« Rozdział 24 «
Od autorki: Witajcie kochani! Tak długo nic nie publikowałam, ale to wynikło z braku czasu. Praca, rodzina, studia. Dobre wieści mam, dostałam się do angielskiego uniwersytetu i jestem przeszczęśliwa, dlatego wstawiam poniższy rozdział w ramach swego rodzaju świętowania. Miłego czytania moi drodzy!
Wilcza Łapa nie zamierzał wyciągać pochopnych wniosków z tamtego wydarzenia. Jastrzębi Krzyk mógł po prostu zaprosić Sowie Skrzydło na przyjacielskie polowanie, ponieważ oboje byli wyśmienitymi łowcami. Nie musiało się między nimi dziać nic romantycznego. Zwłaszcza, że Jastrzębi Krzyk nie tak dawno temu stracił partnerkę i matkę swojego syna.
Ale czy zależy mu na tym? Czy pofatyguje się, by myśleć o już założonej rodzinie, czy może raczej całkiem już o niej zapomniał?
Wilk wracał do Obozu dłużej, niż zwykle. Wlókł łapę za łapą, z trudem odnajdując siły na kolejny krok. Wprawdzie nie był świadkiem niczego oprócz wspólnego polowania kotów z dwóch wrogich Klanów. Łowy nie musiały oznaczać kwitnącej miłości. Mimo to Wilk czuł się zdradzony, a zdrada wypompowała go z sił.
Wszedłszy do Obozu, powitał go świeży zapach zdobyczy, którą przyniósł ostatni patrol łowiecki. Woń unosiła się w nieruchomym gorącym powietrzu, utrzymując w ten sposób swoją intensywność. Wilcza Łapa nie czuł jednak apetytu i od razu skierował się w stronę legowiska. W środku Cicha Łapa odsypiała nocny patrol.
Dzisiaj noc Zebrania, pomyślał, kładąc się w swoim gnieździe. - Ciekawe kogo wybierze Spadająca Gwiazda. Chciałbym pójść. Po spotkaniu z Jasnym Sercem czuję się zobowiązany, żeby wypytać inne Klany o ich wiarę w Klan Gwiazd, a przynajmniej o to, co z owej wiary zostało.
Wilk niekiedy zastanawiał się, jakim cudem wiarę w Gwiezdnych Wojowników tak szybko odrzucono i wyplewiono z pamięci. Niektóre z żyjących kotów uczestniczyły w Przejściu, a więc nie mogło być to tak odległe wydarzenie, by o nim zapomnieć ot tak. Wilcza Łapa tym bardziej czuł, że za Przejściem kryje się więcej tajemnic, niż kiedykolwiek przypuszczał.
Myślał o wielkiej przeprawie przez góry, o rozpościerających się widokach z ośnieżonych szczytów, o niebezpieczeństwach jakie spotkały wędrujące koty. Dopiero po chwili zorientował się, że nie są to tylko wyobrażenia, lecz wizje. Wilczy Liść starał się pokazać mu jak najwięcej wydarzeń i najdokładniej jak tylko potrafił. Nie odezwał się, ale Wilcza Łapa ucieszył się mimo to z tego krótkiego kontaktu.
Usnął szybko, ukojony pięknem przedstawionego mu krajobrazu górskiego.
///
Cicha Łapa obudziła Wilka późno w nocy. Skoro nie został wyrwany ze snu wcześniej, aby iść na nocny patrol, mogło to oznaczać tylko jedno - zostanie wybrany na uczestnika. Zadowolony usiadł z innymi kotami przed Wysoką Górą, czekając, aż rozmawiający liderzy przemówią.
Podbiegł do niego Brązowa Łapa i zagdakał radośnie, że na pewno oboje pójdą.
- Skąd ta pewność?
- Podsłuchałem - przyznał skromnie, czarując przy tym uśmiechem, jakby próbował się usprawiedliwić. - Mówili coś o wszystkich uczniach Klanu Trawy, więc pewnie będziemy nagrodzeni za przeżycie pożaru.
