« Rozdział 10 « Krew
Minęło kilkanaście wschodów słońca od czasu pamiętnego treningu bitewnego i pochwały Jastrzębiego Krzyka. Wilcza Łapa powoli przestawał polegać na wiedzy Wilczego Liścia, ponieważ samemu zdobywał jej nadto. Pochłaniał garściami wszystkie taktyki i ruchy bitewne, jakie tylko zobaczył lub o jakich słyszał. Lśniąca Gwiazda była zadowolona nie tylko z jego postępów, ale także nauki reszty uczniów. Starsi o księżyc uczniowie, Deszczowa i Cicha Łapa, zaczęli łapać zające bez pomocy mentorów, a Burzowa Łapa niedawno pomógł Żmijowemu Kłowi powalić dorodnego kaczora.
Tylko Wilczej Łapie nie szło polowanie. Udawało mu się złapać mniejsze stworzonka łąkowe takie jak myszy, a w ostatnim czasie coraz lepiej radził sobie z łowami na ptaki w locie. Za nic w świecie nie mógł jednak opanować technik, które pozwoliłyby mu doścignąć zająca. Nikt nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, wszyscy liczyli bowiem, że Wilcza Łapa odziedziczył szybkość swojego ojca i zdoła go nawet prześcignąć. Przeliczyli się.
Wilcza Łapa wrócił z kolejnego przeciętnego polowania. Odłożył na stos świeżej zdobyczy schwytane dwie myszy, następnie wygrzebał spod spodu ulubioną zdobycz Przejrzystego Oka - drozda - i poszedł w kierunku legowiska wojowników w odwiedziny do niej. Świetlista Skóra oceniła stan zdrowia wojowniczki na dobry i pozwoliła jej wrócić do legowiska wojowników, choć wciąż zabraniała wszelkich patroli lub łowów.
- Przejrzyste Oko? - zawołał Wilcza Łapa do tunelu. Po chwili dotarł do niego odgłos przeciskającego się kota i z podziemi wydostała się Leśna. - Mam dla ciebie drozda. Schowałem go zanim wyruszyłem na łowy, bo wiem, jak je lubisz.
- Dziękuję. - Miauknęła szczerze wdzięczna. Stanęła nagle jak wryta. - Ale sprawdziłeś, czy starsi są najedzeni? - zmartwiła się, kładąc się obok krzewu okrywającego tunel wojowników.
- Oczywiście. Deszczowa Łapa zaniósł im coś - zapewnił, składając drozda u łap Przejrzystego Oka i następnie siadając obok. - Dzisiaj znowu nie zdołałem złapać zająca. Byłem już tak blisko!
- Na pewno ci się uda. Jeszcze trochę cierpliwości i dasz radę. Ile jesteś uczniem? Pół księżyca? - trąciła go troskliwie nosem. - Przejmujesz się za bardzo. Mnie też się czasami nie udaje. Wtedy staram się jeszcze bardziej, aż czysta desperacja poprowadzi moje łapy ku zdobyczy.
- Ale mnie się jeszcze nigdy nie udało! Tylko w grupie dwa razy, ale to nawet nie ja zabiłem te zające. Wszyscy Biegacze potrafią w pojedynkę upolować je bez problemu, a ja się potknę, to po prostu będę za wolny lub nagle wiatr się zmieni. - Żalił się, czując wzrastającą chęć rzucenia się w przepaść. - Pamiętam test, zanim jeszcze zostałem uczniem. W lesie wiatr się nie zmieniał równie gwałtownie, można było się spokojnie ukryć i zaczekać, aż zdobycz wpadnie w łapy. Tak mówił Żmijowy Kieł przecież.
Przejrzyste Oko potrząsnęła głową.
- Dlatego jesteśmy podzieleni na trzy grupy. Każdemu pasuje co innego i każdy musi się jak najlepiej przystosować do danych warunków.
- Mnie nie pasuje bycie Biegaczem. Dobrze wiesz, że chciałem być Leśnym. Wszyscy to wiedzieli, ale Lśniąca Gwiazda postanowiła zrobić mi na złość - fuknął, wtulając się w puszystą sierść matki. Jej ciepło odrobinę go uspokoiło. Nie musiała nawet nic mówić. - Po szczytowaniu słońca mam iść na kolejne polowanie. Czuję, że Jastrzębi Krzyk traci do mnie cierpliwość.
