Rozdział dziesiąty
JEJ! Nie sądziłam, że coś jeszcze dziś wstawię! A na dodatek coś tak długiego! Na Klan Gwiazdy, w Dokumentach Googla to zajęło aż parwie trzy kartki. A słów mam 1276! Jak na mnie to naprawdę sporo.
- Gdzie Biała Szyja. - warknął pręgowany kocur. Rdzawy zerknął z ukosa na dumnie stojącą przed nieznanym kocurem.
- Co masz takiego fioła na jego punkcie. Pójdź do Paprociowego Liścia i powiedz mu to. Co myślisz, że chowam go w moim legowisku? - prychnęła ognista przywódczyni. Kocur skrzywił się.
- Rdzawe Futro, zerkniesz tam? - kocur spojrzał na wojowniczkę. Ta krótko skinęła głową i ruszyła do legowiska medyka po drodze muskając ogonem futro pręgowanego kocura. - Nie drwij sobie ze mnie Ognista Gwiazdo.
- Nie drwię. Wbijasz do mojego obozu już drugi dzień z rzędu i żądasz od nas twojego pobratymca. Wolałabym osobiście, by nadal został w naszym obozie. Nadal nie wydobrzał po bitwie. - Ognista Gwiazda wzruszyła ramionami. Rdzawy podziwiał ją za jej odwagę.
- Żadne z nas nie wydobrzało po bitwie, a już drugi dzień z rzędu, jak to ujęłaś pięknie, łazimy tutaj. - kocur parsknął.
- Tygrysia Gwiazdo. Po kiego grzyba chodzisz, skoro wiesz, że Biała Szyja byłby dla mnie tylko zawadą jako więzień. Trzeba by go było wykarmić, sam polować przecież nie będzie. Trzeba go będzie leczyć, choć w klanie nic nie pomaga. Przecież jakiś honor mamy. - Ognista Gwiazda syknęła.
- A Żółtego Kła, tę kupę futra, mogliśmy trzymać. - Tygrysia Gwiazda rozejrzał się po zebranych. Tam jednak ciemnej kocicy nie znalazł. Odezwała się ona z legowiska starszyzny.
- Może i jestem stara, ale nie głucha. Skoro ja jestem kupą futra, to ty jesteś wronią karmą. - Żółty Kieł wyrzuciła z siebie.
- Nie wkurzaj mi starszyzny. Ma prawo odpoczywać. - Ognista Gwiazda zaśmiała się szorstko. W tej chwili z legowiska medyka wyszła Rdzawe Futro z Białą Szyją. Tygrysia Gwiazda zerknął na nią i zwrócił się do Ognistej Gwiazdy.
- Dziękuję za opiekę nad Białą Szyją. Do zobaczenia na zgromadzeniu. - powiedział, dumnie odwrócił głowę i wyprowadził swoje koty z obozu Klanu Pioruna. Ognista Gwiazda odprowadziła go zmrużonymi oczami.
- Kto to był? - zapytała Księżniczka wychylając się z legowiska wojowników.
- Tygrysia Gwiazda. Przywódca Klanu Cienia. - Biała Burza powiedział.
- Po co trzymaliście jego wojownika? - zapytał Rdzawy.
- Kilka dni temu Biała Szyja wpadł do naszego obozu błagając o pomoc w bitwie. Oczywiście Ognista Gwiazda osobiście poprowadziła patrol na pomoc Klanowi Cienia. W tym czasie Paprociowy Liść, nasz medyk zajął się tym biednym, rannym kotem. Wróciliśmy do obozu po bitwie i następnego dnia Tygrysia Gwiazda wbił do naszego obozu i powiedział, że więzimy jego wojownika. - Zakurzone Serce fuknął groźnie.
- To było chamskie. Przecież widać było nawet dziś, że ten kocur nie czuje się najlepiej. - Księżniczka zamruczała.
- Masz rację. - Długi Ogon skinął głową.
- Owszem. - Zakurzone Serce skinął głową. - Dziś zrobił to samo.
- Chciałabym zwiedzić obóz. - Księżniczka spojrzała na pręgowanego kocura. Ten sztywno skinął głową i odeszli kawałek.
- Czy ja właśnie widzę początkującą miłość? - zamruczał z rozczuleniem Cierniste Futro.
- Cicho. Księżniczka dopiero co dołączyła do klanu. Po prostu chce poznać tutejsze zasady. Nie wyciągaj zbyt pochopnych wniosków. - Jasny Promień zwróciła mu uwagę. Kocur przewrócił oczami.
- No weź. - zamruczał spokojnie, ale Obłoczne Futro trochę inaczej to odebrał.
- To ty weź. Jasny Promień ma rację. - wysyczał biały wojownik. Ognista Gwiazda i starsi wojownicy odeszli.
- Oo... jak słodko. - Cierniste Futro uniósł brwi.
- Zaraz ci wyrwę te twoje przebrzydłe wąsy. - Obłoczne Futro warknął. Zaczął machać nerwowo ogonem.
- Dosyć. Obłoczne Futro, myślałam że masz więcej oleju w głowie. - Jasny Promień wtrąciła się i odeszła machając łaciatym ogonem na boki. Obłoczne Futro pobiegł za nią próbując się wytłumaczyć.
