Rozdział VI

Gdy granice zostały wytyczone i Klan Wysokich Traw prawowicie zagarną Skały Potoku dla siebie, wróciłam do obozu.

Przecisnęłam się pierwsza przez tunel w ostrokrzewie który prowadził na dolinę, która odpowiadała za obóz Klanu Podniebnych Strumieni. Zaraz za mną wszedł Tygrysi Skok oraz Rzeczy Sus, a gdy rozejrzałam się dookoła, poczułam się dość dziwnie.

Po uderzeniu serca podbiegli do mnie Wędrówka i Sreberko, witając się z nią ciepło. Zaraz potem ze żłobka wyszła Pluskający Potok, a gdy podeszła do mnie, zetknęła się ze mną nosami. Dzisiaj Pluskający Potok była wyjątkowo wyrozumiała dla mnie. Choć zauważyłam kolejną zmianę w matce - jej pysk naznaczyła długa, nadal dość świeża blizna po wcześniejszej bitwie z Klanem Wysokich Traw. Z błyskiem w oku otarłam się policzkiem o policzek matki, mrucząc oraz czując ciepło jej ciała.

Pluskający Potok spojrzała z wyraźnymi emocjami na mnie, po czym odwróciła się w stronę Żłobka, a gdy odchodziła, wymruczała cicho i ciepło w moją stronę patrząc przez barki:

- Wróć zaraz do Żłobka. Jedynie na chwilę. Chcę z tobą pomówić. Proszę. - po czym poszła w stronę wcześniej wspomnianego legowiska.

Po chwili, spojrzałam na resztę członków Klanu. Rozżarzona Łapa wraz z Płomienną Łapą rozmawiali o czymś oraz pokazywali sobie nawzajem rany, jakie odnieśli podczas walki. Malinowa Pieśń - córka Obłocznej Gwiazdy - podbiegła do Rzecznego Susa, rozglądając się za matką.

- A gdzie jest Obłoczna Gwiazda? - miauknęła głosem pełnym entuzjazmu i nadziei, lecz Klan nie odpowiedział jej. Milczał. - No weźcie. Przecież nikt nie umarł w bitwie, ta- - urwała, gdy zauważyła Piaskowego Ogona oraz Wiśniową Ścieżkę, wnoszących martwe ciało Obłocznej Gwiazdy. - Nie...

Malinowa Pieśń przypadła do boku Obłocznej Gwiazdy, gdy Piaskowy Ogon i Wiśniowa Ścieżka delikatnie położyły ciało przywódczyni na środku polany obozu.

- Nie! To nie może być prawda! Sprowadźcie Jaskółczą Wolę oraz Poziomkową Łapę, proszę! Proszę... Klanie Gwiazd, nie... - zawodziła Malinowa Pieśń nad ciałem matki. - Proszę... to klątwa... m-moja klątwa...

Klątwa?

Malinowa Pieśń nigdy nie wspominała o jakiejś klątwie..

Położyłam uszy po sobie. Poczułam, jakby moje serce pękało. Zalały mnie poczucia winy, ponieważ, gdyby nie ja, gdyby nie to porwanie, Obłoczna Gwiazda zapewne by żyła. Westchnęła, strzygąc lewym uchem oraz nasłuchując dalszą rozmowę.

Irysowa Dusza podeszła do Malinowej Pieśni i pogładziła delikatnie jej bark swoim puszystym ogonem. Wędrówka i Sreberko po chwili podążyli za matką oraz gdy ta przykucnęła obok Malinowej Pieśni, wtuliły się w futro Irysowej Duszy. Mysi Nos podeszła do siostry i przyłączyła się do pocieszania kremowej kotki.

- T-to wszystko przez tego kociaka... to ona sprowadziła na nas Klan Wysokich Traw oraz śmierć, najpierw Pszczelej Łapy, potem Obłocznej Gwiazdy... klątwa... - syknęła Malinowa Pieśń tak cicho, że ledwie zdołałam ją usłyszeć.

Zdaje sobie z tego sprawę, Malinowa Pieśnio. Tak bardzo cię przepraszam...

Nie miałam odwagi wypowiedzieć tych słów głośno.

