Rozdział V
Zwinęłam się ciasno w kącie żłobka, próbując desperacko zasnąć. Wokół krążyły zapachy Klanu Wysokich Traw, jednak... zaczynałam się - o dziwo - do tego przyzwyczajać. Strzepnęłam wściekle ogonem, po czym owinęłam go wokół swojego ciała, wtykając w niego nos. Miałam dość. Dość Klanu Wysokich Traw, dość tego całego sporu, dość wszystkiego. Tak bardzo zawiodłam się na swoich pobratymcach.
A może tak naprawdę nie jestem tak ważna?... Z resztą, czego ja się spodziewałam?
Zamknęłam oczy w kolejnej próbie snu oraz w próbie uspokojenia myśli. Może jeszcze wszystko będzie okej?...
Może.
Dla mnie, każda minuta przedłużała się w nieskończoność. Lecz w końcu, po wielu próbach, sen mnie przygarną pod swoje skrzydła.
Moje sny były bardzo mroczne, dziwne... Biegłam przez ciemne ścieżki w lesie, nieważne ile razy próbowałam się uwolnić, uciec, nadal się gubiłam. Kolejna błędna ścieżka porośnięta ostrymi jak brzytwa cierniami, lub znów złowrogie cienie o sylwetce kotów. Cały czas czułam, że coś mnie ściga oraz że nie ma drogi ucieczki.
Gdy nagle jakiś głos wyszeptał moje imię, obudziłam się. Moje serce biło bardzo szybko.
- Sosenko, hej, obudź się, to ja, Tygrysi Skok.
Moje serce zaczęło bić jeszcze mocniej. Oby to nie był kolejny głupi sen...
Uchyliłam zdrowe oko i - ku swojemu zdziwieniu - naprawdę zauważyłam Tygrysi Skok.
Czyli jednak o mnie nie zapomnieli!
- Chodź. - mrukną wojownik, rozszerzając lekko ciernie osłony Żłobka, na tyle, by kociak mógł się przecisnąć.
Wstałam, po czym spróbowałam się przecisnąć. Ciernie lekko szarpały moje futro, lecz z pomocą Tygrysiego Skoku, na szczęście wyszłam z tego cała. Powoli rozprostowałam każdą z łap. Lecz gdy nagle poczułam przeszywający ból w jednej z opuszek łap, pisnęłam, po czym spojrzałam na poranioną poduszkę. Tkwił w jej cierń. Położyłam uszy po sobie.
Tak, to bardzo odpowiedni czas i miejsce.
Rozbrzmiewająca Noc poruszyła się niespokojnie, po czym nasłuchując, rozejrzała się po Żłobku.
Usłyszałam odgłos małej lawiny kamieni i zauważyłam, że dziura w osłonie obozu - ta, przez którą wszedł Tygrysi Skok, została zasypana. Nie będziemy mogli się stąd wydostać, przynajmniej nie przez tą dziurę.
Położyłam uszy po sobie.
- Spokojnie. Tuż obok obozu czyha nasz patrol, wraz z Obłoczną Gwiazdą. Jeśli trzeba, będziemy walczyć. - mrukną jak najciszej Tygrysi Skok.
Rozbrzmiewająca Noc, gdy zauważyła, że nie ma mnie w Żłobku, wydała stłumiony, pełen niepokoju pomruk. Wstała, a moje futro się najeżyło. Karmicielka szybko wyszła ze Żłobka i pobiegła do legowiska wojowników, mówiąc coś pod nosem. Po chwili z legowiska wojowników wyszli trzej wojownicy. Spośród nich rozpoznałam jedynie Motylą Stopę, a dwaj pozostali to ciemno brązowe kocury, którzy byli bardzo podobni do siebie. Różnili się jedynie kolorem oczu oraz tym, że jeden miał jasne pręgi na sierści.
Motyla Stopa pobiegł do legowiska przywódcy, a dwaj inni wojownicy wydali alarmujące okrzyki, które postawiły połowę Klanu na łapy.
Pięknie. Zabiją nas.
Tygrysi Skok wskazał ogonem na małą zaspe ścieżną, która prowadziła za Legowisko Wojowników. Choć kulejąc przez cierń w łapie, dość sprawnie skradałam się do wskazanego miejsca.
W całym obozie już wrzało od spanikowanych kotów.
Gdy wraz z Tygrysim Skokiem znajdowaliśmy się tuż za Legowiskiem Wojowników, przed nami pojawił się złoty kocur o morskich oczach. Futro Tygrysiego Skoku się zjerzyło. Oba kocury wysunęły pazury. Za nimi wyłonił się kolejny kot, właściwie biała kotka o złotych oczach.
Wraz z Tygrysim Skokiem znajdowaliśmy się w pułapce.
Moje serce ogarnęła panika.
Tygrysi Skok pełnym determinacji wzrokiem zmierzył wrogów, po czym krzykną na całe gardło:
- Klan Podniebnych Strumieni, do ataku!!
Przez chwilę nic się nie zadziało. Przeszło mi przez myśl, że się nie zjawią, jednak po chwili chmara kotów Klanu Podniebnych Strumieni wbiegła do obozu Klanu Wysokich Traw, rozrzucając dookoła śnieg. Zdziwiona, między nimi rozpoznałam Obłoczną Gwiazdę, Piaskowy Ogon, Rozżarzoną Łapę, Bursztynowe Jezioro, Mysi Nos, Nocne Pióro oraz Rzecznego Susa.
