« Rozdział 18 « Wzburzony deszcz

Wilcza Łapa dzielił dużą wiewiórkę z Białą Łapą tego słonecznego, ale chłodnego poranka. Był dzień po ceremonii uczennicy medyka i jeszcze nikt nie wiedział o jej nowej więzi z Klanem Gwiazd. Nikt oprócz Wilka oraz Dreszczowej Łapy.

- Myślisz, że masz mocniejszy kontakt z nimi niż Świetlista Skóra? - dopytywał Wilk, podekscytowany nowinami od przyjaciółki. Biała Łapa na pytanie jedynie wzruszyła barkami, nieco speszona.

- Nie chcę być uważana za nie wiadomo kogo, podejdźmy do tego spokojnie - miauknęła. - Wiesz, że lubię być skromna. Ale sama Świetlista Skóra powiedziała, że jestem już najlepszym medykiem w Klanach. Wszystkich!

Wilcza Łapa uśmiechnął się szeroko, mrucząc przy tym z zadowolenia. Nie mógł niestety nic powiedzieć i potwierdzić słów medyczki, by wesprzeć Białą Łapę, jako że miał usta wypchane soczystym posiłkiem.

- Wydaje mi się jednak, że trochę wyolbrzymia - przyznała uczennica, przewracając swój kawałek mięsa pazurem. - Mam mało doświadczenia. Więź z Klanem Gwiazd to nie wszystko.

Wilk pokręcił głową, szybko przełykając, by zaprzeczyć.

- Ale jakąś przewagę masz nad resztą medyków. To naprawdę wspaniałe! Gdybyśmy tylko mogli znaleźć takie miejsce, o którym wspomniałaś: to specjalne, gdzie Wojownicy chodzili, by dzielić języki z Gwiezdnymi. To dopiero byłby szok - miauknął Wilcza Łapa, rozmarzony. Wyobrażał sobie, jak mogłoby wyglądać takie miejsce: może ogromna góra rozświetlana blaskiem gwiazd? Może jakieś drzewo, na którego czubek trzeba byłoby się wdrapać?

Nagle pewna myśl zrodziła się w umyśle Wilka.

- A może tym miejscem jest Martwy Dąb? Pamiętasz na pewno nasze spotkanie w tamtym miejscu. Miałem wtedy kontakt z Wilczym Liściem - szepnął, przybliżając się nieco do Białej Łapy, by żaden z krzątających się nieopodal wojowników niczego nie usłyszał.

- Nie sądzę. Nie czuć tej świętości. Mogłeś się z nimi kontaktować tylko dlatego, że tam zamieszkali, ale gdy wrócą na niebo już na dobre - co wtedy? Trzeba nam znaleźć coś innego, potężniejszego - zamyśliła się, żując wiewiórcze mięso. - Jakoś sobie poradzimy, ale na razie skupmy się na treningu. Już tylko kilka księżyców, a będziemy mianowani na wyższą rangę.

Wilk posmutniał, uświadamiając sobie, że Biała Łapa ma rację. Dorosłość i większe obowiązki zbliżały się ogromnymi krokami.

- Szkoda, że Przejrzyste Oko tego nie zobaczy.

Biała Łapa zaśmiała się cicho, życzliwie.

- Oczywiście, że zobaczy, głupi futrzaku.

Wilcza Łapa zerknął na roześmianą kotkę i zrobiło mu się cieplej, lżej na sercu. Uczennica miała rację, Przejrzyste Oko czuwa nad Klanem bez dwóch zdań. Jej zanikający zapach nie znaczył, że ona sama zanikała. Na pewno patrzyła na swojego syna i wspierała go, jak mogła.

Wilcza Łapa cieszył się ze szczerej, zwyczajnej rozmowy z Białą Łapą. Rzadko zdarzała się taka okazja, a jeszcze rzadziej kocica tak po prostu okazywała emocje, zazwyczaj chowając je głęboko w sobie. Może dlatego jej uśmiech był taki zniewalający, a współczucie faktycznie szczere.

- Wilcza Łapo! - odezwał się Spadające Pióro spod Wysokiej Góry. Wilk szybko przeprosił Białą Łapę i podbiegł do szarego wojownika siedzącego w towarzystwie Jastrzębiego Krzyka oraz Żmijowego Kła.

