[💫] Rozdział 2-A ty gdzie zgubiłeś mentora?[💫]
Tamta noc była tak ciemna, że gdyby nie księżyc nie mógłbyś dostrzec zupełnie nic. Na niebie zebrały się ciemne chmury, jednak lekka, biała poświata nadal wydobywała się z pomiędzy nich. Było na tyle cicho, że można było usłyszeć nawet przelatującego komara lub ptaka podrywającego się z gniazda, chcącego znaleźć pożywienie dla swoich młodych.
Tą ciszę idealną zakłócała też jeszcze jedna istota. Była to śnieżnobiała, niezbyt wysoka kotka o krótkiej sierści i brązowym ogonie. Jej szkliste, niebieskie oczy odbijały księżycowe światło, przez co stawały się znacznie piękniejsze niż za dnia. Zmierzała w znanym tylko sobie kierunku, stawiając ciche kroki przez trawę. Co jakiś czas rozglądała się sprawdzając, czy nikt jej nie śledzi i podążyła w stronę lasu sosnowego oddzielonego rzeką i pokaźną częścią terenu niczyjego od jej terytorium. Przeskoczyła zwinnie po kamieniach i już po chwili znalazła się na środku wrzosowiska, siadając przy dużym głazie.
— Gruszkowa Woń?— obok skały znajdowała się dziura, wejście do tunelu, z której wyłoniła się jasnobrązowa głowa.
— To ja.— medyczka Klanu Cienia uśmiechnęła się życzliwie i usiadła obok przyjaciółki. Obie kotki przytuliły się nawzajem.
— Wiesz, że nie możemy się tu spotykać, prawda?— śnieżnobiała spojrzała w zielone jak trawa oczy Gruszkowej Woni.
— Jesteśmy medyczkami, Kwitnący Płatku— jasnobrązowa objęła ją serdecznie.— Sprzeczki naszych klanów nas nie dotyczą, jesteśmy ponad nie.
Kwitnący Płatek nie wydawała się być przekonana tymi argumentami.
— Coś jeszcze cię gnębi, prawda?— kotka zmieniła ton na odrobinę poważniejszy.— Znam cię nie od dziś i wiem, kiedy coś ukrywasz. Nie musisz mi mówić jak nie masz ochoty ale wiedz, że jak to z siebie wyrzucisz będzie ci lepiej.
— Masz rację.— Kwitnący Płatek westchnęła głęboko.— Nie powinnam ci o tym mówić, ale jakieś sześć księżyców temu otrzymałam... niepokojącą przepowiednię. Niestety nie pamiętam już jej dokładnie, było tam coś o dwóch królowych, mocach silniejszych od gwiazd i o potomkach gwiazd którzy przywrócą to, co dawno zapomniane.
— Moce silniejsze od gwiazd?— Gruszkowa Woń otworzyła szerzej oczy.— To brzmi wręcz bardzo niepokojąco, Kwitnący Płatku. Rozmawiałaś z Górską Gwiazdą?
Śnieżnobiała kiwnęła głową.
— Może przy następnych spotkaniu w Księżycowych Źródłach spróbujesz porozmawiać o tym z Klan Gwiazdy? W końcu to ich przepowiednia.
— Uwierz mi, nie raz próbowałam.— miauknęła, będąc w chwili obecnej zdenerwowana na swoich przodków.— Zawsze zmieniali temat na rzeczy nieistotne.
Obie kotki spojrzały na siebie z smutkiem i bezradnością w oczach. Nie potrzebowały więcej słów, aby się zrozumieć. Medyczka Klanu Rzeki wtuliła się w brązowawe futerko przyjaciółki, i spędziły tak resztę spotkania wpatrując się w matowe, nocne niebo.
[[[💫]]]
Żarek, a tak dokładniej od dosłownie jednego bicia serca Rozżarzona Łapa przytknął swój nos do zimnego nosa Gołębiego Krzyku. Sam brat przywódczyni został wyznaczony na jego mentora. Wiedział, że oznaczało to, iż Górska Gwiazda uważa go za wyjątkowego ucznia, który sprosta temu zadaniu, jednak była to bardzo wątpliwa myśl. On? Wyjątkowy? Jeśli pod wyjątkowość brać jego tylną łapę (a raczej jej brak) i chuderlawą posturę to tak, rzeczywiście był niezwykle wyjątkowy. Huraganik, Lampartka, albo nawet Gałązka byli bardziej odpowiedni. Jednak nadal nie potrafił zrozumieć, dlaczego kotka wyznaczyła mu na mentora właśnie jego. Przecież każdy kot w klanie wie, jak surowy i obojętny potrafi być Gołębi Krzyk, choć według starszyzny nie zawsze taki był. Kiedy się od siebie odsunęli, dostrzegł w jego zielonych niczym las w porze zielonych liści oczach lekkie rozczarowanie i przede wszystkim wściekłość. Ukrywał to bardzo dobrze, jednak Rozżarzona Łapa był kotem wyjątkowym nie tylko pod względem negatywnym. Od urodzenia wykazywał jeszcze jedną umiejętność- mianowicie bardzo dobrze odczytywał emocje innych kotów. Zawsze miał jakieś takie przeczucie, co czuje dany kot w jego pobliżu. Nie wiedział, skąd się to wzięło, jednak kiedyś Falista Łapa zażartował, że dostał to w zamian za łapę. Jednak wtedy to zdanie skłoniło kocurka do głębokiej refleksji. Niby to były tylko żarty ale co, jeśli miał rację?
