« Rozdział 12 « Sowie oczy
Wilcza Łapa przeciskał się pod zieleniejącymi gałązkami niskiego krzewu. Rozwijające się pąki liści pomagały Wilkowi zamaskować się w leśnym poszyciu, wciąż jednak było ich mało, więc słońce z łatwością prześwitywało przez gałęzie drzew i krzewów, oświetlając ciało ucznia oraz ocieplając powietrze wokół niego.
Zapach gryzonia znów wypełnił nozdrza Wilczej Łapy, wypychając mu kubki smakowe i wywołując ślinotok. Wilk oblizał się, wyobrażając sobie smaczny posiłek. Posunął się więc dalej przez trawę w kierunku cichego drapania w korę pnia znajdującego się kilka kocich długości przed nim. Uczeń wychylił się ostrożnie znad maskującej trawy i przyjrzał szarej kicie zasłaniającej całą wiewiórczą sylwetkę. Gryzoń, obrócony ogonem do Wilka, był zbyt zajęty poszukiwaniami pokarmu, by wyczuć drapieżnika. Wilcza Łapa musiał tylko zakraść się wystarczająco blisko najciszej, jak potrafił.
Doczołgał się na odległość skoku. Napiął się i z szybkością nurkującego jastrzębia pobiegł nisko na łapach, wbijając się zębami w ciało nieświadomej niczego wiewiórki. Zadowolony ruszył z łupem w zębach. Żmijowy Kieł czekał na niego w Leszczynowym Zakątku, tak przynajmniej zaplanowali. Wilcza Łapa podejrzewał, że mentor zjawi się niespodziewanie, próbując sprawdzić refleks Wilka, atakując go. Nie ignorując swojego przeczucia, Wilk szedł ostrożnie po leśnej ściółce, by nie robić niepotrzebnego hałasu.
Zanim wczołgał się pod niskie gałęzie leszczyn, rozejrzał się dookoła i węszył uważnie przez dłuższy czas. Wiewiórkę zakopał obok, osłaniając ją również gałązkami i liśćmi. Była to dobra zdobycz i nie mógł sobie pozwolić na jej stratę.
Wszedł wreszcie pod leszczynowe gałązki i zerknął pomiędzy nimi na dużą polanę. Nikogo nie było, ale przecież Żmijowy Kieł nie usiądzie idealnie na widoku i nie pozwoli się tak łatwo złapać. Będzie naśladował drapieżnego ptaka - cichego, precyzyjnego i ukrytego dla oczu ofiary. I zaatakuje w najmniej spodziewanym momencie.
Wilcza Łapa pomyślał, że mógłby przeczołgać się do powalonego pustego pnia nieopodal. Oba końce ukryte miał pomiędzy liśćmi krzewów i leszczyn. Gdy jednak obrócił się, zobaczył przed sobą szeroki czarny pysk z kilkoma bliznami. Wilk natychmiast odskoczył, próbując uniknąć potężnego ciosu od Żmijowego Kła, ale nie zdążył spowalniany przez zarośla. Wojownik staranował go i oboje przeturlali się spory kawałek po polanie, zanim Żmijowy Kieł przycisnął ucznia do ziemi.
- Podejrzewam, że miałeś dobry plan - zaczął kocur, gdy znudziło mu się drażnienie młodzika i zszedł z niego, siadając obok. - Zapomniałeś tylko o jednej rzeczy. O wietrze. Węszyłeś, ale nie zwróciłeś uwagi, z której strony dochodzą cię te zapachy. Popełniasz takie głupie drobne błędy, które jednak kosztują.
- Przepraszam.
- Wiesz, na razie to tylko trening, czyli nic poważnego się nie dzieje. Lecz gdybyś miał do czynienia z wrogim wojownikiem, prawdopodobnie już byś nie żył - przyznał Żmijowy Kieł bez zbędnych tajemnic. Wilk był mu za to wdzięczny. Niektórzy mentorzy byli podobno zbyt delikatni ze swoimi uczniami, bojąc się ich wystraszyć wizją śmierci. Ale nie Żmijowy Kieł. Jak gdyby śmierć mu nie zagrażała. Mówił o niej jak o starej, dobrej przyjaciółce.
- Kiedyś wojownicy nie musieli zabijać - burknął Wilcza Łapa.
- Kiedyś istnieli Wojownicy - miauknął Żmijowy Kieł, liżąc przednią łapę i następnie ocierając nią pysk.
