Rozdział 30

 Spora grupa kotów dotarła w końcu do początku lasu sosnowego. Idący na czele patrolu przywódcy zatrzymali się na znak uniesienia ogona Brunatnej Gwiazdy.

-Jesteśmy na terenach, które powinny należeć do klanu cienia. - Miauknęła. - Nie znacie ich zbyt dobrze, więc lepiej, jeśli koty klanu cienia będą pomagały każdego. Niech na dwa koty z innych klanów przypadnie jeden kot z klanu cienia, tak będzie najłatwiej.

 Koty stanęły ze sobą podobnie jak już kiedyś, przy pierwszej próbie ataku, po czym ruszyli dalej. Po dłuższej wędrówce dotarli w bliższe okolice obozu.

-Patrol jest blisko. Zatrzymajmy się. - Miauknęła Szyszkowa Gwiazda cicho. - Wszyscy znają plan?

-Zajmujemy się klanem ostrza, ale pamiętamy o kodeksie, chyba, że oni zaczną próbować zabić nas, wtedy zero litości dla wszystkich prócz kociąt i starszych, z kotami klanu rzeki staramy się dogadać i przekonać, żeby nie bali się walczyć z nami przeciw nim. Ty w tym czasie razem z Ostrą Gwiazdą wybiegasz kawałek z obozu i z nim walczysz. Wszystko jasne. - Brunatna Gwiazda powtórzyła plan. - Ale nie zostawiamy cię samej, po chwili walki kilka kotów przyjdzie ci pomóc, jeśli da radę. Po wygranej ogłaszamy to reszcie klanowi ostrza, większość powinna się poddać lub uciec. Znowu mamy swoje tereny i wygrywamy.

-I mamy księżyc bez walk między klanami. - Przypomniał Tygrysia Gwiazda. - Chyba, że dojdzie do sporego złamania zasad kodeksu. Będziemy musieli się zregenerować po bitwie, wiecie w końcu...

-Cisza. - Upomniała go Szyszkowa Gwiazda. - Patrol idzie. Atakujemy, żeby nie pobiegli ich zawiadomić.

 Kiedy tylko grupa trzech kotów, składająca się z trojga wojowników. Jednego, sporego, o pięknej, czekoladowobrązowej sierści, drugiego o futrze w płomiennorudych barwach i matowych, lecz jasnych oczach i trzeciej, biało czarnej kotki.
 Na grupę napastników wyskoczyło zaledwie kilka kotów z Klanu Światła, szybko pokonali ich. Koty nadal żyły, w końcu nie chodziło o zabicie ich. Jeszcze nie. Byli jednak ranni na tyle, żeby nie udało im się zbyt szybko się pozbierać i pobiec z informacją do obozu.

 W czasie następnych kilku chwil dotarli na miejsce. Na znak Tygrysiej Gwiazdy mieli wbiec razem do obozu i atakować kogo tylko się da, jedynie grupa kotów, przygotowała się, aby pobiec prosto do legowiska medyka. Chcieli zadbać, aby podczas walki ich napastnicy nie zabili siłą przetrzymywanej najprawdopodobniej tam medyczki klanu pioruna. Z kolei medyczki - mimo protestów chcącej walczyć z grupą ratunkową dla Czarnego Nosa Ziołowej Skóry - Miały przygotowane już kilka zawiniątek z ziołami, po przejęciu legowiska medyków klanu cienia tam miały zadbać o ciężko rannych.

 Szylkreta spojrzała w chmurzące się burzowymi chmurami niebo. Wyglądało, jakby znów miał spaść śnieg, jednak nie o tym teraz myślała, modliła się w duchu do Klanu Gwiazdy, aby pomogli im w tej walce. Nie zabierajcie mi ich. - Błagała. - Najlepiej nie zabierajcie nikogo.

Nagle, ciemnobrązowy pręgus podniósł ogon, po czym wykonał nim umówiony sygnał. Nadszedł czas ataku.

