[🍁] Rozdział 1- Krwisty Znak [🍁]

Jesionowa Łapa wracała z Księżycowych Źródeł wlekąc swój długi ogon po ziemi. Wizja wilka i zimnej wody bardzo ją przeraziła.
— Skąd ten wilk znał moje imię?— zastanawiała się po cichu patrząc na swoje łapy— i jakim cudem ja go zrozumiałam? Przecież koty mają swój język, a wilki swój.

— Halo! Ziemia do Jesionowej Łapy!— z rozmyśleń wyrwał ją głos śnieżnobiałego ucznia— Słyszałaś, co mówił Rudzikowy Ogień.
— Co co?—ciemnoszara pokręciła głową— Nie.
— Mamy coś zjeść i możemy odpocząć, ale wieczorem mamy pójść na polowanie— dokończyła za niego ruda koteczka.
— Dobrze, rozumiem— kotka kiwnęła głową na potwierdzenie i weszła z przyjaciółmi do obozu.

[[[🍁]]]

To znowu się działo. Znowu miała ten sam, okropny sen. Powtarzał się co noc, od dwóch wschodów słońca. I jak zwykle, obudziła się cała zlana potem.
— Nienawidzę deszczuuu— powiedziała przez sen leżąca obok Kwiecista Łapa i przewróciła się na drugi bok. Jesionowa Łapa powstrzymywała się, aby nie parsknąć śmiechem.

Spojrzała na zewnątrz legowiska uczniów. Nie padało, jednak w obozie pojawiła lekka mgła. Była jeszcze noc, jednak ciemnoszara kotka nie chciała już spać. A raczej nie nie chciała, tylko bała się.

Przez mgłę zobaczyła znajome, czarne futro. Wytężyła wzrok i ruszyła w stronę kotki. Przysiadła obok niej powiodła za jej wzrokiem. Jej matka patrzyła z tęsknotą w gwiazdy.

— Wiesz, Jesionowa Łapo— zaczęła niepewnie jej matka zwana Drzewnym Pazurem— jesteś już prawie wojowniczką, a ja nigdy nie opowiedziałam ci o ojcu. Jakoś nigdy nie było okazji— przeniosła swój troskliwy wzrok na córkę— jednak teraz mogę ci opowiedzieć wszystko co kiedykolwiek chciałaś o nim wiedzieć.

Uczennica pokiwała głową, a kotka zaczęła opowieść:
— Brzozowy Pył. Miał takie same bursztynowe oczy jak ty. Zawsze był troskliwy, opiekuńczy i...— z jej oczu popłynęła jedna mała łza— i napewno by cię pokochał.

Jesionowa Łapa wolno pokiwała głową. Tyle. Tylko tyle? Dlaczego Drzewny Pazur nie mogła jej powiedzieć tego wcześniej? Takie to było trudne? Tak, oczywiście kotka rozumiała, że to przecież miłość i te inne bzdety. Z jednej strony, nie mogłaby sobie wybaczyć, gdyby Kwiecista Łapa zginęła, a z drugiej nie warto płakać nad uciekniętą rybą. Znajdzie się inna, może nawet jeszcze lepsza i większa, która bardziej zasmakuje starszyźnie. A ta, która uciekła może wykarmi zagubioną kotkę z kociakami, albo innego wygłodniałego kota. Nie można tego rozpamiętywać przez niewiadomo ile.

Nic nie odpowiedziała tylko naburmuszona wyszła z obozu i udała się nad rzekę.

[[[🍁]]]

Gdy wracała do obozu słońce dopiero wyłoniło się zza horyzontu. Zazwyczaj wtedy dopiero wstawała, a raczej była budzona przez mentora lub kolegów z legowiska. Teraz jednak, niosła w stronę obozu trzy świeżutkie ryby. Dwie mniejsze i jedną ogromną, którą ledwo mogła unieść. Prawie wlekąc ją po piachu, weszła do obozu i podeszła do sterty zwierzyny, gdzie spotkała Lwiego Susa.
— Uprzedziłaś mnie, właśnie miałem cię budzić— widząc rybę odkładaną na stertę uniósł brwi do góry i spojrzą na nią z podziwem w oczach— niezła zdobycz. Widzę, że nie zmarnowałaś nocy. Skoro już zapolowałaś, to możesz się przespać. Ostatnio jakoś źle sypiasz, widać to po tobie— to ostatnie zdanie wypowiedział z pewną troską, która zdarzała się u niego rzadko— A jeśli masz jakiś problem to wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść, prawda?
— Tak Lwi Susie— skinęła mu na pożegnanie głową, a kocur oddalił się pod Bluszczową Kłodę, spod której Rudzikowy Ogień właśnie rozdzielał patrole. Sama Jesionowa Łapa pokłusowała w zupełnie przeciwną stronę, a mianowicie do polany medyczek.

