Rozdział 6

Biała Łapa otworzył oczy. Przed nim stała biała kotka z rudymi łapami i uszami. Chciał coś powiedzieć, ale tylko wymarkotał „Hamph" pod nosem.

-Co on powiedział?- Spytał ktoś stojący za nim.

-A skąd ja mam to wiedzieć?- Odparła kotka. Biała Łapa spróbował wstać, ale opadł na ziemię i stracił przytomność.

Brązowa Łapa

-Czy wszystko z nim dobrze?- Spytał Brązowa Łapa Wolną Duszę wychodzącą z legowiska. To ona, biała kotka, którą spotkali zaledwie parę minut temu. Biała Łapa nie wytrzymał widoku martwego królika, i zemdlał. Kotka zaniosła go do „obozu", i oddała go „medyczce". Po chwili czekania w nieznanym miejscu, i próbach zniesienia spojrzeń dzikich kotów, Wolna Dusza wyszła z legowiska medyczki.

-Tak, tylko musi odpocząć. Pupile dwunożnych nie są przyzwyczajeni do takich widoków- Miauknęła i odwróciła się w stronę odchodzącej rudo-białej kotki.- Dziękuję Pomarańczowa Łapo.- Tamta tylko skinęła głową.

-Kiedy będzie mógł iść? Musimy odnaleźć naszą mamę... Dwunożni nas od niej porwali.- Powiedział szybko Brązowa Łapa. Wolna Dusza wciągnęła zapach kociaka. Ten trochę zdziwiony odsunął się, nieprzyzwyczajony do tak dziwnego zachowania.

-Nie masz zapachu żadnego klanu.- Powiedziała- Jesteście samotnikami?- Spytała patrząc na zdezorientowanego kociaka.

-Ja... umm..- Brązowa Łapa nie zdążył odpowiedzieć, bo do Wolnej Duszy podbiegł czarny kocur z białymi pasami na plecach.

-Wolna Duszo! To straszne! Wilcza Łapa...- przestał mówić, dostrzegając Brązową Łapę.- A to kto znowu?

-Borsucza Łapo, nie przerywaj. Mów co się dzieje!- Pośpieszyła kocura.

-Wolna Duszo, on...-przełknął ślinę- on umiera.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top