 Wszyscy zerwali się i z impetem wbiegli do obozu, który teraz wydawał się być przepełniony. Wokół przywódczyni koty walczyły wzajemnie, ona jednak wzrokiem szukała Ostrej Gwiazdy. Kocur zniknął gdzieś w tłumie. Czyżby stchórzył? - Myślała.
 Między plątaniną wściekłych kłów i pazurów dojrzała Strzałę. Przywódczyni pałała do niej sporą nienawiścią, dlatego też od razu się na nią rzuciła. Były podobnych rozmiarów, co sprawiało, że i w walce miały równe szanse. Szyszkowa Gwiazda z zaskoczenia powaliła kocicę, ta jednak była zręczna i szybko wyrwała się z uścisku, zadając cios w bok. Szylkreta podskoczyła wściekle, lądując na jej grzbiecie. Przygniotła ją do ziemi z całych sił i ugryzła w szyję. Zrobiła to mocno, aż jej napastniczka nie zaczęła piszczeć, jednocześnie nie była pewna, czy chcę ją zabijać.

-I co, jesteś tylko mysim sercem? - Syknęła Strzała. - Boicie się nas zabijać, ale my nie będziemy się bać. Zginiecie jeden po drugim.

 Pstrokata wojowniczka rozluźniła uścisk zębów, jednak w miejsce nad ugryzieniem położyła łapę z wysuniętymi pazurami, przyciskając ją do ziemi.

-Nie boję się was. Już nie. - Odparła. - Doceń, że cię nie zabiję, Strzało. Chociaż i tak jesteś już mocno ranna na szyi. Uciekaj, nie każdy ci odpuści. - Puściła ją, mimo nienawiści, którą żywiła do zastępczyni Ostrego Zęba, poczuła wobec niej odrobinę żalu.

-Nieźle mnie poraniłaś. - Prychnęła krwisto ruda kocica. - Mogę uciec teraz, ale wrócę. I pamiętaj, my nie mamy tyle łaski, co wy!

 Po tych słowach zniknęła za obozem, uciekając przerażona. Szyszkowa Gwiazda nadal poszukiwała gdzieś Ostrego Zęba, wobec niego nie miała zamiaru mieć litości. Jedyne, czego chciała, to rozszarpać mu gardło. Za tych wszystkich, którzy umarli. Szukała go w tłumie, jednak nie mogła go nadal dostrzec. Szybko przechodziła wzrokiem z jednego kąta obozu, do drugiego, kiedy do jej uszy dotarł przepełniony satysfakcją krzyk:

-I kto tu był silniejszy?!

 Odwróciła się momentalnie. Ujrzała kocicę tak jasnoszarą, że aż prawie białą. A przynajmniej byłaby taka, gdyby nie plamy szkarłatnej krwi na jej futrze. Nie była to jednak tylko jej krew, a w większości wijącego się z bólu między jej łapami Krwawej Pieśni. Szyszkowa Gwiazda przyskoczyła do nich, odpychając wojowniczkę, wściekle drapiąc przy tym po grzbiecie.

-Nie, Krwawa Pieśni! - Usłyszała za sobą szloch Kameleonowego Języka.

-Już dobrze... - Miauknął kocur z bólem w głosie. - Idę polować z Klanem Gwiazdy.

 Szyszkowa Gwiazda nie skupiała się na ich ostatniej wymianie zdań. Zadała przeciwniczce cios w brzuch, ta nie uciekła z obozu, ale widocznie dumna z tego, że zabiła jednego kota rzuciła się w wir walki z innymi kotami. Dopiero po tym Szyszkowa Gwiazda odwróciła się do rannego.

-Wytrzymaj, Ziołowa Skóra lub Księżycowy Blask na pewno zaraz ci pomogą. - Uspokajała go, a przynajmniej próbowała.

-Za późno na to. - Jego głos słabł, a z rozległej rany na głowie leciało pełno krwi. - Szyszkowa Gwiazdo, on sam jest zbyt dumny, by to zrobić, ale to mój syn, nawet...jak nie byliśmy blisko...w imieniu Tajemniczej Przepaści...w jego imieniu, dziękuję ci. Byłaś dla niego dobrą matką, może lepszą, niż mogłaby być Akacjowa Gałązka...

Kocur nadal żył, dyszał z trudem na ziemi.

-Krwawa Pieśni... - Odezwała się cichutkim, rozpaczającym głosem Kameleonowy Język. - Pozdrów ode mnie Akacjową Gałązkę, Toksyczny Liść też możesz. Wilczą Przepaść...zrobisz to dla mnie, prawda?

-Pozdrowię ich. - Kocur uśmiechnął się. - Jelenia...Jaskinia na mnie...czeka...moi kochani synkowie...

-Żegnaj.

 Krwawa Pieśń wydał z siebie cichy, płytki oddech. Jego ostatni. Na zawsze zamknął oczy i umarł, jednak nie było teraz czasu na pochówek, wokół rozpaczającej Kamaleonowego Języka oraz także smutnej, przyglądającej się im Szyszkowej Gwiazdy nadal toczyła się walka.

