Rozdział 11
Po powrocie do obozu Czarny Nos zaczęła opatrywać rany. Zwykle robiła to razem z Zabliźnioną Skórą, jednak starsza, brązowa kocica od kilku dni w ogóle nie wychodziła z legowiska medyczek. Miodoworuda kotka w końcu podeszła też do Szyszkowego Futra i Zacienionego Oka, które siedziały obok siebie przed legowiskiem wojowników.
-I co z nim? - Gdy tylko medyczka do nich podeszła Zacienione Oko zadała jej pytanie.
-Krótki Ogon to silny wojownik. - Odparła ze współczuciem Czarny Nos. - Na pewno przeżyje, musisz tylko dać mu czas, żeby doszedł do siebie.
Partner ciemnorudej kocicy podczas walki został mocno ranny, przez co stracił bardzo dużo krwi, leżał w legowisku medyczki, a jak na razie nikt nie mógł go odwiedzić.
-Jak tylko skończę opatrywać wasze rany, będziesz mogła go odwiedzić. - Mruknęła medyczka. - On też już nie może się doczekać, żeby cię zobaczyć.
-Dziękuję! - Kocica od razu usiadła w miejscu, żeby miodoworuda medyczka mogła opatrzeć jej rany. - Muszę jak najszybciej do niego iść.
-No już, skończyłam. - Oznajmiła Czarny Nos spokojnie. - Możesz iść.
-Mam iść z tobą? - Zapytała przyjaciółkę Szyszkowe Futro.
-Tak. - Odparła jej krótko Zacienione Oko. - Potrzebuję cię.
Szylkreta od razu podeszła do niej, stając przy niej tak blisko, że ocierały się o siebie futrami.
-Więc idziemy.
Kotki weszły powoli do legowiska medyczek, na jednym z posłań leżał Krótki Ogon, a dalej, w kącie siedziała Zabliźniona Skóra, mieszając coś w ziołach.
-Krótki Ogonie? - Niewidoma od razu podeszła do partnera, wtuliła się w jego krótką, szorstką sierść. - Jak się czujesz.
-Wspaniale, odkąd przyszłaś. - Odpowiedział jej kocur.
Szyszkowe Futro spojrzała na nich, na jej pysku mimowolnie pojawił się uśmiech. Była z nich naprawdę piękna para. Wojowniczka postanowiła dać im chwilę na osobności, tak cicho jak tylko mogła wycofała się z legowiska medyczki, zostawiając w nim przyjaciółkę razem z jej partnerem.
Od razu podbiegła do niej Figlarna Łapa, jej słonecznoruda sierść błyszczała pięknie w promieniach zachodzącego powoli słońca.
-Hej Szyszkowe Futro! - Powitała ją od razu. - To prawda, że prawie przegraliście? Jak minęła wam walka?! Kiedy ja będę mogła walczyć?!
-Już niedługo maluchu. - Mruknęła brązowa kocica. - Najpierw muszę nauczyć cię walczyć, a to nastąpi już niedługo.
-A to prawda, że chcieli cię zabić podczas walki? - Zapytała nagle słonecznoruda kotka. - Inni wojownicy mi opowiedzieli.
-Oni chcą zabić każdego.
-Ale ciebie nie zabiją? Prawda? - Jej szare oczy błysnęły lekkim strachem. - Zawsze będziesz tutaj, ze mną?
-Słuchaj Figlarna Łapo. - Zaczęła Szyszkowe Futro. - Kiedyś nadejdzie dzień, kiedy zobaczysz mnie ostatni raz żywą. Nie możemy zrobić nic, żeby temu zapobiec, bo każdy z nas kiedyś umrze. Ale obiecuję ci, że zanim ten dzień nadejdzie każdego dnia będę tu dla ciebie, jeśli tylko będziesz mnie potrzebowała. Jak kiedyś wpadniesz w tarapaty, będę pierwszą, która do ciebie przyjdzie i zrobię wszystko, żeby cię uratować.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
-Kiedy już będę duża i silna, i może taka jak ty, to ja też będę bronić klanu! - Postanowiła Figlarna Łapa. - Będę drugą najsilniejszą wojowniczką w historii!
-A jak już zostaniesz tą wojowniczką, jak chciałabyś się nazywać? - Spytała przybraną córkę szylkreta, przypominając sobie, że kiedyś, kiedy była jeszcze uczennicą razem z Zacienionym Okiem, Lisią Kitą i Borsuczą Pręgą rozmawiali o swoich wojowniczych imionach.
-Wystarczy mi tylko to, że będę najlepszą wojowniczką. - Odparła uczennica jak zwykle beztroskim głosem. - Ale gdybym mogła sama wybrać sobie imię, chciałabym nazywać się Figlarna Dusza.
-To piękne imię. - Szylkreta otarła się pyskiem o swoją córkę, która zaczęła mruczeć. - I pasuje do ciebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top