« Rozdział 28 « Sensacje
Od autorki: Witam ponownie. Bo wiecie, nie umiem się powstrzymać i nie opublikować tego rozdziału dzień po poprzednim. Teraz w opowiadaniu robi się coraz ciekawiej i ciekawiej, i zbliżamy się do wielkich przełomów i do wielkich SENSACJI. Ten rozdział był napisany tak dawno temu, że aż mi się to przyjemnie czytało i poprawiało błędy. Liczę, że będziecie z niego zadowoleni. Następny rozdział jest gotowy w połowie, więc nie pojawi się równie szybko, co ten. Postaram się go skończyć przez końcem miesiąca. Miłej lektury! :D
Wilcza Łapa skradał się przez gęste krzewy, podążając za silną wonią zwierzyny. Tropił nieświadomego zagrożenia zająca. Otaczająca ich roślinność była zbyt gęsta, aby Wilk wykonał udany atak i doskonale o tym wiedział. Musiał podążać za ofiarą, aż ta znalazła się na mniej porośniętym terenie. Im dłużej Wilk zwlekał, tym rosła szansa na wykrycie - zmiana kierunku wiatru, atak na zająca przez innego drapieżnika, narastające napięcie i stres, które mogły sprawić, że kocur straci czujność... Wilk był bowiem bacznie obserwowany. Gdzieś tam, w zaroślach, w koronach drzew lub za osłoną traw czaiło się dwóch egzaminujących go wojowników. Przełknął ślinę, czując kurczące się pod wpływem tremy gardło. Oddychał szybko, nerwowo i - o losie! - głośno. Uspokój się, uspokój się, uspokój!
Skup się! warknął Wilczy Liść, siedzący w głowie Wilka. W ten sposób uczeń zestresował się jeszcze bardziej, uświadamiając sobie, że testuje go jeszcze jeden kot, przed którym nie umknie najdrobniejszy błędy.
Był to pierwszy egzamin Wilczej Łapy i z trudem radził sobie ze zdenerwowaniem, a wręcz paniką. Idąc w stronę Samotnego Buka, gdzie miał zaczął test, uczeń chwiał się na nogach, mając kolana jak z galarety. Burzowa Łapa, egzaminowany tego samego dnia, o wiele lepiej znosił myśl o teście, przez co Wilk czuł się jeszcze gorzej. Nie chciał być gorszy od rówieśnika, przewrażliwiony i przestraszony niczym kociak w wieku dwóch księżyców. Im więcej myślał o odwadze i pewności Burzowej Łapy, tym bardziej się dołował.
Zając nagle przystanął, wyrywając Wilka z zamyślenia. Uczeń natychmiast zrobił dokładnie to samo, zatrzymując się w pół kroku. Zawisł z jedną łapą w powietrzu. Poczuł, że wiatr się zmienia. Wiedział już, że albo zaatakuje teraz, albo straci szansę i obleje egzamin. Nie miał czasu do stracenia, toteż natychmiast skoczył w kierunku zająca, wyciągając ciało w desperackim biegu.
Ofiara rzuciła się do ucieczki i gdyby nie bariera ciernistych krzewów rosnąca wprost przed nimi, zając prawdopobnie zdołałaby uciec. Na szczęście dla Wilka, musiał zawrócić lub odbić w bok, tym samym zwalniając i dając szansę Wilczej Łapie na zyskanie paru kocich długości. Uczeń zdołał doścignąć zwierzynę i gdy ta chciała uchylić się w bok przed nadciągającym drapieżnikiem, Wilk wyciągnął łapy w jej kierunku, wbijając pazury wystarczajaco głęboko w skórę, aby powstrzymać zająca przed dalszym biegiem. Schwytany wszczął alarm, piszcząc przeciągle. Nic nie ostudziło jego chęci walki, więc zanim Wilcza Łapa zadał morderczy cios w kark, otrzymał kilka potężnych kopniaków w brzuch.
