Ashfur x Scourge

Dzikie_Dziecko_Neo

Nie wiem, jak sprawiłam, że Bicz jest na swój sposób słodki. 

Pomocy. Chyba lubię ship Ashfur x Scourge

🌌——————————🌌

Jesionowa Łapa skakał między krzewami jeżyn i wysokimi drzewami. Dzisiaj Zakurzona Skóra pierwszy raz od dawna pozwolił mu na samodzielne polowanie. Właściwie to Ognista Gwiazda pierwszy raz od dawna pozwolił uczniom na samodzielne oddalanie się od obozu. Warunkiem było to, że Jesionowa łapa nie będzie polował za daleko i będzie bardzo uważny. Zakurzona Skóra wytłumaczył mu to bardzo dobitnie. Aczkolwiek Jesionowa łapa miał w nosie wszystkie ostrzeżenia.

Od dawna nie czuł się tak wolny. Lubił las, gdzie mógł przebywać bez stałej obserwacji. W obozie nie mógł robić tego czego chciał, bo ktoś ciągle zwracał mu uwagę. Poza tym obóz to zdecydowanie za mała przestrzeń jak na niego!    

Wciągnął w nozdrza świeże zapachy lasu, woń czystego powietrza, myszy, która musiałą być niedaleko, opadłych liści, nieznanych kotów, nagietka… Chwila. Jak to nieznanych kotów? Powąchał jeszcze raz. Nieznane koty. Jako przykładny, pilny członek Klanu Pioruna (a także zbyt ciekawski, nadpobudliwy młody uczeń) przypadł do ziemi i z położonymi płasko uszami zaczął podążać tropem. Niedługo mógł już stwierdzić, że koty to na pewno jacyś włóczędzy, czuć było ich wronią karmą i śmieciami Dwunożnych. Była ich trójka albo czwórka. Przyśpieszył kroku, żeby zobaczyć kto wtargnął na terytorium Klanu Pioruna. Przyrzekł sobie, że tylko zerknie i od razu się wycofa. 

Trop wiódł szlakiem ku domom Dwunożnych. Niedleko ogrodzenia wyznaczającego granicę zapach się nasilił. Jesionowa Łapa bardzo starał się stąpać bezszelestnie. Schował się w krzewie malin i ostrożnie spojrzał między gałęziami. Trafił akurat na moment, kiedy wychudła, szara, pręgowana kotka gotowała się do skoku. Na szyi miała brudną, burą obrożę. Gdzieniegdzie prześwitywał jeszcze intensywnie zielony kolor. Kiedy skakała coś błysnęło. Dopiero po chwili Jesionowa Łapa zdał sobie sprawę, że to kieł psa, wbity w bok obroży. Na ziemi pozostał ogromny, czarno biały kocur. Jesionową Łapę na sam jego widok przeszedł dreszcz strachu. Kiedyś żółtą, teraz prawie czarną obrożę miał nabijaną wyłącznie kocimi zębami. 

Kocimi zębami. Jesionowa Łapa wzdrygnął się i spojrzał do góry. Na płocie przycupnął ostatni kot, niecierpliwym wzrokiem lodowato niebieskich oczu wpatrując się w czarno- białego. Jesionowa Łapa zastanawiał się jakim cudem taki mikrus wpatruje się tak w groźnego olbrzyma i jeszcze żyje. Mały kocur był czarny z jedną łapą białą. Uczeń popatrzył skonsternowany na jego obrożę. Była jasnoróżowa w niekształtne, czerwone kształty przypominające liście i błyszczące, srebrne konie z rogami. Dwunożni są dziwni. 

Wiedział, że skoro już zobaczył nieznajomych włóczęgów, powinien szybko uciekać i opowiedzieć o wszystkim Ognistej Gwieździe. Przywódca podwoiłby patrole i ponownie zakazał uczniom chodzić samotnie po lesie. 

No chyba nie.

