Rozdział 11
Patrol poranny właśnie wracał do obozu.
Ćmia Pieśń jadła królika razem z Komarką tuż przed żłobkiem.
Muszek właśnie z niego wyszedł i usiadł obok matki.
Przez polanę przebiegł Łasicze Pióro, a za nim reszta patrolu.
Kiedy wojownik zniknął w wejściu do legowiska Lwiej Gwiazdy, reszta kotów rozproszyła się po obozie.
Wiśniowa Stopa rozmawiała właśnie z Błękitnym Wąsem, jakąś długość lisa przed Muszkiem.
Kociak wytężył słuch.
- Zastanawiam się nad Klanem Księżyca. Od czasów bitwy nie dają o sobie znaku.
Błękitny Wąs wzruszyła ramionami.
- To chyba dobrze. Może stwierdzili, że nasza cześć puszczy jest nasza, a oni muszą sobie odpuścić.
Muszek ziewnął.
- Muszku, może pobawimy się w wojowników? Ja chcę być Komarzym Rozkwitem!
- No dobra, ale ja jestem wojownikiem Klanu Słońca!
Siostra rzuciła się na niego.
- Nieprawda, parszywcu z Klanu Księżyca!
Komarka wbiła pazurki w jego gęstą sierść na grzbiecie. Muszek gwałtownie podniósł się, tym samym zrzucając napastniczkę. Szybko odwrócił się, aby skoczyć na nią, wyraźnie zaskoczoną z takiego refleksu. Ale nagle przypomniał sobie walkę Wilczej Łapy i Miodowej Łapy w obozie. Próbując naśladować ich ruch, kociak stanął na tylnych łapach, i rzucił się całym ciężarem na siostrę.
Kotka leżała przygnieciona do ziemi, bezradnie wiercąc się pod jego brzuchem.
- Dobrze, już dobrze! Wygrałeś! Ale teraz puść mnie! - jęknęła.
Muszek z satysfakcją patrzył jak jego siostra otrzepuje się z kurzu.
Ćmia Pieśń wstała, i rozciągnęła się.
- Ach, nie mogę już się doczekać, aż zostaniecie uczniami - westchnęła. - Mam wrażenie, że gnębi cię coś, Muszku. Czy coś się stało?
Muszek obruszony napuszył sierść.
- Nie, oczywiście, że nie! Co niby miałoby się mi stać?
Jego matka patrzyła na niego niespokojnie, a potem pokręciła głową.
Wiśniowa Stopa podeszła do Pszczelego Głazu.
- Pszczeli Głazie, czy mógłbyś poprowadzić patrol łowiecki? Mamy do wykarmienia sporo pyszczków. Weź ze sobą Wrzosowego Kła i Błotniste Futro.
- Dobrze, zaraz wyjdziemy. - wojownik potruchtał do Błotnistego Futra, który wylegiwał się w plamie słońca.
Wiśniowa Stopa rozejrzała się wokoło.
Pewnie szuka Wrzosowej Dupy - pomyślał Muszek. Zapewne jeszcze śpi po jego nocnym czuwaniu.
Zastępczyni podeszła do legowiska wojowników.
- Wrzosowy Kle! Musisz iść na patrol łowiecki! - zawołała.
Chwilę później Wrzosowy Kieł wygramolił się z posłania.
- Następnym razem nie licz na to że cię obudzę! W końcu jesteś wojownikiem, a nie uczniem!
Kocur niezręcznie kiwnął głową.
- Dobrze, patrol może już iść! - powiedział zadowolony Pszczeli Głaz. - Chodź, rozruszasz się trochę!
Wrzosowy Kieł mruknął coś w odpowiedzi.
- To chodźcie! - i patrol zniknął w tunelu.
Ćmia Pieśń poszła w kierunku śmietniska. Kiedy zniknęła kociakom z oczu, Muszek wstał energicznie.
- Dobrze, Ćmia Pieśń już sobie poszła. Potem pewnie pójdzie do Miętowego Skrzydła, więc moglibyśmy pójść pośledzić patrol łowiecki! - miałknął do siostry.
- Ale, czy nie zauważą naszego zniknięcia? - zaniepokoiła się Komarka.
- E tam. Oni nigdy nas nie zauważają - kocurek machnął ogonem. - Chodź! Przecież jesteśmy na naszym terenie, nie na Klanu Księżyca. A nawet jeśliby nas ktoś zauważył to ja cię obronię.
Koteczka kiwnęła głową.
- Ale jak zamierzasz stąd wyjść? Przez śmietnisko nie, bo mama nas zauważy.
- To poczekamy aż z niego wyjdzie.
Kociaki usiadły i w napięciu patrzyły na wyjście ze śmietniska.
- Teraz! - syknął Muszek, kiedy ich matka zniknęła w legowisku medyczki.
Rzucili się pędem do wyjścia. Nikt na polanie nawet na nich nie popatrzył.
- O jacie! - wydyszała Komarka, kiedy wpadli do śmietniska. - Nikt nas nie zauważył!
Jej brat kiwnął głową w odpowiedzi.
- Chodź za mną, czuję ich zapach!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top