[💫] Rozdział 3- Bo ze śmiercią jest jak z rzeką [💫]

Wschodzące słońce oślepiło oczy młodego ucznia momentalnie go rozbudzając. Był to już czwarty dzień jego życia ucznia, a do tej pory poza odprowadzeniem po terytorium nie był na ani jedynym treningu. Jego mentor znikał gdzieś bez przerwy i mało kto go widział. Codziennie słyszał w rozmowach swojego rodzeństwa i dwóch pozostałych uczniów jakie to mieli wspaniałe treningi i mentorów, których on nie miał. Najbardziej wnerwiał go Zakurzona Łapa, który od samego początku był dla niego niemiły i zawsze specjalnie przechwalał się szkoleniem tak, aby on to usłyszał. Całymi dniami przesiadywał w obozie, często pomagając starszym czy Brzozowej Łapie w sortowaniu ziół. Nie mógł chodzić na patrole, bo według klanu na pierwszy patrol uczeń powinien iść z mentorem. Choć nie narzekał otwarcie, to w głębi duszy czuł wielki smutek i rozżalenie. Większość pewnie ucieszyłaby się z takiego układu rzeczy, jednak on miał na ten temat zupełnie odmienne zdanie.
Ziewnął przeciągłe i zauważył, że poza nim w legowisku uczniów nie było nikogo. Domyślił się, że już pewnie od dawna są na treningach lub patrolach. Westchnął i wyszedł z legowiska ze spuszczoną głową. Chciał zabrać coś ze sterty zwierzyny i podzielić się tym z dwójką starszych tak jak w poprzednie dni, jednak jego wzrok zatrzymał się na siedzącej przed legowiskiem widocznie wściekłej Mgliste Łapy, bijącej ogonem po ziemi. Napotkał spojrzenie jej niebieskich oczu.
— Coś się stało?— zapytał delikatnie, aby przypadkiem jeszcze bardziej jej nie rozzłościć.
— Mój brat się stał.— warknęła odruchowo, jednak szybko się zreflektowała i spojrzała na niego przepraszającym wzrokiem. — Chciałam cię przeprosić za niego. Kiedyś taki nie był, jednak odkąd został twoim mentorem ciężko go widzieć. Coś się we mnie po prostu gotuje jak widzę, że ty się marnujesz a on sobie gdzieś lata.
Przez chwilę czuł na sobie jej zawiedziony wzrok, ale po chwili przyjęła bardzo pewna siebie postawę.
— Nie dam sobie dłużej w zwierzynę dmuchać. Mam dość tego, jak cię traktuje. — spojrzała w niebo, a następnie na ucznia.— Chodź, idziemy.
— Gdzie?— był bardzo zaskoczony, ale poderwał się i pobiegł za wojowniczką.
— Jak to gdzie, na trening!— uśmiechnęła się życzliwie.— W końcu w kodeksie wojownika nie ma nic o tym, że wojownicy nie mogą szkolić nieswoich uczniów, więc dlaczego nie? Ze mną napewno będzie ci lepiej niż z nim. Wprawdzie nigdy nie miałam ucznia, ale razem jakoś dany radę!
Rozżarzona Łapa z początku był zaskoczony, ale po chwili nabrał entuzjazmu i szybkim krokiem z uśmiechem na twarzy podążył za Mglistymi Łapami.

[[[💫]]