Pomimo przewagi liczebnej ze strony Klanu Wysokich Traw, Klan Podniebnych Strumieni powoli rzucał się na kolejne koty, walcząc zaciekle.
Złoty kocur rzucił się na Tygrysi Skok, a biała kotka skoczyła w moją stronę. Niezgrabnie uniknęłam ataku i zacisnęłam szczęki na ogonie napastniczki. Ta pisnęła z wściekłością i zrzuciła mnie z siebie. Szybko wstałam i przebiegłam pod wrogo nastawioną kotką, modląc się w duchu do Klanu Gwiazd, by Tygrysiemu Skokowi nic się nie stało.
Choć moje ciało było zwinne, to jedno ślepe oko utrudniało w ucieczce, a wokół zrobiło się bardzo duszno ze względu na gwar. Pobiegłam brzegiem Głównej Polany Obozu, gdzie nie gdzie niezgrabnie unikając ciosów pazurów oraz kotłujących się nad sobą kotów. Nagle, zauważyłam Obłoczną Gwiazdę. Kotka krwawiła z rany na szyi, barwiąc przy tym śnieg dookoła, a na barku brakowało jej paru kępek futra. Masywny, czarny kocur z którym walczyła zadał jej szczególnie śmiertelny cios w krtań.
Obłoczna Gwiazda upadła.
Serce, jak i moje ciało, zamarło. Czy Obłoczna Gwiazda się podniesie?
Zauważyłam, że kotka przez parę uderzeń serca się nie porusza, a jej klatka piersiowa zdawała się nie poruszać specyficznie wraz z oddechem.
Oh Obłoczna Gwiazdo, nie...
Odczekując chwilę, nie myśląc zbyt wiele, desperacko podbiegłam do Obłocznej Gwiazdy, unikając lazurów i trąciłam ją nosem. Kotka nie poruszyła się. Każdy krok sprawiał mi ból, jednak teraz nie przejmowałam się tym. Czarny kocur, który zaatakował przywódczynię, zbliżył się do mnie. Gdy zauważyłam również powoli zbliżającego się do mnie Motylą Stopę, syknęłam, na tyle groźnie, na ile mnie było stać, ukazując małe, ostre ząbki. Na czarnego kocura w mgnieniu oka rzucił się Bursztynowe Jezioro, a Motylą Stopę odciągną Tygrysi Skok. Do mnie podbiegł Piaskowy Ogon, biorąc w zęby Obłoczną Gwiazdę i odciągając ją delikatnie na pobocze. Gdy przyglądałam się przywódczyni swojego Klanu, poczułam gorzki zapach...
Zapach śmierci...
Gdy podeszłam do ciała Obłocznej Gwiazdy, czułam ciepło uchodzące z jej bezwładnego ciała. Oczy przywódczyni były nadal szeroko otwarte, jednak zamglone, bez życia.
Z desperacją położyłam uszy po sobie. Gdyby nie Klan Wysokich Traw, Obłoczna Gwiazda by żyła. By nie straciła ostatniego życia. To wszystko przez Ciernistą Gwiazdę, to on przeprowadził atak na Klan Podniebnych Strumieni. Zasłużyli na zemstę, jednak moi pobratymcy nie wiedzieli jakie będą tego konsekwencje. Klan Gwiazd do tego dopuścił. Dopuścił do tego, by stracili wierną przywódczynię swojego Klanu. Dopuścił do tego, by przeprowadzili zemstę, jednak jakim kosztem. I to jeszcze dla jednego kociaka. Dla mnie.
Reszta kotów Klanu Podniebnych Strumieni również została "zagoniona" w to miejsce przez Klan Wysokich Traw. Syczeli na siebie nawzajem, jednak wrogowie mieli przewagę liczebną.
Wiśniowa Ścieżka, której dotąd nie zauważyłam, jeszcze próbowała walczyć z jednym z wojowników, jednak została boleśnie odrzucona w stronę pobratymców.
Ciernista Gwiazda wyszedł naprzód spośród szeregu swoich pobratymców.
Koty Klanu Podniebnych Strumieni wymienili niespokojne spojrzenia między sobą, po czym skierowali zimny wzrok na Ciernistą Gwiazdę.
Przywódca Klanu Wysokich Traw strzepną ogonem i przeniósł wzrok bez wyrazu po wszystkich zgromadzonych kotach, nawet po ciele Obłocznej Gwiazdy, uśmiechając się odrobinę szaleńczo.
- Mówiłem, że oddamy wam kociaka za Skały Potoku. - mrukną Ciernista Gwiazda, jeżąc futro na karku.
Tygrysi Skok spojrzał z żalem na ciało Obłocznej Gwiazdy.
- Zabiliście nam przywódczynię! - sykną Tygrysi Skok przez zęby. - Zabiliście ją. Wy bezduszne lisie serca!
Koty Klanu Wysokich Traw syknęli, jednak Ciernista Gwiazda uciszył ich znakiem ogona.
- To nie zmienia faktu, że oddamy wam kociaka za Skały Potoku. - powtórzył z sykiem, z naciskiem na ostatnie słowa.
Rzeczny Sus spojrzał na swoich pobratymców, a potem na mnie i Ciernistą Gwiazdę.
- No dobrze... Klan Podniebnych Strumieni... odda wam Skały Potoku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top