Zamówienie: oc x oc✔️
Dwa futra okalające dwa idące obok siebie koty wydawały się nierozłączne.
Jeden z nich, lekko puchaty, szary kocur z ciemniejszym ogonem i skarpetkami patrzył się przed siebie błyszczącymi w ciemności złoto-pomarańczoczymi oczami z niepewnością. Blizna widniejącą na prawym barku wydawała się być tylko bladoróżową smugą światła księżyca na ramieniu kocura. Zazwyczaj był zabawny, cierpliwy i radosny, ale po zgodzeniu się na propozycję kotki, z którą szedł u boku po raz pierwszy od dawna poczuł się niepewnie.
Tricolorowa kotka przystanęła nagle.
- Jesionowy Cieniu, nie musisz tego robić, pamiętaj - powiedziała. - Możesz jeszcze zawrócić.
Jesionowy Cień zawahał się.
- Nie, idźmy, Nakrapiane Serce - odparł po chwili. Uznał, że nie ma sensu się wycofywać skoro już w to wszedł.
Jesionowy Cień od zawsze był samotnikiem. Z Nakrapianyn Sercem widywał się wtedy przelotnie, znali się tylko z widzenia. Zmieniło się to, odkąd znaleźli się w Lesie Wygnańców - coś pomiędzy nimi zaiskrzyło. Kocur doskonale pamiętał moment, kiedy patrząc sobie w oczy w końcu wyznali sobie prawdziwe uczucia, które jakiś czas temu się pojawiły.
Kilka zachodów księżyca wcześniej Nakrapiane Serce zaproponowała, by zawędrowali do Klanu Strachu. Uważała bowiem, że tam będzie im lepiej.
- Jesteśmy już blisko - miauknęła nagle kotka. Po chwili do jego nosa doszedł zapach jakiegoś kota.
Jesionowemu Cieniowi nie do końca się to podobało, ale wiedział, że jak Nakrapiane Serce się na coś uprze, to to zrobi, a nie miał zamiaru zostawiać jej samej.
Między liśćmi minęło czyjeś futro i już po chwili przed nimi stała inna kotka. Jesionowy Cień ją znał. Była to Ciemny Liść.
Jesionowy Cień nie miał z nią najlepszych kontaktów, pomimo to, że znali się już w Lesie jako samotnicy. Jakoś nigdy nie ufał tej kotce.
Ku zdziwieniu Jesionowego Cienia, Ciemny Liść kiwnęła sobie z Nakrapianym Sercem głowami.
- Nakrapiane Serce, wy się znacie? - zdziwił się kocur. Zawsze wydawało mu się, że te dwie kotki nawet nie wiedzą o swoim istnieniu, bo nigdy się nie spotkały. No, najwyraźniej do ich jakiegoś spotkania musiało dojść, a przynajmniej wtedy, kiedy nie był w ich obecności.
Kotka szurnęła łapami po ziemi, z której pod wpływem tego ruchu uniósł się brązowy pył.
- Jesionowy Cieniu, nie powiedziałam Ci o tym, ale pomysł z pójściem do Klanu Strachu nie był mój - wyznała. - Spotkałam się z Ciemnym Liściem, chociaż był to przypadek, przysięgam. Poopowiadała mi o Klanie Strachu i bardzo mi się on spodobał. Pomyślałam, że moglibyśmy do niego dołączyć... - urwała, patrząc na niego z miną przygotowaną na wszystko.
Owszem, był zły, że nie powiedziała mu prawdy. Raz po raz zerkał na Ciemny Liść, która patrzyła obojętnie na drzewa dookoła. Mógł się nie zgodzić, bo preferował raczej życie z dala od większych grup Kotów.
Ale byłoby to wbrew jego naturze. Widział w takich obrotach spraw całkiem pozytywną przyszłość.
A poza tym ją kochał. Skinął głową i wraz z ukochaną poszli za Ciemnym Liściem, do nowej przyszłości.
_______________________________
- Jesionowy Cieniu!
Szary kocur podniósł się natychmiast po usłyszeniu swojego imienia.
- Już są???
Jesionowy Cień i Nakrapiane Serce byli już w Klanie około dwa księżyce. Klan nie przyjął ich z otwartymi ramionami, ale także ich nie odrzucili.
Obaj zastali wojownikami, chociaż Nakrapiane Serce musiała przenieść się do żłobka, nosząc w sobie ich kociaki.
Jesionowy Cień był naprawdę szczęśliwy, że będzie miał potomstwo. Bardzo troszczył się o partnerkę i zawsze przynosił jej najlepszą zwierzynę z jej sterty.
A teraz właśnie nadszedł ten moment. Nakrapiane Serce zaczęła poród, a Jesionowy Cień za chwilę miał stać się ojcem.
