Rozdział 7

Niebieska Łapa czekał przed legowiskiem medyka, czyli małą norą, pod drzewem. Po chwili podeszła do niego Pomarańczowa Łapa.

-Mama cały czas tam jest?- Spytała.

-Ta, no w końcu przywódczynią jest. A mi nie wolno tu wchodzić...- zaczął narzekać Niebieska Łapa.

-Wolałbyś tego nie widzieć.- Skomentowała Pomarańczowa Łapa, i już miała wejść do środka, gdy przybiegła Wolna Dusza, i wcisnęła się do środka. Siostra Niebieskiej Łapy westchnęła i poszła za zdenerwowaną wojowniczką.

///

-Mamooo... długo jeszcze?- Dręczył matkę Jasna Łapa.

-Siedź cicho!- Skarcił brata Czarna Łapa. Łatana Skóra Milczała. Wpatrywała się w bramę przez którą przybywały i odchodziły potwory.

-Skąd mamy wiedzieć, że wróci?- Spytał Jasna Łapa. Czarna Łapa, nie znając odpowiedzi, spojrzał pytająco na Łataną Skórę.

-To nie był jeden z potworów, które przyjeżdżają i nigdy nie wracają. Tamten wraca. Co dzień lub dwa. Czasami dłużej, ale wraca.- Wytłumaczyła im matka. Czarna Łapa skinął głową i przysiadł w pozycji myśliwskiej.

Time skip

Słońce zaszło. Czarna Łapa szturchnął brata, który przysnął na chwilę.

-Co.. nie nie śpię.- Sapnął Jasna Łapa wstając i się rozglądając. Nagle zobaczyli ślepia potwora wjeżdżającego przez bramę. Jego brzuch się otworzył, i wyszedł dwunożny. Odszedł kawałek, nie zamykając potwora.

-Gorąca Łapo!- Wrzasnął Czarna Łapa. Jego brat wskoczył do potwora.

-Przecież mu zabroniłam!- Powiedziała Łatana Skóra rzucając się za nim. Jasna Łapa odwrócił się, i już miał odejść gdy Czarna Łapa ugryzł go w ogon.

-Aj! Odbiło ci?!- Wydarł się na brata Jasna Łapa.

-Naprawdę zostawisz ich samych?- Spytał Czarna Łapa, wskazując ogonem na Łataną Skórę, biegnącą do potwora. Jasna Łapa westchnął, po czym nagle ruszył do biegu.

-Ostatni w potworze to mysi móżdżek!

///

-Krwawi tak mocno, że pajęczyny nie wystarcza.- Powiedziała Pomarańczowa Łapa, opuszczając głowę. W legowisku medyczki, oprócz niej leżał, jeszcze żywy Wilcza Łapa, a przy nim stali Obłoczona Gwiazda, Wolna Dusza oraz Borsucza łapa.

-Rozumiem, dobrze się sprawujesz.- Pochwaliła ją Obłoczona Gwiazda.- Nawet Jaśminowe Pióro nie mogłaby pomóc.- Dodała. Nagle Wilcza Łapa otworzył oczy.

-Obło... czona... Gwiazdo...- Wymamrotał, ledwo słyszalnym głosem.

-Spokojnie, nie marnuj sił na mówienie!- Powiedziała Pomarańczowa Łapa.

-Ko.. cia.. ki... G...- kontynuował Wilcza Łapa, ale Obłoczona Gwiazda przybliżyła swój nos do jego pyska.

-Spokojnie, wiemy o nich.- Uspokoiła go przywódczyni. Nagle ciało Wilczej Łapy ogarnęły drgawki, i ostatnim tchem wykrzyknął:

-Chrońcie je!- A potem drgawki ustały, a Wilcza Łapa opuścił swoje ciało. Pomarańczowa Łapa i Borsucza Łapa wzięły jego ciało, i wyniosły na zewnątrz, by jego przyjaciele mogli się z nim po raz ostatni podzielić językami.

-Spełnimy twoją ostatnią wolę Wilcza Łapo. Znajdziemy kociaki i będziemy je chronić.- Miauknęła Obłoczona Gwiazda.

-Wydaje mi się, że trzeba je już tylko ochronić.- Powiedziała Wolna Dusza, myśląc o dwóch nowo przybyłych.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top