Rozdział VIII
Koty Klanu Podniebnych Strumieni zaczęli zbierać się wokół Wielkiego Dębu, gdy usłyszeli zwołanie przywódcy, na Zebranie Klanu, słyszane jeszcze z jego legowiska..
Uśmiechnęłam się przelotnie, obserwując Wędrówkę oraz Sreberko. Moje futro lśniło czystością, zresztą tak samo było u dzieci Irysowej Duszy.
Pluskający Potok ostatni raz liznęła mnie czule po czubku głowy, po czym wreszcie zostawiła w spokoju. Zamrugałam, siadając obok Sreberka. Dalej, siedzieli Sójczy Wzrok oraz Jesionowa Polana. Rodzeństwo wyglądało niczym jedna plama sierści, gdyż mieli niemal identyczne umaszczenie.
Już po chwili ze swojego legowiska wyszedł Rzeczna Gwiazda, rzucając przelotne spojrzenie po Klanie Podniebnych Strumieni. Jednym susem wskoczył na najniższą gałąź Wielkiego Dębu, po czym przysiadł na niej, mierząc mnie wzrokiem.
Niemalże czułam jego lodowaty, palący wzrok na mojej skórze.
Westchnęłam, patrząc w cienie polany obozu. Pod jednym z krzewów jeżyn błysnęły bursztynowe oczy. Zaraz potem, pojawiło się na chwilę czarne, burzliwe futro. Zauważyłam tam sylwetkę kota. Kota nie z Klanu Podniebnych Strumieni, którego już gdzieś widziałam... Albo i nie? Wyglądał, jakby był zrobiony z cienia, jego sylwetka wręcz mieszała się z lekkim, cienistym mrokiem. Chłód przeszył moje ciało. Poczułam jakby okropnie zimną, lodowatą kulę w żołądku. Mój oddech przyśpieszył, tak samo jak bicie serca.
Na niewyraźnym pysku kota w cieniu malowała się nienawiść. W oczach gorzał ból. Zmrużyłam oczy, przypatrując się mrocznej sylwetce.
Zaraz obok pojawiła się kolejna sylwetka kota. Ona była nieco jaśniejsza. Przez jej mroczną, czarną i ledwo widoczną sylwetkę przebijały się pojedyncze promyki jasnego światła.
Kolejne kreatury pojawiały się w cieniu. Niektóre były jeszcze bardziej niewyraźne, a niektóre miały coraz więcej przebłysków jasnego światła. Już po chwili, w cieniach obozu było bardzo wiele kreatur o sylwetce kota. Niektóre rozbłyskiwały coraz mocniej, a inne powoli znikały, gasnąc. Jedynie istota o bursztynowych oczach została na swoim miejscu i wpatrywała się we mnie.
— Morderca — wyszeptały jednogłośnie wszystkie koty z cienia.
Morderca?...
Błądziłam przerażonym wzrokiem po monotonnych sylwetkach kotów z cienia, przenosząc co chwile ciężar ciała z łapy na łapę.
Niespodziewanie, biały blask oślepił moje oczy. No, jedno oko. Usłyszałam przeciągły pisk w uszach, a mój wzrok zakłócały mroczki przed oczami. Zachwiałam się lekko, lecz po chwili odzyskałam równowagę. Już po niewielkim odstępie czasowym, powoli odzyskiwałam normalną widoczność, a pisk ustawał. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła, wpatrując się w cienie obozu. Nic nie dostrzegłam. Zmrużyłam oczy.
Westchnęłam i wzięłam kilka głębokich oddechów, by uspokoić szybko walące serce.
Pluskający Potok spojrzała na mnie.
— Wszystko w porządku? — szepnęła Pluskający Potok, dotykając lekko końcem jej ogona mojego barku.
W odpowiedzi jedynie przytaknęłam głową, dyskretnie rozglądając się na boki, udając, że nie patrzę w mroczną otchłań cieni, tylko przypatruje się na przykład starszym, którzy wymieniali ze sobą przelotne spojrzenia, lub innym wojownikom, którzy czekają na pierwsze słowa Rzecznej Gwiazdy na tym zgromadzeniu.
Rzeczna Gwiazda westchną, po czym spojrzał na swój Klan.
— Nadszedł czas, by wybrać nowego zastępcę Klanu. — zamilkł na chwilę, trzymając Klan w napięciu. — Te słowa wypowiadam w obecności Klanu Gwiazd, by duchy naszych przodków wysłuchały mojej decyzji i zatwierdziły ją. — znów zamilkł, jakby jeszcze przez ostateczną chwilę chciał przemyśleć swój wybór.