Liderzy siedzący na Wysokiej Górze poruszyli się, przyciągając uwagę wszystkich zebranych.
- Niech wszystkie koty zbiorą się przed Wysoką Górą! - zawołał Spadająca Gwiazda, siadając wspólnie z drugą liderką na szczycie stosu kamieni. - Zacznie Wichrowa Gwiazda.
- Chciałabym podziękować wszystkim kotom Klanu Ostrokrzewu za tak chętnie udzieloną pomoc. Zawdzięczamy wam wszystkim szybkie przywrócenie naszym terenom odpowiedniego stanu. Roślinność zaczyna odrastać w strawionych przez ogień miejscach, zwierzyna powoli powraca, Obóz został odbudowany. Dlatego dziś po Zebraniu rozejdziemy się i wrócimy na nasze terytorium. Jesteśmy waszymi dłużnikami i w razie potrzeby nie odwrócimy się do was plecami.
Brązowa Łapa obok Wilka nieco zwiotczał, jakby przygarbił się i posmutniał. Wilcza Łapa zerknął po innych kotach Klanu Trawy i zauważył, że każdy z nich nosił wyraz żalu. Spędzili ze sobą co najmniej pół księżyca, zaprzyjaźnili się, więc nic dziwnego, że nikt nie chciał się rozchodzić.
- Chciałbym z tobą jeszcze kiedyś zapolować - miauknął Brązowa Łapa, prostując się. Odsunął od siebie smutek, wiedząc, że mimo wszystko musi zachować pełną lojalność wobec własnego Klanu.
- Może będzie okazja.
Wichrowa Gwiazda zdecydowała, że część jej wojowników odprowadzi królową, kocięta i uczniów do Obozu. Słowa Brązowej Łapy o "wszystkich uczniach" nabrały bolesnego wyrazu. Po przemówieniu Wichrowej Gwiazdy, Spadająca Gwiazda wybrał swój oddział kotów na Zebranie: Cętkowane Futro, Chmurowe Futro, Ostry Pazur, Rozerwany Kieł, Żmijowy Kieł oraz wszyscy uczniowie oprócz Dreszczowej i Deszczowej Łapy.
Zanim wyruszyli, Wilcza Łapa pożegnał się z uczniami z Klanu Trawy. Podziękował im za wspólnie spędzony czas i obiecał, że zawsze ich przyjmie, zawsze pomoże. Czy powinien był składać takie zapewnienia? Zgodnie z zasadami - nie. Zgodnie z sercem - jak najbardziej.
Kocięta Mlecznego Wąsa nie chciały rozstać się z Pszczelim Dębem. Spędzały z nim praktycznie każdy dzień, słuchając wciągających opowieści i Wilcza Łapa wcale się im nie dziwił. Gdy Pszczeli Dąb odejdzie z tego świata, nawet najstarsi wojownicy za nim zapłaczą, za jego czystym sercem i pogodnym usposobieniem. Za historiami, którymi szczyciła się jego barwna dusza.
Wilcza Łapa, wychodząc do lasu przez ciernisty tunel, patrzył za odchodzącymi w przeciwną stronę kotami z Klanu Trawy. Uczniowskie ogony ciągnięte po ziemi zniknęły za cierniami, a pisk kociąt wkrótce ucichł w oddali. Cicha Łapa dostrzegła rozterki i posępną minę Wilka. Podeszła do niego, przycisnęła swój bok do jego boku i kazała nie patrzeć za siebie. Kocica oczywiście miała rację, dała mu również najprostszy przepis na spokój ducha, a jednak nie pomogło. Smutny pysk Brązowej Łapy, osowiałe oczy Zapadniętej Łapy i załzawione oczy Bagnistej Łapy śmigały w umyśle Wilka właśnie wtedy, gdy próbował o nich nie myśleć.
Wilk musiał odwrócić swoją uwagę od narastającej tęsknoty, inaczej pochłonęłaby ona go na dobre. Z pomocą przyszedł Wilczy Liść, objawiając się obok Wilczej Łapy i idąc z nim łapa w łapę. Zapach nadziei, miłości i współczucia sprawił, że uczeń omalże uronił łzy, które tak zaparcie w sobie skrywał.
