[💫] Prolog [💫]

Gwar wojny- to było jedyne co słyszała teraz Złota Cętka. Do jej uszu dochodziły dźwięki dobrze jej znane- syki jej pobratymców, wściekłe miauczenie, trzask łamanych gałęzi oraz świst ostrych jak brzytwa pazurów i kłów, jednak ściany ciepłego i ciasnego żłobka tłumiły dźwięk na tyle, że słyszała swój przerażony oddech i przyśpieszone bicie serca.

Gdy poprzedniego dnia zasypiała, dzień zapowiadał się spokojnie. Miała zamiar wyłapywać ostatki pory zielonych liści, ponieważ już pierwsze, kolorowe listki zaczęły spadać z drzew. Deszcz padał coraz częściej, z każdym dniem robiło się odrobinę chłodniej.

Wschód słońca temu przyszła na świat również jej czwórka kociąt: Żarek, Huraganek, Lampartka i Gałązka. Każdy wydawał się kotce na swój sposób wyjątkowy, inny i niepowtarzalny, a zarazem tak bliski jej sercu.

Jednak teraz urok prysł. Doskonale wiedziała, że nie jest teraz bezpieczna. Ani ona, ani jej kociaki, ani żaden kot Klanu Rzeki. Gdy w środku nocy wataha wilków zupełnie niespodziewanie zaatakowała ich obóz, wszyscy zdolni do walki rzucili się w rój bitwy. I choć koty klanu miały przewagę liczebną, to wilki były większe i silniejsze. Przegrywali.

W samym środku pola bitwy znajdował się młody kocurek o śnieżnobiałym futrze upstrzonym szarymi cętkami. W jego przenikliwie bursztynowych oczach można było dostrzec strach, który był jednak tłumiony przez furię.

Skoczył na młodego, odwróconego do niego plecami wilczka i zaczął drapać mu grzbiet, jednak szybko uznał to za słaby pomysł, bo psowaty natychmiast wierzgnął, a uczeń upadł z hukiem na piach. Teraz, przygnieciony do ziemi kocur stanął pysk w pysk ze zwierzem. Wiedział, że nie ma już szans. Czekając na ostatni oddech zamknął oczy, ale nagle poczuł, że ciężar wilczka zostaje przez coś odepchnięty. Powoli otworzył jedno oko, a następnie drugie. Spostrzegł dużego, umięśnionego, rudego kocura w ciemniejsze pręgi, który uratował go od śmierci, a teraz zadawał wrogowi ostateczny cios. Psowaty upadł bezwładnie na ziemię.

- Śnieżna Łapo!- krzyknął na tyle głośno, aby uczeń go usłyszał- biegnij po Klan Pioruna!

Wciąż jeszcze oniemiały z przerażenia kocur otrząsnął się, i kiwnął głową na potwierdzenie. Zaczął przebiegać między walczącymi niczym wąż. To była jego wielka chwila jednak wiedział, że musi się śpieszyć, bo każda sekunda może przesądzić o losie jego klanu.

Tymczasem w żłobku Złota Cętka wysunęła pazury i wbiła je w ziemię. Targały nią teraz różne emocje, jednak starała się ich zbytnio nie okazywać przy kociętach. Jednak jej się to nie udało, gdyż ruda kuleczka, znacznie większa niż pozostała czwórka poruszyła się i uniosła łebek.

- Złota Cętko?- kocurek niepewnie usiadł i zaczął się rozglądać po żłobku, a następnie spojrzał na karmicielkę spojrzeniem błękitnych oczu- Gdzie mama?

Kotka zawahała się i spojrzała na kociaka. Już otwierała pyszczek, aby powiedzieć mu prawdę, jednak po chwili namysłu go zamknęła.

Rudy kociak nie był jej własnym dzieckiem. Ona tylko się nim opiekowała. Jego prawdziwą matką była inna karmicielka, Ruda Wierzba. Jednak gdy Klanowi Rzeki zaczęło brakować wojowników, ruda karmicielka powróciła do obowiązków wojowniczki. Za dnia Fala, bo tak nazwała kocurka, spędzał czas ze Złota Cętką, a wieczorem i w nocy była z nim jego matka. Jednak złocista kotka przez ten czas zdążyła tak pokochać kociaka, że traktowała go jak swojego własnego.