- Wiesz, jaki on jest - zaśmiała się perliście, podsuwając drozda Wilczej Łapie. - Musisz w takim razie coś zjeść, zanim pójdziesz podbić łąki. I zobaczysz, opanujesz wszystko do perfekcji zanim śnieg stopnieje.
Wilcza Łapa skosztował drozda, złość jednak wypełniała go całkowicie i nie pozwalała ani jeść, ani myśleć, ani się zrelaksować.
- Śnieg zniknie całkiem szybko, prawda? Uważasz, że zdołam się nauczyć?
- Jestem tego pewna. A teraz idź znajdź Świetlistą Skórę. Chciała, żebyś jej w czymś pomógł.
- Przecież ja zaraz idę na polowanie - zaprotestował, ciągle się stresując.
- Spokojnie, jeszcze masz dużo czasu. Jeśli zajdzie potrzeba, wytłumaczę Jastrzębiemu Krzykowi całą sytuację. No leć - pogoniła go łapą. Z niechęcią zgodził się na taki układ i podreptał zmartwiony do medyczki. Znalazłszy się w jej norze, zdziwił się, jak bardzo przestronne jest to miejsce. Z kotami leżącymi pod jedną ścianą wydawało się zatłoczone, ale bez chorych było całkiem przyjemnie.
Świetlista Skóra przeglądała zebrane rośliny przy ścianie z zapasami. Poczuwszy Wilka, nie odwróciła się do niego, a jedynie powitała wymówieniem jego imienia, nie odrywając się przy tym od pracy. Biała Łapa wąchała zagłębienia w ścianie, w które powkładane zostały zioła. Nie wyglądały na potrzebujące pomocy.
- Przejrzyste Oko powiedziała, że mam ci pomóc - miauknął do medyczki. - Ale chyba nie...
- Tak, chcę byś wymienił mech w gniazdach starszych. Skarżyli się.
Wilcza Łapa nie miał nic przeciwko pomocy starszym. Pomimo nerwowości Utraconego Oka i lenistwa Pszczelego Dębu lubił ich, mieli wiele ciekawych historii do opowiedzenia. Pamiętali także czasy sprzed Przejścia. Byli wtedy zaledwie kociętami, a mimo to przeżyli największą podróż w historii Klanów.
Z zadaniem uporał się bardzo szybko, przy okazji słuchając kolejnej historii - o Ognistej Chmurze, kotce uratowanej przez Wilczego Liścia. Wilcza Łapa nastawił uszu, a Pszczeli Dąb opowiadał dalej - było to na szóstym życiu medyka-wojownika, gdy Ognista Chmura została zaatakowana przez jastrzębia. Wspólnie z Jastrzębią Łapą pokonali go, ratując kocicę. Wilczy Liść nie stracił również wtedy życia, z czego wszyscy się cieszyli.
- Wilcza Łapo.
Uczeń obrócił się w kierunku wyjścia z nory starszych. Zebrał resztę nieużytego mchu i wydostał się spod kamienia. Przed wejściem do tunelu stał Jastrzębi Krzyk.
- Zanieś mech do Cichej Łapy i ruszajmy na polowanie. Powiedz jej, żeby zaczęła wymieniać również gniazda wojowników.
Po rozmowie z Cichą Łapą, Wilk pobiegł do swojego mentora i ruszyli na łąki. Przed Obozem spotkali Dzielne Serce wracającą z wizyty przy niewielkim strumieniu, z którego Klan zaopatruje się w wodę. Dołączyła do nich, najpierw informując o tym Spadające Pióro - lubił on o wszystkim wiedzieć i wszystko ustalać, by panowała niezmącona harmonia. Organizacja dnia była dla niego rzeczą świętą i trzeba było przyznać, że rygor ten zamieniał Klan w pracującą doskonale maszynę. Niestety - zastępca karał wszelkie wybryki surowo, głównie poprzez odbieranie wojownikom lub uczniom możliwości chodzenia na patrole i polowania, nieważne czy sytuacja ze zwierzyną była ciężka, czy bezproblemowa.