- Cicha Łapo?
- Tak?
- Pamiętasz, że istnieje coś takiego jak Klan Gwiazd?
- Biała Łapa mówiła mi o tym zbyt dużo razy, bym mogła zapomnieć. Coś cię gnębi w związku z nimi?
- Nie wiem. Chyba. Prosisz czasami przodków o radę? Wierzysz w nich? - Wilk wiedział, że mógł pytać kotki wprost o takie rzeczy, bo jej umysł był otwarty na wszystko. Mądrość sprawiała, że Cicha Łapa rozpatrywała każdą możliwość i po zastanowieniu odrzucała lub akceptowała argumenty.
- Nigdy nie próbowałam z nimi rozmawiać. Myślisz, że wysłuchaliby mnie? Nie sądzę, że byliby chętni rozpatrzeć prośby kogoś, kto nie ma w sobie zbyt wiele wiary - w głosie Cichej Łapy nie słychać było zarzutu, złości bądź rozczarowania. Znała swoją wartość, umiała ocenić czego jest godna.
Wilk nie wiedział, co powiedzieć. Uważał, że Cicha Łapa się myli. Klan Gwiazd podarował mu opiekuna, gwiezdnego mentora, sprawiając, że mógł spełnić swoje największe marzenie. Czy wierzył w przodków, zanim otrzymał pomoc i wyjaśnienie? Nie. Czy pomogli mu wbrew jego niewiary? Tak.
- Wydaje mi się, że powinnaś spróbować - miauknął, szczerze licząc, że Cicha Łapa wysłucha jego rady. Byłby to kolejny krok ku przywróceniu wiary. Ku odzyskaniu utraconych części historii.
- Może powinnam. O co jednak miałabym prosić? Czy istnieje coś, czego nie byłabym w stanie zdobyć własnymi siłami? Jeśli zostanę w jakikolwiek sposób poprowadzona, oznaczałoby to słabość, prawda?
- Ja jestem stale prowadzony. Uznajesz mnie za słabego?
Cicha Łapa popatrzyła na niego uważnie. Nie skomentowała jego słów, odwracając wzrok z powrotem na ścieżkę i pozostawiając Wilka w ekscytującej niewiedzy. Kocur stwierdził, że imię bardzo do niej pasuje. Nie była jednym z tych kotów, które siedziały cicho w każdej sytuacji i bały się odezwać, a mimo to Wilk nigdy nie wiedział, o czym kocica myśli. Przejrzenie jej było niemożliwe, bowiem skrywała swoje myśli pod głęboką warstwą odpowiedniej ciszy. Milczała, gdy uznała to za potrzebne i krzyczała, kiedy musiała. Wilcza Łapa nie sądził, że kiedyś znajdzie bardziej harmonijnego i za razem tajemniczego kota od niej.
Dotarcie do Kamiennej Wyspy zajęło im szybciej, niż zwykle. Może była to zasługa Cichej Łapy i rozmowy z nią, a może narzucone przez nowego lidera tempo znacznie różniło się od spokojnego stąpania Lśniącej Gwiazdy.
Na miejscu był już Klan Piasku. Owadzia Gwiazda rozmawiał z najdziwniej wyglądającym kotem spośród wszystkich Klanów - z Pszczelim Grzbietem, do którego wzdychała Bagnista Łapa nie tak dawno temu.
Wkrótce przybył również Klan Ognia i koty z różnych Klanów zaczęły się mieszać między sobą.
