-> 9 <-
>->-<-<
Biała Chmura nie miała ochoty widywać kotów o poranku. Wyszła z obozu i udała się w głąb lasu. Cisza i spokój pomagały kocicy myśleć o bieżących sprawach. Skakała po pobliskich skałkach, nasłuchując dźwięków, otaczających ją dookoła. Zachodziła coraz głębiej w las, nie zważając czy ktoś zauważy jej nieobecność czy nie. W końcu dotarła do granicy z Klanem Drzew. Napiła się wody z rzeki oddzielającej obydwa klany, a kiedy skończyła podniosła głowę. Z daleka ujrzała kamień, przy którym za ledwie dwa dni temu leżała kotka Klanu Drzew. Ciekawe jak się miewa Oszroniony Pysk? Po trzasnęła głowa i ruszyła dalej. Trzeba wracać, może jeszcze uda mi się coś upolować? Szła powoli wzdłuż rzeki. Zatrzymała się, słysząc szelest liści i odwróciła głowę. Nie widząc niczego, ruszyła dalej. Nagle za krzaków, na drugą stronę jeziora wyskoczyła jasnobrązowa pręgowana kocica. Stanęła wprost na drodze Białej Chmur, do tego strasząc wojowniczkę.
- Co do stu wron!? - krzyknęła przestraszona, robiąc krok w tył. Nie rozpoznawała kotki, ale po zapachu mogła stwierdzić, że należała do Klanu Drzew.
- Przestraszyłam cię? - miałkneła kocica ze spokojem, jakby nic się nie stało.
- Co? Mnie? Nie!? Mniejsza.. Lepiej dobrze się wytłumacz co robi kotka Klanu Drzew na naszym terytorium!? - sykła, jak zwykle gotowa bronić terenów Klanu Liści.
- Oh przepraszam, jestem Dzika Róża. Zastępczyni Klanu Drzew. - słysząc to, zdziwiła się jeszcze bardziej.
- Zastępczyni?! Tutaj!? Po coś przyszła!? - sykła ostro, dając znak, że jest gotowa walczyć jeśli będzie trzeba. Jasnobrązowa pręgowany kocica, jednakże nadal była spokojna.
- Szukałam cię... - ta informacja, sprawiał, że momentalnie się uspokoiła. Biała kocica usiadła i owinęła ogonem łapy.
- Po co mnie szukałaś?
- Chciałam ci podziękować Biało Łapo za udzielenie pomocy Oszronionemu Pysku. - odparła, także siadają i machają radośnie ogonem.
- Mam na imię Biała Chmura, a co u Oszronionego Pyska? Jak się czuje?
- Dobrze, bardzo szybko dochodzi do siebie. Biała Chmura? Stałaś się wojowniczką? - słowa Dzikiej Róży wprawiały kocicę w większy szok. Czyżby inne klany nie mówiły o sobie nawzajem reszcie pobratyńców?
- Myślałam, że klany się dzielą z resztą tym co było na zgromadzeniach...
- Pewnie tak.. Klan Drzew się niczym dzieli, panuje ostrożność i cisza. Nie pamiętam kiedy ostatnio słyszałam coś na temat innych.
- Oh.. Powinnam wracać do obozu, ty z resztą też. Pozdrów od mnie Oszroniony Pysk. - miałkneła, po czym podniosła się na równe łapy. Skinęłam głową w kierunku zastępczyni Klanu Drzew i zniknęła wśród drzew. Miała rację, że coś jest nie tak. Najpierw Klan Liści, a teraz Drzew. Robi się coraz dziwniej. Biała Chmura wiedziała, że nie może nikomu o tym powiedzieć. Kto by jej uwierzył? Po za tym wszyscy są zajęci własnymi sprawami. Zatrzymała się w połowie drogi i zaczęła węszyć nosem. Muszę coś upolować, aby nie wracać z pustymi łapami do obozu i nie budzić podejrzeń. - mrukła pod nosem, wysychają powietrze. Miała szczęście w swoim pierwszym polowaniu jako wojowniczka. W łapy Białej Chmury wpadła wiewiórka i dwie pulchne nornice. Wraz z zdobyczami, mogła wracać bezpiecznie do obozu.
*
Nad Cmentarzyskiem Kości unosiły się ciemne chmury i zapach stęchlizny. Chłodny wiatr rozwiewał kusz. Wokoło można było dostrzec kilka kotów, niektóre obgryzały kości. Zastępca Klanu Liści szedł przed siebie, kiedy drogę przeciął mu duży i umięśnionych brązowy kocur z jasnymi łapami. Kocur ukłonił się przed liderem grupy i cofnął o krok.
- Ostowy Pazurze jesteś... - miałknął groźnie i obszedł kocura dookoła, stając z powrotem tuż przed nim. - Co tak długo?
- Wybacz Ziemna Gwiazdo, nastąpiły pewne komplikacje...
- Komplikacje? Wszystko jest dla ciebie takie trudne do zrobienia Ostowy Pazurze? - prychnął, podchodzący do nich czarny kocur z jasnym pyskiem.
- Sam jesteś winne za problemy! - syknął ostro w stronę Jastrzębiego Szronu.