Jastrzębi Krzyk postanowił spróbować szczęścia na polowaniu nieopodal Młynu, przy okazji sprawdzając granicę terytoriów. Dzielne Serce przypomniała mu o sytuacji z zeszłej Pory Nagich Drzew, gdy Wilka nie było jeszcze na świecie. Podobno Klan Trawy był tak zdesperowany z powodu głodu, że wysyłał na polowania kocięta, a jednym z nich był niedawno nazwany wojownikiem Jelenie Futro, wtedy Jelenie Kocię. Według Dzielnego Serca Klan Trawy był sam sobie winny tamtej głodówki.
- Dlaczego? - spytał Wilcza Łapa, nie rozumiejąc, jak można oskarżać kogoś o brak zwierzyny. Według Białej Łapy nawet Gwiezdny Klan nie decydował o takich rzeczach.
- Bo jest to Klan o małym zasięgu terytorium, na dodatek nie rozrastającym się. Klan Piasku często próbuje zabrać im kawałek łąki, a oni, zamiast walczyć, wolą miauczeć i prowadzić negocjacje. Nierozsądne i niegodne wojowników - prychnęła ze wstrętem.
- Zgadzam się - dodał Jastrzębi Krzyk. - Wojownik jest stworzony do walki. Po to mamy kły i pazury, by ich używać.
- Podobno honorowy wojownik nie musi zabijać, by wygrać! - zaprotestował Wilcza Łapa, spotykając się z zaskoczonymi spojrzeniami wojowników.
- To reguła dawno zapomniana - miauknął Jastrzębi Krzyk. - Nie wiem, skąd o niej wiesz, ale lepiej szybko zapomnij. Nawet jeśli ty w nią wierzysz i zamierzasz nią podążać, nie znaczy, że koty z innych Klanów zrobią to samo.
- Osobiście uważam, że miała ona sens - wtrąciła się Dzielne Serce, zrównując swój krok z Wilczą Łapą. - Jeszcze nie wiesz, jak to jest patrzeć na umierającego z twojej winy kota. I mam nadzieję, że dzięki poznaniu tych dawnych zasad, nie będziesz musiał wiedzieć. Żałuję, że nie przypomniano mi wcześniej o nich. Byłam tylko młodym kocięciem, gdy zasady te zaczęły zanikać. Nawet nie pamiętam, kto je stworzył.
Wilcza Łapa zastanawiał się, czy powiedzieć o Gwiezdnym Klanie. Skłonność Dzielnego Serca do podążania za Kodeksem Wojownika dodała mu otuchy, by zacząć nawracać inne koty. Bał się jednak reakcji Jastrzębiego Krzyka. Ostatnim razem Świetlista Skóra opowiadała kociętom historie o Klanie Gwiazd, zaatakował ją. Ponadto Wilk nie wiedział jeszcze o Klanie Gwiazd wystarczająco dużo.
- Pamiętasz jeszcze jakieś zasady? - zapytał, chcąc wybadać sytuację.
Dzielne Serce przez chwilę się zastanawiała.
- Wydaje mi się, że większość panujących zwyczajów wypłynęła z tego kodu. Kocięta muszą ukończyć sześć księżyców, zanim staną się uczniami. Kocięta i starsi jedzą pierwsi. W gruncie rzeczy to wszystko jest takie przyziemne i powinno wynikać z dobrego serca. Chyba nie potrzebujemy żadnych zasad, by postępować odpowiednio - miauknęła. Przyśpieszyła nieco i podeszła do Jastrzębiego Krzyka, by omówić plan polowania.
Może nie potrzebujemy zasad do życia codziennego, ale w walce zabijać chcemy i tylko prawo zapewni nam harmonię, pomyślał Wilcza Łapa. Wtedy postanowił również porozmawiać ze starszymi kotami po powrocie z polowania. Oni powinni pamiętać więcej, niż Dzielne Serce.
