« Rozdział 35 « Skłóceni

Od autorki: Witam! Sprawa się skomplikowała, bo mam kilka egzaminów na studiach i znów brakuje mi czasu, aby na spokojnie usiąść i pisać. Sytuacja ta będzie trwała do czerwca, jako że ostatni egzamin mam 1 czerwca. Po tym czasie - koniec i powrót do cotygodniowych rozdziałów, zwłaszcza, że jesteśmy tak blisko do końca opowieści! Więc proszę Was o cierpliwość. Gwarantuję, że rozdziały wciąż będą opublikowane, ciężko mi jednak powiedzieć, kiedy dokładnie. Postaram się przed czerwcem udostępnić jeszcze jeden rozdział, ale nie mogę obiecać. W każdym razie, teraz życzę wam miłego czytania!


Wilcza Pieśń przesiadywał kilka poprzednich dni ze Świetlistą Skórą, omawiając możliwości i sposoby, aby udowodnić kotom istnienie Klanu Gwiazd. Kocica opowiedziała mu historie o Księżycowych Skałach i Księżycowej Sadzawce - dwóm specjalnym miejscom, gdzie medycy otrzymywali przepowiednie oraz wskazówki od gwiezdnych wojowników, natomiast nowi liderzy uzyskiwali od nich dziewięć żyć. Według medyczki odnalezienie podobnego miejsca wokół Rzecznej Matki z pewnością nawróciło by wiele kotów. Kontakt z Klanem Gwiazd stałby się o wiele łatwiejszy, bez konieczności używania snów lub wysyłania gwiezdnych wojowników na ziemię.

Wilcza Pieśń był podekscytowany nowym wyzwaniem, chcąc udowodnić, że Klan Gwiazd dobrze zrobił, wybierając go na swojego posłańca. Świetlista Skóra ostrzegła go jednak przed zawiedzeniem, ponieważ odnalezienie odpowiedniego miejsca może zająć kilka sezonów i pomoc Klanu Gwiazd jest nieoceniona. Wilk obiecał, że się łatwo nie podda.


Popołudnie w Obozie mijało wolno. Ziemia oblana ciepłymi, złocistymi promieniami słońca zapraszała na spoczynek i wojownicy nie zamierzali się sprzeciwiać, starając się zająć najlepiej oświetlone miejsca. Większość klanowiczów uspokoiła się na temat Klanu Gwiazd, rozmowy na ten temat nie pojawiały się często, tak jak zażyczył sobie Spadająca Gwiazda. Wszyscy wydawali się zadowoleni, a sprzyjająca pogoda oraz dostatek zdobyczy zdecydowanie pomagały. 

Wilcza Pieśń leżał razem z przyjaciółmi nieopodal ich dawnego legowiska. Dreszczowy Spadek i Burzowy Lot wymieniali się opiniami na temat różnych łowieckich ataków oraz technik, rysując je w luźnym piasku. Wilk nie przyłączał się zbyt często do rozmowy, pochłonięty przez  własne myśli i gdybania. Zastanawiał się, gdzie byłaby największa szansa, aby odnaleźć miejsce kontaktowe z Klanem Gwiazd. Co jeśli to miejsce znajdowało się na terenie innego Klanu? Nie dostałby pozwolenia na takie poszukiwania, zwłaszcza jeśli większość kotów nie wierzyła w Klan Gwiazd.

Do Obozu wszedł ostatni patrol łowiecki, Spadająca Gwiazda na jego czele. Położywszy zdobycz na stosie, lider obszedł wszystkich wojowników, informując kto pójdzie z nim na Zebranie. Wybrał kilku dobrze wypoczętych wojowników, Wilka i jego przyjaciół jako nowych pełnoprawnych wojowników oraz Białą Maskę. Poprosił Świetlistą Skórę, aby została w Obozie z Mrówkową Nogą w razie potrzeby, ponieważ jej uczennica na pewno sama sobie poradzi na Zebraniu.