Po chwili na polanę weszła Jaskółcza Wola, a zaraz za nią wykuśtykała Poziomkowa Łapa. Pomimo, że Uczennica Medyczki świeżo skończyła osiem księżycy, bardzo dobrze sobie radziła w tej roli. Nawet razem ze mną zdążyliśmy się trochę zaprzyjaźnić. Młoda uczennica medyczki pokuśtykała do mnie, po czym zetknęła się ze mną nosami. Zamruczałam krótko, by po chwili spojrzeć w złote i głębokie oczy Poziomkowej Łapy.

- Co się sta- - Jaskółcza Wola nie dokończyła pytania, gdyż dostrzegła bezwładne ciało Obłocznej Gwiazdy na środku polany. - Oh, mój kochany Klanie Gwiazd, co jeszcze? - mruknęła z nutą zżędliwości oraz żalu w głosie. - Pójdę po zioła by natrzeć ciało. A, Malinowa Pieśnio, dam ci również coś co złagodzi twój szok. Poziomkowa Łapo, przyjdź zaraz opatrzeć ranne koty które są w moim legowisku. Najpierw te największe i najgroźniejsze rany. Nie mamy zbyt wiele zapasów ziół. - mruknęła Jaskółcza Wola po czym spojrzała na Rozżarzoną Łapę i Płomienną Łapę. - Ej! Wy dwaj, sio do mojego legowiska inaczej nie zostaniecie opatrzeni. Reszta tak samo.

Poziomkowa Łapa spojrzała krótko na Jaskółczą Wolę, po czym znów zwróciła wzrok ku mnie.

- Oh, Poziomkowa Łapo, to moja wina... - szepnęłam, patrząc na Malinową Pieśń. - To przeze mnie Obłoczna Gwiazda nie żyje. - przez wyrzuty sumienia słowa coraz bardziej więzły mi w gardle, a w głowie naradzał się uścisk. - Gdyby nie ja...

Poziomkowa Łapa przerwała mi, z współczuciem przejeżdżając swoim gładkim ogonem po moim pysku. Gdy spojrzałam jeszcze raz na ciało Obłocznej Gwiazdy oraz Jaskółczą Wolę, która podeszła do niej i podsunęła Malinowej Pieśni jakieś zioło na złagodzenie szoku, moje serce ścisnęła pustka oraz poczucie winy.

Jak mogłam do tego dopuścić? Z drugiej strony, jestem tylko bezbronnym kociakiem, który nie potrafi walczyć oraz się bronić.

Lecz w głębi serca czułam, że mogłam coś zrobić, by zapobiec śmierci Obłocznej Gwiazdy.

- Sosenko, to nie twoja wina! - miauknęła ciepło Poziomkowa Łapa. - Pamiętaj, to Klan Gwiazd decyduje o naszych istnieniach oraz o tym, kiedy jest pisane nam odejść. Każdy kiedyś odejdzie wśród gwiezdne ścieżki, to nieuniknione.

Gdy Jaskółcza Wola wracała znów do Legowiska Medyka, zawołała do Poziomkowej Łapy z rozdziażnieniem:

- Poziomkowa Łapo, idziesz wreszcie?

Uczennica medyczki spojrzała na mnie.

- Tak, Jaskółcza Wolo, już idę! - odpowiedziała medyczce po czym truchtem poszła do mentorki. - Nie zapomnij o moich słowach! - krzyknęła przez barki do mnie, a potem zniknęła zaraz za medyczką w tunelu z paproci.

Westchnęłam, po czym gdy postąpiłam krok do przodu, poczułam przeszywający ból w jednej z łap. Zupełnie zapomniałam o cierniu, który tam utkną. Postanowiłam udać się do Legowiska Medyka, więc, kulejąc, poszłam do paprociowego tunelu, a po chwili znalazłam się na Polanie Medyka. Cisza, jaka mnie spowiła oraz ranne koty układające się na obrzeżach polany, wydawały się niepokojące. Ostatecznie weszłam do legowiska, po czym zauważyłam Jaskółczą Wolę. Medyczka pajęczyną i mchem tamowała głęboką ranę na szyi Zachmurzonej Łapy. Gdy przemyła część rany za pomocą mchu i wody, zżuła nagietek oraz zaczęła nakładać papkę na ranę.

- Może trochę zapiec. - miauknęła, gdy kończyła czynność z nagietkiem i zabezpieczała ranę pajęczyną.

Zachmurzona Łapa sykną, lecz po chwili westchną głęboko.

