Rozdział 14
Muszek westchnął.
Czy moja siostra zawsze będzie zachowywała się jak maleńki kociak, który pierwszy raz wyszedł ze żłobka?
Podniósł się, przeciągnął i spokojnym krokiem podszedł do sterty zwierzyny. Przystanął obok Komarki i wybrał sobie kosa. Zwykle nie brał ptaków, ale zwierzyny nie było dużo, a jedyna mysz była mała i chuda.
Z zdobyczą w pysku, rozejrzał się po obozie, szukając miejsca na posiłek.
Wreszcie przysiadł pod głazem, na którym wylegiwała się starszyzna.
Kiedy skończył jeść, wziął się za mycie futerka.
Chwilę później poczuł, że robi się senny.
***
Muszek otworzył oczy.
Kiedy zorientował się, że nie jest w obozie, zerwał się jak oparzony, rozglądając się wokół.
Leżał na polanie leśnej. Wokoło unosiła się mgła, tak gęsta, że nie było prawie niczego widać.
Jabłkowa Mgła musi gdzieś tu być - pomyślał. Zawsze kiedy mu się objawiała, wokoło panowała mgła.
Kiedy po chwili czekania nikt się nie zjawił, kociak stwierdził, że w takim razie sam poszuka przodkini.
Ale szybko pożałował tego pomysłu.
Wokoło mgła była tak gęsta, że ledwo widział swoje łapy. Zapachy również były stłumione; czuć było tylko unoszącą się i duszną wilgoć.
Zrezygnowany usiadł, owijając ogonem łapy.
Westchnął.
- Dlaczego nikt tu nie przychodzi... Gdzie jest Jabłkowa Mgła? Skoro nie ma zamiaru się ze mną spotkać, to czemu nie da mi się w spokoju wyspać?! - mruczał pod nosem.
Wtem rozległ się głos:
- Muszku...
Muszek się zerwał, z początku myśląc, że to medyczka przyszła, aby przekazać mu jakąś przepowiednię, lecz kiedy lekki wiatr zawiał w jego stronę, nie był to zapach Jabłkowej Mgły. Był... dziwny. Taki... gorzki.
Zaciekawiony kocurek wbił wzrok w miejsce z którego dochodził zapach.
Wydawało się, że minęła chwila, ale dla niego wydawała się całymi dniami.
Wreszcie z mgły wyłonił się kot.
Był cały srebrny; jego futro było długie i błyszczące, oczy błękitne, a przez cały jego pysk przedzierała się cięta rana, rozpoczynająca się od lewego ucha, do prawego kąciku ust.
Ciekawe, kto mu ją zrobił - pomyślał.
- Witaj Serce Muchy, jedno z najczystszych i najjaśniejszych z gwiazd - powitał go skinieniem głowy.
- Eee, czy my się znamy? - spytał niepewnie.
- Nie, i pewnie o mnie nie słyszałeś. Nazywam się Sowi Blask, i jestem przodkiem Klanu Źródeł. Byłem ich pierwszym medykiem klanowym.
Muszek zamrugał zdziwiony.
Przodek Klanu Źródeł? Chyba nie trafił...
- Trafiłem, i może o tym nie wiesz, ale potrafię czytać w cudzych myślach, więc oszczędź sobie trudu, i po prostu zapytaj, a nie myśl o mnie jak o wrogu. - medyk usiadł naprzeciwko niego i owinął sobie ogon wokół łap. Wcześniej kociak nie zauważył, że był cały biały, i tak puszysty, jak puch ze żłobka. Jego wyraz pyska był poważny, ale było widać wąsy drżące z rozbawienia.
- Dlaczego do mnie przyszedłeś? Przecież nie jesteśmy spokrewnieni ani nic.
- Aby dawać rady, przepowiednie i inne ważne rzeczy, nie potrzebna jest więź krwi, więź klanu, przyjaźń, lub jakiekolwiek relacje. Czy gdybym wyciągnął cię tonącego z rzeki, pytałbyś się mnie dlaczego to zrobiłem, i dlaczego nie zostawiłem cię na pewną śmierć? - Muszek otworzył pysk, aby mu odpowiedzieć, ale ten nie dał mu prawa głosu, kontynuując swój monolog - Nawet nie wiesz, jak bardzo ci pomagam w tej właśnie chwili.
- Bo nie wiem?
- Może tego nie wiesz, ale teraz jesteś tylko małym głupim i bezradnym kociakiem, który nie wie nic o życiu. Życiu klanowym. Bo pewnie nie zastanawiałeś się, dlaczego Klan Gwiazdy wybrał właśnie ciebie na łącznik z nami? Dlaczego nie Miętowe Skrzydło? Dlaczego nie Lwia Gwiazda? Dlaczego nie Wiśniowa Stopa? Dlaczego Dębowa Pręga? Bo Mucho, prawda jest taka, że ty... powróciłeś do Klanów ale tym razem jako ich pełnoprawny członek, a nie samotnik żyjący u Źródła Gwiazd.
Kociak zamrugał.
Nie spodziewał się takiego wykładu o lojalności, wdzięczności i jakiś tam kotach, które nic nieznacząco żyły w najświętszym miejscu na całym terenie Klanów. A na pewno nie o tym, że ON żyje po raz wtórny.
- Wiesz, chyba pomyliłeś koty. Ja nawet nie jestem uczniem, więc chyba już sobie pójdę... Przyjdź do Bluszczowej Chmury, albo Króliczej Łapy... Oni się na tym znają. Na przepowiedniach...
Kocur zmrużył oczy.
- Ciężej jest uwierzyć w słowa innych, a jeszcze trudniej w swoje. Uważaj Serce Muchy. Uważaj na słowa wypowiedziane, i te które dopiero mają zostać. Uważaj na spojrzenia, o mogą zdradzić więcej, niż tego byś chciał. Uważaj na przyjaciół, bo z dnia na dzień mogą stać się twoimi wrogami. Uważaj na wrogów, bo pomoc zawsze przychodzi z niespodziewanej strony. Uważaj na serce, bo może iść tam, gdzie twoja logika zostaje obalona. Uważaj na siebie, bo największa zdrada rozpoczyna się zawsze od ciebie. - po tych słowach mgła, która do tej pory zrzedła, zaczęła stawać się tak gęsta, że Muszek nie widział swoich łap. Duszące powietrze otuliło go tak ciasno, że nie umiał złapać oddechu.
Biały dym.
To było ostatnie co kociak widział zanim obudził się pod głazem starszych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top