Rozdział 4
Po niedługim czasie byliśmy już w obozie. Dla mnie jednak ten niedługi czas trwał wieki. Rana coraz bardziej krwawiła, co nosiło ze sobą skutki bólu. Ognista Gwiazda zauważywszy to przyspieszył kroku. Widziałam, że inni też mają rany. Ból po chwili był nie do wytrzymania. Gdy byliśmy już przy wejściu do obozu słyszałam głosy:
-Bursztynowa Łapo! Bursztynowa Łapo! O nie. Proszę obudź się! Bursztynowa Łapo!
A dalej ciemność...
Otworzyłam oczy. Przerażona spojrzałam na swój brzuch. Zdziwiona zauważyła, że nic tam nie ma. Żadnej rany, nawet lekkiego zadrapania. Poczułam ulgę, mogłam odetchnąć z ulgą, bo nie czułam już tego przerażającego bólu. Rozejrzałam się wokół. Byłam w lesie. Zobaczyłam wodę, podeszłam do niej. Spojrzałam przerażona. Woda była czerwona, od krwi, a w niej... a w niej pływały ciała kotów. Z przerażeniem zobaczyłam tam ciało Wiewiórczej Łapy, potem Liściastej Łapy, Ognistej Gwiazdy. Przerażona odskoczyłam do tyłu. Nie, to musi być sen! Chcę się już obudzić! Odwróciłam się tyłem do rzeki, nie chcę na to patrzeć. Przede mną zaczęła pojawiać się kotka. Skądś ją kojarzyłam, ale skąd?
-Witaj Bursztynowa Łapo- przywitała się kotka.- Podejdź.
-Skąd wiesz jak się nazywam kim jesteś?- zapytałam podchodząc.
-Klan Gwiazdy wszystko wie...
-Umarłam?!- krzyknęłam przerażona, widać było że przestraszyłam kotkę, która po chwili patrzała na mnie rozbawiona.
-Nie, nie umarłaś, zemdlałaś, za chwilę się obudzisz. I jestem Błękitna Gwiazda, muszę ci coś przekazać, nie mamy za dużo czasu.- chciałam zadać kolejne pytania, lecz gestem nakazała mi ciszę.- Nadchodzi Klan z miasta. Las jest zagrożony. Musisz zjednoczyć Klany. Tylko tak pokonacie wroga. Niedługo nadejdzie zagłada. Tylko ty możesz uratować las. Wszyscy na ciebie liczą. Klan Gwiazd na ciebie liczy- zaczęła znikać.
-Poczekaj! Nie wiem co to oznacza! Jaki klan!? Czemu ja? Nie znikaj! Proszę!
Spojrzałam ostatni raz w stronę rzeki krwi, a na drugim jego końcu widziałam czarnego małego kota z obrożą z kłami psów. Za nim pojawiały się kolejne koty z takimi samymi obrożami z wbitymi kłami. Po chwili wszystko zaczęło się rozmazywać. Koty z obrożami wciąż patrzały w moją stronę. Odwróciłam się do nich tyłem i zobaczyłam, przede mną koty, które już nie żyły. Były tam Błękitna Gwiazda, Nakrapiany Liść, Lwie Serce, Biała Burza ( ze względu na fabułę, zginął on podczas sfory psów) Rudy Ogon! Reszty nie mogłam rozpoznać. Klan Gwiazdy... Wszyscy uśmiechali się do mnie.
-Uratuję las- powiedziałam i wszystko zniknęło.
Otworzyłam lekko oczy. Widziałam kilka postaci przede mną. Próbowałam się przyjrzeć dokładniej. Jednak obraz miałam zamazany. Po chwili poznałam koty. Byli to : Rozżarzona Skóra, Liściasta Łapa, Wiewiórcza Łapa, Ognista Gwiazda, Jeżynowy Pazur, Piaskowa Burza, a przy wejściu siedział Szara Pręga.
-Bursztynowa Łapo! Ty żyjesz!- zaczęły skakać z radością Liściasta Łapa i Wiewiórcza Łapa.
Inne koty odetchnęły z ulgą. Na ten widok lekko się uśmiechnęłam, lecz po chwili skrzywiłam się z bólu. Spojrzałam na swój brzuch. Był cały przecięty. Oj, będzie blizna, to jest pewne. Byłam już pewna, że nie śpię. Postanowiłam nikomu nie mówić, co widziałam.
-Musicie wyjść, a ty Liściasta Łapo, zostań, pokażesz czego nauczyłaś się przez ten księżyc- powiedziała Rozżarzona Skóra, wszyscy zrobili to co powiedziała.
W końcu jest medyczną, a z medyczną się nie dyskutuje. Ciągle miałam zamknięte oczy. Nie chciałam na to patrzeć. Jedynie czasem przyglądałam się przyjaciółce. Byłam pod wrażeniem, ile ona już potrafi. Zawsze się jednak wypiera, że to podstawy i że nie wie czy sobie poradzi. Gdyby nie to, że musiałam być nieruchomo, to pacnęłabym ją w ucho. Oczywiście z schowanymi pazurami. Nagle przypomniałam sobie o moim śnie. Bursztynowa Łapa skleroza dwa tysiące! Niektórzy to mnie za to nawet podziwiali. Zawsze przy tej rozmowie ktoś wybucha śmiechem. Z tego co mówiła mi mama, jak byłam mała, to się poślizgnęłam i uderzyłam głowom w skałę. W sumie cały klan to potwierdzał. A cały klan to mam na myśli wojownicy, medyczka, przywódca, jego zastępca, a nawet Wiewiórcza Łapa i Liściasta Łapa! W końcu są starsze ode mnie o księżyc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top