Zamówienie: Wierzbowy Połysk x Sójcze Pióro✔️

Tym razem tekst nie jest betowany! Mogą pojawić się błędy. Jeśli jakieś zauważycie, piszcie w komentarzach!

_________________________

— Cześć, Ćmie Skrzydło! — zawołała Liściasta Sadzawka, mentorka Sójczego Pióra. Wybierali się właśnie na zgromadzenie medyków, które odbywało się co księżyc. Jak zwykle, spotkali po drodze medyczkę z Klanu Rzeki z jej uczennicą, Wierzbowym Połyskiem.

— Cześć, Sójcze Pióro! — zawołała do niego młoda medyczka. Odwzajemnił powitanie i we czwórkę skierowali się ku Księżycowej Sadzawce.

Przez prawie całą drogę mentorki zatracały się w jakiejś rozmowie, właściwie jak zwykle. Wierzbowy Połysk natomiast ciągle próbowała zacząć jakąś rozmowę ze ślepym kotem, który jak zawsze nie był zbyt skory do rozmów.

— Mieliście jakieś kłopoty w klanie? Znaczy się, medyczne? — zagadnęła, chyba setny raz odkąd dzisiejszego dnia się spotkali.

— Nic poważniejszego — odpowiedział cierpliwie. Uczennica chyba zauważyła jego niechęć do rozmowy i zaprzestała prób nawiązania słownego kontaktu.

✄┈┈┈┈┈┈𝗰𝘂𝘁 𝗼𝗳𝗳┈┈┈┈┈┈┈┈┈

Sójcze Pióro odczekał chwilę, aż wszystkie koty przy Księżycowej Sadzawce odpłyną w sen, w którym — poza Ćmim Skrzydłem — spotkają Klan Gwiazdy i dostaną od niego informacje, które będzie chciał im przekazać. Gdy tylko on został przytomny, dotknął swoim nosem chłodnej, srebrzystej wody i też odleciał w sen.

Pierwszym, co ujrzał, były dwie kotki. Jedna szylkretowa, a druga jasnoruda. Sójcze Pióro zmarszczył nos. Czy to nie była Nakrapiana Liść i Piaskowa Burza?

Znajdował się od nich dość daleko, by go nie zauważyły, ale nie na tyle, by słyszeć ich rozmowę. Podszedł trochę bliżej, zaintrygowany.

— Myślisz, że Ognista Gwiazda się nie dowie? — spytała jasnoruda.

— Jasne, że nie, mysi móżdżku — zamruczała szylkretka. — W jaki sposób?

— Nie wiem, może ktoś inny z Klanu Gwiazdy wie o naszych spotkaniach i zechce mu powiedzieć? — niepokoiła się.

— Nawet, gdyby się tak stało, to czy będziesz tego żałowała? — spytała i spojrzała kotce w oczy. — Wolisz Ognistą Gwiazdę niż mnie? I to najważniejsze: czy twoje uczucie do mnie jest szczere?

Piaskowa Burza wyglądała teraz na oburzoną i zatroskaną.

— Jasne, że nie! Nakrapiany Liściu, kocham cię. I nie wiem, jak mogłaś w to zwątpić chociażby na chwilę — zamiauczała.

Sójcza Łapa patrzył się na tą scenę z wielkimi oczami, niedowierzając. Piaskowa Burza... kocha Nakrapiany Liść? Z wzajemnością? Woli ją od Ognistej Gwiazdy? Nie mieściło mu się to w głowie. Wzdrygnął się i odbiegł, byleby jak najdalej od tamtego miejsca.

Wbiegł w inny sen. Ale tym razem nie był to sen, widział to, co działo się w obozie Klanu Pioruna. Patrzył prosto na Ostrokrzewiasty Liść, jego siostrę, która rozmawiała z Miodową Paprocią. Nigdy nie miał jeszcze czegoś takiego, że z czyjegoś snu tak swobodnie wbiegł w... wizję, co dzieje się w tym samym czasie w rzeczywistym miejscu.

— Miodowa Paproci, muszę ci coś powiedzieć. No po prostu nie wytrzymam! — wybuchnęła jego siostra. Ciekawe, o co może jej chodzić.

