Rozdział 16

Koty klanu cienia szły za trójką kotów z klanu pioruna do obozu. Po drodze Szyszkowe Futro miała okazję przyjrzeć się im, wszyscy wydawali się być wychudzeni i zmęczeni. Wojowniczka niosła w pysku jedyną koteczkę Zapiaszczonej Skóry, była to naprawdę urocza koteczka o jasnorudej sierści i czarnej plamie na połowie ciała. Karmicielka z klanu cienia szła tuż obok szylkrety, mimo tego, że sama poprosiła Szyszkowe Futro o pomoc w transporcie kociąt nadal wydawała się być dosyć nieufna w stosunku do kotów z klanu pioruna.

-Naprawdę po prostu pomożecie nam wygnać tych włóczęgów, czy jak ich tam nazywacie klan ostrza? - Zapytała jasnoruda kocica.

-Oczywiście, że tak. - Mruknęła w odpowiedzi Szyszkowe Futro. - Z resztą, nie tylko wy macie z nimi kłopoty.

-Domyślam się. - Przyznała Zapiaszczona Skóra. - Nie jest w wami jeszcze tak źle, ale widać, że nie dojadacie.

Szylkreta skinęła głową.

-Zabrali nam część terenów, przez co nawet mimo pory zielonych liści mamy mało zwierzyny.

-Przecież pora zielonych liści się powoli kończy, na następnym zgromadzeniu będzie już pora spadających liści.

-Tak, wiem. - Odparła Szyszkowe Futro. - Tak właściwie, kto jest ojcem tych kociąt? Długi Płomień to twój brat, a nie ich ojciec prawda?

-Ich ojcem jest Porzeczkowy Pazur. Nie żyje. - Wyjaśniła jasnoruda kocica.

Szylkretowej wojowniczce zrobiło się jej szkoda, wiedziała przecież jak to stracić partnera.

-Przykro mi. - Powiedziała do niej na znak współczucia.

-Wiesz w ogóle jakie to uczucie? - Zapytała kpiąco wojowniczka klanu cienia. - Oczywiście, że nie. Nie wiesz, jak to jest każdego dnia bać się, czy twoje kocięta przeżyją, czy mają co jeść. Nie masz o tym wszystkim pojęcia.

-Tak się składa, że mam. - Miauknęła z niepasującym do niej, wywołanym brakiem szacunku kocicy, której próbują pomóc chłodnym tonem Szyszkowe Futro. - A myślisz, że dlaczego mojego partnera nie ma obok? Chociaż w jednym masz rację, ja nie muszę martwić się, czy moje kocięta przeżyją do następnego dnia, bo już ich nie ma.

-Nie wiedziałam. - Zapiaszczona Skóra położyła uszy po sobie. - Nie chciałam, przepraszam.

-Nic się nie stało. - Odparła krótko szylkreta.

Kiedy doszli do obozu Różana Gwiazda od razu wskoczyła na Wysoki Głaz, podczas gdy członkowie klanu cienia stali przy wejściu do obozu, jakby bali się zrobić krok do przodu. Jedynym wyjątkiem była Brunatna Pieśń, która została zaproszona przez Różaną Gwiazdę na Wysoki Głaz.

-Niech wszystkie koty na tyle samodzielne, aby polować zbiorą się pod Wysokim Głazem na zebranie klanu! - Słowa te po raz kolejny były niepotrzebne, gdyż zszokowani pobratymcy już zgromadzili się przy kamieniu. - Koty klanu pioruna! To co mówił nam Ostra Gwiazda było nieprawdą! Klan cienia nie rozpadł się, zostali zaatakowani i wygnani z ich domu. Dopiero dzisiaj się o tym dowiedzieliśmy, dlatego też postanowiłam, że najlepiej będzie odnaleźć klan cienia. Od dzisiaj, przez jakiś czas będą mieszkać z nami, aby ich klan nie umarł.

-Nie możemy ich przyjąć! - Syknęła Wężowa Łuska. - Sami nie mamy zwierzyny! Nie wykarmimy też ich klanu!