— Halo? Jest tu ktoś?— zawołała odsuwając zasłonę z bluszczu.
— Jesionowa Łapa?— zapytała Brzozowa Łapa wyłaniając się z głębi legowiska— śmiało, wejdź. Kwitnący Płatek poszła zbierać zioła— dokładniej przyjrzała się koleżance— na wspaniały Klan Gwiazdy, co się stało? Wyglądasz jak siedem nieszczęść!
— Dzięki, wiesz?— burknęła niezadowolona.
— Och, przestań już. Lepiej powiedz, co cię męczy.— kotka patrzała na nią z troską.— To się zaczęło od wizyty przy Księżycowych Źródłach, prawda? Zwykle o to nie pytam, ale w tym wypadku to ważne i konieczne. Wiem, że nie chcesz, ale musisz mi opowiedzieć co tam się stało. Opowiedz mi swój sen.

Bez większego zastanowienia Jesionowa Łapa zaczęła przelewać na koleżankę swoje wszystkie emocje związane z tym jednym snem. I pomimo że niejednego kota mogłoby to przerazić, to Brzozowa Łapa cierpliwie jej słuchała i nawet nie śmiała jej przerywać. Kiwała tylko delikatnie łebkiem.
— O tej pory śni mi się co noc— ciemnoszara skończyła opowiadać i łapą wytarła pojedynczą łzę z policzka.
— Niedobrze, niedobrze— Brzozowa Łapa zaczęła nerwowo kręcić się w miejscu, ale widząc zdziwienie koleżanki szybko pobiegła do magazynku z ziołami i przyniosła dwa ziarna maku— pomogą ci zasnąć, ale prześpij się tutaj, wolę cię mieć na oku. Pokażę ci legowisko.

[[[🍁]]]

Tym razem sen z wilkiem znów się powtórzył. Znowu obudziła się zlana potem, jednak tym razem ujrzała nad sobą zatroskaną medyczkę.
— Jest źle— mruknęła pod nosem, jednak uczennica ją usłyszała— jak chcesz, możesz wyjść, nikt cię tu nie trzyma.

Jesionowa Łapa pożegnała się krótko, a następnie udała się w stronę wyjścia z obozu. Pędziła przed siebie. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, ani z nikim przebywać, oprócz jednego kota. Chciała być teraz z Kwiecistą Łapą, i opowiedzieć jej o wszystkim, jednak uczennica medyczki kazała jej to zachować w tajemnicy. Tylko że to było koszmarnie trudne! Chciała być obok niej, chciała ją przytulić. Ale nie mogła.

Po chwili zorientowała się, że nie wie gdzie jest. Rozejrzała się. Iglaste drzewa na pewno nie były częścią terytorium Klanu Rzeki. Próbowała wspiąć się na któreś z drzew, jednak kora była śliska a ona nie potrafiła się wspiąć. Po kolejnym upadku z wysokości zaczęła płakać. Poczuła przeszywający ból w tylniej łapie. Próbowała wstać, ale jej się nie udało. Lisie Łajno. Nie mogła uwierzyć, ze jest taka słaba. Taka bezradna. Jak na złość, zaczęło padać. Z każdą minutą, coraz więcej kropli spadało na ziemię, robiło się coraz chłodniej. Ostatkami sił udało jej się wejść do jakiejś opuszczonej nory lisa lub borsuka. Zmęczona płaczem i biegiem, zasnęła.

[[[🍁]]]

Kotkę obudziło światło dnia, jednak obraz cały czas był rozmazany. Ujrzała dwie, szare, muskularne sylwetki które coś między sobą szeptały. Nie rozumiała ani słowa, jednak istoty chyba zauważyły, że się obudziła. Oboje natychmiast wybiegli z nory. Przez chwilę nie wiedziała, co zrobić. Świat wciąż był rozmazany, ale łapa nie bolała tak mocno jak wcześniej. Zauważyła też, że deszcze przestał padać.

Po kilku minutach, pojawiła się jedna z szarych postaci z czymś długim i błyszczącym w zębach. To coś podeszło do niej bliżej i uderzyło ją srebrnym patykiem w głowę. Po paru sekundach straciła przytomność.

/1057 słów
Przepraszam, ale zapomniałam opublikować w niedzielę.
Mniej niż ostatnio, ale tyle starczyło mi fabuły. Nie chciałam rozwijać jej tu bardziej niż potrzeba, bo inaczej nie miałabym fabuły na resztę rozdziałów. No ale... dajcie znać co myślicie o książce, i jaki bohater jest wasz ulubiony.

~Fern

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top