Wilcza Pieśń zastanawiał się, czy inni uczniowie również otrzymali już swoje wojownicze imiona. Chciał również sprawdzić stan Klanu Ognia, jako że nie widział ich przy granicy przez długi czas. Niecierpliwie czekał na sygnał Spadającej Gwiazdy, aby wyruszać ku Kamiennej Wyspie. Słońce wkrótce zaczęło zachodzić i lider zawołał, że czas opuścić Obóz. Wilcza Pieśń maszerował na końcu szeregu, obok niego dreptała Dreszczowy Spadek i Biała Maska. Kotki rozmawiały, zastanawiając się jakich nowości dowiedzą się do swoich znajomych z innych Klanów. Wilk chciał porozmawiać z Kwiecistą Skórą z Klanu Piasku i zapytać jej o ilość jej klanowiczów, którzy wierzą w Klan Gwiazd. Chciał również wiedzieć, czy kotka miała styczność z jakimś miejsce, które wydawało się specjalne i mogłoby służyć do kontaktu z gwiezdnymi wojownikami. Poza Kwiecistą Skórą nie znał nikogo innego, z kim mógłby porozmawiać o tak ważnej sprawie.

Wkrótce drzewa zaczęły się przerzedzać, a zza nich wyłoniło się iskrzące w świetle pełni księżyca jezioro. Wilcza Pieśń dostrzegł siedzących na Kamiennej Wyspie liderów. Widocznie Klan Ostrokrzewu był ostatnim do przybycia. Spadająca Gwiazda dołączył do przywódców, a klanowicze rozeszli się, aby porozmawiać ze znajomymi im kotami. Biała Maska podeszła do reszty medyków, aby podzielić się z nimi informacjami na temat ziół, Dreszczowy Spadek pomaszerowała ku uczniom Klanu Trawy. Wilcza Pieśń nie dostrzegł Sowiego Skrzydła w ich towarzystwie. Dopiero po chwili zorientował się dlaczego, bowiem kocica siedziała na Kamiennej Wyspie razem z resztą liderów. Wilk stracił ochotę rozmawiać z Kwiecistą Skórą, zdezorientowany sytuacją i pragnący wszystko wyjaśnić. 

Nie dostrzegł również Jastrzębiego Krzyka. Część Wilka chciała, aby ojciec dołączył do Klanu Trawy i w ten sposób pozostał na terytorium Klanów. Mogliby wtedy utrzymać kontakt. Niestety nigdzie kocura nie spostrzegł. 

Wilcza Pieśń zerknął w stronę Klanu Ognia, którzy siedzieli w zbitej grupie na uboczu Zebrania. Wyglądali tak mizernie jak nigdy wcześniej. Nie wydawali się chętni rozmawiać i mieszać pośród reszty Klanów, szemrając między sobą. Wilk spostrzegł kremową kocicę, która była częścią patrolu, gdy pomógł im złapać zwierzynę. Postanowił się przywitać i zapytać, czy sytuacja się cokolwiek poprawiła na ich terytorium. Kocica zauważyła go kątem oka i szybko potrząsnęła głową, zabraniając podejść bliżej. Zamiast tego sama wstała, oddaliła się od swojego Klanu i usiadła przed Wilkiem.

- Czego chcesz? - miauknęła, nie tak wdzięczna i miła, gdy dla nich polował. Zamiast tego rozglądała się nerwowo, wyraźnie czując się niekomfortowo. Lustrujące ich oczy sprawiały, że skóra Wilka mrowiła.

- Chciałem zapytać, czy wszystko w porządku, ale to jasne że nie - odburknął, pragnąć cofnąć czas i nie przykuwać uwagi kotki.

- Słuchaj - zaczęła - jestem wdzięczna za to, co dla nas zrobiłeś, ale oczywiście nie powiedzieliśmy naszemu liderowi, że zdobycz pochodziła od Klanu Ostrokrzewu. W przeciwnym razie nie przyjąłby jej. Lepiej udawać, że się w ogóle nie znamy. 

Wilcza Pieśń nie miał pewności, co powinien odpowiedzieć. Zdawało się, że kocica miała rację i najlepiej było o wszystkim zapomnieć. Skinął więc głową, uśmiechnął się wątło ostatni raz i pożegnał kocicę, wracając do towarzystwa swojego Klanu. Zasiadł obok Burzowego Lotu, który siedział samotnie, czyszcząc futro na piersi. Liderzy poruszyli się na górze Kamiennej Wyspy.