A teraz nie miała serca powiedzieć mu prawdy. Jego błękitne oczy były tak niewinne... Niestety czasem kłamstwo jest lepsze od prawdy.Prawdy, że jego matka walczy pewnie z jakimś wielkim wilkiem, i prawdopodobnie zaraz zginie. To...to złamałoby mu serce.

- Twoja mama...- zaczęła z lekkim wahaniem złocista karmicielka- ona jest....jest bardzo odważna. Powinieneś być z niej dumny.
- I jestem! Jest najlepszą mamą na świecie!- kociak przeturlał się i potrząsnął łebkiem. Następnie wytężył słuch i schował ogon pod siebie- Co to za dźwięk?

I rzeczywiście; ktoś lub coś właśnie przedzierało się przez wąskie wejście do żłobka. Mógł być to zarówno wilk, jak i członek jej klanu. Jednak jak to zwykle mawiała, ostrożności nigdy zbyt wiele. Wzięła po kolei każde ze swoich kociąt i przeniosła je w najbardziej osłonięty kąt żłobka. Fala sam tam przydreptał i odsłonił groźnie kły gotowy bronić młodszych kolegów. Złota Cętka stanęła na środku żłobka i przyjęła koślawą pozycję bojową. Nie była ona idealna, ponieważ nadal była osłabiona po ciężkim porodzie.

Po chwili jednak odetchnęła z ulgą- to była tylko Ruda Wierzba. Złocista karmicielka opuściła sierść, a rude kociątko podbiegło i przytuliło się do łapy matki.

- Zabieramy was stąd.- powiedziała uczennica, Kwiecista Łapa, która właśnie pojawiła się w wejściu do żłobka- Wilki zmasakrowały już legowisko starszyzny, na szczęście przedtem przenieśliśmy ich na Senne Drzewo. Musimy iść. Teraz- miauknęła naciskając na ostatnio słowo, i delikatnie podniosła szarą koteczkę do góry.
Ruda Wierzba wzięła złocistą kotkę i pręgowanego kocurka, a Złota Cętka zabrała najmniejszego z kociąt, szarobłękitnego kocura. Na znak rudawej wojowniczki, ruszyli przed siebie. Przeszli jak najdalej od walczących, a gdy wyszli z obozu głęboko odetchnęli. Dali Złotej Cętce odpocząć chwilkę na uboczu, a potem ruszyli dalej. Senne Drzewo było już blisko, na kilka długości lisa. Można było dostrzec już puchaty, szylkretowy ogon Wiśniowego Krzewu.

Jednak czy wszystko zawsze musi się psuć?

Zza zakrętu wyjrzał wilk. Z pyska ciekła mu piana, a kły były wrogo wyszczerzone.
Źrenice Złotej Cętki jeszcze bardziej się zwężyły, a świat jakby się zatrzymał. W zwolnionym tempie widziała, jak zwierzę podrywa się do biegu.
- Złota Cętko! Złota Cętko!- z transu wybudziła ją Ruda Wierzba, która znała lęk kotki. Cała czwórka zaczęła biec w kierunku drzewa, a gdy kociaki były już bezpieczne ze starszymi, ruda karmicielka dała jej znak, aby wchodziła. Wilk był daleko na może dziesięciu długości lisa.
- Wchodź pierwsza.- wydyszała, a Ruda Wierzba pod presją czasu nie protestowała. Zwinnie wdrapała się po korze,i usadowiła się na gałęzi.
Złota Cętka obejrzała się. Wilk był tuż tuż. Skoczyła jak najwyżej i uczepiła się pazurami. Zrobiła to w ostatniej chwili, bo zwierzę już było przy drzewie.