- Obudź Burzową i Dreszczową Łapę. Idziecie wszyscy na patrol łowiecki z tymi oto wojownikami - rzekł Spadające Pióro i nie czekając na odpowiedź Wilczej Łapy wrócił do rozmowy z wojownikami, którzy mieli ich doglądać.

Wilk pobiegł więc do uczniowskiego legowiska, by obudzić leniuchujących przyjaciół. Spotkał się z nieco nerwową reakcją Burzowej Łapy, który odrzucił brązowego kocura potężnym uderzeniem tylnej nogi, ale po kilku warknięciach zwlókł się z gniazda. W trójkę dołączyli do wojowników, a tuż po nich przybył takie Deszczowa Łapa, z czego Wilk nie był zadowolony. Spadające Pióro uzgodnił czas powrotu patrolu do Obozu i odszedł, by doglądać innych planowanych grup łowieckich.

- A on po co tu? - syknął Wilk do Żmijowego Kła, wskazując na Deszczową Łapę, gdy nikt nie patrzył.

- Jest uczniem i dobrym łowcą, musi więc chodzić na polowania, prawda? - Żmijowy Kieł spojrzał na Wilka i został zaskoczony jego nienawiścią do szarego kota. - Jeśli zamierzasz się tak zachowywać, możesz zostać w Obozie i czyścić legowiska.

Wilk otrzepał się błyskawicznie z nieprzyjemnych myśli o Deszczowej Łapie.

- Przepraszam, to się już nie powtórzy - pokornie schylił głowę.

- Mam nadzieję. Nie chcemy, by polowanie się popsuło. - Po tych słowach zwrócił się do reszty uczniów. - Klan dawno nie jadł szczególnie syto, kaczka Wilczej Łapy nasyciła wszystkich, ale nie na długo. Nie głodujemy, jednak bądźmy szczerzy: nikomu nie zaszkodzi więcej jedzenia. Dzisiaj więc skupiamy się wyłącznie na gęsiach, o których informacje doniósł nam poranny patrol.

- Dlaczego więc potrzebujemy Biegaczy do pomocy? Nie specjalizują się na polowaniu w lesie - miauknęła Dreszczowa Łapa, przechylając głowę na bok w geście zapytania.

- To zawsze jakieś pomocne pazury, gdyby gęś uciekała nad lądem, prawda? Poza tym Spadające Pióro stwierdził, że Biegacze powinni choć kilka razy polować w lesie, a Leśni na łąkach, by zdobyć więcej wiedzy o obu terenach. - Czarny wojownik westchnął ciężko. - Uczymy się na błędach i dostosowujemy się do nich. Ktoś ma jeszcze jakieś pytania?

Nikt nie odpowiedział, więc Żmijowy Kieł zadowolony wyruszył szybko w stronę lasu i Rzecznej Matki. Jezioro o tej porze roku w istocie zostało zamieszkane przez dziesiątki ptaków, więc Klan powinien przez jakiś czas mieć dostatek tłustej i smacznej zwierzyny do pożywienia się.

Burzowa Łapa szedł całą drogę obok Deszczowej Łapy, choć starszy uczeń nie zwracał na niego uwagi. Wilk, obserwując ich z tyłu, zauważył wyższość szarego kocura, z jaką odnosił się do zaślepionego Burzowej Łapy. Ten widział w swoim rzekomym przyjacielu autorytet, niezdrowo idealizował go, a przecież Deszczowa Łapa był zwyczajnym arogantem ze zbyt obszernym ego.

Dreszczowa Łapa nie zwracała uwagi na chorobliwą i sztuczną relację kocurów, a Wilk nie chciał jej martwić. Poza tym... Kocica nie była szczególnie bystra, nie przejęłaby się.

Żmijowy Kieł prosił uczniów o zachowanie ciszy i niemarnowanie energii na polowanie czegoś oprócz gęsi. Wilcza Łapa słysząc jednak śpiew słowika bardzo blisko siebie, nie mógł się powstrzymać. Odszedł tylko na chwilę, ptak niestety odleciał, zanim kocurek zdążył go choćby wypatrzeć w zaroślach. Pożegnał go ucichający świergot. Wilk szybko wrócił do patrolu, woląc uniknąć złości wojowników.