Wilk zastanawiał się, jak w ogóle zacząć rozmawiać z kotami z innych grup, a co dopiero wtrącić wzmiankę o Klanie Gwiazd - bo to było jego głównym zadaniem. Na pomoc znów przyszła Cicha Łapa zapraszając go do swojego stałego grona. Słoneczna Skóra, wojowniczka Klanu Ognia, przywitała Wilka niezwykle ciepło. Zapytała o samopoczucie, zapewniając, że z nimi poczuje się w mgnieniu oka swobodniej. Uczeń zdecydował się nie wspominać o incydencie z Rybią Stopą, będąc pewnym, że Spadająca Gwiazda o tym przemówi. Nie chciał przecież psuć miłej atmosfery. Lisi Krok - kotka z Klanu Piasku - mimo młodego wieku jak się okazało, górowała nad Wilczą Łapą niczym prawdziwy lis. Kocur zamiast górskich kotów widział prehistoryczne olbrzymie dzikie koty. Z Klanem Piasku miał styczność już drugi raz i stwierdził, że może pod koniec swojego życia przyzwyczai się do tych niesłychanych rozmiarów. Zajęczy Skok z Klanu Ognia powitał Wilka szybkim skinieniem głowy i natychmiast zaangażował się w rozmowę z Cichą Łapą. Wilczą Łapę obskoczyły dwie kotki, wypytując o szczegóły bycia Leśnym.
- Tak naprawdę to nic wielkiego, Klan Ognia przecież też poluje w lesie - miauknął nieco przytłoczony ogromną ilością poświęcanej mu uwagi.
- Ale nie polujemy na kaczki ani na gęsi, ani na łabędzie!
- My też nie polujemy na łabędzie - sprostował, przypominając sobie swój fatalny sprawdzian, gdy owy biały ptak przeszkodził mu w zostaniu Leśnym. Łabędzie były zbyt duże i zbyt silne, by je pokonać.
- Ja słyszałam, że jakiś świętej pamięci Leśny zdołał raz powalić łabędzia. Nie pamiętam niestety imienia - miauknęła Lisi Krok, wciąż zastanawiając się nad umykającym jej skrawkiem informacji.
- Przejrzyste Oko - powiedział ktoś obok Wilka. Zwrócił się szybko ku stojącej obok niego kocicy. Jej duże rozmiary zdradziły oczywiście, że pochodziła z Klanu Piasku. Spojrzała na Wilczą Łapę. - Mam na imię Kwiecista Skóra. Podróżowałam z twoją matką podczas Przejścia.
Dwie pozostałe kocice wyglądały na nieco zagubione, gdy zastępczyni Klanu Piasku wspomniała o górskiej przeprawie. Wilk nie był pewny, czy wynikało to z ich niewiedzy na owy temat, czy z niepewności.
- Odejdźmy może kawałek - szepnęła, zapraszając go ogonem w stronę osamotnionych krzewów. Gdy usiedli na uboczu, otoczeni jedynie dalekimi rozmowami innych kotów, kotka przemówiła - Bardzo mi przykro z powodu twojej straty i wiedz, że czuwałam cały dzień po jej śmierci. Była mi droga, bo pochodziłyśmy z jednego klanu.
Wilcza Łapa przyglądał się kocicy oczarowany, że wspomniała o dawnych klanach.
- Byłyście w tym samym klanie? Opowiesz mi o nich? Dlaczego zostałyście rozdzielone? I skąd wiesz, że Przejrzyste Oko umarła? Myślałem, że już nikt nie pamięta o przeszłości. A znasz inne koty z czasów Przejścia? Mam... mam tak wiele pytań!
- Widzę właśnie - uśmiechnęła się. - Też myślałam, że nikt nie pamięta, ale Klan Gwiazd uświadamia tych, którzy wierzą. Uświadomił również mnie. Przejrzyste Oko ostatkiem sił odwiedziła mnie po śmierci i opowiedziała o tobie, o Klanie Gwiazd, odżywiając moją niknącą wiarę. Pośród nas jest więcej wierzących, niż ci się zdaje.
Wilk był zachwycony! Po pierwsze poczuł, jak ciężar odpowiedzialności zostaje równo podzielony między nim i innymi wyznawcami Klanu Gwiazd. Po drugie poznał kota, który mógł mu opowiedzieć o Przejściu oraz o dawnych klanach więcej niż Świetlista Skóra, która zawsze urywała swoje historie w najlepszych momentach, twierdząc, że źle się czuje.
