« Rozdział 31 « Niesprawiedliwość
Witajcie. Mam nadzieję, że trzymacie się dobrze i jesteście zdrowi. Nowy rozdział, jako że mam mnóstwo czasu z powodu wirusa. Zaczęłam czytać najnowszą serię Wojowników i bardzo mnie to zmotywowało do pisania. Więc o to i rozdział. Rozmyślam nad rozpoczęciem nowej serii po angielsku. Kto wie, może coś z tego wyjdzie. Enjoy!
Spadająca Gwiazda wtargnął do legowiska uczniów, gdzie Wilcza Łapa spał głęboko i dopiero mocne szturchnięcie wyrwało go ze snu. Westchnął, ziewnął i w końcu spojrzał na lidera przez zmrużone, niezadowolone oczy.
W nocy udał się na polowanie ze Śpiewającym Drzewem i Burzową Łapą. Żmijowy Kieł, nieco przeciążony odpowiedzialnością nad dwoma uczniami, oddał Wilka pod opiekę Śpiewającego Drzewa, z którym Wilk nawiązał bardzo dobrą i radosną relację. Było mu szkoda pozostawiać Żmijowego Kła, ale z drugiej strony cieszył się na rozpoczęcie nowej współpracy, która zaczęła przynosić obfity owoc. Nocne polowanie było pomysłem Śpiewającego Drzewa, który chciał wybadać terytorium, gdy słońce opada za horyzontem, ptaki ucichają, wiatr przestaje szaleć i z ukrycia wychodzi zwierzyna, której Wilk nie wyobrażał sobie i obawiał się polować. Gęsty las, nawet w świetle księżyca i dla sprawnych oczu łowców, wydawał się nieprzeniknioną krainą cieni. Leśni starali się polować w trakcie dnia, w nocy polowali tylko Biegacze lub Mokre Łapy. Śpiewające Drzewo był szczerze zaskoczony przez te informacje i postanowił wybróbować swoje umiejętności nauczyciela. Pierwsza noc łowów i Wilk był nieprzytomny przez pierwszą połowę dnia.
Wtargnięcie Spadającej Gwiazdy nieco go zaniepokoiło, ponieważ nie był przeznaczony na poranny ani popołudniowy patrol w ramach nocnego polowania i możliwości intensywnego trenowania. Plany się zmieniły?
- Spadająca Gwiazdo?
- Mamy problem - warknął i ruchem głowy zarządził, by Wilk wyszedł na zewnątrz.
- O co chodzi? - Wilk zapytał niechętnie, wyszedłszy z legowiska.
- Byłeś na polowaniu w nocy, widziałeś cokolwiek, co mogłoby wskazywać na lokalizację Jastrzębiego Krzyka?
Wilcza Łapa usłyszawszy te słowa przełknął ciężko, bo całe jego gardło wyschło na wiór w trakcie milisekundy. Zdenerwował się i poczuł, jak kurczy mu się żołądek. Poszukiwanie Jastrzębiego Krzyka? Dlaczego?
- Wciąż nie rozumiem o co chodzi?
- Nie mogę go znaleźć. Nie poinformował mnie o nieobecności, nie udał się na polowanie z żadnym patrolem. Chciałem wiedzieć, czy nigdzie go nie widziałeś w trakcie nocnego polowania? Jesteś jego synem, więc pomyślałem, że najlepiej zwrócić się najpierw do rodziny, a później do reszty Klanu. Nie chcę nikogo niepotrzebnie niepokoić.
Wilk chciał dać Spadającej Gwieździe odpowiedź, bo sam pragnął ją usłyszeć. Mimo zwykle nieprzyjemnych stosunków z ojcem, nie życzył mu źle. Chciał, by Jastrzębi Krzyk był świadkiem jego ceremonii na wojownika, a Wilk byłby świadkiem, jak on zostaje liderem.
A teraz... zniknął?