Wkrótce dotarli do Rzecznej Matki. Szum jej fal natychmiast ukoił Wilka, oczyścił jego myśli z tych niepotrzebnych, przygotowując do polowania. Szybko rozdzielili się: Dreszczowa Łapa miała oczywiście przygonić gęsi w kierunku reszty kotów ustawionych na kształt mocno zakrzywionego pazura. Brama ta zaczynała się na brzegu i sięgała po wodę, zaczynając od Jastrzębiego Krzyka, a kończąc na Żmijowym Kle zanurzonym po szyję w jeziorze.

Wilcza Łapa, stojąc w wodzie tuż przy brzegu, obserwował kątem oka szeptających pomiędzy sobą Burzową i Deszczową Łapę. Widocznie nie byli zainteresowani czekaniem, gdy jednak stado gęsi wyłoniło się zza zakrętu, w którego kierunku pobiegła wcześniej Dreszczowa Łapa, przywarli do ziemi niczym kamienie.

Wilcza Łapa nie był zadowolony, że musi zmoczyć sobie brzuch w lodowatej wodzie, był jednak zdeterminowany pokazać Burzowej Łapie, jak się poluje. Obiecał sobie nie wchodzić mu w drogę podczas polowań, ale nie mógł znieść jego arogancji i bezpodstawnych przechwałek. Jeśli chamski Leśny chciał się wywyższać, musiał najpierw udowodnić, co potrafi, a Wilk nie zamierzał dawać mu w tym fory.

- Przygotujcie się - polecił im Żmijowy Kieł, zanurzając się w wodzie po sam nos. Wilcza Łapa podziwiał mentora, sam nie był jeszcze w stanie wytrzymać w takiej pozie pod zimną wodą i cieszył się, że nie musi próbować.

Gęsi znalazły się blisko, akurat na odległość skoku. Dreszczowa Łapa wciąż szczypała je po nogach, płynąc pod wodą. Powietrze na pewno jednak już jej się kończyło i zwlekanie nie wchodziło w drogę. Wilk postanowił poczekać jeszcze tylko kilka uderzeń serca. Tylko trochę...

Dreszczowa Łapa wyłoniła się głośno z wody w dosyć niespodziewanym momencie, strasząc przy tym dotychczas spokojnie płynące gęsi. Mięśnie Wilczej Łapy zadziałały automatycznie, podrywając go w powietrze. Uciekająca po wodzie gęś, którą sobie upatrzył, nie miała szans czmychnąć, skok był idealnie wymierzony - Wilk wprowadziłby drobne poprawki, ale sama odległość była doskonała. Nie wszystko wyszło jednak równie perfekcyjnie, co ten skok. Problem pojawił się, gdy na ciało Wilka zwaliła się ciężka kupa futra w postaci Burzowej Łapy. Wpadli bezwładnie do wody, a w wilkowej łapie pozostały jedynie pojedyncze pióra gęsi, której udało się odfrunąć ze skrzekiem i kaskadą spływających z niej kropel.

Żmijowy Kieł pomógł wydostać się z wody obu swoim uczniom. Na brzegu Żmijowy Kieł zostawił ich do ochłonięcia, a sam ruszył, by sprawdzić, czy wszystkie gęsi odleciały, a czy może jednak jakieś pozostały.

- Wspaniały skok, Wilcza Łapo - parsknął Deszczowa Łapa, podchodząc do Burzowej Łapy i uderzając ogonem o jego ogon*, po czym zaśmiał się parszywie.

- O co ci chodzi? - syknął Wilk, otrzepując wodę z futra specjalnie na szarego kocura. Ten warknął, odchylając się. - Nie mów mi, że ty kazałeś to zrobić Burzowej Łapie?

Dreszczowa Łapa podeszła do kłócących się kotów, ale nie usiadła obok Wilka, jak to miała w zwyczaju robić. Wilcza Łapa zauważył jej oschłość już rano, gdy zaproponował wspólny posiłek z Białą Łapą. Szorstko odrzuciła jego propozycję, co go raczej zaskoczyło. Zawsze chciała spędzać z nim jak najwięcej czasu i z dnia na dzień wszystko się zmieniło...