-Poradzisz sobie? - Spytała przywódczyni zmartwiona. - Po walce odbędziemy należną żałobę.

-Dam radę.

 Szylkreta skinęła jej tylko głową, po czym wróciła do walki. Nadal nigdzie nie widziała Ostrego Zęba, kiedy nagle domyśliła się, gdzie może go znaleźć. Może nie ma go w obozie, tylko czai się gdzieś poza nim. - Pomyślała. - Wiedział przecież, że będziemy chcieli go zabić.
Wybiegła z obozu, wkroczyła do sosnowego lasu, a gwar walki lekko ucichł za nią, była jednak na tyle blisko, że nadal słyszała wściekłe okrzyki, syki, czy prychnięcia walczących w kotlinie.

-Ostry Zębie! - Zawołała głośno, gdy tylko poczuła jego zapach. - Wyjdź i walcz, zamiast się chować, ty mysie serce!

Nagle, kocur zeskoczył z jednej z pobliskich sosen, lądując przed nią.

-Sprytnie. - Prychnął. - Co prawda mój plan był inny, ale skoro sama do mnie przyszłaś, to znaczy, że chyba walczymy.

-Wiesz, że dzisiaj zginiesz?! - Syknęła wyzywająco przywódczyni.

-A kto niby mnie zabije? - Smoliście czarny kocur zmierzył ją wzrokiem swoich błyszczących dumą z samego siebie oczu. - Ty? Na pewno nie.

-Przekonasz się!

 Szylkreta spięła mięśnie, aby wybić się mocno w powietrze. Chciała spróbować powalić kocura, ten jednak wykorzystał swoją zwinność i zrobił unik. Pstrokata wojowniczka szybko wstała z ziemi, na którą upadła, gotowa do dalszej walki. Ponownie skoczyła, tym razem faktycznie lądując na grzbiecie kocura, mimo to nie powaliła go, a ten próbował ją ściągnąć z grzbietu, co jednak utrudniały uczepione jego skóry pazury szylkrety.

-Tym razem, to ja wygram! - Syknęła.

-Nie bądź tego taka pewna! - Szybkim ruchem przedniej łapy Ostry Ząb ściągnął z siebie kocicę, powalając ją na ziemię.

 Szyszkowa Gwiazda wiedziała, że jeśli kocur odpowiednio ją złapie, dzięki swojej masie praktycznie ją unieruchomi, dlatego musiała działać szybko. Wierciła się między jego łapami, uniemożliwiając mocniejsze przytrzymanie. W końcu wyrwała się, skoczyła i wylądowała za nim. Nadszedł czas, w którym zastosowała swój ulubiony ruch bitewny, zaczęła ciągnąć napastnika za jego puchaty ogon ze wszystkich sił, jednocześnie unikając ciosów jego umięśnionych łap.
Nagle, przeciwnik szarpnął się mocno, wyrywając się z uścisku jej zębów, szybkim ruchem obrócił się i przyszpilił do ziemi ze wszystkich sił. Szyszkowa Gwiazda jak tylko mogła starała się wydostać z jego uścisku, jednak nic to nie dało.
 Była praktycznie w pełni unieruchomiona.

-Wiesz, co teraz będzie? - Powiedział wrogim głosem. - Pamiętasz jak raz mój drogi przyjaciel, Mknący Nurt zabrał Różanej Gwieździe aż trzy życia w jednej walce, po prostu przytrzymując ją do ziemi. Myślisz, że kto kazał mu to zrobić? - Przybliżył się do jej ucha. - Ja. Teraz tak samo stanie się z tobą, ale ciebie nikt nie uratuje przed utratą wszystkich żyć. Przywitaj się z Klanem Gwiazdy.

 Po tych słowach raz o porządnie przejechał jej pazurami po brzuchu, tworząc na nim sporą ranę. Przywódczyni szarpała się jeszcze przez chwilę, po czym zamknęła oczy.

 Obudziła się już w wśród kotów Klanu Gwiazdy, większość przyglądała się jej z daleka, jedynie kilkoro było bliżej, w tym oczywiście jej rodzina.

-Straciłaś życie. - Oznajmiła Lawenda. - Kolejne...

-Czy mama umrze przez tego złego kocura? - Płomyczek spojrzał na Szyszkową Gwiazdę z żalem w oczach.