Myśl!, odezwał się Wilczy Liść, z którym Wilk od niedawna rozmawiał rzadko. Miał wrażenie, że mentor w postaci Wilczego Liścia nie był już mu potrzebny, ponieważ zyskał kogoś nowego i znakomitego w swoim fachu. Śpiewające Drzewo miał w asortymencie nowe techniki, nowe pomysły i przynajmniej był żywy. Wilcza Łapa wiedział, że jeśli Wilczy Liść się odezwał, coś było poza zasięgiem nowego mentora i to coś łączyło gwiezdnego wojownika z jego dawnym uczniem.
Olśnienie przyszło zaskakująco łatwo. Wilk musiał dać po sobie poznać, że domyślił się lokacji Jastrzębiego Krzyka, bo lider zarządał odpowiedzi. Wilk czuł się jednak zobowiązany, aby chociaż spróbować ukryć tę zakazaną wiedzę, do tego stopnia żeby spróbować ją wypchnąć z własnych myśli. Z drugiej strony jeśli przygody Jastrzębiego Krzyka na zakazanym terenie przybrały niebezpieczny ton, musiał kogoś powiadomić i uratować jedyną rodzinę, która mu została.
- Nie jestem tego pewien, ale podejrzewam, że spotyka się z wojownikiem z Klanu Trawy i możliwe, że obecnie spędza tam...
Wilk nie zdołał dokończyć zdania, bo w jednej chwili wszystko zwaliło mu się na głowę. Powietrze zawisło w Obozie bez ruchu. Serce Wilka biło tak szybko, że musiał wziąć kilka głębokich oddechów i owinąć ogon wokół swojej tylnej nogi, aby zapewnić sobie odrobinę komfortu. Uczeń chciał usłyszeć wściekłość Spadającej Gwiazdy i przejść do następnej fazy, gdy patrol wyrusza na poszukiwanie zastępcy. Lider jednak nic nie mówił, nie wydał nawet najcichszego dźwięku.
- Dlaczego nie zostałem o tym wcześniej poinformowany? - zapytał po ciszy, która zdawała się trwać wieczność. Uczeń spojrzał na kocura, który oprócz zmniejszonych źrenic nie wydawał się szczególnie poruszony tą nowiną.
- Nie sądziłem, że to zajdzie tak daleko.
- Nie sądziłem, że zatrzymałbyś taki sekret przed swoim Klanem. Może nas to dużo kosztować i wpędzić w poważne kłopoty.
Spadająca Gwiazda ucichł, nastawiwszy uszu. Wejście do Obozu znajdujące się niedaleko nich poruszyło się. Szelest liści szybko ustał i ponownie zapadła głucha cisza. Jastrzębi Krzyk stanął przed wejściem do Obozu, rozejrzał się i spostrzegł, że lider posyła mu przeszywający oraz karcący wzrok. Gdy kocury wpatrywały się w siebie, Świetlista Skóra wyjrzała ze swojej nory, wyczuwając nadciągającą konfrontację. Wilcza Łapa również oczekiwał wybuchu ze strony Spadającej Gwiazdy, którego sierść powoli się jeżyła, choć lider próbował utrzymać złość na wodzy.
- Jastrzębi Krzyku? - zapytał Spadająca Gwiazda, powstrzymując drżenie głosu. Machnął ogonem, tym gestem przywołując zastępcę do siebie. Warkot wściekłości wydostał się z gardła, lidera gdy ten kontynuował. - Powiedz mi, czy trawa po drugiej stronie jest tak zielona jak sobie wyobrażałeś?
Jastrzębi Krzyk uniósł nagle głowę i spojrzał na przywódcę z niedowierzaniem.
- Nie rozumiem - potrząsnął głową. - O czym ty mówisz?