-Spokojnie. - Miauknęła Brunatna Pieśń. - Nie chcemy być problemem. Tak długo, jak tu mieszkamy będziemy pomagać w polowaniu i obronie klanu. Jak tylko wygnamy te lisie serca z klanu ostrza, wrócimy na nasz stary teren.

-Klan cienia zostanie tutaj na razie na próbę. - Mówiła dalej przywódczyni. - Udam się razem z Brunatną Pieśnią i ich medykiem do Księżycowego Kamienia, klan cienia musi mieć przywódcę z dziewięcioma żywotami. Wyruszamy od razu, a w tym czasie opiekę nad obozem przejmie Szyszkowe Futro wraz ze starszymi wojownikami. Koniec zebrania.

Koty powoli się rozchodziły, Różana Gwiazda, Brunatna Pieśń i Gradowe Wzgórze, ciemnoszary kocur w ciemniejsze cętki wyszli z obozu. 

Do lekko wystraszonej koniecznością opieki nad obozem Szyszkowego Futra podeszła Zacienione Oko.

-No, może ja nie jestem starszą wojowniczką, ale ci pomogę. - Powiedziała. - Jeśli chcesz zorganizuje patrole.

-Byłoby super, tylko powiedz, że cię o to poprosiłam, żeby nie było problemów. - Odpowiedziała szylkreta. - Ja pomogę klanowi cienia się rozgościć.

Zacienione Oko skinęła głową i poszła zebrać patrole, w tym czasie Szyszkowe Futro podeszła do kotów z klanu cienia. Na przód wysunęła się jasnoszara kocica o niebieskich oczach.

-Szyszkowe Futro. - Kocica z klanu cienia skłoniła lekko głowę. - Jestem Ziołowa Skóra, uczennica Gradowego Wzgórza.

-Dobrze, tam jest legowisko medyków. - Wskazała kierunek ogonem. - Mamy zapasy ziół dostateczne, dla waszych rannych, jeśli tacy się znajdą. Jeśli chcesz przenieść coś z waszej kryjówki nie bój się prosić uczniów czy wojowników.

-Dziękuję. - Oddaliła się w stronę jaskini.

Wojowniczka ogonem przywołała do siebie Figlarną Łapę. Potem zwróciła się do Zapiaszczonej Skóry, którą chyba znała najlepiej.

-To jest Figlarna Łapa. - Przedstawiła ją. - Oprowadzi waszych uczniów po obozie i pokaże im ich nowe legowisko. 

-Jasne. Niedźwiedzia Łapo! Maślana Łapo! Żbicza Łapo!

Troje uczniów wyszło na przód grupy, a Figlarna Łapa zaczęła oprowadzać ich po obozie.

-No dobrze, wojownicy i starsi niech pójdą ze mną, a karmicielki...

-Ja mogę zaprowadzić karmicielki i kocięta do żłobka. - Lisia Kita podszedł do zastępczyni od tyłu.

-Dobrze, więc tak zrób.

Rudy wojownik oddalił się w stronę żłobka, za nim szła Zapiaszczona Skóra i jej kocięta. Szyszkowe Futro w tym czasie zabrała pozostałych członków klanu cienia na krótką oprowadzkę po obozie. Pokazała starszyźnie ich legowisko, po czym zaprowadziła wojowników do ich legowiska.

-Chyba się tu nie zmieścimy. - Skomentował Długi Płomień.

-To nic. - Odparła Szyszkowe Futro. - Jedną noc wytrzymacie, od jutra razem z nami będziecie pracować nad powiększeniem legowiska, tak samo zrobimy z innymi legowiskami, o ile zajdzie taka potrzeba.

-Tak jest, Szyszkowe Futro. - Wojownicy klanu cienia weszli do środka.

-Tak jest, Szyszkowa Gwiazdo. - Wojowniczka nie zauważyła kiedy, od tyłu podeszła do niej Zacienione Oko, powtórzyła słowa Długiego Płomienia, zmieniając tylko imię przyjaciółki.

-Nie przesadzaj. - Szylkreta zaśmiała się.

-Dobrze, Szyszkowa Gwiazdo. - Ciemnoruda, pręgowana kocica nadal lekko z niej żartował. - Okej, starczy tego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top