Poczekał aż ostatni z kotów zniknie za płotem i poczołgał się przy ziemi ku niemu. Postanowił odczekać trochę, zanim wskoczy na ogrodzenie, żeby obce koty go nie zauważyły. Jednak nie przewidział, że jego ciekawość będzie aż tak wielka. Okropnie mu się nudziło i czas oczekiwania wydłużał się do nieskończoności. 

Kim mogą być ci włóczędzy? Koty, które mają obroże, co wskazywało, że kiedyś były kotami domowymi, ale teraz noszą na nich zęby psów i kotów jak jakieś dziwne, przerażające trofea. Wychudzone, pokryte bliznami, śmierdzące śmieciami Dwunożnych. Jesionowa Łapa bardzo chciał się dowiedzieć. Uznał więc, że zapewne koty dawno temu odeszły i już go nie wiedzą. Wskoczył na ogrodzenie. 

W swojej mądrości nie przewidział jednak, że koty wcześniej mogły wyczuć jego zapach. Nie pomyślał, że mogły doskonale wiedzieć, co robi. I teraz czekac na niego po drugiej stronie płotu. 

Na górze nie zatrzymał się i od razu przeskoczył na trawę po drugiej stronie. Kiedy podniósł głowę, zamarł. Zaczął się gorączkowo modlić do Klanu Gwiazdy, żeby uratował jego zęby przed losem ozdoby na obroży któregoś z kotów. Uznał, że będzie udawać, że znalazł się tu przypadkiem.

-Cześć.-miauknął entuzjastycznie, rzucając nerwowo spojrzenia na boki. Był fatalny w udawaniu. Cóż… Pod spojrzeniem, jakim obrzucił go czarny kocur chyba nikt nie umiałby dobrze kłamać. Machnął ogonem na pozostałe dwa koty. Bez żadnego ostrzeżenia rzuciły się na Jesionową Łapę. Uczeń próbował uciec z powrotem na ogrodzenie ale w panice źle wymierzył skok, boleśnie odbił się od płotu i zjechał po twardym, płaskim drewnie z powrotem na ziemię. 

Całkiem znieruchomiał, kiedy dopadły do niego koty. Czarno- biały kocur odsłonił zęby w groźnym grymasie i odchylił się, jakby chciał wgryźć się w gardło Jesionowej Łapy. Kotka stojąca za nim miała bardzo niepewny wyraz pyska i patrzyła się na Jesionową Łapę z miną mówiącą ,,błagam, zabierz mnie stąd’’. Prawdę mówiąc, kocurek był już gotowy na śmierć, kiedy do jego uszu wdarł się ostry, chłodny głos, jak się zdawało, przywódcy. 

-Stop.- zanim nadzieja w sercu szarego ucznia zdążyła zasiać swoje ziarna, kocur dodał.- To zrobisz później, Gnacie.- przerwał na chwilę i wbił świdrujące spojrzenie w Jesionową Łapę.- A teraz, słuchaj mnie uważnie tępaku, bo nie zamierzam się powtarzać. Czemu za nami lazłeś?- pod tym wzrokim uczeń nie był wstanie kłamać. Nie, żeby jakaś wymówka przychodziła mu do głowy.

-Jaa… eee… byłem na polowaniu i… i jak was poczułem to poszedłem za wami, żeby… yyy… sprawdzić, kim jesteście. - wyjąkał.-Byliście na terytorium Klanu Pioruna.- dokończył już odważniej. 

Czarny kocur nie odpowiedział, tylko popatrzył na niego lodowato i zwrócił się do czarno- białego kocura, Gnata. 

-Idzie z nami. Może nam się jeszcze przydać.

Jesionowa Łapa próbował nie zdradzać swojego przerażenia, ale już czuł zapach własnego strachu. Ciężko przełknął ślinę i poszedł za pręgowaną kotką, za sobą słysząc oddech Gnata. Cały czas miał z tyłu głowy myśl, że to pewnie są ostatnie chwile jego życia.