Sparaliżowana strachem i troską o własne kocięta kotka poczęła robić małe kroki w stronę reszty. Ruda wyciągnęła do niej łapę, a pies nadal ujadał wściekle. Była już prawie na górze kiedy...
Popełniła jeden, niewłaściwy krok.
A tutaj taki mógł przesądzić o życiu i śmierci.

Źle postawiła łapę. Jej jeszcze słabe po porodzie ciało i paraliżujący strach sprawił, że zaczęła się zsuwać po korze. Wilk postanowił to wykorzystać, i pociągnął ją za ogon. Było już za późno.

Spadła

[[[💫]]]

Gdy krew rozprysnęła sie dookoła i rozległ się trzask łamanych kości, Wiśniowy Krzew przysunęła kociaki bliżej a Pajęczy Mróz odwrócił Falę tak, aby nie musiał oglądać tej sceny.
Z góry rozległ się przerażony krzyk Rudej Wierzby, która widziała wszystko i teraz patrzyła na rozszarpane ciało karmicielki.

Wilk wyraźnie zachwycony niespodziewanie odbiegł w popłochu. Udało się usłyszeć przeraźliwe wycie i triumfalny okrzyk zwycięstwa. Wiele głosów łączyło się razem w jednym miauknięciu, jednak brzmiało ono czysto jakby był to jeden kot.

Choć krzyk wydawał się być triumfem i radością z wygranej, to koty siedzące na Sennym Drzewie nie widziały żadnego powodu do radości. Choć starały się o tym nie myśleć, to widok zakrwawionego, nienaturalnie wygiętego ciała mocno rzucał się w oczy i przyprawiał wszystkich o dreszcz.

Gdy tylko Ruda Wierzba uznała, że już jest bezpiecznie, niemal zeskakując z drzewa podbiegła do przyjaciółki. Gdy przyklęknęła przy ciele i poczuła jego wszechogarniające zimno, wstrząsnął nią jeszcze większy szloch.
- Złota Cętko! Obudź się!- płakała rozpaczliwie chodź wiedziała, że jej przyjaciółka już nigdy się nie obudzi. Co chwilę wstrząsał nią dreszcz.- Proszę... wstań...
- Ona... nie wróci. Odeszła.- Wiśniowy Krzak pomogła Pajęczemu Mrozowi bezpiecznie przetransportować kocięta na dół. Kocur został z osieroconą czwórką pod dębem, a kotka wraz z Falą, który wyrwał się starszemu podeszli do zrozpaczonej karmicielki. Fala najwyraźniej pożałował, że oddalił się od kruczoczarnego kocura i wtulił się głęboko w rude futro matki wypuszczając kilka łez. Niegdyś puchata i piękna kocica, a teraz wychudzona starsza o matowym futrze położyła gruby ogon na barku Rudej Wierzby. Wiedziała, że obie kotki były ze sobą w miarę blisko, a śmierć towarzysza z legowiska zawsze jest wstrząsająca.
Zawsze jest trudno pogodzić się z myślą, że już nigdy nie usłyszysz jego śmiechu, jego czystego głosu. Już nigdy nie poczujesz wszechogarniającego ciepła jego futra, nigdy nie zobaczysz radosnego blasku w oczach. Nie będzie już wspólnych nocy spędzonych na rozmawianiu i przy tym staraniu się nie obudzić całego obozu. Wraz z tą jedną chwilą wszystkie te wydarzenia stały się już jedynie wspomnieniami, które nigdy już nie powrócą.

Po chwili rozległ się jeszcze głośniejszy krzyk, tym razem pochodzący od śnieżnobiałej medyczki biegnącej w ich stronę. Przez chwilę stała i nic nie mogła zrobić. Była w tak ciężkim szoku, że stała tak pozwalając, aby ciężkie łzy powoli spływały po jej futrze. Ta trauma była dla niej nie do zniesienia.