Wślizgnął się do żłobka za medykiem, bo właśnie wrócił z polowania. Ujrzał tam leżącą Jesionowy Cień. Gdy usłyszała, że ktoś wchodzi, podniosła wzrok i ujrzawszy partnera zamruczała cicho.
- Mamy pięć kociakow, Jesionowy Cieniu - wychrypała i z wyczerpania położyła głowę spowrotem.
Jesionowy Cień podbiegł do ukochanej i spojrzał na pięć małych kuleczek. Nie mógł uwierzyć, że te małe kłębki futerka kiedyś wyrosną na prawdziwe, silne koty (a przynajmniej taką miał nadzieję, ale nie powiedział tego na głos).
Zbliżył się do jednego i kotka - był to chyba kocurek. Polizał go po grzbiecie (albo brzuchu, ale to chyba nie miało większego znaczenia). Potem spojrzal na innego kociaka, ale był on... inny. Nie to, że wyglądał inaczej, tylko jego bok nie unosił się tak równomiernie jak pozostałych członków rodziny.
Właściwie to wcale się nie poruszał.
Szturchnął kociaka łapą. Nie, to niemożliwe...
- Jesionowy Cieniu - powiedział drżącym głosem. - Jedno z kociąt nie oddycha!
Medyk szybko do nich podbiegł i z zaniepokojeniem przywarł do kociaka, wsłuchując się w bicie małego serduszka. Ale rzeczywiście, niestety była to prawda.
- Bardzo mi przykro, ale on rzeczywiście umarł.
Jesionowemu Cieniu zakręciło się w głowie, łzy napłynęły do oczu. Owszem, miał jeszcze cztery kociaki, ale... Zależało mu na każdym tak samo. Było mu ciężko pożegnać się z nie oddychającym już synem.
- Był najsłabszy z całej piątki - powiedziała Nakrapiane Serce. - To byłby cód, gdyby przeżył, ale... - głos lekko się jej załamał - to się nie stało. Jesionowy Cieniu, musimy być silni dla reszty kociaków. Nie rozpaczajmy, dobra? Przynajmniej nie tak otwarcie.
Jesionowy Cień kiwnął głową. Miała rację.
Przebiegł wzrokiem po dzieciach jeszcze raz i z coraz większym przerażeniem zauważył, że bok jednej koteczki również się nie porusza. Medyk i Nakrapiane Serce chyba też to dostrzegli.
Ojciec przyłożył ucho do piersi koteczki. Poruszała się. Niemalże odetchnął, ale wiedział, że musi to przychodzić córce z trudnością, ponieważ z jej nosa dobiegał świst.
- Ona ledwo co oddycha! - jęknął rozpaczliwie. Nakrapiane Serce zaczęła gorączkowo wylizywać koteczkę, ale na nic się to nie zdało.
Jeszcze przez chwilę przyćmiony świst dobywał się z płuc koteczki, ale to był chyba zbyt wielki wysiłek. Jesionowy Cień zrozumiał, że nie żyje.
Spojrzał z żalem na partnerkę. Wiedział, że czuje się podobnie.
- Wszystko będzie dobrze, Jesionowy Cieniu - odezwała się, patrząc mu w ciemnopomarańczowe oczy. - Mamy jeszcze zaopiekować się trzema pozostałymi kociakami.
- I zrobimy to najlepiej jak możemy - dodał. - Dobrze, Jesionowy Cieniu. Już chyba czas nadać im imiona, prawda?
__________________________________
Aaaaaa omgsh skończyłam to zamówienie!
I know, że zostało zamówione 24.10.2020 a jest... 16.12.2020, ale naprawdę jakoś nie mogłam się za to zabrać.
W końcu mi się jednak udało i mam nadzieję, że nie jesteś na mnie z tego powodu zła, MagicznaLisica.
Poza tym zmieniłam nieco scenariusz, wiem, ale uznałam, że tak będzie ciekawiej a poza tym napisałaś coś w stylu że jeśli nie rozumiem co masz na myśli to mam przeczytać książkę na którymś z twoich profili, jednakże nie miałam zbytnio na to czasu, bo w trakcie weny i pisania tego byłam bez internetu itp itd.
Mimo to mam nadzieję, że wykonane po prawie dwóch miesiącach zamówienie ci się podoba.
Jeszcze dzisiaj postaram się napisać chociaż kawałek kolejnego zaległego zamówienia, ale nie obiecuję, że mi się to uda.
To chyba na tyle (:
Aha, i ten oneshot również nie był sprawdzony pod kątem błędów, więc jakby co to piszcie ☘️
¬ Slonecznika 😌💅
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top