Byli już zaledwie o długość drzewa od Młynu. Jastrzębi Krzyk zabronił Wilczej Łapie schodzić do podziemnej części budynku, ostrzegając o buszujących tam szczurach wielkością dorównujących kotom. Wilk nawet gdyby dostał pozwolenie, nie zapuściłby się głęboko. Wolał czuć zapach tego, co dla niego naturalne - czyli łąki, a woń Młynu zdecydowanie nie była zwyczajna dla nosa ucznia.
Jastrzębi Krzyk, zanim weszli do wnętrza w poszukiwaniu zagubionych ptaków bądź myszy, pokazał Wilkowi ogromną norę w stromym brzegu rzeki poniżej budynku. Istniało wiele teorii na temat właściciela owej pieczary - niektórzy skłaniali się ku borsukom, niektórzy ku lisom, a inni twierdzili, że norę zamieszkiwało ptactwo wodne.
- No, teraz możemy już wejść do Młyna - powiedział Jastrzębi Krzyk, kierując się ku wyrwie w drewnianej ścianie. Dzielne Serce spokojnie podążyła za czarnym wojownikiem, a Wilcza Łapa niechętnie podreptał za nią. Weszli do środka i natychmiast Wilczą Łapę pochłonęło uczucie niepewności, a nawet strachu. Wewnątrz znajdowało się ogromne drewniane koło, wiele belek ciągnących się od podłoża do samego dachu budynku oraz twory o dziwnych kształtach i niewiadomym przeznaczeniu. Wilk był przytłoczony całą tą nowością.
- Myszy potrafią się schować w każdej dziurze. Dlatego musisz je wyśledzić za pomocą nosa - podpowiedział Jastrzębi Krzyk i zaczął węszyć. Dzielne Serce skierowała się w górę po drewnianych schodach. Wilk został przy ojcu, chcąc się uczyć od swojego mentora.
Wilcza Łapa przeszedł na drugi koniec pomieszczenia, szukając zdobyczy nieopodal drewnianego koła wystającego w połowie z podłogi. Wszystko śmierdziało wilgocią, przez co Wilk nie mógł skupić się na odnalezieniu ofiary. Po chwili miał całkiem dość. Zamierzał nawet zrezygnować, gdy nagle usłyszał drapanie w podłodze. Wkrótce dotarł do niego zapach myszy.
Przyczaił się za kołem, czekając, aż mysz wyjdzie z ukrycia. Jastrzębi Krzyk zatrzymał się, by obserwować swojego ucznia podczas polowania. Ruchem ogona pokazał mu, by jeszcze się schylił.
Wilcza Łapa wykonał polecenia i czekał. A nie musiał długo, bo po chwili dostrzegł wystającą nad podłogę mysią głowę. Przygotował się do skoku, napinając mięśnie tylnych nóg.
Skoczył.
Wyciągnął przednie łapy, by błyskawicznie zahaczyć o ciało ofiary. Poczuł, jak pazury zatapiają się w ciepłym ciele.
- Udało mi się - zawołał radośnie, trzymając w pysku pokaźnych rozmiarów mysz. Chciał powiedzieć więcej, ale sierść zdobyczy mu przeszkadzała.
- Myszy już umiesz polować, wiemy to doskonale. Wciąż czekam jednak, aż złapiesz zająca - miauknął Jastrzębi Krzyk, obwąchując ofiarę. - Teraz pójdziemy ku Zajęczym Ścieżkom. Zawołam tylko Dzielne Serce i możemy ruszać. Poczekaj na nas na zewnątrz.
Wilcza Łapa wyszedł więc przed Młyn i obrócił się ku terenom Klanu Trawy. Zaskoczył go widok zbliżających się ku granicy terytoriów rywali. Upuścił mysz, a następnie nakrył ją trawą, obawiając się ataku ze strony wojowników Klanu Trawy. Wprawdzie dzieliła ich Siostra Rzeka Umierającego Słońca, ale nie była wystarczająco szeroka, by odgrodzić od Wilka jego obawy.
- O proszę - odezwał się Jastrzębi Krzyk, zaskakując zamyślonego Wilka. - Sama Wichrowa Gwiazda na polowaniu. Rzadko mi się zdarza ją zobaczyć na patrolu. Podejrzewam, że jest już za stara na codzienne ekspedycje.