-Nie dam się mu tak łatwo. - Szylkreta liznęła syna w ucho na pocieszenie. - Nie poddam się.

-Twoi pobratymcy mieli rację. - Miodowe Serce zbliżył się do niej, długość lisa dalej siedział Krwawa Pieśń, nic jednak nie mówił. - Sama nigdy z nim nie wygrasz.

-Mieli przyjść i pomóc mi z nim walczyć. - Przypomniała przywódczyni partnerowi. - I przyjdą. On mnie nie zabije.

-Oni mają swoją walkę tam, w obozie. - Zauważyła matka szylkrety. - Ale jest ktoś, kto może konkurować z Ostrym Zębem bez problemu. Pamiętasz, jak jeszcze jako...

 Wizja urwała się nagle. Szyszkowa Gwiazda obudziła się, dysząc ciężko, kocur jednak nadal ją trzymał. Szybko po raz kolejny zadał jej ranę, tym razem jeszcze głębszą w szyję, a ona zginęła po raz kolejny.

-Straciłaś trzecie życie. - Usłyszała głos jednego z nieznajomych jej członków Klanu Gwiazdy.

-Mamo, mówiłaś coś. - Przywódczyni od razu podeszła do matki. - Że ktoś może pokonać Ostrego Zęba.

-Tak, tak. Już mówię. - Zmarła kocica kontynuowała. - Pamiętasz, kiedyś myślałaś, że ktoś inny jest upiorem. Myliłaś się, ale co, jeśli powiem ci, że i ona ma swoją część w tej historii.

-Upiorne Serce... - Nagle szylkreta wszystko zrozumiała. - No tak, w końcu to bracia! Upiorne Serce da mu radę, on może mi pomóc.

-Gdyby tylko mógł zdążyć przyjść na czas... - Krwawa Pieśń w końcu się odezwał.

-Czyli...nie zdąży? Umrę...?

-Nawet Klan Gwiazdy tego nie wie. - Wyjaśnił Miodowe Serce pośpiesznie. - Twoje ciało się zregenerowało, wracaj tam. Kocha, cię, Szyszkowa Gwiazdo.

 Pstrokata wojowniczka znów obudziła się między łapami smoliście czarnego kocura. Zapowiadało się, że ten odbierze jej kolejne życie, jednak nie zadał jej ran. Rzecz jasna nawet odrobinę nie poluźnił uścisku. Ponownie tylko się do niej schylił.

-Widzisz, nikt cię nie uratuje.

-Nie bądź tego taki pewny, Ostry Zębie! - Zza sosen i zarośli wybiegł nagle Upiorne Serce. Zdążył.

 Wojownik skoczył na brata, przewalając go. Szyszkowa Gwiazda pośpiesznie wstała z ziemi. Mogła tylko patrzeć, aż dwójka wojowników szamocze się między sobą, aż zaledwie po kilku chwilach wojownik klanu pioruna powalił napastnika, przygniatając go do ziemi. Nie mógł jednak go zabić, ich umiejętności były ze sobą praktycznie równe, więc całe skupienie wojownik włożył w przytrzymanie brata do ziemi. Wtedy przywódczyni podeszła do nich. Ostry Ząb nie mógł obronić się przed jej pazurami. Szybkim ciosem przejechała mu po szyi, z rany zaczęła lecieć krew, a kocur już po chwili nie żył.
 Upiorne Serce zostawił ciało brata, wstając z ziemi.

-Dziękuję. - Miauknęła Szyszkowa Gwiazda.

-Byłem to winny klanowi. - Starszy wojownik przekierował wzrok na własne łapy. - Powinienem go zabić już kiedy byłaś uczennicą, miałem idealną okazję, ale stchórzyłem. Nadal go kochałem, ale po tym wszystkim...czuję do niego już tylko odrazę. Cieszę się, że ci pomogłem, Szyszkowa Gwiazdo, a teraz wracajmy do nich. Trzeba ogłosić naszą wygraną, wrócić do obozu i odprawić czuwanie...Krwawa Pieśń i Kameleonowy Język...

-Oh, czyli ona też...

 Smoliście czarny kocur smętnie skinął głową.

-(*)-(*)-(*)-(*)-

 Najciężej ranne koty były już w legowisku medyków, Szyszkowa Gwiazda, Brunatna Gwiazda i Tygrysia Gwiazda siedzieli na Skale Klanu, mniej ranne koty bacznie obserwowały ich, widocznie wycieńczone walką. Klan rzeki został razem z resztą, jednak Dzwoniąca Gwiazda postanowiła spokojnie zająć miejsce przy wyjściu z obozu wraz ze swoimi pobratymcami.