Miodowa Paproć w tym samym czasie najwyraźniej właśnie wracała z patrolu łowieckiego, bo z pyska wrzuciła na stos zwierzyny obfitą kukułkę.

— Tak? — zapytała, odwracając się do przyjaciółki.

— Możemy iść gdzieś na bok? — spytała, nieco przyciszonym głosem. Wojowniczka w odpowiedzi wzruszyła ramionami, ale poszła za przyjaciółką na ubocze. — Już nie wytrzymam, jeśli komuś tego nie powiem, muszę się komuś wygadać. Miodowa Paproci, myślałaś kiedyś nad tym, jakby to wyglądało, gdyby dwie kotki się w sobie zakochały? Tak z ciekawości pytam — dodała szybko.

Miodowa Paproć, zresztą jak sam Sójcze Pióro, spojrzeli na nią jakby miała dwie głowy.

— Skąd takie pytanie? — zdziwiła się przyjaciółka.

— Tylko pytam, po prostu mnie to zastanawia — wytłumaczyła czym prędzej. Miodowa Paproć nadal dziwnie na nią patrzyła, ale wzruszyła ramionami.

— Nie wiem. Nie wiem, czy takie coś się kiedykolwiek zdarzyło. — Sójczemu Pióru przyszła na myśl była medyczka Klanu Pioruna, Nakrapiany Liść i Piaskowa Burza.

— Aha, okej. Dzięki — powiedziała siostra i odwróciła się od przyjaciółki. Swobodnym krokiem przemierzyła polanę, śledzona przez niebieskie oczy Miodowej Paproci. Gdy znalazła się już dość daleko, by nikt nie zwracał na niej większej uwagi, usiadła i smętnie zamachała ogonem po ziemi. Westchnęła. — Wierzbowy Połysku, chyba nigdy się o tym nie dowiesz — szepnęła czarna kotka, patrząc w popołudniowe niebo. Sójcze Pióro przechylił głowę na bok. Chyba zrozumiał.

Czy jego siostra kochała się w Wierzbowym Połysku? Nigdy by mu to na myśl nie przyszło, ale po spotkaniu innych dwóch zakochanych w sobie kotek wiedział już, że to możliwe.

Ostrokrzewiasty Liść siedziała tak jeszcze przez jakiś czas po czym wstała i udała się do legowiska wojowników. Sójczemu Pióru nagle zrobiło się strasznie przykro na myśl, co musiała czuć jego siostra. Pragnął teraz do niej podejść i ją pocieszyć.

Ale nie mógł. On nie znajdował się tam razem z nią.

✄┈┈┈┈┈┈𝗰𝘂𝘁 𝗼𝗳𝗳┈┈┈┈┈┈┈┈┈

Tym razem znalazł się w śnie Wierzbowego Połysku. Przyszedł do niej Muliste Futro. Rozmawiali na temat ziół, które ostatnio znalazła uczennica medyczki. Najwyraźniej było to jakieś nowe zioło o nieznanym zastosowaniu. Sójcze Pióro nieco zdziwiło, że tak gadatliwa kotka nie wspomniała im o nowym, znalezionym przez nią ziole, ale oczywiście nie powiedział tego głośno.

— Widziałeś je, prawda? Kiedy je znalazłam — piszczała. — Jak je nazwiemy?

— Spokojnie, Wierzbowy Połysku — uspokajał ją. — Najpierw musimy odkryć ich zastosowanie i czy w ogóle nadają się do użytku dla medyków.

Kotka kiwnęła głową. Muliste Futro rozejrzał się szybko, jakby ktoś go wołał.

— Muszę już znikać — oznajmił. Styknęli się nosami na pożegnanie i były medyk Klanu Rzeki odbiegł lekkim krokiem w gęstą mgłę nieopodal nich. Po chwili również Wierzbowy Połysk zniknęła z polany, co oznaczało jej wybudzenie.

— A ty znowu podglądacz sny innych? — syknął ktoś obok niego, niespodziewanie. Sójczego Pióra wcale to nie zdziwiło. Była to Zółty Kieł, która już od dawna go nie śledziła. Był bowiem coraz lepszy w ukrywaniu się przed nią i innymi z Klanu Gwiazdy. Najwyraźniej tym razem mu nie wyszło.

Sójcze Pióro przewrócił oczami.