Na polanie panowała nieskazitelna cisza. Koty cicho wyczekiwały decyzji przywódcy. Księżyc powoli wstawał z nad koron drzew, rzucając srebrzyste, piękne cienie na Klan.
— Nowym zastępcą przywódcy będzie Tygrysi Skok.
Przez chwilę panowała cisza. Spojrzałam w stronę "wybrańca" przywódcy, a po chwili na Górski Szczyt. Kocur zmrużył oczy, patrząc na brata, który z niedowierzaniem wstaje i nisko pokłania się przywódcy.
To dziwne, że Rzeczna Gwiazda pod swoją nieobecność zostawił obóz pod opieką Górskiego Szczytu, a teraz, wyznacza na zastępcę Tygrysi Skok. W sumie, to i lepiej?
— Bardzo dziękuje, Rzeczna Gwiazdo. Koty Klanu Podniebnych Strumieni — zaczął. — Naprawdę, nie spodziewałem się takiego wyboru Rzecznej Gwiazdy. Obiecuję, będę lojalnie służył Klanowi. Przez całe życie, dopóki Klan Gwiazd po mnie nie przyjdzie.
Po tych słowach zaczęły narastać głosy. Najpierw pojedyncze, a już po chwili cały Klan – no dobra, może prawie cały Klan – wykrzykiwał imię nowego zastępcy przywódcy.
Ja również. Tak samo jak Irysowa Dusza, która nie mogła się posiadać ze szczęścia oraz przyłączyli się nawet Wędrówka i Sreberko.
Do tych, co nawet słowa nie powiedzieli, zaliczali się między innymi Górski Szczyt, Płomienny Strumień, Rozżarzona Łapa, Płomienna Łapa oraz Mleczna Przysięga.
Zmrużyłam oczy, a gdy wszystko w końcu ucichło, położyłam uszy po sobie.
Górski Szczyt, który siedział nieopodal Rozżarzonej Łapy, nachylił się lekko, po czym szepną coś uczennicy do ucha. Ta po chwili przytaknęła i szturchnęła Płomienną Łapę, wymieniając z nim parę zdań. Coś czuje, że poruszyła już zupełnie inny temat rozmowy niż ten, który trzymała z Górskim Szczytem.
Usłyszałam jedynie dwa, krótkie słowa w rozmowie uczniów, gdy spojrzałam na nich kątem oka.
— ...dwie myszy. — szepną Płomienna Łapa, na co Rozżarzona Łapa niechętnie przytaknęła głową, a w jej oczach błysnęła pogarda.
Zachmurzona Łapa siedział nieopodal dwójki uczniów, wpatrując się w Poziomkową Łapę, która przysiadła zaraz obok Jaskółczej Woli. Kotka odwzajemniła spojrzenie kocura i się przelotnie uśmiechnęła.
Następnie spojrzałam na Sreberko. Kocurek siedział wyprostowany, a jego ogon jedynie lekko drgał w oczekiwaniu.
Zamrugałam, patrząc na Wędrówkę. Koteczka niespokojnie drapała pazurem ziemię, rozglądając się dookoła.
Rzeczna Gwiazda popatrzył na koty Klanu Podniebnych Strumieni lodowatym wzrokiem. Po chwili jednak spojrzenie złagodniało, gdy przypatrzył się Szafirkowi.
Błękitny kocurek wyglądał na nieco obrażonego, nastroszył futro i pochmurnym wzrokiem patrzył gdzieś w dal. Strzepną ogonem. Pewnie był rozdrażniony dlatego, iż jego ceremonia na ucznia odbędzie się dopiero za księżyc. Z resztą, jego brat, Lewek, nie wydawał się tak przejęty tym, że nie jego kolej na ceremonię. Bardziej cieszył się naszym szczęściem.
Lewek jest bardzo miłym kocurkiem. Często, zamiast zazdrościć, po prostu cieszy się wraz z innymi ich szczęściem. Nie przejmuje się, czy w zabawie jest złym czy dobrym, po prostu lubi się bawić i tyle. Nie liczy się dla niego rola.
Szafirek oraz Lewek są braćmi, jednak wiele, wiele ich różni... czasem można pomyśleć, że nie są w ogóle spokrewnieni ze sobą, a co tym bardziej tak blisko.
— Szafirku! No nie bądź takii... przecież nasze mianowanie też już lada moment! — szepną jak najciszej Lewek w stronę brata, który skrzywił się nieco na słowa kocurka.
Przwsuwając wzrok na kociaki, cicho przysłuchiwałam się ich rozmowie.