- No przecież powiedziałem.
- Ale to byli wielcy Wojownicy. Mieli zasady, honor, Kodeks. A teraz mamy tylko chęć zachowania swoich terytoriów.
- Czyli... pamiętasz te czasy? - zapytał Wilcza Łapa, próbując obudzić wspomnienia w starszym kocie. Ale Żmijowy Kieł zamyślił się tylko na chwilę, zanim potrząsnął głową.
- Nie. Urodziłem się tutaj, ale w pamięci utkwiły mi opowieści o Klanie Gwiazd i ich Kodzie Wojownika. Prawdziwego Wojownika. My jesteśmy podróbami wielkiej historii. - Żmijowy Kieł posłał Wilkowi wymuszony uśmiech. - A teraz chodź, zabierzmy twój łup do Obozu i będziesz mógł się zdrzemnąć.
Ruszyli w kierunku Obozu. Wilcza Łapa całą drogę prowadził rozmyślania i kalkulował swoje osiągnięcia. Od czasu zmiany profesji z Biegacza na Leśnego, czyli kilka dni temu, poważnie wziął się do pracy. Często rozmawiał z Dreszczową i Cichą Łapą o niebie, gwiazdach i przeszłości. Dostrzegał w kotkach potencjał, chętnie go słuchały, a także wymieniały różne opinie, zwykle pozytywne. Dreszczowa Łapa sama z siebie użyła nawet określenia "Klan Gwiazd", czego Wilk się nie spodziewał. Sądził, że żaden inny uczeń, oprócz Białej Łapy rzecz jasna, nie pamięta niczego konkretnego o przodkach. Otrzymał miłą niespodziankę, uświadamiając sobie, że jego przyjaciółki co nieco wiedzą.
Ponadto Przejrzyste Oko od czasu wyjawienia tajemnicy przez Wilka zaczęła z nim nieco więcej rozmawiać o Klanie Gwiazd i o Wilczym Liściu. Świetlista Skóra także. Wilcza Łapa miał wrażenie, że zaczyna widzieć efekty. Może to tylko gra zmysłów, może tylko robiące niepotrzebną nadzieję złudzenie, ale dla Wilka nocne niebo wydawało się odrobinę jaśniejsze.
Dotarłszy do Obozu, Wilcza Łapa odłożył wiewiórkę na stos świeżej zdobyczy. Jak na rozpoczynają się wiosnę, był on żałośnie mały. Wilk czuł głód, ale postanowił, że zdoła wytrzymać bez posiłku, natomiast ciężarna Kwitnące Serce potrzebuje jedzenia znacznie bardziej niż on. Kocica ledwo się ruszała. Większość dnia leżała, a jej potężny brzuch wyglądał nienaturalnie. Świetlista Skóra zapewniała, że jest to normalne, ale niepokój o zdrowie królowej rozchodził się dalej po Obozie z każdym dniem.
- Coś trzeba jeszcze zrobić? - zapytał Żmijowego Kła, zanim ten wszedł do nory liderki.
- Odpocząć. Trzeba odpocząć - odpowiedział wojownik, wracając do swojego poważnego, surowego wyglądu. Wilcza Łapa nie rozumiał, po co udawał takiego chłodnego, skoro wszyscy i tak wiedzieli, że jest doskonałym łowcą bez tej zbędnej gry aktorskiej.
Wilcza Łapa nie chciał odpoczywać. Rozpierała go energia. Od czasu zostania Leśnym nie potrafił usiedzieć w miejscu. Kilka razy Jastrzębi Krzyk fuknął, przechodząc obok żartującego syna, prosząc w ten sposób o zaprzestanie kompromitującego zachowania, ale Wilk nic sobie z tych uwag nie robił. Nie rozmawiali ze sobą praktycznie wcale. Przejrzyste Oko wybaczyła partnerowi atak, ale Wilk nigdy tego nie zapomni, a już na pewno nie wybaczy.
- Dzisiaj Zebranie Klanów! - wykrzyknęła Dreszczowa Łapa, podskakując wesoło wokół Wilka. Ten nie zorientował się nawet, kiedy do niego podeszła.
- Czemu zrobiłaś się taka cicha?
- Brązowa Pręga powiedziała, że dla pewności nie należy głośno chodzić. To może alarmować ryby.
- Ale ryby są w wodzie - zdziwił się Wilk.