Zając wkrótce wyzionął ducha i las ucichł. Wilcza Łapa spojrzał na ciało zwierzyny i poczuł rozpierającą go radość. Udało mu się! Nie był to idealny atak, ale nawet gdy wszystko zdawało się iść źle, zdołał doprowadzić polowanie do końca.
Wilk usłyszał kroki. Odwrócił się, aby ujrzeć za sobą uśmiechającego się Żmijowego Kła.
- Egzamin zdany.
Wilcza Łapa zatrząsł się w euforii, ale Tygrysi Ogon, drugi z egzaminatorów, szybko ostudził jego zapał, wyłoniwszy się zza dużej sylwetki Żmijowego Kła.
- Jeszcze długa droga przed tobą do zostania wojownikiem. Za długo zwlekałeś i zając cię wykrył. Musisz popracować nad wyczuciem czasu - miauknął pręgowany wojownik, ignorując ostre spojrzenie Żmijowego Kła.
- Rozumiem - odpowiedział Wilcza Łapa, zdając sobie sprawę z tego, że mógł zaplanować polowanie nieco lepiej. Wiedział doskonale, czego mu brakowało: pewności siebie. Łatwiej przychodziło mu polowanie w grupie, ponieważ miał na kim polegać w razie potrzeby. Jako samotny łowca miał siebie i tylko siebie, a znając swoje możliwości, często w nie wątpił. Czy zdoła doskoczyć do upatrzonej ofiary, czy może powinien podejść bliżej? Doścignie ją, czy powinien zmienić cel na wolniejszy? Zdoła utrzymać ofiarę w łapach, czy mu się ona wymsknie spomiędzy pazurów? Często zastanawiał się czy Burzowa Łapa zadaje sobie podobne pytania. Niekiedy czuł się jak jedyny kot z takimi wątpliwościami.
- Teraz pora na Burzową Łapę - powiedział Tygrysi Ogon. Wskazał nosem na ciało. - Zakop swojego zająca, wrócimy po niego później.
Wykonawszy polecenie, mógł wreszcie porozmawiać z Burzową Łapą, gdy szli w kierunku jego miejsca egzaminacyjnego w pobliżu Powalonych Brzóz.
- Niezłe polowanie - szepnął brązowy kocur, trącając Wilka ramieniem. - Nie musisz mieć takiej mizernej miny po takim sukcesie.
- Mizernej miny? - Wilk otrząsnął się, chcąc ukryć swoje zmartwienie i analizowanie każdego ruchu podczas egzaminu. - Wydaje ci się!
- Koniec końców nakarmisz tym zającem kilka gąb, więc nie powinieneś być na siebie zły.
- Nie pomyślałem w ten sposób. Ale ciężko się nie przejmować, gdy znasz uczucie zdobyczy uciekającej ci przez pazury - Wilk westchnął głęboko i musiał przyznać, że trochę mu po tym ulżyło.
- Nie przesadzaj! - zawołał przeciągle Burzowa Łapa. - Dobrze było. Ale moja zdobycz i tak będzie większa od twojej. - Wypiął na Wilka język, rechotając. Wilcza Łapa skrzywił się, chcąc skoczyć na Burzową Łapę i otrzymując jedynie karcące spojrzenie od Żmijowego Kła.
Dotarłszy do Powalonych Brzóz, Wilcza Łapa podążał za mentorem, ukrywając się w koronach drzew. Tygrysi Ogon egzaminował Burzową Łapę z ziemi. Uczeń skradał się zwinnie i pewnie, szukając śladu zwierzyny większej niż mysz czy szczur.
Po czasie, który zdawał się ciągnąć wieczność, Burzowa Łapa odnalazł buszującą w liściach kuropatwę. Ptaki te zwykle występowały w niedużych grupach na terenach łąk, więc były głównie polowane przez Biegaczy, nie przez Leśnych. Wilcza Łapa pamiętał jednak opis cech Leśnego: musi on być zdolny do upolowania jakiejkolwiek zdobyczy, od najmniejszej do największej, od najszybszej do najwolniejsze, od lądowej po wodną.