- Uważam, że mamy za zadanie przywrócić pamięć o przodkach, a następnie odnaleźć utracone terytoria - Kwiecista Skóra dopowiedziała, zanim udała się w stronę Kamiennej Wyspy, aby zasiąść obok przygotowujących się do przemowy liderów.
Wilcza Łapa nieco oszołomiony po tak istotnej rozmowie dosiadł się do Burzowej Łapy, który cały czas rozmawiał z kilkoma wojownikami z Klanu Trawy. Ucichli i zwrócili się ku dumnie siedzącym liderom, gdy przemówiła Wichrowa Gwiazda, rozpoczynając Zebranie.
- Musieliśmy na krótki czas opuścić nasze terytorium z powodu pożaru. Dzięki pomocy Klanu Ostrokrzewu zdołaliśmy szybko zniwelować straty i dziś powrócimy do domu. W tym czasie mianowaliśmy jedną z naszych kocic wojowniczką. Sowie Skrzydło!
Wokół Wilka podniósł się chór głosów wykrzykujących imię kotki, która siedziała nieopodal, dumnie spoglądając dookoła siebie. Wilcza Łapa przyłączył się dopiero po chwili, gdy ich spojrzenia się spotkały. Zielone oczy zmroziły krew w jego żyłach i zmusiły do wykrzyknięcia imienia wojowniczki kilkakrotnie.
Wichrowa Gwiazda pozwoliła następnie mówić Spadającej Gwieździe.
- W pożarze straciliśmy Lśniącą Gwiazdę. Na zastępcę mianowałem Jastrzębiego Krzyka. - Tłum wykrzyczał imiona nowego lidera i nowego zastępcy. Wilk milczał, składając ciche kondolencje ku martwej Lśniącej Gwieździe, dokądkolwiek trafiła po śmierci. - Chciałbym przede wszystkim życzyć powodzenia dla Klanu Traw. To dobra wiadomość, że wracają do domu po takiej tragedii jaką był pożar. Muszę niestety popsuć atmosferę złymi wieściami, bowiem doniesiono mi, że na nasz teren wtargnął medyk Klanu Ognia.
Ryjówkowa Gwiazda nastroszyła sierść, w mgnieniu oka przyjmując postać bardziej przypominającą jeża niż kota. Milczała, czekając na dalszą część przemówienia Spadającej Gwiazdy.
- Nie stronimy od udzielania pomocy. Zapytani na pewno rozwiążemy problem, jeżeli tylko będziemy w stanie. Kradzieży i nieszanowania granic nie zamierzam jednak tolerować i kolejna taka sytuacja zostanie rozwiązana w należyty sposób. Mogę tu zagwarantować, że krew się wtedy poleje - Spadająca Gwiazda skinął głową w stronę Owadziej Gwiazdy, choć wzrok skierowany miał na liderkę Klanu Ognia. Wilk wiedział, że chce dać jej chwilę na przemyślenie swojego kontrataku.
Owadzia Gwiazda wspomniał o grupach nieklanowych kotów, o nędzarzach i agresywnych samotnikach, które ostatnimi czasy często wędrowały przez terytorium Klanu Piasku. Wilcza Łapa nie rozumiał, dlaczego nagle poczuł ogarniający go niepokój. Postanowił jednak odsunąć go od siebie i skupić się na słowach przywódców.
Ryjówkowa Gwiazda wystąpiła do przodu, lustrując Spadającą Gwiazdę uważnym wzrokiem.
- Szczere przeprosiny Spadająca Gwiazdo. Nie jestem pewna, jak doszło do przekroczenia granic, ale zapewniam, że problem zostanie rozwiązany i taka sytuacja więcej się nie powtórzy. - Spadająca Gwiazda skinął ze zrozumieniem, a jego wyraz pyska złagodniał. - Poza tym w naszym Klanie nie ma żadnych kłopotów. Na świat przyszły trzy zdrowe kocięta Cienistego Bzu. Zwierzyny jest pod dostatkiem, pogoda dopisuje. Nie mam nic więcej do powiedzenia.
