Rozdział 2


Czarny kocur rzucił się na ich matkę.

-Ukryjcie się! Dam sobie radę!- krzyknęła. Jako pierwszy do ucieczki rzucił się Jasna Łapa, a za nim reszta kociaków. Łatana Skóra odepchnęła napastnika i tym razem to ona skoczyła na niego. Tymczasem rodzeństwo, nie oglądając się znalazło sobie kryjówki. Brązowa Łapa, Jasna Łapa i Czarna Łapa ukryli pomiędzy kłodami, a Gorąca Łapa i Biała Łapa trochę dalej, pomiędzy workami pełnymi kamieni. Nagle trafiła się szansa by Łatana Skóra uderzyła napastnika w bok głowy. Zrobiła to, rozrywając mu ucho. Kocur z bólu cofnął się, a matka kociąt odwróciła się i uciekła. 

-Za mną! Za mną!- krzyczała przebiegając obok kryjówek swoich młodych. Wiedziała, że naprawdę bezpieczni będą dopiero w wielkim kamiennym budynku, niedaleko dziwnej budowli w której płonął żywy ogień. Roiło się tam od dwunożnych, którzy znają ją i jej kociaki, i pomogą jej obronić się przed kocurem. W biegu spojrzała na kociaki, by upewnić się, że biegną za nią. Tuż za nią biegła najszybszy z rodzeństwa, Gorąca Łapa. Zaś na samum końcu, najwolniejszy i najmniejszy, Biała Łapa. Znowu spojrzała do przodu. Byli prawie przy wejściu do budynku. Zobaczyła, że jeden z dwunożny biegnie w ich kierunku, po czym przebiega obok nich. Dopiero teraz zorientowała się, że czarny kocur dopiero ich doganiał. Dwunożny złapał szamoczącego się kota, podszedł z nim do muru, i rzucił najdalej jak mógł. Kotka prawie poczuła żal. Prawie. Zatrzymała się, a z nią jej kociaki. Nagle od tyłu podszedł do nich inny dwunożny, i złapał za kark Białą Łapę, i Brązową Łapę. Kociaki przerażone piszczały, gdy dwunożny zabierał ich z dala od reszty rodzeństwa. Łatana Łapa rzuciła się w pogoń, ale była zbyt wolna. Dwunożny włożył braci do środka potwora, po czym sam wszedł. Ślepia potwora rozjarzyły się. Kotka zatrzymała się, bo zrozumiała, że w pogoni za tym stworem nie będzie miała szans.

-Gdzie ten dwunożny ich zabrał?- spytał Czarna Łapa, podczas gdy potwór wyszedł za ogrodzenie, i pognał wzdłuż drogi grzmotu.

-Nie wiem... nie wiem- miauknęła kotka, cały czas analizująca to, co działo się przez ostatnią minutę.

Tymczasem, gdzieś w dziczy.

Czarny kocur z rozciętym uchem stanął przed dużym rudym kotem z szerokimi barkami.

-Płomienna Gwiazdo, wybacz. Nie udało mi się odzyskać porwanych kociaków.- miauknął. Rudy kocur podszedł do niego.

-Spokojnie Ciemny Kle. To sprawa całego Klanu Ognia. Już niedługo odzyskamy kociaki i pozbędziemy się zdrajczyni.- powiedział Płomienna Gwiazda. Ciemny Kieł spojrzał mu w oczy i na jego pysku pojawił się uśmiech mrożący krew w żyłach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top