Brązowy kocur skradał się ku zdobyczy szybciej niż Wilk. Oboje wiedzieli, że Burzowa Łapa, w przeciwieństwie do rówieśnika, miał lepiej zaplanowane strategie ataku, ale był mniej zwrotny, więc w razie uniku zwierzyny nie miał zbyt wiele szansy na doścignięcie jej. Atak musiał być od początku do końca wyprowadzony idealnie. Kuropatwa nie mogła zostać zaalarmowana.
Burzowa Łapa, będąc zaledwie kilka kocich długości od ptaka, skoczył ku niemu, powalając ofiarę jednym szybkim ugryzieniem w kark.
- Doskonale! - zawołał Tygrysi Ogon, gdy wszyscy znaleźli się na ziemi przy Burzowej Łapie. - Idealne polowanie.
- Zgadzam się - przyznał Żmijowy Kieł. - Ale gdyby ta kuropatwa cię wyczuła, mógłbyś mieć ciężki czas, próbując ją dosięgnąć. Musimy popracować nad twoją szybkością i zwrotnością. Poza tym bez wątpienia udany atak.
- Dziękuję i wiem.
- Jesteście jak ogień i woda - miauknął Żmijowy Kieł. - Wilcza Łapa to najbardziej chaotyczny łowca jakiego znam. Zaraz po Chmurowym Futerku oczywiście. On też jest mistrzem improwizacji. Natomiast Burzowa Łapa to ekspert w skradaniu się i planowaniu. Niezbyt zwinny, ale bystry i zorganizowany. Razem możecie doprowadzić każde polowanie do sukcesu.
Wilcza Łapa spojrzał na Burzową Łapę, a ten spojrzał na Wilka i oboje byli dumni z siebie nawzajem. Udało im się. Przeszli długą drogę od bycia rywalami do bycia przyjaciółmi, którzy wspierali się na każdym kroku.
- I tak jestem lepszy od ciebie - miauknął Burzowa Łapa, śmiejąc się.
Cóż, stali się przyjaciółmi ze zdrową rywalizacją między sobą. I nie było w tym zupełnie nic złego, a wręcz przeciwnie - Wilczą Łapę stale przygniatał potencjał Burzowej Łapy, co motywowało go do ciężkiego treningu.
- Nie ma mowy! Jestem od ciebie zwinniejszy - kontratakował Wilk.
- Ale głupszy!
Zadowoleni wrócili po zająca powalonego przez Wilka, a następnie skierowali się w kierunku Obozu. Żmijowy Kieł dostał polecenie od Spadającej Gwiazdy, aby po drodze sprawdzić granicę z Klanem Ognia, toteż szli wzdłuż Siostry Rzeki. Bariera zapachowa była niezatarta, co wyraźnie uspokoiło prowadzących patrol wojowników. Wilk widział ich nastroszone futra, gdy zbliżali się do brzegu, szczególnie do miejsca, w którym odbyła się niedawna konfrontacja. Brak śladu po obecności Klanu Ognia sprawił, że atmosfera szybko się rozrzedziła, a nerwy opadły i dzięki temu drogę do domu spędzili na normalnej rozmowie niedotyczącej walki.
Po wejściu do Obozu, pierwsze co Wilk zobaczył, to pyszczek Dreszczowej Łapy, która czekała z niecierpliwością na wiadomość o wynikach egzaminu. Wilk trzymał w zębach zająca, więc zanim zdążył odłożyć zdobycz i pochwalić się zdanym testem, Żmijowy Kieł odpowiedział za niego.
- Poradzili sobie obaj doskonale.
Dreszczowa Łapa podskoczyła radośnie i polizała najpierw policzek Burzowej Łapy, po czym zderzyła swoją głowę z głową Wilka, śmiejąc się przy tym z ulgą.