- Pora zacząć Zebranie! - krzyknął Owadzia Gwiazda. - Najlepiej, aby rozpoczęła Sowie Skrzydło.

Kocica posłała mu ostre spojrzenie z powodu, którego Wilk nie rozumiał. 

- Jesteście pewnie zdziwieni, że Wichrowa Gwiazda nie zasiadła dziś na Kamiennej Wyspie. Prawda jest taka, że nie jesteśmy pewni, gdzie nasza droga liderka się podziewa. Zaginęła ponad pół księżyca temu. Popiołowy Brzuch był jej zastępcą, zanim jednak Wichrowa Gwiazda zniknęła, wybrała ona sobie mnie na zastępcę, dlatego dzisiaj tutaj zasiadam. Nie przyjęłam imienia przywódcy, ponieważ wierzę, że liderka i moja dawna mentorka wciąż żyje - zamilknęła na chwilę, spoglądając ku Owadziej Gwieździe. - Podejrzewam, że Klan Piasku trzyma ją jako zakładnika!

Szok i niezadowolone krzyki huknęły z tłumu zebranych kotów. Członkowie Klanu Piasku podskoczyli na równe łapy, warcząc gardłowo lub protestując. Wilcza Pieśń patrzył z niedowierzaniem na Sowie Skrzydło.

- Czy wasze ataki na nasze terytorium wynikają z tego powodu? - syknął Owadzia Gwiazda. - Nie trzymamy waszej liderki w niewoli! Macie zwrócić nam niegodnie zabrane terytorium!

- Nic nie musimy - prychnęła mu w pysk Sowie Skrzydło. - Jeśli będzie trzeba, zabierzemy go więcej i otrząśniemy każdy zakątek waszego zapchlonego terytorium, aby odnaleźć Wichrową Gwiazdę. 

- Wasza awantura negatywnie wpływa na nas! - krzyknęła Ryjówkowa Gwiazda, ciężko oddychając. Jej koścista sylwetka sprawiała, że kocica wyglądała jak młody uczeń. - Klan Piasku zabiera nam terytorium i nie możemy się wyżywić.

- Niech oddadzą Wichrową Gwiazdę i wszystko będzie w porządku - warknęła Sowie Skrzydło.

- Na miłość kotów, nie mamy waszej liderki! - poderwał się Owadzia Gwiazda, rysując pazurami skały, na których stał.

- Ostatni raz była widziana w okolicach waszej granicy! - ryknął Popiołowy Brzuch spod Kamiennej Wyspy.

Wilcza Pieśń odwrócił uwagę od kłócących się kotów i spojrzał na Spadającą Gwiazdę, który nie wtrącał się do tej debaty. Rozsądnie, przecież Klan Ostrokrzewu nie czuł się zagrożony atakami Klanu Ognia, a Klan Trawy nie obwiniał ich o porwanie liderki, więc pozostawiał ich w spokoju, skupiając ataki na Klanie Piasku. Po co Spadająca Gwiazda miał się wtrącać?

Nie leżało to dobrze na myśli Wilczej Łapy. Pamiętał jak Świetlista Skóra opowiadała mu historie o przywództwie Lśniącej Gwiazdy, gdy kotka zawsze brała czyjąś stronę. Czasem pasywność robiła więcej krzywdy, niż dobrego. Spadająca Gwiazda wkrótce się o tym przekonał, gdy liderzy siedzący na Kamiennej Wyspie zwrócili się do niego o opinię. Kiedy odmówił stanięcia po czyjejś stronie, Sowie Skrzydło podniosła lament, nazywając go tchórzem niepotrafiącym dojrzeć prawdy. Szary kocur poruszył wąsami, niezadowolony oskarżeniami. Stwierdził, że wszyscy muszą się uspokoić, przemyśleć swoje podejrzenia i omówić wszystko bez nerwów na następnym Zebraniu. Sowie Skrzydło oburzona nie mogła więcej słuchać tych bredni i zeskoczyła z Kamiennej Wyspy.