- Dosyć, oboje jesteś sobie równi! - warknął ostrym i nosimy tonem lider grupy, na co pozostała dwójka nagle ucichła. - A teraz, o jaki komplikacjach mowa? - syknął w stronę zastępcy Klanu Liści, wyciągają przy z tym swoje ostre i długie pazury.
- Jastrzębi Szron powinien Ci się tłumaczyć, nie ja. - burknął nerwowo.
- Wytłumaczysz mi to? - odparł groźnym tonem brązowy kocur, mierząc zastępce wzrokiem. Jastrzębi Szron trzepnął ogonem poirytowany zarzutami na swoją osobę.
- Ja?! Dlaczego akurat ja!? - syknął oburzony w kierunku pozostałych.
- Trzeba było nie pchać swojej kupy futra na terytorium mojego klanu! - prychnął, jeżąc sierść na grzbiecie.
- Mów dalej. - odparł kocur, ogonem nie pozwalając odezwać się zastępcy.
- Zaatakował wojowniczke i dwójkę uczniów wraz z innym kotem. Mieliśmy umowę Ziemna Gwiazdo, żadnych działać w kierunku Klanu Liści! No chyba, że nie potrafisz dotrzymywać słowa?
- Zawsze dotrzymuje słowa! Jastrzębi Szronie ze mną! - syknął wkurzony, po czym ruszył w stronę swojego legowiska. Zastępca zmierzył Ostowego Pazura wzrokiem, jednocześnie chcąc go zabić za to co właśnie zrobił. Trzepnął ogonem z flustracji i odszedł za przywódcą. Ostowy Pazur obserwował jak zastępca odchodzi z oburzeniem na pysku. Po chwili sam ruszył w swoją stronę. Zatrzymał się przy legowisku z dachem i oczami szukał jasnoszarej nakrapianej kotki. W końcu dostrzegł błękitne oczy swojej ukochanej medyczki. Podeszła do niego z sztucznym uśmiechem na pysku i strachem w oczach.
- Wróciłeś.. - odparła przewracając oczami, nawet nie była w pełni zadowolona.
- Nie na długo.. Muszę wracać do klanu, aby nie nabierali podejrzeń.. - mówiąc, to wiedział, że cokolwiek mówi tylko bardziej ją boli.
- Znowu to samo..
- Ja.. Jaśminowe Oko ja ci wszystko...
- Milcz, dość mam twoich wymówek. Po po prostu powiedz kiedy z tym skończysz i będziemy razem? - spytała, na co kocur tylko spuścił głowę nie wiedząc co powiedzieć. - Ja zwykle to samo, nie masz nic do powiedzenia. - miałkneła rozczarowana, po czym odeszła i wróciła z powrotem do legowiska. Nie wiedział, co mógł zrobić aby jakoś dać jej nadzieję na lepsze. Sam nie wiedział kiedy nadejdzie koniec tego wszystkiego. Patrzył na nią jeszcze przez kilka krótki minut, po czym pośpiesznie wracał do obozu Klanu Liści. Po drodze musiał zmyć z siebie ten smród, aby obyło się bez pytań.
*
Biała Chmura wylegiwała się na słońcu, ciesząc się pogodą. Obserwowała obozu z głową położoną na łapach, delikatnie machając ogonem. Nagle ciemnobrązowa sylwetka zasłoniła słońce, którego promienie padały na jej ciało. Podniosła głowę i oczy sprawdzając kto to i po chwili rozpoznała Mulistą Łapę. Przyjaciółkę z legowiska kiedy obie były jeszcze uczennicami. Podniosła się i owinęła ogonem łapy, posyłając kotce uśmiech.
- Mulista Łapo miło cię widzieć, jak treningi? - spytała, ale nie dostała odwiedzić. Ciemnobrązowa kotka wpatrywała się w nią wlepionymi oczami i pełnym radości uśmiechem na pysku. Biała Chmura nie wiedziała co się dzieje, a po chwili przeraziła się. Postacie kotów jedno po drugim znikał niczym mgła, tak samo jak jej przyjaciółka. Słoneczny i jasny obóz zmienił się w pustkowie pokryte wysuszoną roślinnością. Wokół nie było nikogo tylko cisza, do tego szarość i chłód. Biała Chmura poderwała się na równe łapy, całkowicie przerażona. Bała się zrobić się jakkolwiek ruch i nie wiedziała dokąd iść. Zamknęła oczy, czuła jak serce bije jej coraz mocniej, jakby miało wyskoczyć z piersi. Nagle poczuła delikatny dotyk na czole. Powoli otworzyła oczy i ujrzała złocistą kocicę w cętki o bursztynowych oczach.
- Nie lękaj się, to tylko wizja przyszłości. - odparł spokojny głos. Biała Chmura rozluźniła się, ale nadal nie wiedziała kto przed nią stoi.
- Przyszłości?
- Tak, to obraz tego co stanie się jeśli nie uratujesz kotów.
- Kim jesteś?
- To nie ważne. Pośpiesz się, czas tyka. Nie ma go za wiele. - odparła kotka, po czy zaczęła się rozmywać jak mgła.
- Czekaj! - krzyknęła, ale wszystko zaczęło znikać. Obudziła się przerażona, leżąc przed legowiskiem wojowników i grzejąc ciało na słońcu. Co to miało być?! Kolejna wizja czy coś gorszego? Jedno wiedziała na pewno, czas się kończy i trzeba zacząć działać. Tylko jak?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top