- Wiedziałam, że sobie poradzicie. Jak mogłabym być lepsza od was? - Dreszczowa Łapa zdała swój test kilka dni wcześniej i nie mogła się doczekać wyników reszty rodzeństwa. Oraz Wilka.
- Może usiądziemy wspólnie przy posiłku i opowiemy ci o wszystkim? - zaproponował Burzowa Łapa. Nikt nie zamierzał protestować, bo był to wyśmienity pomysł.
Południe zbliżało się powoli, potęgując duchotę. Chmurowe Futro i Cętkowane Futerko postanowili wybrać się do pobliskiego strumienia, z którego Klan czerpał wodę, aby schłodzić siebie i swoje legowiska. Kocięta Kwitnącego Serca turlały się dookoła Obozu, wchodząc pod nogi pracującym wojownikom i naśladując ich obowiązki. Sokole Kocię pogratulował Wilczej Łapie i szybko wrócił do swojego rodzeństwa, przeskakując nad Liściastym Kocięciem, śmiejąc się z jego malutkiego rozmiaru. Świetlista Skóra wróciła z poszukiwania leczniczych roślin, które wykorzystał Wilk i jego patrol podczas niedawnej potyczki z Klanem Ognia. Medyczka weszła do Obozu i, widząc ucznia, prześlizgnęła się przez polanę niczym zaskroniec - szybki i niewidoczny. Wskoczyła do swojej nory prawie niezauważona. Wilcza Łapa zdołał kątem oka dostrzec końcówkę jej ogona. Wciąż był zły na medyczkę za kłamstwa i podstępne wplątanie go w swoje intrygi dotyczące Klanu Gwiazd. Okłamywała go przez tak długi czas, że Klan Gwiazd jest dobry i wspaniały. Wmawiała mu bzdury, a on głupi wierzył w jej każde słowo. Nie wątpił, że Gwiezdni Wojownicy są dobrzy, ale to, co zrobili dawnym Klanom, nie mieściło się w wilczej głowie... Skazać wszystkie te koty na samotną przeprawę przez mroźne, nieprzyjazne góry. Wilcza Łapa chciał wierzyć w nieomylność przodków górujących nad nim. Byli potężni i posiedli niebiańską wręcz moc, a postanowili jej nie wykorzystywać i zostawić na pastwę losu umierające na nieznaną, poważną chorobę koty.
Mimo wszystko nie chciał jednak, żeby kocica czuła się osamotniona. Ktoś w końcu wiedział, że coś ją gnębi, mogła się na kimś oprzeć. Jeszcze nie teraz, w Wilczej Łapie wciąż bowiem buzował zawód, ale wkrótce żal się zatrze i będą gotowi do współpracy.
Ktoś inny również nie mógł wrócić do dawnej kooperacji. Od kiedy starsi opowiedzieli Wilkowi o przeszłych wydarzeniach, Wilczy Liść komunikował się z nim bardzo rzadko. Upomnienie podczas egzaminu było pierwszym od kilku dni. Wilk niejednokrotnie próbował wypytać Wilczego Liścia o jego dziewięć żyć, o jego przeznaczenie, wybór bycia medykiem i o wszystko inne. Zadawał wiele pytań. Nie dostał nawet jednej odpowiedzi.
- Byliście przy granicy z Klanem Ognia? - zapytała Dreszczowa Łapa, sprawiając, że Wilk powrócił myślami do rzeczywistości.
- Tak. Nic ciekawego - miauknął Burzowa Łapa. - Co mnie ciekawi to to, gdzie są Cicha Łapa i Deszczowa Łapa? Nigdzie ich nie widziałem.
- Spadająca Gwiazda zdecydował, że musi zobaczyć, jak idzie ich trening, więc również mają dzisiaj egzamin sprawdzający. Wyruszyli niedawno, pewnie wrócą przed zmierzchem.