- Twój syn o wszystkim mi powiedział. Spotkania z wojownikiem z wrogiego Klanu? Czy ty do reszty straciłeś wszystkie zmysły? Po śmierci Przejrzystego Oka zacząłeś lepiej polować i wchodzić w interakcję z innymi klanowiczami, którzy przestali na ciebie narzekać. Wszystko szło wspaniale, a teraz dowiaduję się o zdradzie?! - syknął Spadająca Gwiazda, stawiając gwałtowny krok w stronę Jastrzębiego Krzyka. Czarny kocur podskoczył na równe nogi i najeżył się, stawiając czoła wściekłemu liderowi.
Wilcza Łapa, przestraszony i zszokowany, odskoczył na bok, aby uniknąć potyczki. Ukrył się za Spadającą Gwiazdą. Widział, jak Jastrzębi Krzyk spogląda na niego ze smutkiem w oczach, urażeniem, a może nawet nienawiścią. Wilk nie był pewien, co sam powinien czuć. Gdy Jastrzębi Krzyk odebrał Sowie Skrzydło od niego, gniew zdawał się być zbyt potężny, aby go ugasić, ale po pewnym czasie kurz opadł i serce Wilczej Łapy przestało płonąć. Zaczął nawet bardziej doceniać swoich przyjaciół w Klanie po rozstaniu z Sowim Skrzydłem. Wierzył, że Jastrzębi Krzyk zrozumie jego postępowanie i wyjawienie tajemnicy, ponieważ robił to dla dobra całego Klanu. Lojalność wobec swoich klanowiczów jest najważniejsza.
- Zebranie! - wrzasnął Spadająca Gwiazda, wskakując jednym sprawnym ruchem na sam koniuszek Wysokiej Góry. Koty szybko zgromadziły się u jej stóp, zdezorientowani i nieco przestraszeni, zobaczywszy stan w którym znajdował się ich zwykle spokojny lider. Jastrzębi Krzyk pozostał w tym samym miejscu, w którym skonfrontował go Spadająca Gwiazda, sparaliżowany lękiem o dalszą przyszłość.
- Mamy w Klanie zdrajcę - miauknął przez zaciśnięte zęby. Echo szmerów i oszołomionych westchnień wyrwało się z gardeł klanowiczów. - Jastrzębi Krzyk, nasz ceniony zastępca, zdecydował, że życie w Klanie Ostrokrzewu nie jest dla niego wystarczające i zapragnął spotkań z naszymi wrogami, kotami z Klanu Trawy!
Klan ucichł. Głowy obróciły się w kierunku Jastrzębiego Krzyka, który do tej pory siedział ze spuszczoną głową, czekając na nakazaną mu karę. Poderwał się jednak i stanął przed Klanem, wciskając pazury głęboko w ziemię.
- To nie tak! Nie chciałem nowego życia! Byłem lojalny dla naszego Klanu, nie wyjawiłem nawet jeden tajemnicy!
- Milcz! - krzyknął Spadają Gwiazda, ignorując lament zastępcy. - Chciałeś nowego życia, nowych doświadczeń i ekscytujących przygód, to daję ci do tego prawo. Zostajesz zostany na wygnanie!
Ziemia pod nogami Jastrzębiego Krzyka się zapadła. Czuł, jak nogi zaczynają się trząść pod ciężarem jego ciała i ciężarem lęku. Wilcza Łapa osłupiały wyrokiem Spadającej Gwiazdy stanął, chcąc bronić ojca i jego prawa do pozostania w tym Klanie, ale Świetlista Skóra w ostatniej chwili zaciągnęła go do swojej nory, rozkazawszy siedzieć w milczeniu.