-Teraz, kiedy Ostry Ząb został pokonany, a klan ostrza uciekł. - Zaczęła Brunatna Gwiazda. - Znowu jesteśmy wolni, dlatego też aż do odwołania rozwiązujemy Klan Światła! Najpierw oczywiście pójdziemy do obozu klanu wiatru po naszych starszych i kocięta, którzy tam zostali. Dzisiaj każdy z nas wróci do swoich domów, czy leśnych, czy wśród wrzosowisk. - Rzuciła krótkie spojrzenie Dzwoniącej Gwieździe. - Cieszy nas też, że klan rzeki w ostatecznym starciu nie bał się z nami walczyć. A teraz, tak jak ustalaliśmy, niech każdy wróci do siebie. Pełnia księżyca za dwa dni, wtedy w końcu, po tak długim czasie odbędzie się zgromadzenie, a do następnego będzie trwał pokój między nami. Dziękuję, że mogliśmy liczyć na waszą pomoc. Oficjalnie, to my zwyciężyliśmy!

 Szyszkowa Gwiazda zeskoczyła ze Skały Klanu, zwołując swój klan. Mimo tego, że wiele kotów odniosło sporo obrażeń, tylko dwoje z nich zasiliło szeregi Klanu Gwiazdy, z kolei Czarny Nos mogła spokojnie wrócić do domu. Przywódczyni rozejrzała się po swoich pobratymcach przed wyjściem. Zapiaszczona Skóra sprawdzała, jak mają się starsze z jej kociąt, jednocześnie splatając ogony z Lisią Kitą. Zacienione Oko rozmawiała z Krótkim Ogonem, wydawała się być przygnębiona, jednak definitywnie nie była to rozmowa na pożegnanie. Zostawała w klanie pioruna, a przynajmniej jak na razie. Upiorne Serce niósł na grzbiecie ciało Krwawej Pieśni, zaś Cisowy Cień niósł Kameleonowy Język. Grupa kilkorga kotów pomagała najciężej rannym przygotować się do drogi, a tych ledwo przytomnych nieśli. Wszyscy byli już gotowi do podróży, po której znowu mieli być zwykłym, działającym samotnie klanem. Klanem pioruna.
 Gdzieś w oddali zachodziło słońce, przywódczyni spojrzała na nie, jej oczy błysnęły. Zrobiłam to. - Powiedziała do siebie w duchu. - Jesteśmy wolni, teraz wszystko będzie już dobrze. Wszystko.

--------------- --------------- ---------------

No to co, mamy koniec pierwszej serii
Chciałabym wam wszystkim z całego serca podziękować, że tu ze mną byliście, że czytaliście moje książki i nie zostawiliście mnie bez tak bardzo motywujących komentarzy. Uwielbiam was wszystkich.

A teraz kilka informacji :)

Do osób, które są na bieżąco, na szczęście udało mi się wszystko naprawić przez wstawienie rozdziału ponownie. Nie wiem, co się stało i dlaczego, ale najważniejsze, że już jest dobrze.

Skoro pierwsza seria już zakończona, czas, żeby zabrać się za drugą, przed tym jednak chcę napisać co najmniej jedną nowelę (,,Dzieciństwo Miodowego Serca") i jedną superedcyję (tytuł roboczy ty ,,Początki Zacienionego Oka")
Odnośnie dalszej kolejności, czy zająć się książkami poza serią, czy w niej będzie kilka ankiet na tik toku (jeśli ktoś nie zna nazwy, jest w moim opisie) ale oczywiście, jeśli ktoś zatrzymuje się tylko na wattpadzie, także chętnie wysłucham jego opinii, to idealny moment, żeby o tym napisać. Wolelibyście, żeby po napisaniu DMS i PZO zajęła się drugą serią (perspektywa Wieczornej Łapy i Porannej Łapy, pierwze dwa tomy opierające się bardziej na relacjach między kotami itp. chociaż nie zabraknie i akcji, ciekawych wydarzeń i więcej wkurzających bohaterów) czy może książkami z poza serii? (W tym opowiadającymi o: Amarantowej Gwieździe i Borówkowej Łacie, Lawendzie, Płowej Łapie, Zabliźnionej Skórze, a może i nawet Czarnym Nosie i Patykowej Gwieździe) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top