- Gotowe. - mruknęła Jaskółcza Wola, pomagając uczniowi wstać. - W paprociach, o tam, - wskazała kierunek ogonem - Jest jeszcze wolne legowisko. Poziomkowa Łapo, pomożesz Zachmurzonej Łapie się tam położyć? Niech na razie odpoczywa, bo inaczej może mu się pogorszyć, jeśli rana się otworzy.

Poziomkowa Łapa, która szukała jakiegoś ziela pośród małych jam w ziemi, gdzie były przechowywanie te niezbędne, spojrzała na Zachmurzoną Łapę oraz żarliwie przytaknęła. Uczeń z błyskiem w oku wyszedł wraz z Poziomkową Łapą.

- Witaj Sosenko. - miauknęła Jaskółcza Wola. - Coś Ci potrzeba?

- Um- tak, znaczy, chodzi o cierń w łapie. - miauknęłam, pokazując poranioną opuszkę łapy. - Zraniłam się już jakiś czas temu, strasznie boli.

Jaskółcza Wola westchnęła przeciągle.

- Połóż się tutaj. - mruknęła medyczka, pokazując puste, z wyglądu naprawdę miękkie, choć ubogie legowisko z mchu. - I pokaż mi poduszkę, w której tkwi cierń.

Posłusznie wykonałam polecenie i po chwili pokazałam medyczce zranione miejsce. Jaskółcza Wola, gdy dokładnie przyjrzała się ranie, zaczęła ją żwawo wylizywać. Poczuła nagły ból w łapie, syknęłam przez zęby lecz starałam się nie skupiać na bólu. Zanim się zorientowałam, Jaskółcza Wola chwyciła delikatnie cierń i go wyciągnęła, a z rany wypłynęła stóżka krwi. Syknęła cicho.

- Wyliż pożądanie, a zaraz powinno Ci się polepszyć. - miauknęła Jaskółcza Wola, rozglądając się dookoła. - Już zaraz powinnaś wrócić do żłobka.

Zaczęła wylizywać łapę, tak jak kazała medyczka, przeciągając szorstkim językiem po zranionej opuszce.

Do Legowiska Medyka weszła Poziomkowa Łapa, a zaraz za nią Górski Szczyt. Uczennica medyka skinęła mi ogonem na przywitanie, a kocur zmierzył mnie wzrokiem, po czym zwrócił się do Jaskółczej Woli.

- Masz coś na ból brzucha? Bursztynowe Jezioro strasznie się skarży. - mrukną Górski Szczyt, choć na jego pysku malowało się pewnego rodzaju "olśnienie".

- Huh? A tak, jasne. Sosenko, jeśli możesz już chodzić to wracaj do żłobka. - odpowiedziała Jaskółcza Wola, zaczynając szperać w jednej z jam w ziemi. - A ty Poziomkowa Łapo idź sprawdź co z Piaskowym Ogonem.

Wstałam i wyszłam z legowiska medyczki. Za sobą usłyszałam jeszcze jedynie:

- Proszę, daj te ziarna maku Bursztynowemu Jeziorowi. Przy okazji pomogą mu zasnąć.

Pokierowała się do żłobka. Obserwując kątem oka Główną Polanę Obozu, zauważyłam dwoje starszych, namaszczających ciało Chmurnej Gwiazdy ziołami. Jedna ze starszych to przygarbiona, biała, z przebłyskami szarości na futrze kotka o złotych oczach, nosząca imię Ośnieżona Polana. Drugi straszy, to kulawy, rudy kocur o niebieskich oczach. Nazywa się Ognisty Strumień. Przeniósł się do starszyzny w młodym wieku, gdy po napadzie borsuka na patrol w którym uczestniczył, został poważnie zraniony w jedną z tylnych łap. Od razu wiadome było że nie będzie mógł już wykonywać podstawowych obowiązków wojownika typu polowanie czy walka. Chociaż jeszcze nie było mnie wtedy na świecie, słyszałam wiele historii o tym zdarzeniu.

Położyłam uszy po sobie, po czym weszłam do żłobka. Pluskający Potok siedziała na jednym z puchatych legowisk. Pokazała mi znakiem ogona, by usiadła obok. Posłusznie usadowiłam się naprzeciw matki. Nie licząc nas, żłobek był pusty.

- Wreszcie jesteś. - miauknęła Pluskający Potok, wpatrując się w moje błyszczące oczy. - Sosenko, ja... - zamilkła na chwilę. - Przepraszam. Zachowywałam się jak istne lisie serce. - mruknęła cicho. W jej głosie można było usłyszeć prawdomówność i poczucie winy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top