- Jest tylko trochę starsza od Lśniącej Gwiazdy, a nasza liderka chodzi na co drugi patrol poranny i codzienne na polowanie - miauknęła Dzielne Serce, nerwowo ruszając końcówką ogona. - Może planują na nas atak, stąd obecność Wichrowej Gwiazdy?
Jastrzębi Krzyk parsknął arogancko.
- Ta stara kupa futra prędzej popchnęłaby swoich wojowników za krawędź klifu niż do walki.
Wilcza Łapa przyjrzał się wojownikom, którzy podeszli już do krawędzi wody i rzucali niepewne spojrzenia w stronę Dzielnego Serca i Jastrzębiego Krzyka. Tylko jeden kot wydawał się spokojny w tym spotkaniu - szary pręgowany kot niewielkich rozmiarów stojący tuż obok Wichrowej Gwiazdy. Wilcza Łapa przyjrzał się uczniowi - poznał to po rozmiarze szarego.
- Na Rzeczną Matkę! - miauknęła Dzielne Serce, połykając powietrze. - Czy Wichrowa Gwiazda ma ucznia?
- To, że kot małych rozmiarów stoi obok niej, nie znaczy, że to jej uczeń - mruknął Jastrzębi Krzyk. - Chodźmy już. Wilcza Łapa wciąż musi złapać dla mnie zająca, a przyglądanie się im - tu machnął ogonem w stronę Klanu Trawy - nie nakarmi nas.
Wilcza Łapa niechętnie zabrał swoją zdobycz i ruszył za wojownikami. Chciał zamienić chociaż kilka zdań z rywalami. Fascynowały go kontakty między Klanami. Chciał się dowiedzieć o konkurentach jak najwięcej - nie po to, by wykorzystać tę wiedzę przeciwko nim. Zwyczajnie ciekawy był, jak wygląda życie w innych Klanach.
- Nie gap się - warknął Jastrzębi Krzyk do Wilczej Łapy. Uczeń natychmiast się zreflektował. - Poznasz ich na którymś z Zebrań.
Doszedłszy do drogi, która łączyła Obóz i Zajęcze Ścieżki, Wilk zakopał mysz, by wracając zabrać ją do Obozu. Dzielne Serce była zdeterminowana złapać młodego, tłustego zająca, który wyżywiłby wszystkich starszych, uczniów i królową. Dopiero teraz Wilk dostrzegł rywalizację pomiędzy Biegaczami, a Leśnymi. Dzielne Serce opowiadała o kaczce Żmijowego Kła z taką zaciętością i nawet złością, jakby mówiła o kocie z innego Klanu. Wilcza Łapa na samą myśl o walkach kotów we własnym Klanie miał ochotę uciec do Lśniącej Gwiazdy i o wszystkim jej powiedzieć. Wiedział jednak, że liderka nic z tym nie zrobi - dla niej podział Klanu na profesje był rzeczą oczywistą oraz idealną.
Dotarli wreszcie na miejsce. W powietrzu unosił się jeszcze silniejszy zajęczy zapach niż zazwyczaj. Jastrzębi Krzyk był podekscytowany polowaniem. Postanowił ukryć się za jedną z usypanych górek i poczekać, aż jakiś szarak wyskoczy z nor. Wilcza Łapa natomiast ustawił się kilka długości od mentora, by w razie potrzeby zagonić zająca z powrotem w jego łapy. Dzielne Serce pilnowała lewej strony.
Nie czekali długo. Duży zając wysunął się powoli z nory. Jastrzębi Krzyk zaatakował bez wahania, rzucając się w stronę ofiary. Wilcza Łapa zrobił to samo, ale zając wyślizgnął się z obu par łap. Dzielne Serce przyśpieszała już, by rzucić się w pogoń za wystającymi nad trawę uszami, ale powstrzymał ją Jastrzębi Krzyk.
- Tego zająca ma złapać Wilcza Łapa! - warknął wściekle i pchnął ucznia, by biegł za zdobyczą. Wilk nie mógł zrobić niczego innego, jak postarać się ją dogonić. Na niewiele się to jednak zdało, bo szybko stracił zająca z oczu.