- Zostali uczniami długo przed naszą ceremonią - powiedział Burzowa Łapa, przełykając kęs kuropatwy. - Oczekiwałbym na ich miejscu szybkiego awansu. Podejrzewam, że przesunął się on w czasie przez śmierć Lśniącej Gwiazdy. Gdyby nie to, już dawno byliby wojownikami.
- Nasza ceremonia też nie jest taka daleka - zauważył Wilcza Łapa. - Skoro mieliśmy właśnie swój pierwszy egzamin, to może jeszcze dwa lub trzy księżyce.
- Chyba że coś przeskrobiecie - mruknął ktoś za nimi. Wilk wzdrygnął się, słysząc znajomy głos Żmijowego Kła. Wszyscy uczniowie obrócili głosy i posłali wojownikowi niewinne spojrzenie. - Kończcie jeść i weźcie się za czyszczenie legowisk.
Zgodnie z poleceniem zakończyli posiłek. Burzowa Łapa pobiegł do lasu uzbierać mech i ściółkę na nowe posłania, a Dreszczowa Łapa z Wilkiem wynosili stare gniazda zaczynając od legowiska wojowników. Zanim się obejrzeli, zaczęło zmierzchać i niedługo przed nastaniem ciemności z testu wrócili szczęśliwi uczniowie z równie zadowolonymi mentorami oraz liderem.
Jastrzębi Krzyk wrócił do Obozu niedługo po nich, ponownie przybity i osowiały. Nie skomentował sukcesu syna, nie przeanalizował żadnych wydarzeń z dnia z liderem. Skierował się prosto do legowiska i zniknął pod krzewem. Wilcza Łapa zaczynał się poważnie martwić. Nie miał pojęcia o problemach ojca, nie mógł go o nie zapytać. Nic nie mógł. Co było najbardziej frustrujące - podejrzewał, że Świetlista Skóra zna odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące wojownika. Co było jeszcze bardziej irytujące - wiedział, że Świetlista Skóra nie wyjawi mu tej wiedzy.
Zobaczywszy zadowolonych egzaminowanych uczniów, Wilcza Łapa podbiegł do Cichej łapy, Burzowa Łapa do Deszczowej łapy, a Dreszczowa Łapa nie zwróciła uwagi na ich powrót, bo pobiegła do siostry, która właśnie wyłoniła się z medycznej nory.
- Jak poszedł wam egzamin? - zapytał Wilk. - Co się działo?
- Chyba zaraz sam się dowiesz - miauknęła Cicha Łapa, wskazując na Spadającą Gwiazdę, który wspinał się na Wysoką Górę. Zawołał wszystkich, aby zebrali się na klanową ceremonię. Na czele grupy stali dwaj podekscytowani uczniowie, gotowi na zostanie pełnymi członkami Klanu.
- Ja, Spadająca Gwiazda, lider Klanu Ostrokrzewu wzywam was - spojrzał po zebranych - abyście wysłuchali mojego przemówienia. Ta dwójka uczniów trenowała ciężko, aby zrozumieć nasze tradycje i zasady. Przedstawiam wam ich jako nowych wojowników.
Lider zeskoczył z Wysokiej Góry i stanął przed uczniami.
- Deszczowa Łapo, czy obiecujesz przestrzegać zasad Klanu Ostrokrzewu i bronić go nawet za cenę własnego życia?
- Obiecuję.
- Więc daną mi mocą przywódcy nadaję ci twoje nowe imię. Deszczowa Łapo, od dziś będziesz znany jako Deszczowy Oset. Klan Ostrokrzewu podziwia twoją determinację i zdolności w walce. Witamy cię jako nowego wojownika!
Spadająca Gwiazda dotknął pyskiem głowy Deszczowego Ostu, a młody wojownik polizał ramię lidera. Klan kilkakrotnie wykrzyknął imię kocura i powitano go szczerymi gratulacjami. Deszczowy Oset usiadł w otoczeniu podekscytowanych klanowiczów, wypinając dumnie pierś.