— Tu nie chodzi już o samo mianowanie, pchli móżdżku! A o samo to, że ona w ogóle nie powinna zostać uczennicą wojownika. Nadaje się jedynie do starszyzny. — prychną rozdrażniony Szafirek, przewracając oczami. Wysuną pazury u przednich łap, po czym znów je schował.
Lewek uchylił szczękę, chcąc coś jeszcze powiedzieć, jednak zamilkł. Rzucił mi przelotne spojrzenie, a gdy znów spojrzał na Szafirka, po chwili odwrócił od niego wzrok. Rudy kocurek zaczął się wpatrywać w drzewa, które było widać poza obozem.
Szafirek nie mówił chyba o mnie, prawda?...
Z resztą, kogo ja oszukuję? To jasne, że chodzi o mnie, no bo o kogo innego mogłoby chodzić? Przecież to na jestem ślepa na jedno oko. Jak ja poradzę sobie z walką, polowaniem i ogólnie wszystkimi obowiązkami wojownika?
Nie poradzę sobie.
Nie mam osoby, której mogłabym zaufać. Nikt nie pomoże mi opanować technik walki, która była by dla mnie skuteczna. Nikt nie pomoże mi w polowaniu.
N i k t.
Wcześniej o tym nie myślałam, ale teraz prawda boleśnie ciążyła mi na barkach.
Zdając sobie z tego boleśnie sprawę, moje serce szybciej zabiło. Przeniosłam cały ciężar na moje tylne łapy, gdy poczułam, jakby jeszcze większy ciężar obaw spadł na moje barki. Ogon lekko zawinęłam wokół łap, próbując wyglądać pewniej. Lekko zadrżałam, mrużąc oczy.
Rzeczna Gwiazda uchylił szczęki, po czym przemówił:
— Jest również jeszcze jedna, wyjątkowa okazja... — mrukną, po czym przelotnie spojrzał na mnie, Sreberko i Wędrówkę. — Sreberko, Wędrówko, Sosenko, wystąpcie.
Pomimo targających mną emocji, próbowałam się uspokoić. Wzięłam głęboki oddech, po czym, z szybko walącym sercem, podeszłam wraz ze Sreberkiem oraz Wędrówką pod Wielki Dąb. Zmrużyłam oczy, gdy poczułam, że palący wzrok Rzecznej Gwiazdy padł na mnie. Na szczęście, już po chwili zwrócił go ku reszty Klanu.
— Wędrówko, Sreberko, Sosenko, jesteście z nami już od sześciu księżycy. Dziś zaczniecie swój trening. — Rzekł przywódca, po czym spojrzał na Wędrówkę. — Wędrówko, od dziś aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, twoje nowe imię brzmi Wędrowna Łapa. Twoją mentorką będzie Mysi Nos.
Wędrówka skinęła ogonem oraz na drżących łapach podeszła do swojej nowej mentorki i zetknęła się z nią nosami. Już po chwili ciemno-brązowa koteczka usiadła obok Zachmurzonej Łapy, który uśmiechną się do niej, nachylił lekko, uważając na swoją świeżą ranę po bitwie i cicho pogratulował nowego imienia i rangi.
Spojrzałam na Sreberko, lecz momentalnie odwróciłam wzrok, gdy spojrzał na mnie kątem oka.
— Sreberko, od dziś aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, twoje nowe imię brzmi Srebrzysta Łapa. Twoim mentorem będzie Lwi Instynkt. — Rzeczna Gwiazda spojrzał na nowego ucznia, po czym przeniósł swój wzrok na rudego kocura.
Lwi Instynkt, który jak dotąd siedział obok Błyszczącej Melodii, szybko wstał oraz zetkną się nosami ze srebrnym kocurkiem. Srebrzysta Łapa napuszył futerko i z błyskiem w oku zasiadł obok ciemno-brązowej siostry.
Popatrzyłam kątem oka na Górski Szczyt. Pysk kocura nie wyrażał żadnych emocji, jednak lodowaty wzrok, który we mnie utkwił, wyrażał pogardę. Nastroszył lekko futro na karku, lecz szybko odwróciłam wzrok gdy popatrzył na mnie.
Wbiłam małe pazury w ziemię, oczekując na kolejne słowa Rzecznej Gwiazdy.
— Sosenko... — wstrzymałam oddech, gdy poczułam jego lodowaty wzrok na sobie. — Od dziś aż do czasu, gdy zdobędziesz imię wojownika, twoje nowe imię brzmi Ślepa Łapa. — moje serce zamarło, po czym momentalnie zabiło niespodziewanie szybko. — Twoim mentorem zostanie Górski Szczyt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top