— Już sobie idę — oznajmił i się od niej odwrócił, zanim zdążyła wygłosić jakąś ripostę. Niestety tym samym obudził się ze „snu". Prychnął zniesmaczony. Poczuł, że przy tym ruchu ktoś gwałtownie się od niego odsuwa. To była Wierzbowy Połysk. I był pewny, że przed przebudzeniem go obserwowała.

Spotkanie medyków dobiegło końca. Wszystkie koty udały się w stronę swoich klanów.

— Pa, Sójcze Pióro! — zawołała uczennica medyczki z Klanu Rzeki.

✄┈┈┈┈┈┈𝗰𝘂𝘁 𝗼𝗳𝗳┈┈┈┈┈┈┈┈┈

— Liściasta Sadzawko! Sójcze Pióro! — do uszu ślepego kota dobiegł krzyk. Wyjrzał — w sumie to nie po to, by spojrzeć na to, co znajdowało się za ścianą, tylko by słyszeć lepiej co się dzieje.

Stojące przed wejściem do obozu koty z jego klanu obnażyły zęby. W wejściu stał Trzcinowy Wąs. Był zdyszany, jakby bieg tutaj mógł kogoś uratować.

Sójcze Pióro obawiał się, że to właśnie mógł być powód jego pojawienia się tutaj.

— Trzcinowy Wąsie? A co ty tutaj robisz? — zapytał Ognista Gwiazda, podchodząc do czarnego kocura z Klanu Rzeki. Sójcze Pióro poczuł, jak z legowiska medyków wychodzi jego mentorka, Liściasta Sadzawka. Mięśnie kotki napięły się gdy zauważyła intruza.

— Liściasta Sadzawka i Sójcze Pióro! Potrzebujemy ich! Wierzbowy Połysk, ona... jej coś się stało, Ćmie Skrzydło potrzebuje waszej pomocy.

Na te słowa Ostrokrzewiasty Liść, która stała nieopodal, wydała zduszony krzyk. Nikt poza Sójczym Piórem nie wiedział, że jego siostra kocha się w Wierzbowym Połysku. Podejrzewał, że tu musi być dla niej niełatwe .

Medycy Klanu Pioruna bez zastanowienia weszli do swojego legowiska i zabrali kilka rzeczy, które mogły się okazać przydatne. Następnie ruszyli za Trzcinowym Wąsem na pomoc Wierzbowemu Połyskowi. Sójcze Pióro przez ten cały czas szedł za mentorką, dotykając pyskiem jej ogona, by się nie zgubić ani nie potknąć się.

Gdy znaleźli się już na miejscu, nikt nie zwracał na nich zanadto uwagi. Sójczemu Pióru zrobiło się trochę przykro. Wierzbowemu Połyskowi coś się tam dzieje, a oni spokojnie wykonują swoje codzienne obowiązki, nie zważając nawet na przybyszów? Pokręcił głową sam do siebie.

Z legowiska medyczki natychmiast wyszła Ćmie Skrzydło. Rzuciła w ich stronę dziękujące spojrzenie.

— Dobrze, że jesteście! Nie mam pojęcia, co stało się Wierzbowemu Połyskowi. Podejrzewam, że coś zjadła. Coś, czego nie powinna — dodała, słychać było jej jeszcze większe zdenerwowanie.

— Spokojnie, może nam się uda określić, co to. Chodź, Sójcze Pióro — powiedziała do ucznia i we trójkę weszli do legowiska Ćmiego Skrzydła. Zaniepokojony Trzcinowy Wąs, który wykonał już swoje zadanie, usiadł nieopodal na zewnątrz. — Nie mam pojęcia, co to jest — szepnęła do przyjaciółki, gdy już zbadała jej uczennicę.

Sójcze Pióro podszedł do poszkodowanej. Wyglądała blado, jej wargi były napuchnięte. Z pyska wydobywało się ciche charczenie, miała trudności z oddychaniem.

— Wierzbowy Połysku? — zapytał delikatnie. Na te słowa młodsza medyczka jakby się trochę ożywiła. Uchyliła powieki i spojrzała na niego swoimi dużymi, zielonymi oczami.

— Sójcze Pióro — wydusiła łagodnie.