Przyszła kolej na Cichą Łapę. Uczennica w przeciwieństwie do brata wyglądała na bardzo przejętą i zestresowaną. Wilcza Łapa miał ochotę podbiec do niej i dodać jej otuchy, niestety nie mógł tego zrobić. Kotka musiała sobie sama poradzić z nerwami.
- Cicha Łapo, czy obiecujesz przestrzegać zasad Klanu Ostrokrzewu i bronić go nawet za cenę własnego życia?
Cicha Łapa odetchnęła głęboko i szepnęła:
- Obiecuję.
- Nadaję ci więc twoje nowe imię. Cicha Łapo, od dziś będziesz znana jako Cicha Dusza. Klan Ostrokrzewu podziwia twoją przezorność i poświęcenie obowiązkom. Witamy cię jako pełnego wojownika!
Wilk doskoczył do Cichej Duszy jako pierwszy i złożył jej gratulacje. Pod szerokim uśmiechem starał się ukryć zazdrość, jaka nim zawładnęła. Cieszył się ze szczęścia uczennicy, a jednak mimo to nie potrafił pokonać zniecierpliwienia. Również chciał przeżyć to co ona - osiągnąć coś pierwszy raz w życiu, poznać swoje imię, które będzie wykrzyknięte nawet na Zebraniu podczas pełni księżyca. Pragnął tego najbardziej na świecie.
- Koniec zebrania - zawiadomił Spadająca Gwiazda, znikając w swoim legowisku.
Koty zaczęły powoli się rozchodzić do własnych gniazd na odpoczynek. Wilk patrzył za nowymi wojownikami, którzy musieli przyszykować swoje legowiska z innymi dorosłymi kotami. Nie zauważył nawet, gdy Świetlista Skóra do niego podeszła, usiadła obok i westchnęła.
- Kiedyś zamiast iść spać, nowi wojownicy musieli spędzić noc, czuwając na Obozem. W idealnej ciszy.
- Po co? - zdziwił się Wilk.
- Aby sprawdzić, czy faktycznie są gotowi na pozycję wojownika. Jeśli wykonają swój obowiązek, znaczyć to będzie, że szanują polecenia lidera i dojrzali do swojej roli. Słowo lidera było godne słowom Klanu Gwiazd. Ignorując lidera, ignorowano przodków.
Wilcza Łapa pokiwał głową. Miało to sen. Pierwszy sprawdzian na dorosłość. Wilcza Łapa chciał obiecać Świetlistej Skórze, że po zostaniu wojownikiem odbędzie rytuał strzeżenia Obozu, honorując tym samym wiarę w Klan Gwiazd.
Wciąż czuł niechęć wobec Gwiezdnych Wojowników za to, co zrobili dawnym Klanom, że pozostawili je bez żadnej rady i pomocy. Nie chciał jednak skazać kolejne pokolenia na niepewny pośmiertny los z powodu błędów z przeszłości. Musiał zapomnieć o oburzeniu, jakie wywołała w nim ignorancja Klanu Gwiazd. Musiał wybaczyć i powrócić do nawracania.
Zanim zdążył się odezwać i obiecać to Świetlistej Skórze, do Obozu wpadł ostatni wieczorny patrol graniczny z Rozerwanym Kłem na czele. Za nim wbiegli Cętkowane Futerko i Mrówkowa Noga, wszyscy zdyszani i... podekscytowani? Oprócz zapachu ekscytacji, Wilk poczuł również coś nieznanego.
- Spadająca Gwiazdo! - krzyknął Rozerwany Kieł, choć było to niepotrzebne. Lider bez wezwania wiedział, że coś się dzieje i natychmiast wyszedł z legowiska.
Wilcza Łapa dostrzegł, że za patrolem do Obozu weszły trzy nieznane mu koty.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top