- Mogę tolerować słabe polowania, niewielkie konflikty między klanowiczami, niestosowanie się do niektórych zasad, ale jedno, czego wybaczyć nie mogę, to nielojalność. Dodatkowo jako zastępca, nie mogę pozwolić na zdradę. Masz czas do następnego wschodu słońca, żeby zniknąć z naszego terytorium i nigdy nie wracać! - Spadająca Gwiazda zeskoczył z Wysokiej Góry i stanął przed Jastrzębim Krzykiem. Klanowicze przyglądali się całej scenie z osłupiałymi minami. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, co dzieje się za ich plecami. Żaden kot nie podejrzewał zdrady, zwłaszcza ze strony wojownika, który miał przed sobą świetlaną przyszłość jako wybitny lider. Niektórzy kręcili głowami, niektórzy całkiem milczeli, spuściwszy głowy, a inni wpatrywali się w Jastrzębiego Krzyka z niedowierzaniem. Czarny kocur parę razy otwierał pysk, jak gdyby chcąc wszystko wytłumaczyć i obronić się przed wygnaniem, ale doskonale wiedział, że Spadająca Gwiazda nie zmieni zdania. Nieważne, co by mu obiecał i w jaki sposób udowodniłby swoją lojalność, pozwolenie na pozostanie w Klanie Ostrokrzewu nie zostałoby mu udzielone.
Jastrzębi Krzyk posłał synowi ostatnie spojrzenie iskrzących się oczu. Wilcza Łapa nie był pewien co je rozświetlało - łzy czy gniew. Wilk poczuł jak żal ściska i skręca mu żołądek. Wszystko poszło tak tragicznie źle. Obrócił się do Świetlistej Skóry w poszukiwaniu rady. Czy zdołałby wszystko odwrócić? Oczywiście, że nie. Mógł tylko patrzeć, jak jego ojciec znika w ścianie ostrokrzewu, kierując się w niepewną przyszłość.
- Ostry Pazurze - lider przywołał do siebie szarego wojownika. - Dopilnuj, że opuści nasz teren. Mrówkowa Noga zastąpi cię na patrolach.
Ostry Pazur przyjął zadanie i podążył wolno za wyrzuconym zastępcą. Wszyscy zaczęli się rozchodzić, gdy nagle Spadająca Gwiazda miauknął:
- Mamy jeszcze dwie sprawy do wyjaśnienia. Po pierwsze, nowym zastępcą zostaje Żmijowy Kieł. Jest on oddanym wojownikiem, sprawdzonym i bystrym. Wierzę, że będzie najlepszym kandydatem. Będziesz miał mnóstwo czasu do przyzwyczajenia się do swojej roli, ponieważ Burzowa Łapa zostanie nowym uczniem Śpiewającego Drzewa. - Wilcza Łapa nastawił uszu i spojrzał na lidera z wielkimi oczami. Spadająca Gwiazda odwrócił się w jego stronę. - Wilcza Łapo, jesteś synem zdrajcy. Wiedziałeś o jego kontaktach z Klanem Trawy, ale nie zamierzałeś dzielić się tą informacją, ponieważ dla ciebie ważniejsza była ochrona ojca, niż Klanu. Dlatego nie powinieneś więcej trenować i nie mogę pozwolić, by syn zdrajcy został wojownikiem. Odwołuję twoje szkolenie dopóki zdecyduję, co z tobą zrobić. Świetlista Skóra przyjmie cię do swojej nory, aby mieć na ciebie oko. Koniec zebrania!
Wilcza Łapa chciał rzucić się w stronę Spadającej Gwiazdy. Napiął się, aby skoczyć do przodu, ale Świetlista Skóra stanęła mu na ogon, powstrzymując go przed pogorszeniem sytuacji. Wilk był zrozpaczony. Ciężko pracował na swój sukces, był lojalny, przykładał się do swojego szkolenia, aby zostać najlepszym wojownikiem we wszystkich Klanach. Nagle zostało mu to wyrwane z łap. Został zepchnięty w najgłębszy zakątek porażki.
Rozejrzał się po Obozie. Spostrzegł żałosne i współczujące pyszczki reszty uczniów. Nawet Deszczowy Oset zdawał się go żałować. Cicha Dusza wstała, zamierzając ukoić rozpacz gotującą się we wnętrzu Wilka, ten jednak nie miał terapii w planach. Zamiast tego, powstrzymując łzy i chęć rozerwania czegoś na strzępy, zniknął w norze medyczki, która podążyła tuż za nim.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top