Jego mentor skinął głową w stronę jego rodzeństwa, które ochoczo gawędziło z nowymi mentorami. Im to się trafiło. Gałązka, teraz już Gałązkowa Łapa otrzymała Piaskową Falę. Wprawdzie była ona odrobinę surowa, ale jej metody nigdy nie zawodziły. Lamparcia Łapa dostała Krzywego Wąsa- poczciwego wojownika, który wyszkolił już w swoim życiu niejednego ucznia. Jego brat zaś, Huraganowa Łapa, miał za mentora Lwiego Susa. Jedyne co zastanawiało Rozżarzoną Łapę to słowa Górskiej Gwiazdy podczas przydziału: „Wszyscy wiemy, że jest ci ciężko po stracie, jednak ten uczeń może dać ci nowy start".
Jaka strata? Kogo stracił Lwi Sus? Może kogoś w bitwie z lisami? Ale z drugiej strony to była ona dawno, i już powinien się otrząsnąć.
— Hej, Rozżarzona Łapo!— jego przemyślenia przerwał Huraganowa Łapa, który dał mu przyjacielskiego kuksańca w bok, przez co omal się nie przewrócił.
— Mamy jeszcze dzisiaj dużo czasu, możemy pójść pozwiedzać terytorium.— Krzywy Wąs spojrzał na niebo, a następnie na uczniów, opierając swój wzrok na niebieskookim kocurku— A ty gdzie zgubiłeś mentora?
Rozżarzona Łapa był bardzo zaskoczony tym pytaniem. Przecież Gołębi Krzyk stał tuż za nim...a tak właściwie to teraz już nie. Wśród kotów rozchodzących się po obozie nigdzie nie mógł wypatrzeć szarego futra i charakterystycznego błysku w oczach.
— Można się było spodziewać.— prychnęła Piaskowa Fala— Ostatnimi czasy zawsze gdzieś znika i mały z niego pożytek, przyznajmy szczerze.
— Zgadzam się, ale powinniśmy okazywać mu trochę więcej szacunku.— dołączył się Lwi Sus— Nie sądzę jednak, aby był on dobrym mentorem dla Rozżarzonej Łapy.
— Możemy dokończyć tą dyskusję kiedy indziej— mruknął Krzywy Wąs wskazując na uczniów.— Dajmy im zobaczyć terytorium jeszcze dzisiaj bo nam z futer zaraz wyskoczą. Możesz pójść z nami, Rozżarzona Łapo, twój mentor nie powinien mieć nic przeciwko.
Uczeń pokiwał powoli głową i ruszył za grupką w stronę wyjścia z obozu. Oczarował go widok rozległych, lekko podmokłych łąk i szumiącej rzeki w oddali. Wiedział, że to jest jego dom, i nie ważne z kim, ale zawsze będzie się czuł tu szczęśliwy.
[[[💫]]]
Noc była dość chłodna jak na obecną porę. Teoretycznie był to początek pory nowych liści, jednak wojownicy z własnego doświadczenia wiedzieli, że pogoda lubi płatać figle zanim zupełnie się ociepli. Wojownicy spali w swoich gniazdach przytuleni do siebie lub opatuleni mchem, jednak jak się okazało nie wszyscy.
Szary kocur szedł zdecydowanym krokiem w stronę kłody obrośniętej gęstym, zielonym bluszczem. Rosa, która zebrała się pomiędzy korą delikatnie błyszczała w słabym świetle księżyca. Miał wysunięte pazury, które szeleściły o piasek. Bez namysłu ani uprzedzenia wszedł do środka kłody a następnie do krótkiego tunelu. Spojrzał ze złością na siedząca tyłem, szarobłękitną kotkę.
— Twoja cisza jest głośna jak grom*— kotka delikatnie odwróciła pysk w stronę kocura i odsłoniła kły. — Słyszałam już od Krzywego Wąsa, nie musisz się tłumaczyć. — syknęła ostro i strosząc futro spojrzała mu w oczy— Ale możesz mi łaskawie powiedzieć, co ty chciałeś przez to osiągnąć?
— Chyba wyraziłem się jasno, że nie chcę być mentorem każdego z nich, a już szczególnie nie jego!— warknął, a jego sierść stanęła dęba. W zielonkawych oczach błysnęła furia.
— To twoja rodzina, Gołębi Krzyku. Uznałam, że uczeń dobrze ci zrobi. Ciągle gdzieś znikasz i ciężko cie widzieć. — odpowiedziała spokojnie, jednak wciąż było słychać pewną urazę do kocura.
— Mam swoje powody i nie powinnaś się w nie mieszać.
Na chwilę zapadła cisza.
— Już wiem, o co ci chodzi— warknęła.— Zawsze byłeś zazdrosny, prawda? O to, że ja znalazłam sobie partnera i założyłam rodzinę, a ty będziesz gnił po śmierć w samotności. Nigdy nie usłyszałam od ciebie „gratuluję ci siostro", a moje córki traktowałeś jak powietrze! Mam rację, prawda?— spojrzała mu w oczy, a jego wzrok jej wystarczał.— Na początku było zrozumiałe, ale mógłbyś już z tym skończyć. Jesteśmy już dorośli, dojrzej w końcu!
— Będę jego mentorem, jeśli tak bardzo ci zależy ale miej świadomość, że nie będę go szkolił.— Gołębi Krzyk syknął i odwrócił się do wyjścia.— Strasznej nocy, Górska Gwiazdo.
Kiedy szary wojownik wyszedł, wyraz twarzy kotki momentalnie posmutniał. Nawet nie wiedziała, kiedy z jej oczu wypłynęły łzy.
/1275 słow
*cytat z Carmen Sandiego
Nie wiem czy chcę coś powiedzieć... a! Uznałam, że zamiast Huragani wredotami będą Zakurzony i właśnie Gołębi. Ten drugi tak naprawdę miał mega płytki charakter, a teraz taki fajnisty.
A resztę to macie w rozdziale wyżej :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top