Liderzy zgodnie zeskoczyli z Kamiennej Wyspy, rozchodząc się do swoich Klanów.
Wilcza Łapa dostrzegł rozmawiających Jastrzębiego Krzyka i Sowie Skrzydło. Wiedział, że ma posępną minę, a złość bije z niego niczym woda w źródle, lecz nie potrafił się opanować. Zazdrość trawiła go niczym buchający ogień.
Wilczy Liść zamigotał obok Wilka, kładąc swój puszysty ogon na jego grzbiecie.
- Musisz się z tym pogodzić. Cokolwiek oznaczają te spojrzenia i spotkania. Musisz odpuścić.
- Wiem - syknął Wilk, zagryzając zęby. Jak mógł odpuścić, gdy Sowie Skrzydło rozkochała go w sobie, a następnie odrzuciła jego starania i wymieniła na lepszy model?
- Rozejrzyj się - miauknął Wilczy Liść, prowadząc ucznia ku gromadzącym się kotom z Klanu Ostrokrzewu. - Otacza cię tyle wspaniałych kotów. Wszyscy chcą dla ciebie jak najlepiej. Twoi klanowicze to twoi przyjaciele i umarliby dla ciebie. Może ci się wydawać, że jesteś sam, ale to tylko mylne wrażenie. Nigdy nie będziesz sam, cokolwiek się wydarzy, zawsze ktoś przyjdzie ci z pomocą. Czasami będziesz musiał o nią poprosić, ale to normalne, bo nikt nie umie czytać w myślach. Czasami otrzymasz pomoc pomimo ciszy i ukrywania smutków. Czasami będziesz musiał przejść przez trudności sam, rozwiązać problem na własną łapę, ale miłością i wiarą przyjaciół możesz szczycić się zawsze.
- A ty będziesz zawsze przy mnie? - szepnął Wilk, spuszczając głowę. Czuł, jak ciepło zakłopotania rozpływa się od czubków jego uszu, do końcówki ogona.
- Gdy tylko będę mógł, gdy tylko zdołam ustać na nogach - zawsze przybędę.
Wilcza Łapa uśmiechnął się szeroko i miał ochotę wtulić głowę w puszystą pierś Wojownika. Nie mógł jednak, bo wyglądałoby to niezwykle dziwnie z perspektywy innych kotów.
Ważne było to, że pomimo straty poczuł nareszcie smak ulgi. Obowiązek wobec Klanu Gwiazd stał się podzielny między innych wojowników, a osamotnienie okazało się fałszywe. Obecność Wilczego Liścia sprawiała, że Wilcza Łapa unikał negatywnych myśli, a co za tym szło - negatywnych emocji.
Wilk, idąc u boku Gwiezdnego Wojownika, poczuł coś, czego nigdy dotąd nie odważył sobie nawet wyobrazić. Poczuł ojcowską miłość. Wilczy Liść wychował Przejrzyste Oko na wspaniałą kotkę. Wychowa więc również nieswornego, nieco niezdarnego, ale zdeterminowanego ucznia o dobrym sercu.
Obaj o tym wiedzieli. Ich relacja - dość nietypowa, przez większość kotów nazwana zostałaby mianem niemożliwej - stała się kluczem do uratowania Klanu Gwiazd. Do uratowania wojowników przed wieczną zgubą niewiary. Do uratowania Wilczej Łapy przed porażkami. A przynajmniej tak się Wilkowi wydawało. Niestety ciężar skrywanej tajemnicy stawał się coraz bardziej przygnębiający.
Jastrzębi Krzyk wymykał się każdej nocy z Obozu, myśląc, że nikt nie patrzy, że cisza oznacza niewidzialność. Wilcza Łapa widział przemykający cień przez liściastą ścianę uczniowskiego legowiska. Wiedział doskonale, że nie był to cień kota czującego strach przed odkryciem sekretów. Cień był sprytny, pewny siebie i pałał buntem. Nic dla niego znaczyły granice terytoriów ustalone tak dawno temu przez koty o wyższej randze. Nieważne było niebezpieczeństwo związane z łamaniem zasad.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top