- Ale woda dotyka ziemi, głupi sierściuchu! - zaśmiała się uczennica i szturchnęła Wilka wesoło, natychmiast unikając jego ciosu.
- Doigrałaś się! Teraz nie masz ze mną szans - zawołał, skacząc w jej kierunku. Przefrunął nad nią, wylądował i błyskawicznie się obrócił, łapiąc ją za ogon zębami. Syknęła, udając wściekłego napastnika. Jeszcze chwile się mocowali, zanim Lśniąca Gwiazda skoczyła na Wysoką Górę i zwołała zebranie.
- Niech wszystkie koty zbiorą się pod Wysoką Górą!
Tak też się stało. Wilcza Łapa siedział wspólnie z Dreszczową Łapą praktycznie na samym przodzie zgromadzonych.
- Dziś pełnia. Pora więc zdecydowań, kto pójdzie na Zebranie - miauknęła, doglądając stanu swoich kotów. - Wezmę ze sobą Brązową Pręgę wspólnie z jej uczennicą, Chmurowe Futro, Ostrego Pazura z Cichą Łapą, Mrówkową Nogę oraz Żmijowego Kła z Wilczą Łapą. Pójdzie także Płomienne Futerko, jako że wróciła już w pełni do wojowniczych zajęć po wychowaniu kociąt. Pieczę nad Obozem pod naszą nieobecność powierzam Przejrzystemu Oku. Koniec zebrania.
Wilcza Łapa natychmiast wybuchnął radosnym śmiechem, a Dreszczowa Łapa mu zawtórowała. Oboje szli na swoje pierwsze Zebranie wszystkich Klanów! Wilcza Łapa już zaczął sobie wyobrażać spotkanie z ogromnymi kotami z Klanu Piasku. I ze smukłymi wojownikami Klanu Trawy. Pragnął także porozmawiać o tym, jak wygląda życie w Klanie Ognia.
- Jestem taka podekscytowana! - wrzasnęła Dreszczowa Łapa, podskakując w miejscu.
- Ja trochę zestresowany - przyznał Wilcza Łapa.
- A ja wam powiem - wtrąciła się Cicha Łapa z rozbawieniem w głosie - że nie zobaczycie niczego ciekawego, bo starsi wojownicy zasłonią wam widok. Kamienna Wyspa nie jest szczególnie wysoka, więc nie widać liderów dobrze, jeśli usiądzie się na tyłach.
- Przepchniemy się na przód - odpowiedziała Dreszczowa Łapa niewzruszona.
- Na przodzie siedzą najstarsi wojownicy. Taka tradycja.
Tradycja. Tradycja. Jak oni, podróby Wojowników, śmieli mówić o tradycji. Ku niezadowoleniu Wilka robili to dosyć często. Ale gdzie te prawdziwe zasady sprzed wielu pokoleń?
- Nieważne. Zobaczycie i poznacie wszystko, gdy dojdziemy na miejsce. Teraz trzeba się wyspać, bo większość nocy spędzimy poza Obozem. - Dreszczowa Łapa podreptała ze starszą uczennicą do legowiska, ale Wilcza Łapa nie miał ochoty spać, było w końcu dobrze przed szczytowaniem słońca. Postanowił więc znaleźć Przejrzyste Oko.
Siedziała obok Kwitnącego Serca. Ciężarna królowa stękała głośno, przekręcając się z boku na bok.
- Mam nadzieję, że zacznę rodzić w najbliższym czasie - warknęła, kładąc się na ziemi z głośnym łupnięciem. - Nie mam już siły.
- Świetlista Skóra zapowiada poród na siedem najbliższych dni, nie musisz się więc martwić o kociaki - miauknęła Przejrzyste Oko radośnie, witając po tym syna. Przysiadł się do niej i przyglądał uważnie dużemu brzuchowi królowej.
- Nie martwię się o kociaki, tylko o siebie. Czuję się, jakbym miała eksplodować - fuknęła, jak gdyby wściekła na swoje pociechy za to, że siedzą w jej ciele.
Wilcza Łapa dawno nie widział Kwitnącego Serca zdenerwowanej. Pamiętał czasy, gdy był w żłobku i młoda królowa nigdy nie była dla niego niemiła. Pomagała, doradzała i bawiła się z nim, gdy Przejrzyste Oko leżała w legowisku medyczki.
- To będzie moje pierwsze Zebranie - wtrącił Wilcza Łapa, zmieniając temat i rozrzedzając nieco gęstą atmosferę stworzoną przez paskudny humor Kwitnącego Serca.
