« Rozdział 36 « Wariactwo

Od autorki: Hej! Już po egzaminach, studia trochę zwolniły na czas wakacji, więc wracam do pisania. Życzę miłego czytania.


- Teraz na pewno nie odnajdziemy miejsca, w którym moglibyśmy się skontaktować z Klanem Gwiazd - warknął Wilcza Pieśń bardzo niezadowolony z rozwoju zdarzeń. Akurat gdy miał zacząć pracę nad rozprzestrzenianiem wiedzy o Klanie Gwiazd i udowodnieniu kotom, że przodkowie wciąż nad nimi czuwają, możliwość podróży w celu odszukania tego świętego miejsca spadła do zera. 

Maszerował zgarbiony obok Świetlistej Skóry, pomagając jej nosić uzbierane rośliny. Biała Maska została wysłana do lasu, Świetlista Skóra zajęła się łąkami. Kotki chciały wykorzystać dobrą pogodę i uzupełnić zapasy ziół. Klanowicze wyglądali na zupełnie nieprzejętych sytuacją między Klanami. Wilcza Pieśń i medyczki były jedynymi kotami, które omówiły wydarzenia z Zebrania.

Minęło kilka dni, Klan Ognia nie był widziany na granicy z Klanem Ostrokrzewu nawet raz, a ich granica zapachowa była przestarzała. Wilcza Pieśń obawiał się najgorszego. Czarne scenariusze opanowały jego umysł i kocur wypatrywał zagrożenia lub tragedii na każdym kroku. Fakt, że wzrok Sowiego Skrzydła z Zebrania wciąż prześladował Wilka, wywierając jeszcze więcej presji na jego zmęczonym i spiętym umyśle

- Nie przejmuj się tym na razie - miauknęła Świetlista Skóra, podążając dobrze wydeptaną ścieżką ku Młynowi. - Dobrze by było mieć nieograniczony kontakt z Klanem Gwiazd, ale masz dużo czasu, aby temu zaradzić. Im więcej się tym będziesz przejmować, tym gorzej z koncentracją, a tym samym polowaniem i treningami. Skoncentruj się na byciu najlepszym wojownikiem, a ja zajmę się gwiezdnymi sprawami.

Wilczej Pieśni wcale nie podobał się ten plan, ale nie chciał się kłócić z medyczką. Zamilknął, rozmyślając o możliwym położeniu świętego miejsca. Pomimo że nie wypowiedział swoich myśli, kotka wciąż posłała mu karcące spojrzenie. Uśmiechnęła się dopiero, gdy faktycznie odpuścił i dał za wygraną, koncentrując się na swoim obecnym zadaniu. Tak, jakby umiała czytać jego myśli! Za dobrze go znała i wiedziała, że tak łatwo nie potrafi odpuścić.

Doszedłszy do Młynu, Wilka czekał bardzo niepożądany widok. Przy granicy sztywno siedział patrol Klanu Trawy, na którego czele stała sama Sowie Skrzydło. Obok niej siedziała rudo-czarna pręgowana kotka, którą Wilcza Pieśń widział na Zebraniach w towarzystwie reszty medyków. Założył więc, że sprawowała ową funkcję. Oprócz niej Sowiemu Skrzydłu towarzyszyło również dwóch wojowników: Pluskającą Nogę, którego poznali podczas pożaru w Klanie Trawy oraz brązowego pręgowanego kocura z ogromnymi bliznami na przedniej nodze, Orlego Biegacza.

Wilk i Świetlista Skóra wymienili zaskoczone spojrzenia, po czym starsza kotka przejęła dowodzenie i podeszła do granicy, aby wypytać Klan Trawy o ich intencje.

- Wspaniały dzień, prawda? - miauknęła Sowie Skrzydło, gdy znaleźli się w zasięgu słuchu. - Niestety mamy złe wieści, które musimy podać Spadającej Gwieździe. Zależy od tego przyszłość waszego Klanu.

Wilcza Pieśń nastawił uszu, czując napływające zmartwienie. Naprawdę miał szczerze dość źle wróżących wiadomości. Świetlista Skóra skinęła głową, pozwalając patrolowi przekroczyć rzekę. Wilk szedł na tyłach, bacznie obserwując wrogie koty. Nie miał pewności, co planują i jakie informacje posiedli na temat przyszłości Klanu Ostrokrzewu, ale jedno było pewne - Wilcza Pieśń nie zamierzał tak łatwo zaufać Sowiemu Skrzydłu. I gdzie była Wichrowa Gwiazda? 

Dotarli do Obozu w zupełnej ciszy i przeszedłszy przez cierniste ogrodzenie, napotkali wiele zaskoczonych spojrzeń. Klanowicze wylegiwali się w fantastycznym słońcu, lecz nagle ich odpoczynek został przerwany niespodziewanym wtargnięciem Klanu Trawy. Spadająca Gwiazda usiadł pod Wysoką Górą, posyłając wrogiemu patrolowi pytające spojrzenie.

