. Położyłem ręce na drewnie i obserwowałem konie, które szalały po nierównej trawie, inne spokojnie stały i jadły zielenine.

- Jadę na polowanie - poinformował mnie wujek, który przyszedł do mnie

- Rób co chcesz - wzruszyłem ramionami

- Masz nie wyłazić z domu puki siniak ci nie zejdzie - zaznaczył

- Bo co boisz się?! - prowokowałem

- I to bardzo - wyczuć było sarkazm

Mój niestety krewniak odszedł i wsiadł do auta po czym ruszył z podwórka. Poszedłem do "mojego" pokoju po słuchawki na uszne. Po wzięciu ich skierowałem się w stronę drewnianej ławki, która stoi nie daleko dużego drzewa. Usiadłem na niej po czym włączyłem muzykę i zamknąłem oczy. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

Obudziły mnie znane, donośne głosy. Przetarłem ręką swoje oczy i zaspany włączyłem telefon by sprawdzić godzinę. Była 18:09, spałem z kilka dobrych godzin. Słuchawki, które były przed zaśnięciem na moich uszach, zsunęły mi się na szyję, a muzyka z nieznanych mi przyczyn przestała grać. Niechętnie wstałem z ławki i zamierzałem do miejsca, z którego dochodziły te hałasy. Gdy doszedłem przed stajnię, na środku podwórka stał zadowolony wujek i jakiś mężczyzna. Śmiali się, a widać było, że wujek był z siebie bardzo dumny.

- Dzień dobry - podałem dłoń mężczyźnie

- Dzień dobry - uścisnął dłoń - Co ty chłopcze masz na policzku?! - przyglądał się niemu ze zdziwieniem. Ja za to popatrzyłem na zakłopotanego wujka.

- Yyy... - chwilę się zastanowił - Nie pamiętasz jak my w jego wieku jeździliśmy na dyskoteki? Też niekiedy przyjechaliśmy pobici. Już nie pamiętasz tych czasów? - skłamał

- Ohh... Tak dobrze je pamiętam - zaśmiał się - Nazywam się tak w ogóle9 drogi chłopcze, Maksynilian Nowak, a ty to pewnie Alan?

- Tak - przytaknąłem - Co upolowaliście? - spytałem od niechcenia, tylko żeby zmienić temat, bo jakoś nie lubię mówić o sobie

- Patrz - wujek podszedł do przyczepy złączonej do tyłu auta na przewóz koni. Moim oczom ukazał się brązowy koń leżący nie ruchomo na podłożu

- Skąd wy go...?! - byłem zszokowany

- Upolowaliśmy go - oznajmił z dumą wuj

- Zabiliście go?! - spytałem z pretensjami

- Nie - zaprotestował pan Maksymilian - Uśpiliśmy go strzałą usypiającą

- Przecież to jest najprawdziwszy mustang! - wykrzyknąłem

- Nie ekscytuj się tak, wkrótce idzie na rzeź - powiedział bez większego zainteresowania wujek

- Co?! - nie mogłem uwierzyć w słowa wujka

- Po co mi dziki koń? I tak się do niczego nie nada - powiedział z przekąsem

- Tak nie można! - krzyknęłem

- Live is brutal - zaśmiał się znajomy wujka

- Proszę - powiedziałem błagalnie

- Choć Max podjedziemy autem i wypuścimy go tam - wskazał ręką mały, zielony obszar odgrodzony od reszty drewnianym płotem

- Po co niby? - spytałem

- Koń się zaraz wybudzi i nie będę miał czasu go tam dzisiaj zawieść, ale spokojnie zrobię to jutro - uśmiechnął się

Wuj zasiadł za kierownicą, a pan Max poszedł i otworzył drewniane wrota przez, które mogliśmy się dostać do tego miejsca, w którym miał być tymczasowo koń. Wujek wycofywał autem, a jego kolega pokazywał z tyłu żeby auto nie przywaliło w płot. Gdy już skończyli przyczepa nie idelanie stała, ale kiedy koń się wybudzi wprost wbiegnie na mini pastwisko, które mogło liczyć ze kilkanaście metrów kwadratowych?

Wszyscy staliśmy koło ogrodzenia i nie mogliśmy się doczekać kiedy koń wybiegnie. Po około pół godzinie stało się. Koń w przyczepie zaczął się poruszać, a w końcu po kilku minutach wybiegł oszalały z przyczepy i wierzgał nogami oraz niespokojnie rżył. Wujek jak najszybciej mógł wsiadł do auta i czym prędzej odjechał, a kolega jego w pośpiechu zamknął wrota.

Koń był piękny. O maści brązowej, grzywa zaś czarna. Piękniejszego ogiera w życiu nie widziałem. Szalenie biegał. Pierwszy raz widzę takiego konia.

Nie zapomnij o zwiastunie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top