Wstąpiło w niego przerażenie. Jastrzębi Krzyk pokładał w nim nadzieje, ale Wilk wciąż był zbyt wolny pomimo codziennych treningów.
- Przepraszam! - rzucić od razu, gdy tylko usłyszał zbliżających się wojowników. Nie zdążył jednak powiedzieć niczego więcej, bo poczuł okropny ból w łopatce i upadł na ziemię. Poczuł zapach krwi.
- Jesteś bezużyteczny! - krzyknął czarny wojownik, stojąc nad synem. Obnażył zęby, wyglądając, jak gdyby szykował się do zabicia ofiary. - Co z ciebie za Biegacz, skoro nie umiesz nim być?!
Wilcza Łapa był zbyt przerażony, by odpowiedzieć. Ponadto ból paraliżował go. Wilk w tamtej chwili chciał zniknąć; nie mógł wytrzymać nienawiści ojca ani winy, jaką ponosił za nieumiejętne polowanie na zające.
Czekał na kolejny cios ze strony Jastrzębiego Krzyka. Rozciął Wilkowi łopatkę, mógł równie dobrze kontynuować i go zabić. Samemu zostałby wtedy zabity przez liderkę lub wygnany. Wilcza Łapa szczerze mu tego życzył.
Wzrastająca nienawiść przewyższyła strach. Wściekły na ojca Wilcza Łapa podniósł wzrok i spojrzał w zimne, zielone oczy wojownika. Miał ochotę skoczyć mu do gardła, a był pewien, że bez problemu wygrałby walkę. Przypominał sobie wszystkie ruchy, jakie poznał i jakie znał Wilczy Liść. Miał szanse w walce z Jastrzębim Krzykiem.
Nadbiegła jednak Dzielne Serce i rozdzieliła ich swoim ciałem. Wilcza Łapa nie chciał jej krzywdzić, nie chciał nikomu innemu zaszkodzić... tylko Jastrzębiemu Krzykowi.
- Co tu się stało?! - miauknęła zszokowana wojowniczka, obwąchując Wilczą Łapę. - Wstań, trzeba iść z tym do Świetlistej Skóry.
Tylko nie to, pomyślał Wilk, opierając się na Dzielnym Sercu. Już widział oczami wyobraźni wyraz pyska medyczki. Z jakiegoś powodu zawsze wiedziała, co się danemu kotu stało, choć nie mówiła tego wprost. Wilk pamiętał sytuację z Mrówkową Nogą. Kocica miała kolec w łapie, nie zamierzała się jednak do tego przyznać. Wolała poradzić sobie sama, niestety jej nie wychodziło. Niedługo później Świetlista Skóra po prostu podeszła do Mrówkowej Nogi i przeprowadziła szybką operację na jej ranie. Nikt jej niczego nie mówił, w obawie przed Mrówkową Nogą, a mimo to stara kocica znała sytuację doskonale. Wilka fascynowała intuicja Świetlistej Skóry.
Wszedłszy do Obozu, Wilk natychmiast zobaczył Przejrzyste Oko siedzącą naprzeciwko tunelu. W jej oczach iskrzyły się radosne, dumne świetliki. Ona chciała i wierzyła, że Wilcza Łapa przyniesie do Obozu coś więcej niż myszy czy też ptaki. Wprawdzie przyniósł coś ociekającego krwią - ale nie zadowoli to jego matki.
Przejrzyste Oko, dostrzegłszy krew, skoczyła do przodu przestraszona i podbiegła niczym głodny lis do Wilczej Łapy i zaczęła czyścić ranę językiem.
- Co się stało? - miauknęła pomiędzy kolejnymi liźnięciami. Wilcza Łapa nie odezwał się, nie chciał przecież odbierać przyjemności tłumaczenia się swojemu ojcu.
Zanim ktokolwiek otworzył pysk, by zadać więcej pytań lub wytłumaczyć, skąd rana na ciele Wilczej Łapy, Świetlista Skóra wystrzeliła ze swojej nory. Wojownicy zszokowani usuwali się jej z drogi, nie chcąc zetknąć się z jej potężną czaszką. Widać było, że kocica nie zatrzyma się nawet przed Lśniącą Gwiazdą.