- Sowie Skrzydło, czy odnaleźliście Wichrową Gwiazdę? - zapytał, choć wnioskując po jego tonie, nie wydawał się szczególnie zainteresowany.

- Niestety - potrząsnęła głową. - Przyjęłam swoje imię lidera.

- Ah, więc Sowia Gwiazdo - skłonił głowę. Wilcza Pieśń poczuł ostre dźgnięcie zazdrości. Sowia Gwiazda była niewiele starsza od niego, zaledwie kilka księżyców, a dostała się na samą górę klanowej hierarchii. Wilk natomiast dopiero dostał swoje wojownicze imię. - Co cię sprowadza na nasz teren? - kontynuował Spadająca Gwiazda.

- Obawiam się, że możesz mi nie uwierzyć. Nie jestem bowiem pewna, czy wierzysz w Klan Gwiazd - Wilcza Pieśń przyjrzał się bacznie młodej liderce, nie spodziewawszy się jej rozmawiać na temat przodków, którymi tak głęboko gardziła. - Złamany Pazur otrzymała niepokojącą wizję, która przepowiedziała okropny atak z powietrza.

Wilcza Pieśń dostrzegł napinające się mięśnie Świetlistej Skóry, która siedziała tuż obok niego. On wiedział o przepowiedni tylko dlatego, że jej podsłuchał. Nikt oprócz niego, lidera i medyczek nie wiedział o wizji, która wydawała się zbyt ważna, aby tak po prostu ją wypowiedzieć przed całym Klanem. Na dodatek nikt nie znał znaczenia tej przepowiedni. 

Świetlista Skóra poruszyła się i Wilk spostrzegł, że przywołuje ruchem głowy medyczkę Klanu Trawy. Ta usiadła obok niej, wpatrując się w rozmawiających liderów. Wilcza Pieśń docenił wielkość swoich uszu, ponieważ zdołał zrozumieć szeptające kocice. 

- Myślałam, że nie uwierzyłaś w tę przepowiednię, gdy ci o niej powiedziałam kilka księżyców temu - warknęła Świetlista Skóra, nie odwracając wzroku od Wysokiej Góry. - Co się nagle zmieniło? 

- Zrozumiałam, że ta przepowiednia nie może być zignorowana, gdy atmosfera między Klanami jest tak napięta. Posłuchaj Sowiej Gwiazdy, ona wszystko wytłumaczy - szepnęła Złamany Pazur.

- Złamany Pazur powiedziała mi, że Klanom zagraża niebezpieczeństwo nadchodzące z nieba. Na początku nie miałam pojęcia, co by to mogło oznaczać. Usłyszałam jednak, że twój Klan miał niepokojącą konfrontację z Klanem Ognia i olśniło mnie. Uważam, że Klan Ognia jest tym zagrożeniem, które spadnie na nas z nieba - widząc niepewną minę Spadającej Gwiazdy, kontynuowała: - Przecież wiesz, jak uwielbiają atakować z drzew, spadając na wrogów i zdobycz z wysoka. Nie powinniśmy ignorować takiego ostrzeżenia, skoro sami przodkowie do nas je zesłali. Wcale o nas nie zapomnieli!

- Co za bzdura! - ryknął Burzowy Lot, czego Wilk się wcale nie spodziewał. - Klan Ognia nikomu nie zagraża! Ledwo zdołali się bronić przed naszymi atakami podczas walki. Są za słabi, bo wasze bezsensowne ataki na Klan Piasku powodują lawinę tragicznych wydarzeń!

Wilcza Pieśń spostrzegł spojrzenie Spadającej Gwiazdy, zamyślone i rozpatrujące argumenty każdej ze stron. Musiał mieć wątpliwości co do Sowiej Gwiazdy. Nikt nie wspominał o przepowiedni przez całe księżyce, a nagle ona przejmuje dowodzenie i co? Chce atakować Klanowi Gwiazd ducha winny Klan?

- Myślę, że masz rację - odezwał się nagle lider, rujnując swój wizerunek w oczach Wilka. Jak mógł być tak ślepy? Klan Ognia nikomu nie zagrażał. - Ale co powinniśmy zrobić?

- Uważam, że trzeba ich wygnać. 

Zapadła głucha cisza. Wilk przyjrzawszy się swoim klanowiczom wiedział, że nikt nie popiera tej decyzji, a myśl o podłym postępowaniu Klanu Ognia była kretyństwem. 

- Najbardziej neutralny i życzliwy Klan nie może stanowić żadnego zagrożenia - syknęła Cicha Dusza, stawiając czoła wojownikom Sowiej Gwiazdy, którzy odgrodzili ją od liderki.

- Zdesperowani są zdolni do wszelkiego zła - syknęła przywódczyni, nie odwracając się, a raczej wwiercając swoje skupione spojrzenie w czoło Spadającej Gwiazdy.