Wilcza Pieśń spoglądał na kocicę, pozwalając napływającym wspomnieniom porwać go w chaotyczny taniec pamięci. Dni spędzone wspólnie przy Młynie zdawały się tak dalekie i zamglone, że Wilk mógłby przysiąc, że nigdy się nie wydarzyły. Mógłby zapomnieć o ich dawnej relacji całkowicie, a jego życie nie uległoby zmianie w najmniejszym stopniu. Młode zauroczenie minęło, Wilcza Pieśń został odrzucony i dzięki temu zmądrzał. Takie było jego przeznaczenie. Choć obserwował potężną wojowniczkę zeskakującą z Kamiennej Wyspy z taką gracją, jakiej nikt nie miał, wiedział, że ich relacja potoczyła się w odpowiednim kierunku. Mógł skoncentrować się na swoim Klanie i uniknął wypędzenia, tak jak Jastrzębi Krzyk.

Sowie Skrzydło usiadła nieopodal uczniów, którzy śmiali się z Dreszczowym Spadkiem. Wilcza Pieśń podszedł do nich, aby zabrać przyjaciółkę i dołączyć wspólnie do Klanu Ostrokrzewu, którzy gromadzili się w zbitą grupę. Podchodząc do uczniów, zorientował się, że nie śmieją się wspólnie z Dreszczowym Spadkiem, lecz raczej z niej. Kotka wspinała się po średniej wielkości klonie z determinacją malującą się na pysku. Wilcza Pieśń, zapytawszy o przyczynę tej wspinaczki, dowiedział się, że uczniowie obiecali kotce sekrety na temat Klanu Piasku i Trawy, co oczywiście było absurdalną bzdurą. Dreszczowy Spadek, jak to ona, uwierzyła żartownisiom bez przemyślenia. Wilk fuknął na rechoczących uczniów, rozkazując im wracać do swoich Klanów i zostawić jego przyjaciółkę w spokoju. Po krótkiej kłótni odeszli obrażeni. Wilcza Pieśń spostrzegł, że cała scena przykuła uwagę kogoś znacznie bardziej niepokojącego.

Sowie Skrzydło wpatrywała się w Dreszczowy Spadek, która próbowała niezdarnie ześlizgnąć się z drzewa. Wilk dostrzegł dwie długie, świeże blizny oszpecające jej szyję. Ciężko przełknął ślinę, zastanawiając się, co mogło zadać tak okropną ranę. Uwagę Wilczej Pieśni przykuło jednak coś innego w wyglądzie Sowiego Skrzydła. Zielone oczy wojowniczki lśniły w świetle pełni księżyca niczym dwa bezdenne jeziora. Wilk pochłonięty ich intensywnością zaczął obmyślać, co mogło gotować się w jej umyśle. Nie znali się długo, ale znali się blisko. Zdążył nauczyć się, że oczy Sowiego Skrzydła były jedyną drogą, aby w pełni poznać kotkę, jej intencje, pragnienia i myśli. Jeśli wyglądały na zamglone, wojowniczka była zrelaksowana, jeśli jednak przybierały postać bezkresnego nocnego nieba, jej myśli buzowały, galopowały z prędkością polującego jastrzębia. Znalezienie się w zielonej otchłani sowich oczu oznaczało konieczność mienia się na baczności.

Wilcza Pieśń zgarnął Dreszczowy Spadek, gdy zgramoliła się z klonowego pnia i pchnął ją delikatnie w kierunku gromadzącego się Klanu. Wciąż czując palący wzrok Sowiego Skrzydła przyśpieszył kroku, chcąc albo wzlecieć daleko pośród chmur, albo zapaść się głęboko pod ziemię, byleby uciec od tej przytłaczającej obserwacji. 

Wilkowi wcale nie podobało się to Zebranie. Zazwyczaj Klany mieszały się miedzy sobą, chętne porozmawiać, wymienić się drobnymi informacjami, poznać nowych uczniów i posłuchać plotek. Każdy przychodził i wracał do domu podekscytowany lub zadowolony. Przyjazna atmosfera przepędzała nawet najbardziej zrzędliwe nastroje. Tym razem Wilcza Pieśń miał wrażenie, że brnie przez gęste błoto i wysiłek ten odbiera mu wszelkie siły. Przez ostatni księżyc nastroje między Klanem Ostrokrzewu a Klanem Ognia były niesłychanie napięte. Okazało się, że nie tylko między nimi. Pokój dookoła Rzecznej Matki zdawał się kruszyć. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top