- Jak mogłeś?! - wrzasnęła prosto w pysk Jastrzębiego Krzyka, nie dając mu jednak czasu na odpowiedź. Skoczyła na niego, z pazurami wysuniętymi, i wgryzła mu się w łopatkę. Nie miała oczywiście szans z wyszkolonym wojownikiem; Jastrzębi Krzyk przewrócił się na plecy, zgniatając przy tym kocicę. Ta podskoczyła zanim jeszcze sam wstał, by atakować dalej, ale powstrzymała ją Lśniąca Gwiazda siedząca do tej pory na Wysokiej Górze.
- Przestań! - ryknęła na medyczkę, gdy ta nie zwracała uwagi na ciche prośby o uspokojenie. Świetlista Skóra tym razem zareagowała na potężny głos liderki i spojrzała na nią wściekła. Lśniąca Gwiazda warknęła w odpowiedzi. - Nie ty rozwiązujesz tu konflikty i nie ty decydujesz, kto jest czemu winny. Znaj swoje miejsce!
Stara kocica lekko poturbowana odsunęła się niechętnie. Z kwaśną miną usiadła obok, uważnie przyglądając się Jastrzębiemu Krzykowi. Wilcza Łapa nie miał pomysłu, skąd mogła wiedzieć, że rana na jego ciele została zrobiona przez jego ojca. Nikt nie był świadkiem tego zdarzenia.
W większości umknęła jego uwadze napięta rozmowa Lśniącej Gwiazdy z Jastrzębim Krzykiem. Jednym uchem wpuszczał najważniejsze informacje, a dowiedziawszy się, że czarny kocur zostanie ukarany, całkowicie skupił się na własnych przemyśleniach. Słuchał swojego wewnętrznego niepokoju dotyczącego Świetlistej Skóry. Coś po prostu było niewłaściwe w jej zachowaniu - coś, co wprawiało ucznia zarówno w podniecenie i zaciekawienie, jak i kazało stanowczo o wszystkim zapomnieć, by nie nabawić się problemów.
Tylko co to było?
Wilcza Łapa spostrzegł słabą aurę Wilczego Liścia siedzącego przy nim. Martwy wojownik przyglądał się partnerowi swojej córki, od czasu do czasu przenosząc wzrok na Świetlistą Skórę. Wilcza Łapa zastanawiał się, czy nie zdradzić Przejrzystemu Oku swojej tajemnicy dotyczącej kontaktu z jej ojcem. Z pewnością ucieszyłaby się, słysząc, że Wilczy Liść tak naprawdę nigdy nie umarł, a przeciwnie - wciąż dba o Klany.
- Wilcza Łapo.
Przyjrzał się transparentnemu wojownikowi. Jakby czytając w myślach Wilczej Łapie, potrząsnął on głową. Nie chciał się ujawnić.
- Wilcza Łapo!
Ale dlaczego? Mogliby szybko zdobyć kolejnych wierzących.
- Wilcza Łapo! - krzyk wreszcie dotarł do uszu ucznia. Ten przestraszony nagłym hałasem podskoczył i rozejrzał się zdezorientowany. - Witamy wśród żywych. - Fuknęła Lśniąca Gwiazda. Końcówka jej ogona nerwowo drgała. Wilcza Łapa zastanowił się, jak długo go wołała. Był jednak święcie przekonany, że w ogóle.
- Przepraszam.
- Tak, powinno być ci wstyd za lekceważenie swojej liderki - warknęła. - A teraz, skoro już do nas wróciłeś, możesz zostać poinformowany o ważnej zmianie. Najpierw jednak mam kilka pytań. Czy to prawda, że jesteś wolniejszy niż kiedyś i nie potrafisz doścignąć zajęcy?
Wilcza Łapa przyglądał się chwilę liderce, wystraszony. Co ma odpowiedzieć? Co jeśli zostanie odesłany do starszych, bo nie nadaje się do żadnej profesji? Nie mógł jednak kłamać.
- Tak, to prawda.