🌌————————🌌

-Jak masz na imię?- zapytał Jesionowa Łapa dręczony niezaspokojoną ciekawością. Czerny kocur nie odpowiedział. Tylko mruknął coś, co brzmiało jak ,,idiota”

-Ja jestem Jesionowa Łapa.- kontynuował z niesłabnącym entuzjazmem uczeń. Zdecydował, że jeżeli są to jego ostatnie chwile przed dołączeniem do Klanu Gwiazdy, może je przynajmniej spędzić w ciekawy sposób. Tym razem kocur popatrzył na niego dłużej, mierząc spojrzeniem od łap go głowy. 

-Powiedziałem, że umrzesz, i według ciebie najważniejszą rzeczą jest jak mam na imię?- spytał pogardliwie. 

-Coż… dziwnie tak zostać zabitym przez kogoś, jeśli nie wie się nawet kim on jest.- stwierdził.

-Idiota.- miauknął czarny kocur. Zapadła cisza, przeciągająca się długo i niezręcznie. Jesionowa Łapa miał właśnie ponownie zapytać, kiedy usłyszał:

-Bicz.- jak można mieć na imię Bicz? Ale głupio!- A teraz zamknij się. - Jesionowa Łapa spełnił posłusznie polecenie… przynajmniej na jakiś czas. Zawsze był zbyt ciekawski. 

-Dlaczego masz na obroży konie z rogami?- wyrwalo mu się, zanim skonsultował język z mózgiem. Bicz popatrzył na niego tak, jakby chciał go w tym momencie zabić. Jesionowa Łapa skulił się. Jednak kocur odwrócił wzrok.

-Nie wiem.- warknął.- Nie zadawaj głupich pytań. Nie zadawaj żadnych pytań!

-Oczywiście.- Jesionowa Łapa znowu nie pomyślał, zanim powiedział.- A dlaczego w ogóle masz obrożę?- w odpowiedzi otrzymał jednak tylko ciche: ,,Klanie Gwiazdy jeśli jednak istniejesz, zabij tego idiotę”.

🌌————————🌌

Uwięzili go. Znaczy nie dosłownie uwięzili, ale i tak nie mógł uciec, bo pilnowali go bez ustanku. Leżał zwinęty w kłębek w rogu zaułku śmierdzącego śmieciami Dwunożnych. Nic dziwnego, bo wszędzie się walały, wylewały się z dziwnych, brudnych śmierdzących rzeczy Dwunożnych. Próbował się wtopić w brązowy mur za swoimi plecami. Niestety kolor jego futra znacznie odbiegał od brązu. Z przodu, na stercie śmieci, kucał z podwiniętymi łapami Bicz, wpatrując się w koniec zaułka, skąd dobiegał zapach Dwunożnych i ich Potworów. Ciągle tam jeździły a Jesionowa Łapa drżał od ich ryku i krzyków Dwunożnych. Jesionowa Łapa ich nie widział, ale wiedział że w cieniu czają się koty, którym przewodził Bicz. I wiedział, że one go widzą. 

Wcześniej Bicz lodowatym głosem zadał mu kilka zwięzłych, krótkich pytań. Co wie o Klanie Pioruna? Gdzie jest jego obóz? Czy Jesionowa Łapa znaczy wiele dla reszty członków swojego klanu? I kilka innych. Uczeń odpowiedział na wszystkie, naprawdę kłamanie w tych okolicznościach wykraczało poza jego umiejętności. Bicz cały czas zachowywał się tak, jakby odpowiedzi Jesionowej Łapy ani trochę go nie obchodziły. 

Jesionowa Łapa wstał i, powstrzymując w sobie przerażenie, podszedł do Bicza i wskoczył na stertę śmieci. Kilka z nich spadło, i zastukało o ziemię. Czarny kocur zaszczycił go jedynie krótkim, lodowatym spojrzeniem i wrócił do wpatrywania się przed siebie. 

-Czego?- warknął. 

-Dlaczego mnie tu przetrzymujesz?- spytał niewinnym tonem.- Chcę wrócić do domu.- w jego słowach płynęła prosta, niewinna szczerość. 

-Bo jesteś mi potrzebny. Znam kogoś, kto może mi wiele o tobie powiedzieć. 

-Kto to?