- Strasznie podoba mi się życie tutaj. - zamruczał z rozbawieniem Rdzawy leżący obok. Cierniste Futro zarumienił się lekko i odszedł. Wydawało mu się, że serce podeszło mu do gardła kiedy Rozżarzony Blask krzyknęła. Paprociowy Liść wypadł ze swojego legowiska, aż zapachniało ziołami w każdym obozie. Za nim pędził Płonąca Łapa. W żłobku obok rodzącej kotki kucała Złoty Kwiat delikatnie liżąc jej pysk. Pędzący Wilk siedział zdenerwowany przed żłobkiem. Przepuścił medyka oraz jego ucznia i siedział dalej. Srebrny Strumień kazała odejść swoim kociakom i zrobić miejsce medykom. Maluchy opierały się, ale karmicielka nie pozwoliła im wystawić nosa zza jej futra. Rozżarzony Blask dyszała ciężko, Paprociowy Liść podawał jej jakieś liście.
- Kocurek! - zawołał Płonąca Łapa gdy pierwsze kocię pojawiło się na świecie. Zgodnie z instrukcjami mentora przegryzł błonkę i zaczął energicznie wylizywać kociaka. Mały, biało szary kocurek wziął pierwszy wdech w swoim życiu. Uczeń medyka ostrożnie położył go przy brzuchu kotki. Karmicielką wstrząsnął kolejny skurcz.
- Kotka. - Płonąca Łapa wykonał tę samą czynność z białą kotką. Po chwili znalazła swoje miejsce obok brata.
- To wszystkie? - zapytała Złoty Kwiat uspokajając Rozżarzony Blask.
- Wydaje mi się, że jeszcze nie. - Paprociowy Liść delikatnie położył łapę na brzuchu kotki. W tym momencie szara kotka poczuła kolejny skurcz i jęknęła cicho.
- Jeszcze jeden kocurek. - Płonąca Łapa zaopiekował się małym, ciemnoszarym kociątkiem. To również zajęło miejsce obok swojego rodzeństwa. Płomienny uczeń nie zdążył jednak wylizać do końca kocurka, kiedy na świat pojawiła się jeszcze jedna kotka. Srebrny Strumień wyrzuciła swoje kociaki szybko na zewnątrz i zajęła się czarną w białe plamki kotką.
- To wszystkie. - Paprociowy Liść zamruczał do siostry. Ta zerknęła na cztery maluchy cisnące się do jej brzucha.
- Cudowne. - wyszeptała i przytuliła się do brata. Ten zabrała swoje zioła i wyszedł ze swoim uczniem z legowiska.
- Byłaś wspaniała Rozżarzony Blasku. - Złoty Kwiat zamruczała. - Teraz mogę wreszcie znowu zostać wojowniczką.
- Ja będę mogła ci pomóc. Złoty Kwiat przecież już długo tu siedzi. - zaśmiała się Srebrny Strumień.
- Wiecie co? Myślę, że Wierzbowa Skóra niedługo do nas dołączy. - Brązowy Pysk uśmiechnęła się. - A ja wylezę.
- Na pewno. Na pewno. - Rozżarzony Blask pokiwała głową.
- Chodźcie. - Nakrapiany Ogon popędziła przyjaciółki. Rozżarzony Blask została na chwilę sama ze swoimi kociętami. To żłobka wszedł Pędzący Wilk.
- Nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony.
- Nie. Wszystko dobrze. - kotka uśmiechnęła się i przytuliła się do niego.
- Jakie śliczne. - łaciaty kocur dotknął nosem każdego malucha poznając jego zapach.
- Myślę, żeby tę białą nazwać Białka. - Rozżarzony Blask oparła głowę na ramieniu partnera.
- Mhm. Ładnie. - Pędzący Wilk pokiwał głową. - A tego białego w szare plamki Kamyczek.
- No dobrze. - Rozżarzony Blask pokiwała głową. - Ten ciemnoszary to będzie Gawronek czy Kruczek?
- Gawronek. No to czarna w białe plamki będzie Śnieżka. Zgoda? - zapytał.
- Jasne. - Rozżarzony Blask uśmiechnęła się. - Przyjdź później jeszcze do mnie. - poprosiła patrząc na wychodzącego partnera. Kolejna weszła Ognista Gwiazda.
- Witam moją dawną uczennicę. - zamruczała i polizała szarą kotkę po głowie.
- Cześć. - Rozżarzony Blask skinęła powoli głową.
- Mianuję jutro Piórkę i Burzę na uczniów, to będziesz miała spokój. - przywódczyni zamruczała.
- Myślę, że synowi Nakrapianego Ogona też należy się ten zaszczyt. - Rozżarzony Blask zauważyła. - Ma już sześć księżyców.
- Może i masz rację. Zapytam ją. Do zobaczenia. - Ognista Gwiazda przejechała ogonem po plecach karmicielki i wyszła. Przeszła przez obóz i zaszyła się w swoim legowisku. Po chwili wszedł do niego Długi Ogon.
- Kocięta Rozżarzonego Blasku są śliczne. - zamruczał cicho.
- Owszem. - Ognista Gwiazda podniosła się z pozycji leżącej i przytuliła się do niego.
- Pora nagich liści się już kończy. Nie sądzę, żeby był kolejny napływ kaszlu. - stwierdził jasny kocur po chwili ciszy.
- Może i tak. - Ognista Gwiazda skinęła głową i usiadła obok niego. Klan Pioruna przeżył porę nagich liści. Teraz miało być już tylko lepiej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top