- Może kazałem, może nie. W każdym razie raczej nie jesteś doskonałym łowcą, skoro nie poradziłeś sobie z atakiem z powietrza - uśmiechnął się, jakby współczuł Wilczej Łapie. Ten czuł bulgoczącą w nim ze złości krew. Jeszcze chwila i ona się poleje, pomyślał, przyglądając się Deszczowej Łapie.

- Przez ciebie nie przyniesiemy niczego do Obozu i Klan będzie głodny! - wrzasnął Wilk, nie mogąc uwierzyć w egoizm szarego kocura. Miał ochotę rozszarpać go na strzępy. Zwrócił się do szczerzącego się Burzowej Łapy: - A ciebie to bawi? Czy wyście oszaleli?!

Oboje spojrzeli po sobie i wzruszyli barkami.

- To nie nam gęś wymsknęła się spomiędzy pazurów.

Wilcza Łapa otworzył bezradnie pysk, nie wiedząc, co odpowiedzieć na tak bezczelny komentarz. Nie był mistrzem ciętej riposty.

Nagle Dreszczowa Łapa stanęła przed nim i dziabnęła Burzową Łapę w ucho.

- Ty pacanie! - krzyknęła, gdy ją odepchnął zdenerwowany. Wilcza Łapa widział w jej oczach niechęć i ból... Czyżby aż tak zawiodła się na swoim bracie? - Jesteś tak samolubny, że Płomienne Futerko powinna cię była wygnać z Klanu jeszcze za kociaka! Nie nadajesz się do pracy w grupie! Nie powinieneś być Leśnym!

Burzowa Łapa położył uszy po sobie, jakby urażony słowami siostry. Przez chwilę wyglądał na naprawdę zmartwionego, może nawet zamierzał przemyśleć swoje zachowanie... gdyby nie Deszczowa Łapa.

- A kim ty jesteś, żeby mu mówić, czy zasługuje na swoją pozycję? W końcu sama jesteś tylko Mokrą Łapą! - zarechotał, pchając swój nos w jej pysk. Kotka rzuciła się do tyłu, roztrzęsiona wstrętnymi słowami Deszczowej Łapy.

Wilcza Łapa zerknął w bok na Jastrzębiego Krzyka. Wojownik obserwował sytuację cały ten czas i nawet pazurem nie kiwnął, by załagodzić konflikt. Wilk obiecał mu w myślach skargę do Lśniącej Gwiazdy. Nie zamierzał tolerować ani arogancji, ani ignorancji. Dreszczowa Łapa nie zasługiwała na takie traktowanie, zwłaszcza, że pełniona profesja nie powinna być wyznacznikiem wartości słowa danego kota.

To, że Przejrzyste Oko umarła, nie zwalnia cię z obowiązków wojownika, pomyślał wściekły Wilk, rzucając się do walki z Deszczową Łapą. Chciał poszarpać choć trochę tę jego piękną szarą sierść.

/    /    /

Świetlista Skóra obserwowała ostrą wymianę zdań uczniów z bezpiecznej odległości, a mimo to odczuwała ich nienawiść i zawód z siłą zwalającego się na nią drzewa. Próbowała przedrzeć się przez barierę w głowie Deszczowej Łapy... Chciała... Musiała wiedzieć!

Czy szarym kotem z przepowiedni jest właśnie on? Czy to on jest kotem lotnym, niewzruszonym, którego imię będzie znane w każdym Klanie?

Jak wielkim zagrożeniem jest i jak bardzo groźny może się stać?

/    /    /

*Odpowiednik przybicia piątki.

Od autorki:
Nie lubię tych krótkich rozdziałów. Nie widzę w nich niczego ciekawego ani ładnego, sprawia to, że nie umiem ich napisać. Brnę przez nie jak za karę, a nie o to chodzi! Niestety są konieczne. Meh.
Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Jestem zawiedziona sobą i tym rozdziałem.
Jak się podobało? Co sądzicie?
Do następnego!

P.S Przepraszam za długie przerwy pomiędzy rozdziałami, ale nie potrafię przewidzieć harmonogramu sprawdzianów i innych zadań szkolnych. Ostatnio nie miałam czasu ani trochę. Mam mimo wszystko nadzieję, że jakoś te rozdziały będę pisywać. :c


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top