Szarobłękitny uczeń wesoło dreptał za kotką. Właśnie zmierzał na swój pierwszy w życiu poważny trening i zarówno w głębi duszy jak i na zewnątrz było widać, jak rozpiera go radość. Przez cała drogę słuchał Mglistych Łap, która z radością mu opowiadała o różnych rzeczach związanych z treningiem, który dzisiaj przejdzie. Kotka była bardzo pogodna i widział, że mówiła z pasją.
— Tak szczerze, to od początku chciałam zostać twoją mentorką i nawet mówiłam o tym Górskiej Gwieździe, ale ona jak widać znalazła sobie lepszego kandydata.— gawędziła luźno z uczniem.— Zobacz, zbliżamy się do rzeki!
Na pyszczku Rozżarzonej Łapy zawitał jeszcze większy uśmiech. W towarzystwie tej kotki czuł się niezwykle dobrze i tak, jakby nie patrzała na jego brakującą łapę jako wadę. Traktowała go jak normalnego ucznia, a nawet przyjaciela. Ogólnie z tego co słyszał była bardzo życzliwa dla wszystkich, którzy potrafili to odwzajemnić.
— Wyścig?— rzuciła propozycją i nie czekając na odpowiedź rzuciła się do przodu. Kocurek zaśmiał się i pobiegł za nią. Choć było mu trochę ciężko z wiadomego powodu, to dotrzymywał tymczasowej mentorce kroku. Trudno było niestety stwierdzić, czy on tak szybko biegnie czy wręcz przeciwnie- on biegnie wolno, ale wojowniczka dla niego zwalnia. Był nawet moment, kiedy prawie ją wyprzedzał, ale na nieszczęście potknął się o kamień przy tym na nią wpadając. Akurat byli na szczycie wzgórza zaraz przy rzece, więc sturlali się po trawie i wpadli do zimnej wody. Na początku kocurek nie wiedział jak kotka zareaguje, jednak gdy ta wybuchnęła serdecznym śmiechem ten do niej dołączył otrzepując wodę z futra.
— Nie wiedziałam, że aż tak bardzo lubisz się kąpać.— mruknęła wciąż nieźle rozbawiona i spojrzała za kocura. Jej wzrok momentalnie się zmartwił.
— Co...— Rozżarzona Łapa odwrócił się za siebie i nie dokończył zdania. Kilkanaście długości lisa dalej siedziała dobrze mu znana wojowniczka Klanu Rzeki, Kwitnący Sen. Patrzyła na ich dwójkę tęsknym i smutnym wzrokiem, jednak gdy poczuła na sobie zdziwione spojrzenie ucznia odwróciła głowę wracając do patrzenia w wodę.
Z tego co widział, ta kotka zawsze była jakaś taka nieobecna i smutna. Fakt, zdarzały się dni, kiedy była nadzwyczaj pogodna, ale w większości przypadków było widać, że odczuwa niewyobrażalny smutek i tęsknotę.
— Musimy być dla niej wyrozumiali.— Mgliste Łapy położyła mu ogon na barku i zaczęła wyjaśniać, zanim w ogóle zdążył otworzyć pysk.— Jakiś czas temu straciła kogoś bardzo ważnego i strasznie to przeżyła. Każdy z nas kiedyś musi przez to przejść. Bo ze śmiercią jest jak z rzeką. — wskazała na wodę— nie zatrzymasz jej ani nie unikniesz zamoczenia, jeśli chcesz przez nią przejść. Nigdy nie możesz się spodziewać kiedy nadejdzie silniejszy prąd i nie możesz go powstrzymać, a jedynie opóźnić.— spojrzała w niebo i mimowolnie skinęła głową z tęsknotą. Po chwili jednak zreflektowała się i uśmiechnęła się z powrotem. — Ale teraz nie jest czas na smutki, mieliśmy cie przecież nauczyć polować, nie?
Kiwnął głową i odsunął pesymistyczne myśli na bok. Cieszył się jak kociak, ale jego emocje były w pełni uzasadnione. A niech się Zakurzona Łapa wypcha tymi swoimi treningami- teraz on zaczynał swoje szkolenie, i to z najlepszą mentorką na świecie!

[[[💫]]]

— A wtedy— opowiadał śmiejący się Rozżarzona Łapa.— tak się zamachnęła, że wpadła do wody akurat w głębsze miejsce. Ale co najśmieszniejsze, złowiła wtedy gigantycznego szczupaka. O takiego!— gestykulował łapami tak, aby pokazać im jak wielki był ten okaz. — Starsi nie dali mu rady i musieli oddać prawie połowę wojownikom.
— Pfff. Ja i Rozbita Myśl złapaliśmy więcej takich ryb niż ty masz księżyców, podrostku. — Zakurzona Łapa siedzący z boku widocznie nie był zadowolony, że cała uwaga skupia się na kocurze zdecydowanie młodszym od niego, a nie na nim.
— Stul paszczę. A ty nie przejmuj się nim.— Falista Łapa siedzący obok Rozżarzonej Łapy objął młodszego brata z dumą. — To straszny palant. — te słowa wypowiedział na tyle głośno, aby przemądrzały uczeń usłyszał je bardzo wyraźnie. Ten mruknął coś niewyraźnie pod nosem najprawdopodniej przedrzeźniając rudaska i obrócił głowę obrażony.

Tej nocy żadne z nich, oczywiście pomijając Zakurzoną Łapę, prawie nie spało. Do późnej nocy opowiadali sobie historie z treningów lub pół przerażające, pół zabawne opowieści. Śmiali się przy tym na tyle głośno, że raz nawet przyszedł jakiś wojownik powiedzieć im, żeby łaskawie się przymknęli i poszli spać. Oczywiście to nie podziałało, jednak uczniowie byli już o wiele ciszej. Podczas tych rozmów Rozżarzona Łapa przemyślał też wiele rzeczy. Teraz miał wszystko- rodzeństwo, tymczasową mentorkę i wspierający klan. Nie chciał niczego więcej.

Kiedy już zasypiał przez sekundę w krzakach mignęła mu para zielonych oczu, jednak był już zbyt zmęczony aby to sprawdzać. A kto wie, może powinien?

/1149 słów
No hejka! Rozdział jak zwykle z opóźnieniem, ale mam sklerozę do tego XD. Komentarz do rozdziału? Nie wiem, najlepiej jak sami podzielicie się swoimi przemyśleniami.
Przy okazji jak ktoś chce może wymyślić wojownicze imię dla Zakurzonej Łapy, bo z początku miał być Zakurzonym Sercem ale charakter mi do tego nie pasuje XD.

~Fern

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top