[[[💫]]]

Po obozie rozchodziły się różnorakie głosy. Choć każdy starał się mówić jak najciszej, to wszystkie połączone w jeden dźwięk były dosyć głośne. Wszyscy byli w żałobie- w tej pamiętnej bitwie Klan Rzeki stracił trzy koty. Ich oczyszczone w większości z krwi ciała leżały teraz niedaleko medycznej polany, aby po ogłoszeniach Górskiej Gwiazdy ich bliscy mogli udać się na czuwanie. W rogu leżało jednak jeszcze jedno, praktycznie niezauważalne ciało- ciemnoszarej kotki z podciętym gardłem.
Bitwa skończyła się tak, jak większość przewidywała. Mocno zdyszany Śnieżna Łapa wrócił po jakimś czasie z Klanem Pioruna, który jak się potem okazało przybył w ostatniej chwili. Ich wojownicy ze świeżą energią z łatwością pokonali watahę, która po starciach z nieugiętym rzeczniakami zaczynała odczuwać już zmęczenie.
- Cisza!- rozmowy przerwało warknięcie szarobłękitnej, wychudzonej kotki, która właśnie wskoczyła na Bluszczową Kłodę. Na jej uchu widać było dość dużą ranę, która oczywiście została już obłożona przez medyczkę jakąś ziołową mazią.- Wszyscy dobrze wiemy, że ta bitwa była jedną z najkrwawszych i na długo zapisze się w historii naszego klanu. Straciliśmy dzisiaj aż czwórkę kotów. Po pierwsze,- przejechała wzrokiem po klanowiczach, odnajdując mocno poruszoną kotkę- ojciec i syn, Bzowy Zmierzch i Prędki Sus, zginęli walcząc łapa w łapę. Poległa również dzisiaj moja córka, Złota Cętka, która postawiła dobro kociąt i przyjaciółki z legowiska ponad swoje własne.- to zdanie przywódczyni wypowiedziała z ukrywanym, jednak wciąż widocznym żalem.- Śnieżna Łapa znalazł także ciało zaginionej parę dni temu Jesionowego Świtu, zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, jednak pewne jest, że została zabita. Wszyscy pewnie się domyślamy, kto to zrobił. Zanim jednak jeszcze pozwolę wam się rozejść, po dzisiejszej walce chciałabym mianować dwóch wojowników. Śnieżna Łapo, Kwiecista Łapo, podejdźcie.

Wymienieni uczniowie posłusznie podeszli, a następnie stanęli pod kłodą. Na futrze rudej kotki widać było wiele ran, których doznała podczas bitwy. Kulała również na jedną z przednich łap, więc jej brat, który wyglądał znacznie lepiej, pomógł jej podejść pod Bluszczową Kłodę. Obok zjawili się również ich mentorzy- Nocne Wzgórze i Rudzikowy Ogień, sadowiąc się pod legowiskiem przywódczyni.
- Ja, Górska Gwiazda, przywódczyni Klanu Rzeki, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tych uczniów. Pracowali ciężko, aby zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam wam ich jako wojowników. Śnieżna Łapo, Kwiecista Łapo, czy przysięgacie przestrzegać kodeksu wojownika i bronić tego klanu nawet za cenę własnego życia?
- Przysiegamy!- odparło jednogłośnie rodzeństwo.
- A zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaję wam imiona wojowników. Śnieżna Łapo, od dziś będziesz znany jako Śnieżny Pęd. Klan Gwiazdy honoruje twoją wierność i umiejętność szybkiego myślenia, a my witamy cię jako pełnoprawnego wojownika Klanu Rzeki.
Kwiecista Łapo, od tej pory będziesz znana jako Kwiecisty Sen. Klan Gwiazdy docenia twoją dobroć i lojalność, a my witamy cię jako pełnoprawną wojowniczkę Klanu Rzeki.

Ze wszystkich stron rozległo się skandowanie imion nowych wojowników. Śnieżna Łapa z dumą wypiął pierś i rozglądał się po klanowiczach, jednak jego siostra była myślami zupełnie gdzie indziej. Patrzyła z tęsknotą, ale i radością w znikające już powoli gwiazdy. Być może chciała tak kogoś zobaczyć?