- Dlatego powinieneś leżeć i zbierać siły na całą noc - miauknęła Leśna, liżąc syna po głowie. - Poza tym mogą wybuchnąć jakieś bójki i na to też trzeba się przygotować.
- Myślałem, że nie można walczyć na Zebraniach.
- Kiedyś tak było, ale teraz mamy całkiem inne czasy i kłótnie są na porządku dziennym. Dlatego posłuchaj kogoś w końcu i idź odpocząć! - pacnęła go delikatnie koniuszkiem ogona. - Albo poproszę Lśniącą Gwiazdę, żeby cię nie puszczała.
Wilcza Łapa nadął policzki z oburzeniem, ale posłuchał. Nie chciał ryzykować. Przyjrzał się Przejrzystemu Oku, zanim poszedł - ostatnimi czasy kotka wydawała się stale zmęczona, a oczy jej się iskrzyły. Nie zamierzał jednak pytać przy innych kotach, ich obecność kazałaby Leśnej zachować kamienną minę i zapewnić wszystkich o swoim dobrym samopoczuciu.
Odszedł więc do legowiska. Położył się w gnieździe, co Dreszczowa Łapa natychmiast sobie uświadomiła i przyczołgała się do Wilka, by leżeli blisko siebie. Ostatnimi czasy robiła to często i wszędzie jej było pełno.
Wilcza Łapa leżał długi czas, wsłuchując się w powolny oddech swoich rówieśników i w hałas pracujących wojowników.
Wilcza Łapa siedział obok Żmijowego Kła i innych wojowników, którzy zostali wybrani, by pójść na Zebranie. Czekali już tylko na Lśniącą Gwiazdę i medyczkę. Wilk niecierpliwił się, głównie z powodu bycia bardzo podekscytowanym. Chciał poznać inne Klany, martwił się więc, że może dostać mało czasu na kontakty z nimi, jeśli wyruszą zbyt późno.
- Nie kręć się tak - upomniał go Żmijowy Kieł. - Mrówki cię obsiadły czy co?
- Po prostu chciałbym już iść.
- Nie spóźnimy się, jeśli cię to martwi. Lśniąca Gwiazda ma wszystko pod kontrolą.
I zgodnie z zapewnieniami Żmijowego Kła tak było. Liderka wkrótce dołączyła do zebranych i wyprowadziła ich przez wyjście z Obozu do lasu. Wilcza Łapa znał już ten teren na tyle dobrze, że mógłby go przejść z zamkniętymi oczami. Uczeń szedł tuż za Żmijowym Kłem, który wdał się w cichą rozmowę z Mrówkową Nogą.
- Ciekawi mnie, czy Lśniąca Gwiazda zwróci uwagę Ryjówkowej Gwieździe na przekraczanie granic terytoriów. - Miauknął kocur. - Martwią mnie te coraz częstsze spotkania z kotami z Klanu Ognia na naszej granicy.
- Nie przechodzą przecież przez Siostrę Rzekę, więc nie powinniśmy na razie reagować zbyt nerwowo - rzuciła szylkretowa wojowniczka. - Poza tym Ryjówkowa Gwiazda na pewno nie ma w planach kradzieży naszych terenów. Jest drugą najbardziej neutralną kocicą w Klanach, zaraz po Wichrowej Gwieździe oczywiście.
- Co to znaczy? - zapytał Wilcza Łapa.
Mrówkowa Noga zerknęła na niego przez ramię.
- Na pewno słyszałeś historie o tym, jak Klan Trawy ma mało terytorium. Wszystko przez nierozsądną Wichrową Gwiazdę, która uważa, że oddawanie ziemi jest posunięciem rozwiązującym wszystkie konflikty. A tak naprawdę jest to przejaw głupoty i lenistwa. - Syknęła pod nosem, jakby poczuła się urażona. - Brak honoru, który przystoi wojownikowi.
Po tych słowach zamilkła i grupa szła w prawie absolutnej ciszy, przedzierając się przez cieniste zarośla lasu. Przeszli obok Czerwonego Wąwozu, w którym Wilk nie lubił polować, z powodu wielu dróg ucieczki dla drobnej zwierzyny. Pomiędzy drzewami zaczęła majaczyć rozświetlona księżycem tafla Rzecznej Matki, a na jej brzegu Wilk dostrzegł kilkanaście zgromadzonych cieni. Koty z innych Klanów!