— Co ci się stało? Coś zjadłaś? — wykorzystał okazję przytomności pacjentki.

Uśmiechnęła się blado. Ćmie Skrzydło i Liściasta Sadzawka stały za nim, przypatrując się uważnie kotce która z nim rozmawiała.

— Tak... Nie uwierzycie... znalazłam nowe zioło — pochwaliła się medykom, którzy spojrzeli po sobie. Zrozumieli, że Wierzbowy Połysk musiała je zjeść. Po chwili potwierdziła ich przypuszczenia. — Zjadłam je — wycharczała. — Strasznie chciałam sama poznać jego działanie. Chciałam, żeby wszyscy mówili o mnie jak o takiej, która przyczyniła się do ekwipunku medyków, dając im nowe zioła które samodzielnie znalazła.

Zapanowała cisza. Ćmie Skrzydło podeszła do uczennicy.

— Postanowiłam nikomu z was o tym nie mówić. Wiedział o tym tylko Muliste Futro. Przekonywał mnie, żebym wam to przekazała. Ale... Chciałam poznać jego działanie samodzielnie.

Sójcze Pióro nagle poczuł się winny stanu Wierzbowego Połysku. Widział tę scenę, wkradająca się do jej snu. Gdyby komuś o tym powiedział, sprawy mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej.

Wierzbowy Połysk nagle zaczęła kaszleć. Jej stan gwałtownie się pogorszył. Medycy zaczęli podawać jej różne zioła, w tym oczywiście Krwawnik.

— Wierzbowy Połysku, trzymaj się! Musisz dać radę — powiedziała z determinacją jej mentorka. Uczennica na chwilę zamilkła. Odpowiedziała dopiero po chwili.

— Źle zrobiłam, chcąc działać na własną łapę. Nie sądzę, bym się z tego teraz uwolniła. Chcę tylko powiedzieć coś ważnego, zanim umrę. — Zakaszlała intensywnie. Medycy spojrzeli na nią z żalem. — Sójcze Pióro.

Ledwo co odwróciła lekko głowę ku ślepemu uczniu. Ten omal się nie cofnął, zaskoczony. Uczennica ponownie intensywnie kaszlnęła. Gdy już zdążyła złapać powietrze, przemówiła ponownie.

— Kochałam... cię....

Sójczemu Pióru gula podeszła do gardła. Co? To niemożliwe! Po pierwsze, nie miał zamiaru zakładać rodziny. Poza tym Wierzbowy Połysk traktował raczej jak przyjaciółkę. No i co najważniejsze — jej siostra się w niej kochała. Co by zrobiła, dowiadując się o sekrecie Wierzbowego Połysku?

— Mysi móżdżek — wyszeptał do kotki, która powoli odchodziła do Klanu Gwiazdy. Czuł się źle, sam nawet nie wiedział dlaczego.

— Nie! — zawołała Ćmie Skrzydło. — Nie możesz umrzeć. Nie pozwolę ci! — załkała Ćmie Skrzydło. Sójcze Pióro nie chciał tego widzieć. Wyszedł na ślepo — w dosłownym i nie znaczeniu — z legowiska medyków w Klanie Rzeki. Klanowicze zebrali się przed legowiskiem, teraz najwyraźniej zatroskani i pełni nadziei. Sójcze Pióro zignorował ich, patrząc się w popołudniowe niebo. Jak to wszystko się dalej potoczy?

_____________________________

Em
Cześć?
Kolejny oneshot za mną? Xd

Tym razem miałam zlecenie na Wierzbowy Połysk x Sójcze Pióro. W tle miały być shipy Wierzba x Ostrokrzewiasta (podołałem temu chyba) i Nakrapiana x Sandy. Gdy pisałam ten wątek to trochę się uśmiałam xd.
Ogólnie szczerze mówiąc myślałam, że będzie to najkrótszy oneshot, a jest... chyba najdłuższy XD

Osoba zamawiająca: -Totti- — wydaj swoją opinię xd

Ilość słów to około 1700.

Co o tym uważacie?

Aha, i tym razem nie zbetowałam tekstu! Mogą pojawić się błędy przez brak ponownego zredagowania. Jeśli coś zauważycie, piszcie w komentarzach, a ja to poprawię!

~ slonecznikowe-futro

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top