Gdy większość kotów udała się do swoich legowisk, Górska Gwiazda zeskoczyła z kamienia i podeszła w miejsce, gdzie rodzina oraz przyjaciele czuwali przy zmarłych kotach. Przy ciele Złotej Cętki leżały obecnie dwa koty- Czapli Ogon i Ruda Wierzba. Ten pierwszy wciąż w ciężkim szoku miał oczy mokre od łez, a kotka już lekko ochłonęła i tylko przyciskała pyszczek do ciała przyjaciółki.
Przywódczyni również przykucnęła i nie mogła się powstrzymać, aby nie uronić chociaż jednej, dużej łzy. Po chwili jednak, wpierw oddając hołd córce, wstała i spojrzała na zrozpaczonego kocura.
- Czapli Ogonie...- zaczęła z troską dla ojca osieroconych kociąt. Odkąd został partnerem Złotej Cętki, traktowała go jak rodzinę. Oczywiście z wzajemnością. Ciemnoszary kocur podniósł na nią swój zmęczony i tęskniący wzrok.- Wiem, że to może nie jest najlepszy moment, ale musimy porozmawiać. Chodź ze mną proszę do mojego legowiska.
Wojownik przytaknął lekko, jednak nic nie odpowiedział. Mozolnym krokiem podążył za kocicą, a po chwili oboje zniknęli pod Bluszczową Kłodą.

[[[💫]]]

Kwitnący Płatek padła zmęczona na legowisko. Pracowała niezmordowanie od kilku godzin, i musiała odpocząć. Nie czekając na Brzozową Łapę, która jeszcze opatrywała łapę siostry, zapadła w sen.

Znalazła się w miejscu, które przerażało samym swoim widokiem. Drzewa były martwe, trawa wyschnięta i poplamiona krwią. Przeraźliwe skrzeczenie wron niosło się niczym echo po całym lesie. Kotka zaczęła stawiać niepewne kroki, jednak gdy tylko dotknęła łapą ziemi, zaczęła się ona trząść. Medyczka bez większego namysłu pobiegła przed siebie, podążając piaszczystą ścieżką, na której poprzednio się obudziła. Ziemią trzęsło coraz bardziej, uschnięta kora zaczęła spadać z drzew. Nagle w oddali dostrzegła światło, które ukształtowało coś na kształt niestabilnego portalu. Przyspieszyła. Kiedy była na kilka długości lisa od światła, rozległ się głos, a raczej echo. Wydawało się kotce znajome, jednak aktualnie nie umiała sobie przypomnieć skąd.
Kiedy ostatnie słońce za horyzontem zajdzie
Zaginiony wojownik utracone przeznaczenie odnajdzie
O władzę walczą nieustannie dwie królowe
Aby nastał pokój jedna polegnie, druga zaś się dowie,
Że gdy głowę skłoni przed sióstr dwóch potęgą
Moce od gwiazd silniejsze do niej prędko przybędą
W tych ciężkich czasach nie wolno ufać nikomu
Bo wróg może skryć się, lub pozostać na widoku
I pamiętaj, że nadzieja nigdy nie odchodzi w ciemność na stałe
Kotka wskoczyła do portalu, a ostatnim co usłyszała było:
Bo gwiazd potomkowie przywrócą to, co dawno zapomniane!

Kwitnący Płatek obudziwszy się poderwała się z posłania i stanęła na prostych łapach. Brzozowa Łapa spojrzała na mentorkę ze zdziwieniem. Ta wypowiedziała słowa, które zmieniły wszystkie wydarzenia, które kiedykolwiek w przyszłości miały się wydarzyć.
- Klan Rzeki odzyskał nadzieję! Nadeszła nowa przepowiednia!

/2308 słów

YEAH! Dobry wieczór! Taki prezencik na dzień dziecka, czyli mega długi prolog. Niby trochę inny od poprzedniego, ale jednak sens pozostaje ten sam.
Rozdziały będą w niedziele, oraz w co drugą środę. Jak wam się podoba początek tej nowej serii?

Co do spisu postaci, wyglądy pobocznych postaci będą aktualizowane na bierząco.

Adios i dobranoc!
~ Fern

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top