-Dowiesz się.- te krótkie odpowiedzi deprymowały Jesionową Łapę. Ale on po prostu był typem kota, który musi coś mówić. 

-Dlaczego się tam patrzysz?- zapytał, wskazując ogonem na wylot zaułka. 

-Bo stamtąd przyjdzie mój przyjaciel.- słowo przyjaciel wypowiedział kpiącym, przesyconym nienawiścią głosem.

-Wypuścisz mnie stąd kiedyś?- zapytał Jesionowa Łapa po chwili milczenia.

-Nie.- odpowiedział z brutalnością Bicz.

🌌————————🌌

Co? 

Czy Bicz właśnie przed chwilą odbył spotkanie z Tygrysią Gwiazdą, na którym jakby zapomnieli, że Jesionowa Łapa też tam jest.? Tygrysia Gwiazda powidział o nim co wiedział, Bicz zdecydował, że go zatrzyma. A potem rozmawiali o planie przejęcia władzy nad lasem. Przywódca Klanu Cienia mówił, że bitwa będzie niedługo. Ale Bicz kazał mu ją odłożyć w czasie. Tygrysia Gwiazda zgodził się niechętnie. Jesionową Łapę aż zatkało od nadmiaru nowych informacji. Gdyby tylko mógł się stąd wydostać… Ognistej Gwieźdize bardzo pomogłyby informacje, króre usłyszał. Wszyscy traktowali go jak nikogo szkodliwego .

I pewnie mieli rację, bo przecież nie mógłby pokonać żadnego z tych kotów w pojedynkę. A ich było tu mnóstwo. 

Po zakończonym spotkaniu ponownie podszedł do Bicza, który posyłał mu spojrzeniem wyraźny komunikat: ,,Podejdź, a cię zabiję”. Ale Jesionowa Łapa, który zacząl godzić się z ewentualnością swojej szybkiej śmierci tylko pomodlił się do Klanu Gwiazdy i zapytał:

-Czyli na pewno mnie nie wypuścisz?

-Nie

🌌————————🌌

Od porwania Jesionowej Łapy minęło ćwierć księżyca. Czy Klan Pioruna jeszcze go szuka? Ledwo sobie wyobrażał co muszą teraz czuć Paprotkowa Łapa, Zakurzona Skóra… wszyscy. Ostatnio Bicz często gdzieś wychodził. Jesionowa Łapa stawał się wtedy bardziej ruchliwy. Jego ulubioną rozrywką było chodzenie wkółko po zaułku, uważając żęby nie orzekroczyć linii ostatnich strażników. Kiedy męczyło go chodzenie siadał przy brązowym murze i liczył mniejsze bloki, z którego się składał. Nigdy nie doliczał do końca, ponieważ pojawienie się Bicza skutecznei go rozpraszało. 

Mijały wschody słońca, a Jesionowa Łapa czuł się coraz pewniej. Mógł wychodzić na ulicę pełną Dwunożnych pod nadzorem, ale i tak skorzystał z tego przywileju tylko raz. Był tam zbyt głośno, śmierdząco i tłoczno. Polował na szczury, biegał po zaułku bez celu, liczył cegły (Bicz powiedział, że to cegły). Ostatni wynik, zanim coś go rozproszyło to osiemset czterdzieści dziewięć. Prawie nie okazywał swojej tęsknoty za klanem. 

Było tylko jedno. Każdego wieczoru podchodziło Bicza i zadawał mu jedno pytanie. Tak też zrobił tego dnia.

-Czy kiedyś mnie stąd wypuścisz?

-Dlaczego wciąż o to pytasz, jeżeli wiesz jaka będzie odpowiedź?- otrzymał w odpowiedzi.

-Bo mam nadzieję, że kiedyś zmienisz zdanie.

🌌————————🌌

Z czasem Jesionowa Łapa przywyknął do miasta. Odkrył, że nawet mu pasuje życie tutaj. Na początku kilka razy przychodził do Bicza Tygrysia Gwiazda. Bicz za każdym razem odkładał czas bitwy, którą Tygyrisa Gwiazda tak dokładnie zaplanował. Pręgowany kocur był wściekły, Jesionowa Łapa o tym wiedział, ale z jakiegoś powodu zawsze przystawał na warunki Bicza. 