- Nie mów nikomu naszych klanowych tajemnic. Nie możesz pozwolić, by odkryto nasze słabości. Jeśli musisz, kłam - szepnął Żmijowy Kieł, idąc obok Wilka. Wkrótce wyszli z lasu i skierowali się za Lśniącą Gwiazdą w dół brzegu w kierunku usypanej na krawędzi wody Kamiennej Wyspy.
Wilcza Łapa dostrzegł znaną mu już Wichrową Gwiazdę siedzącą na wysepce. Obserwowała swoje koty z dumą. Swoją drogą miała z czego być dumna, kotów przyprowadziła ze sobą naprawdę wiele. Wilk widział zarówno smukłych wojowników, jak i młodych uczniów o przeróżnych wyglądach. W oczy rzuciła mu się najbardziej złota kocica siedząca obok Kamiennej Wyspy. Łapy same zaczęły go prowadzić w jej kierunku, ale Żmijowy Kieł go powstrzymał.
- To miejsce dla medyków. Na razie podążaj za mną, to nie zrobisz niczego nieodpowiedniego.
Wilcza Łapa nie protestował. Na miejscu był tylko jeden Klan, ale mimo to czuł się przytłoczony ilością zapachów i spojrzeń. Szedł obok Żmijowego Kła, badając każdego nowego kota, obok którego przechodzili. Lśniąca Gwiazda oddzieliła się od grupy i dosiadła się do Wichrowej Gwiazdy na Kamiennej Wyspie. Świetlista Skóra natomiast dołączyła do medyczki Klanu Trawy wspólnie z Białą Łapą.
- Mogę zabrać Wilka? - zapytała Cicha Łapa, która pojawiła się znikąd przed Żmijowym Kłem. Wojownik zgodził się, wiedząc, że uczennica jest bardzo odpowiedzialna i wytłumaczy wszystko zagubionemu Wilczej Łapie. - Chodź.
Tak też zrobił. Zaprowadziła go do niedużej grupki uczniów siedzących na samych tyłach zgromadzenia.
- To Wilcza Łapa - przedstawiła go Cicha Łapa, siadając obok uczniów z Klanu Trawy. Dreszczowa Łapa również była obecna w grupie.
- Czyżby nowicjusz? - miauknął radośnie brązowy pręgowany kocur.
- Jestem już uczniem od prawie dwóch księżyców - burknął Wilcza Łapa.
- I dopiero teraz na Zebraniu? Ja na swoje przyszedłem już pierwszego księżyca treningu - skomentował. - Nieważne! Jestem Brązowa Łapa, a to moje siostry: Bagnista Łapa i Zapadnięta Łapa.
Wskazał ogonem na kotkę calico i na drugą białą łaciatą uczennicę.
- Ja się zastanawiam, gdzie reszta Klanów - powiedziała Bagnista Łapa, nie witając się z Wilkiem. - Niedługo zacznie się Zebranie, a Klanu Piasku nadal nie ma.
- Bagnista Łapa wzdycha do nowego wojownika Klanu Piasku i koniecznie musi go dziś poznać - parsknął Brązowa Łapa, z trudem hamując śmiech. Uczennica odwróciła się do niego gwałtownie z położonymi po sobie uszami, sycząc. Kocur odskoczył i przeprosił cicho.
Wilcza Łapa stwierdził, że mógłby polubić Brązową Łapę. Był podobny do Lwiego Kocięcia, gdy ten jeszcze żył. Wilka nagle uderzyła myśl - czy Lwie Kocię czeka na niego w Klanie Gwiazd, czy już nigdy się nie spotkają?
W powietrzu zamajaczył kolejny nieznajomy zapach - świeży i w sumie dosyć przyjemny. Wilcza Łapa podniósł głowę i zerknął w kierunku Kociej Ścieżki, czyli drogi, po której Klan Piasku i Trawy docierali do Kamiennej Wyspy. Pomiędzy drzewami rosnącymi na pochylonym brzegu zamajaczyły sylwetki kotów.
- Klan Piasku! - krzyknął ktoś z tłumu.
Wilcza Łapa zawiódł się z początku. Oczekiwał po kotach z gór znacznie masywniejszych rozmiarów. Ich lider natomiast był raczej standardowy. Uczeń miał już skomentować wyolbrzymianie ich gabarytów, gdy spomiędzy krzewów wyszli wojownicy. Wilk otworzył szeroko pysk - te koty były naprawdę ogromne! Żmijowy Kieł, największy wojownik Klanu Ostrokrzewu, dosięgnąłby najwyżej do ramion górskich kotów.
