Rozdział 4
Minęło kilka dni od pojawienia się Bicza jako ducha. Szkolenie jego kociaków w klanie szło sprawnie i bez problemów. Szybko przyswajały techniki walki. Jednak jest coś co Gnata martwiło. Ich ojciec. Straciły go w bardzo młodym wieku. Dziś rano Różane Futro podeszła do Gnata z prośbą, żeby on zastąpił Bicza w roli ojca. Zgodził się z przyjemnością. Nadal tęsknił za jego pięknymi lodowato niebieskimi oczami i lśniącym czarnym futrem. Tak. Był w nim zakochany. Nie ważne, że to był kocur a nie kotka. Jednak bał się o tym powiedzieć Różanemu Futru, bo obawiał się jej reakcji. Kotka bardzo go kochała i kocha nadal. Zresztą ma z nim silne i młode kociaki które na pewno wyrosną na wspaniałych wojowników.
--------------------------------------------------------------
- Żadnych kłopotów? - Zapytał Czarnego Serca gdy wracał z Lisią Łapą z patrolu.
Czarne Serce odłożył zabitego królika na stertę zwierzyny i pokręcił głową.
- Żadnych. Kotów z klanów też nigdzie nie widziałem.
Gnat westchnął z ulgą, odwrócił się i odszedł. Czarne Serce poszedł za nim.
- Widzę, że coś jest z tobą nie tak. Cały czas chodzisz jakiś zamyślony - zauważył a Gnat zerknął na niego kątem oka.
- Tęsknię za naszym poprzednim przywódcą - wypalił. - Co noc śni mi się jego martwe ciało i... -
Nie wytrzymał i lekka łza wypłynęła z jego oka. Czarne Serce podszedł powoli do niego przytulił się do boku Gnata. Ten czując ciepło jego futra zaczął się uspokajać.
- Nie myśl o tym - zaczął poważnym tonem Czarne Serce gdy się od siebie oderwali.
- Nie warto żyć przeszłością. Pora zacząć od nowa.
- Może masz rację -
--------------------------------------------------------------
Gnat gwałtownie się obudził słysząc wściekłe syki i odgłosy walki. Szybko wyszedł ze swojego legowiska zobaczyć co się dzieje. Okazało się, że Czarne Serce i Różane Futro szamotali się z pręgowanym kocurem o jasnym brzuchu i umięśnionym kruczo czarnym kocurem. Gnat wskoczył między nimi, złapał za kark kocura o jasnym brzuchu i ściągnął go z grzbietu Kła.
- Co tu się dzieje?! - miaułknął
- Te dwa kocury z Klanu Rzeki wdarły się na nasz teren bez pozwolenia - Warknął w odpowiedzi Kieł.
Pręgowany kocur spojrzał na Gnata niebieskimi oczami tak bardzo podobnymi do oczu Bicza, że na moment przestał oddychać.
- Jestem Jastrzębi Mróz. Chwilowy zastępca przywódczyni Klanu Rzeki. Przyszłej z moim poplecznikiem trochę w waszym mieście zapolować.
- Nie macie prawa!!! - Oburzył się Czarne Serce.
- Mamo, Czarne Serce, co się dzieje? - Zapytał lekko przestraszony Lodowa Łapa.
W oczach kruczo czarnego kota błysnęło rozbawienie.
- To są wasi uczniowie?! Pobijemy ich bez trudu - warknął po czym najeżył sierść i obnażył zęby.
- Czarny Pazurze. Uspokój się. Nie warto atakować kociaków. Mogą się przydać - Odpowiedział Jastrzébi Mróz.
- Przydać?! Niby do czego?! - Lodowa Łapa prowokował Czarnego Pazura głośnym syknięciem.
- Narazie im nie zdradzimy, więc trzymaj język za zębami - Warknął Jastrzębi Mróz.
- Dobrze - Czarny Pazur skłonił pokornie głowę. Gnatowi zaczęła się przypominać jego dawna relacja z Biczem która wyglądała bardzo podobne. Niemal identycznie. W porę się otrząsnął z tych wspomnień. Podszedł do Jastrzębiego Mroza i również skłonił głowę ale nie w geście podporządkowania tylko formalnym.
- Dzień dobry Jastrzębi Mrozie - Powiedział spokojnym tonem. - Widzę, że dobrze ci się poluje na moim terytorium ale będzie mi miło jeśli odejdziecie w pokoju -
Jastrzębi Mróz strzepnął gniewnie ogonem.
- Dobrze - warknął w odpowiedzi. Czarny Pazur zrobił taką minę jakby miał zaraz zaprotestować ale nie odważył się widząc mordercze spojrzenie swojego przywódcy. Odeszli w ciszy, jednak Gnat czuł gniew promieniujący z ich ciał. Był pewien, że to nie jest ich ostatnie spotkanie.
- Co o tym myślisz? - Zapytał Czarne Serce podchodząc do niego.
- Myślę, że ich jeszcze spotkamy - odpowiedział Gnat cichym glosem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top