Przywyknął też do samego Bicza. W pewnym momencie nawet przestał zadawać mu pytania o powrót do lasu. Właściwie to… przestało mu na tym zależeć. Zapomniał już o swoim dawnym przywiązaniu do członków swojego klanu. Nauczył się rozmawiać z kocurem tak, żeby go nie denerwować. Nie przerażała już go myśl o tym, żeby do niego podejść. Dostosował się. Można nawet powiedzieć, że się… przywiązał. Ale to głupie, przywiązac się do kota który chce cię zabić i tylko chce się upewnić czy aby na pewno nie jesteś w jakiś sposób użyteczny.

Paranoja. 

Chodził po całym mieście. Ukrywał się w cieniu przed Dwunożnymi, a oni byli wtedy nieszkodliwi bo go nie widzieli. Zawsze towarzyszyła mu trójka wojowników Bicza. Nawet ograniczona wolność ma najwidoczniej swoją cenę. Nawet gdyby go nie śledzili, nie uciekłby. Ale nie miał im jak tego udowodnić.

🌌————————🌌

-Możesz odejść.- powiedział mu pewnego dnia Bicz.- Nie będziesz użyteczny.- w jego głosie słychac było pogardę, ale oczy go zdradzały. Czyżby wielki złoczyńca nie chciał, aby Jesionowa Łapa odchodził? Bardzo ciekawa teoria. 

-Cóż…- mruknął Jesionowa Łapa. Nie chciał odchodzić. 

-Wyrzuć to z siebie, idioto. Możesz odejść.- przymknął niebezpiecznie oczy. Normalnie Jesionowa Łapa schowałby się w swoim kącie, ale teraz było inaczej. W głębi oczu Bicza dostrzegł rozpacz. Nauczył się odczytywać jego emocje. Był w tym bardzo doświadczony.

-Skąd ta nagła zmiana planów?- zapytał.

-Nie muszę ci się tłumaczyć!- prychnął gniewnie Bicz.- No już, zjeżdżaj, w końcu tego tak bardzo pragniesz!

Jesionowa Łapa milczał, a w tym czasie Bicz uspokoił się. Jego ogon opadł na ziemię jakby pozbawiony życia. 

-Chcesz odejść, więc odejdź. Zejdź mi z oczu.- miuknął cicho, bez zwykłej pogardy. 

Jesionowa Łapa przez chwilę myślał, aż w końcu miuknął:

-A kto ci powiedział, ty tępy idioto, że chcę odchodzić?

***

Tygrysia Gwiazda zamierzał rozpłatać Biczowi gardło. Jeśli dłużej będzie odkładać bitwę, przywódca umrze ze starości, zanim się zacznie. To było niewiarygodne. Oszczerne. Niemożliwe. Minęły już trzy pory roku odkąd zaczął przekładać daty. Na początku Tygrysia Gwiazda znosił to cierpliwie. Ale ile można? Dzisiaj postanowił ostatecznie rozprawić się z uporem Bicza. Zmierzał do niego już dobrze znajomą trasą wśród Dwunożnych, psów, Potworów i smrodu. 

Skręcił w dobrze znaną mu uliczkę… i całkowicie zdębiał. Mógłby teraz bez problemu zabić Bicza, bo strażnicy gdzieś się podziali. Ale wolał się wycofać. Cicho, delikatnie, powoli wyszedł tyłem z zaułka. Za rogiem obrócił się na tylnych łapach i pognał pędem  jak najdalej od tego wariactwa. 

Tego było już za dużo na jego biedne, nadwerężone nerwy.

Zobaczył Jesionową Łapę zwiniętego w kłębek przy mruczącym głośno Biczu i delikatnie przejeżdżającego językiem po jego uchu. 

Może jednak układ z tym wariatem był złym pomysłem.

🌌——————————🌌

2240 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top