- Tę desperację spowodowałaś ty i twoje ataki na Klan Piasku! Zakłóciłaś spokój i wszyscy zaczęli wariować. Jakbyś tylko przestała wprowadzać chaos w dystrybucję terytoriów, wszystko wróciłoby do normy! - krzyknęła Cicha Dusza, widocznie zdenerwowana ignorancją liderki.

- Dość - warknął Spadająca Gwiazda. - Uważam, że nie można tego ignorować. Jeżeli dwa Klany dowiedziały się o przepowiedni, warto wszystko przemyśleć. Niech Klan się rozejdzie, a ja omówię sytuację z Sowią Gwiazdą sam na sam.

 - Niedorzeczność - warknęła Świetlista Skóra. Gorzko dodała: - Nie mogę tego słuchać. Lśniąca Gwiazda nigdy by do tego nie dopuściła. - Odwróciła się w stronę swojego legowiska i niczym wąż zniknęła w ziemnym tunelu. Wilcza Pieśń chciał za nią podążyć, powstrzymała go jednak Cicha Dusza, zagrodziwszy mu drogę. Dostrzegł w jej oczach furię, która zdawała się zdolna przybrać fizyczną postać, jeśli wojowniczka pozwoliłaby jej na przejęcie swojego ciała.

Wilcza Pieśń, choć bardzo chciał zaradzić tej skomplikowanej i zakręconej sytuacji, nie miał wystarczająco siły aby powstrzymać dwóch liderów ze znacznie większym autorytetem. Co on by zrobił na miejscu Spadającej Gwiazdy? 

- Jeżeli zdecydują się na atak, ja nie stanę do walki - syknęła Cicha Dusza. - Jak oni mogą podejrzewać Klan Ognia o bycie zagrożeniem? Jeżeli ktokolwiek tu ma zły wpływ na coś, to jest to Sowia Gwiazda. Zwariowała zupełnie z powodu straty swojej liderki.

Wilk wzdrygnął się, myśląc o przepowiedni. Cicha Dusza miała rację. Sowia Gwiazda źle życzyła jednemu z Klanów, który był zupełnie bezbronny, słaby i najmniej skłonny do ataku. Czy to ona mogła być kotem z przepowiedni? Czy ona była zagrożeniem, które miało nadejść z nieba i wprowadzić mętlik pośród Klanów? W jaki sposób? Wilcza Pieśń, wsłuchawszy się w głos intuicji czuł - i ciężko było mu to przyznać - że podejrzenia o niebezpiecznej Sowiej Gwieździe mogą być poprawne. Spojrzał na nową przywódczynię i przyjrzawszy się jej postaci, nie dostrzegł nic, co wskazywałoby na czyhające zło. Przecież kotka faktycznie ma prawo martwić się o dobro Klanu Ostrokrzewu, prawda? Niespokojny umysł Wilka podpowiadał mu jednak, aby nie wierzyć pozorom. 

Wilcza Pieśń zaproponował Cichej Duszy, aby usiąść na poboczu i poczekać, aż liderzy omówią plan. Nie było sensu zamartwiać się, jeżeli nic nie zostało oficjalnie powiedziane. Niepokój mimo wszystko rósł z każdym uderzeniem serca i każdym dźwiękiem dobiegającym z legowiska lidera.

Wkrótce Spadająca Gwiazda ogłosił swoje postanowienie w związku z przepowiednią. Obawa przed atakiem Klanu Ognia i potencjalne zagrożenie dla dobra Klanu Ostrokrzewu zobowiązywało go do działania. Zgodnie z Sowią Gwiazdą zdecydowali zaatakować i wypędzić Klan Ognia, który zagrażał dobru wszystkim Klanom. Terytorium zostałoby przydzielone Klanowi Ostrokrzewu, a Klan Trawy liczyłby w przyszłości na wiernego sprzymierzeńca. 

Ogłupienie wywołane słowami lidera przeszyło cały Klan. Wilk czuł otaczające go uczucie szoku i niedowierzania. Szmery rozmów pomiędzy Klanowiczami zaczęły się rozprzestrzeniać i wątpliwości wypełniły przestrzeń niczym chmara komarów.

Wilcza Pieśń wciąż nie rozumiał w jaki sposób Klan Ognia zagraża wszystkim Klanom, gdy ledwie zdaje się wykarmić swoich członków. Nie zdołali pokonać Klanu Ostrokrzewu w ostatniej walce, bo byli za słabi, nie stanowili żadnego niebezpieczeństwa. Nawet największa desperacja nie popchnęłaby w połowie zagłodzonego Klanu ku zwycięstwu z silnym, zdrowym Klanem Ostrokrzewu. Wilk nie rozumiał, dlaczego Spadająca Gwiazda zgadzał się z planem Sowiej Gwiazdy. Wiedział jedynie, że spróbuje przekonać obu liderów, że ta bitwa jest zupełnie bezsensowna i niepotrzebna. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top