- Owadzia Gwiazda to prawdziwy przykład, że nie tylko rozmiar się liczy - szepnęła Cicha Łapa. - Pamiętam, jak wszyscy dziwili się, gdy ogłosił swoje przywództwo na Zebraniu kilka księżyców temu. Tamtego razu nie powiedział niczego na swoją obronę, ale na następnym Zebraniu jego wojownicy rozgromili śmiejących się wojowników Klanu Trawy, a następnie zabrali im kawałek terytorium. On sam zabił chyba trzy koty. Potężny przywódca.
- Tam jest Pszczeli Grzbiet! - westchnęła Bagnista Łapa głośno. Wilcza Łapa spojrzał w tym samym kierunku, co kotka. Czarny potężny kocur z białymi pręgami na ciele stał w samotności na tyłach zgromadzenia. - Przysiądę się obok niego.
Wilcza Łapa patrzył zainteresowany za uczennicą. Podeszła do Pszczelego Grzbietu i przywitała się. Szybko jednak uciekła, gdy wojownik ją zaatakował.
- Jak śmiesz?! - krzyknął ktoś za plecami Wilka. Odwrócił się w porę, by zobaczyć szarżującego w stronę Pszczelego Grzbietu smukłego wojownika o jasnobrązowej pręgowanej sierści. Skoczył na plecy wojownika Klanu Piasku i wgryzł mu się w kark. Szybko został jednak ściągnięty przez inne koty z wrogiego Klanu i mało brakło, a rozszarpałyby go na strzępy, gdyby nie wspólny ryk liderów.
- Zebranie niedługo się zacznie. Przestańcie walczyć - syknął Owadzia Gwiazda, przywołując swoje koty ruchem ogona.
- To Różowy Nos - machnęła Bagnista Łapa w kierunku pokiereszowanego małego wojownika. - Mój mentor. - Pobiegła po tych słowach do niego i oblizała drobne zadrapania na jego ciele.
W czasie bójki, na brzegu pojawił się Klan Ognia. Ryjówkowa Gwiazda, jasna kocica, przyprowadziła ze sobą niewielu wojowników. Szybko dosiadła się do pozostałych liderów i zamieniła z nimi kilka słów.
- Zaraz się zacznie, a Sowiej Łapy nadal nie ma - żachnął się Brązowa Łapa. Był raczej spanikowany. - Jeżeli coś jej się stało, to tylko nasza wina będzie.
- A kto to i dlaczego się martwisz? - spytał Wilk.
- Nasza rówieśniczka. Urodziła się tylko księżyc przed nami, ale jako uczennica samej liderki uważa, że może robić co chce - warknął. - A my musimy ją kryć.
- Nie musicie - odezwał się głęboki, zachrypnięty głos. Wilcza Łapa spłoszony spojrzał za siebie, Brązowa Łapa również podskoczył. Przed nimi stała szara pręgowana kocica o ciemnych, zielonych oczach tak głębokich, jak ciemność nocy. Wilk miał wrażenie, że odbija się w nich cały horyzont.
- Ooo... - westchnął Brązowa Łapa, nie bardzo wiedząc, jak usprawiedliwić swoje narzekania na kotkę. - Sowia Łapo... Właśnie cię... Eeem...
- Obgadywaliśmy? - zmrużyła oczy, wpychając się pomiędzy nich i po prostu siadając.
- Szukaliśmy!
- Pewnie. A to kto? - trzepnęła uchem w kierunku Wilka.
- Mam na imię Wilcza Łapa. Miło cię poznać. - Przysiadł się i kątem oka przyglądał jej sylwetce. Nie była najpiękniejszą kotką, jaką spotkał, ale czuł bijącą od niej potęgę. Poza tym miała piękne oczy mogące schwytać każdą tajemnicę i każde serce.
- Klan Ostrokrzewu. Zawsze mnie ciekawiło, jak żyje się u was w Klanie, skoro macie podział na profesje - miauknęła, przyglądając mu się. - Ty kim jesteś?
- Leśnym! - wykrzyknął dumnie.
- Naprawdę? - jej oczy rozbłysły. - Leśni są potężni. Powaliłeś już jakąś kaczkę?
