Rozdział 13
***
Minęło pięć wschodów słońca, odkąd kociaki uciekły z obozu.
Lwia Gwiazda jako karę, dał im polecenie, aby pomagali Wilczej Łapie i Miodowej Łapie w sprzątaniu legowiska starszych.
Poza tym, w klanie wszystko przebiegało spokojnie.
- Muszku, wiesz, że dzisiaj jest pełnia? Mam nadzieję, że Dębowa Pręga pozwoli mi pójść! - Wilcza Łapa wyrwał Muszka z zamyślenia. Właśnie odpoczywali po ogarnięciu legowiska starszych.
- Fajnie masz... - mruknął.
- Ale jeszcze nie wiadomo czy na pewno pójdę. Oh, mam nadzieję, że tak!
Kociak stłumił westchnienie. Było już po wysokim słońcu.
W obozie było niewiele kotów. Niedawno wyszedł patrol łowiecki prowadzony przez Dębową Pręgę. Od czasu kiedy wyszli, szary uczeń cały czas tajkotał o zgromadzeniu, i o tym czy pójdzie na nie. Muszkowi uszy już odpadały, i zastanawiał się, czy nie przypadkiem zrobić sobie drzemki w żłobku. Albo nie - pomyślał - przecież tam są kociaki Różego Mchu. Pewnie nie będzie tam miejsca.
Odkąd kociaki przyszły na świat, karmicielka była zgryźliwa dla Muszka i Komarki. Kiedy oni chcieli choćby uśąźć przy wejściu, kotka warczała na nich, że obudzą jej maleństwa, chociaż kocurek nie rozumiał jak one niby miałyby się obudzić, skoro nawet nie otworzyły oczek. Miętowe Skrzydło twierdzi, że za kilka wschodów słońca to zrobią, i że to normalne że jeszcze ich nie otwarły, ale Róży Mech i tak twierdzi, że już powinny je otworzyć.
Zupełnie, jakby się na tym znała - pomyślał. To był jej pierwszy miot, i częściowo rozumiał, że musi być jej ciężko, ale ona zrobiła się nieznośna.
Czasami Muszek szedł spać do starszych, bo karmicielce coś się nie podobało.
" Uważaj na Muchomorkę!"
" Zaraz przygnieciesz Gwiazdeczkę!"
" Przesuń się, bo Nocek nie może oddychać!"
Po troskliwej i miłej kotce nie było już ani śladu.
- Nie mogę się doczekać, aż zostanę uczniem! Wtedy byłoby wszystko o wiele prostsze! - mruknął Muszek pod nosem.
- Co mówisz? - po raz kolejny, Wilcza Łapa wyrwał go z zamyślenia.
- Ee, nic ważnego.
- Aha. To ja pójdę coś zjeść. - uczeń wstał, i skierował się do sterty zwierzyny, przy której siedział Jasny Wąs i jego siostra, Liliowy Ogon, którzy dzielili się językami.
Nagle usłyszał kroki, dobiegające zza głazu, na którym wylegiwała się starszyzna. Obrócił głowę, aby zobaczyć, kto idzie.
Jego siostra pobiegła w jego stronę, widząc, że ją zauważył.
- Hej, chodź do Krzywego Ucha! Właśnie opowiada historię o Legendarnej Bitwie z Klanem Księżyca! - krzyknęła.
Komarka, odkąd pojawiły się dodatkowe kociaki w żłobku, całe dnie spędzała ze starszymi na słuchaniu historii. Najczęściej były one z czasów Pierwszych Przywódców. Bardzo ją to ciekawiło, i często opowiadała Muszkowi o tym, że fajnie byłoby być medykiem, który rozmawia we śnie z przodkami i interpretuje ich omeny.
Ja nie muszę być medykiem, aby to robić - myślał wtedy, i czuł się jakoś tak, jakby był wyższy rangowo, pomimo, że nadal oboje byli kociakami.
- Chodź! Będzie fajnie! - ponagliła go siostra.
Jej brat spojrzał na nią leniwie. Od jakiegoś czasu miał serdecznie dość tych opowieści o przodkach, bo przecież sam mógł spytać ich o te rzeczy we śnie.
- Nie mam ochoty. Jestem zajęty, teraz nie mogę - chociaż oboje wiedzieli, że to kłamstwo, Komarka ze smutkiem skinęła głową.
- Jak chcesz. - odwróciła się i pobiegła za głaz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top