- Dlaczego tak jest? - dopytała Świetlista Skóra, siadając obok siostry. Wyczuł od liderki uczucie niezadowolenia. Widocznie nie pasowała jej obecność medyczki.
- Nie wiem. Potrafię złapać myszy i inne drobne zwierzęta, ale jak biegnę za zającem, jest mi ciężko. Czuję siłę w łapach, ale w tym samym czasie zwalniam i zając mi ucieka. Ale, przysięgam, nie wiem, skąd u mnie taka zmiana! - patrzył zrozpaczony na liderkę. Nie chciał zostać starszym, nie będąc nawet wojownikiem.
- Spokojnie. Chcemy tylko wiedzieć, co się stało - uspokoiła go Świetlista Skóra.
- Cóż, wiele się nie dowiemy, skoro on sam nie wie, co z nim nie tak. Dzielne Serce stwierdziła, że dostrzegła u ciebie mięśnie, których do tej pory nie miałeś. Ćwiczyłeś potajemnie? Kto cię trenował? - miauknęła Lśniąca Gwiazda, coraz bardziej zagubiona w sytuacji. Sam Wilcza Łapa nie wiedział, jak ją wytłumaczyć.
- Nie! To samo się tak stało! - Wilcza Łapa nie chciał wspominać o obecności Wilczego Liścia. Ta informacja nic by nie wniosła, żadnych odpowiedzi, a może jedynie więcej pytań.
- Nic się nie dzieje samo z siebie - syknęła liderka, wstając. - Nie mam jednak wyjścia. Z odpowiedziami czy bez, coś musimy z tobą zrobić. Wieczorem przeprowadzimy kolejny test. Nie pozwolę, by jakikolwiek kot z jakimikolwiek umiejętnościami zmarnował się, nie polując. Nieważne, jeśli nie pasujesz do żadnej profesji naszego Klanu, będziesz po prostu wojownikiem na swój własny sposób.
Wilcza Łapa, zrozumiawszy słowa liderki, poczuł opadający z jego ciała ogromny głaz. Strach bycia bezużytecznym zaczął powoli znikać. Rozpływał się w ciepłych promieniach słońca.
- Zajmij się jego raną. Jeśli ból będzie zbyt duży, przeprowadzimy test, gdy wyzdrowieje. Po prostu go wylecz i informuj mnie o jego stanie - miauknęła liderka do Świetlistej Skóry, po czym odeszła z Jastrzębim Krzykiem u boku.
Wilcza Łapa spojrzał na siedzącą nieopodal Przejrzyste Oko. Kocica wyglądała na zdruzgotaną. Widocznie było dla niej szokiem, że ojciec jej kocięcia mógł zrobić mu krzywdę. Gdy Jastrzębi Krzyk zniknął w norze liderki, Przejrzyste Oko podeszła do Wilka i po prostu wtuliła go w swoją puszystą pierś.
- To się już na pewno więcej nie powtórzy - zapewniła go, czyszcząc liźnięciami ranę, która zaczęła się powoli goić. Wciąż bolała, ale krew przestała lecieć.
- Porozmawiaj z Jastrzębim Krzykiem - miauknęła medyczka, siadając blisko wojowniczki, by dodać jej otuchy. - Może żałować śmierci Lwiego Kocięcia, nie powinien jednak wyżywać się na Wilczej Łapie.
Chwilę milczeli, siedząc w trójkę blisko siebie i uspokajając się nawzajem panującą ciszą. Zbiorowisko zaciekawionych wojowników zdążyło się już rozejść.
- Chodź - zwróciła się do Wilka Świetlista Skóra. - Muszę cię załatać.
Słowo od autorki:
Tak długo to tworzyłam, że aż wstyd! Ale sama nie wiedziałam, co pisać. Jakoś tak nie miałam chęci, by zacząć i skończyć. Koniec końców udało się i chyba nie wyszło najgorzej. Mogę się jednak mylić. Proszę o szczere komentarze na temat jakości rozdziału. :D
Poza tym - kiedy następny rozdział? Nie mam pojęcia. Postaram się wrócić do częstego pisania, zwłaszcza, że zbliżają się dni wolne. Chciałabym przeznaczyć przynajmniej dwie doby na ciągłe pisanie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top