- Jeszcze. Jestem Leśnym niecały księżyc, bo wcześniej przydzielono mnie na Biegacza i się męczyłem. Dopiero zacząłem trening w lesie.
Sowia Łapa zamierzała skomentować, ale liderzy rozpoczęli Zebranie i musiała zamilknąć, by nie przeszkodzić im w omawianiu klanowych spraw. Pierwszy wystąpił Owadzia Gwiazda. Zrelacjonował stan strumieni na górskim terytorium - według kocura mogły one znacznie podnieść poziom wody w Rzecznej Matce. Poza tym nie miał nic do dodania.
Następnie Wichrowa Gwiazda ogłosiła śmierć ostatniego starszego w Klanie Trawy - Pomarańczowego Ogona. Wszyscy uhonorowali pamięć wojownika ukłonem i chwilą ciszy.
- Pomarańczowy Ogon był w porządku. Podobno przyjaźnił się z jakimś kotem od was z Klanu - Sowia Łapa szepnęła do Wilka, po czym znów zamilkła, słuchając jej liderki.
Wichrowa Gwiazda skończyła i zrobiła miejsce Lśniącej Gwieździe.
- W Klanie Ostrokrzewu wszystko dobrze. Zarówno las, jak i łąki są bogate w pożywienie. Martwi nas jednak działalność Klanu Ognia nieopodal granicy terytoriów - zwróciła się z wyzywającym spojrzeniem ku Ryjówkowej Gwieździe. Ta jednak całkowicie zaprzeczyła, twierdząc, że Lśniąca Gwiazda bezpodstawnie oskarża ich o nieszanowanie granic.
- Słyszałam wiele historii o Klanie Ognia. Głównie takie, że są żałośnie neutralni i jeśli coś knują, to starają się zrobić to cichaczem, zamiast zawalczyć o to - warknęła Sowia Łapa, wbijając mrożący krew w żyłach wzrok w Ryjówkową Gwiazdę.
- Nie chcę być niemiły czy coś, ale muszę zauważyć, że twój Klan niewiele się różni od Klanu Ognia. Wichrowa Gwiazda dobrowolnie oddała kawałek terenu i nawet nie warknęła na Owadzią Gwiazdę - miauknął Wilcza Łapa, niepewny reakcji starszej od niego uczennicy. Kotka, na całe szczęście dla serca Wilka, bo prawie dostał zawału, westchnęła tylko.
- W każdym Klanie zdarza się słabe ogniwo.
- Uważasz swoją liderkę za słabą? - zdziwił się Wilk. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że mógłby nazwać Lśniącą Gwiazdę kiepską.
- A ty nie nazwałbyś tak kogoś, kto sprawia, że twój Klan nie może się wyżywić, bo ma zbyt mało terenów? - syknęła Sowia Łapa, jeżąc się. - Jeszcze to zmienię. Będę najwspanialszą liderką Klanu Trawy w całej historii.
Wilcza Łapa uśmiechnął się mimowolnie.
- Ja będę najwspanialszym liderem Klanu Ostrokrzewu w historii - dopowiedział radośnie, zauważając podobieństwa między sobą, a kocicą. Poczuł do niej głęboką sympatię już pierwszego spotkania, a co się stanie na kolejnych? Mogliby wspólnie przeżyć setki wyjątkowych przygód!
Kotka spojrzała na niego i znów jej oczy zaiskrzyły. Rozejrzała się szybko. Wilcza Łapa zauważył dopiero teraz panujące wokół nich zamieszanie. Koty starały się dostać do swoich liderów, jako że Zebranie dobiegło końca i nadeszła pora wracać do domu. Zanim jednak Wilk pożegnał się z Sowią Łapą, ta zadała mu jedno wyjątkowe pytanie:
- Miałbyś może ochotę spotkać się jutro w nocy obok Młyna?
Słowo od autorki:
Jestem z siebie dumna. Dwa rozdziału w ciągu tygodnia - no nie jest to zły wynik. Zastanawiałam się, czy podzielić ten wpis na dwie części, ale w sumie nie jest zbyt długi, więc nie ma sensu. Nie planowałam zgrania się tytułu z cechą Sowiej Łapy, samoistnie wyszła wzmianka o jej oczach i przypadkiem się dopasowało to pod tytuł rozdziału. Uznaję to za dobry znak :D
Pozdrawiam i liczę, że rozdział się podobał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top