Prolog

W lesie szalała burza, wiatr targał potężnymi drzewami ,a krople deszczu uderzały z hukiem o ziemię. Pośród gąszczu można było dostrzec jednak smukłą kocią sylwetkę biegnącą niezgrabnie przez poszycie. Była to jasna złoto- beżowa kocica niosąca w pysku jej jedyne, żałośnie popiskujące kocię. Jej jedyny skarb ,który pragnęła chronić za wszelką cenę. Popatrzyła przed siebie i poczuła się zagubiona jak nigdy dotąd. Chciała uciec jak najdalej od tego okropnego miejsca , jednak wiedziała ,że łapy uginają się pod nią ze zmęczenia. Przez chwilę kotka wpatrywał się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. Nagle błyskawica rozświetliła niebo i zalała swoim zimnym blaskiem niewielką polanę na której się znajdowała.
- Muszę tu odpocząć - pomyślała i położyła się pod jednym z dębów starając zakryć co raz bardziej przerażonego kociaka własnym ciałem. Chciała go ochronić lecz wiedziała że to co robi nie wystarcza. Z każdą chwilą deszcz padał co raz mocniej, a jej przesiąknięte wodą futro nieprzyjemnie przylegało do skóry. Bez skutecznie próbowała odpędzić od siebie czarne myśli , które nieustannie zaprzątały jej głowę. Nagle poczuła ,że kociak wtula się w jej mokrą sierść tęskniąc za matczynym ciepłem ,którego wcześniej doświadczał. Kotka zwróciła swe jasne, niebieskie oczy ku nocnemu niebu po czym pomyślała:
- Czy Klan Gwiazdy mnie opuścił ?
Po chwili poczuła ,że powieki zaczynają opadać jej na oczy. Zwinęła się w kłębek i wsłuchując się w monotonne bębnienie kropel o ziemię zasnęła.

Rano po burzy ,która szalała w lesie poprzedniej nocy nie został już żaden ślad. Kilka kotów patrolowało granicę swojego terytorium. Niespodziewanie jeden z nich przystanął i zaczął węszyć.
- Czy wyczułeś jakiś obcych, Żołędziowy Ogonie?- spytała drobna brązowa kotka
- Nie jestem pewny - odparł duży pręgowany kot - to nie jest zapach ani naszego ,ani żadnego innego klanu.
- To pewnie jakiś włuczęga - zauważył bardzo jasno szary kocur - Nie ma sensu się tym przejmować
Jednak ciemno brązowy kocur nie przestał węszyć.
- Mimo wszystko nalegam by iść i się upewnić - odparł tamten i nie zwracając uwagi ,czy towarzysze podążają za nim ruszył przed siebie pewnym krokiem. Na małej polance pod jednym z drzew leżał drobny złoto - brązowy kształt. Kocur podszedł bliżej i spojrzał na zwiniętą w kłębek kocicę. Jej boki się nie unosiły ,więc najprawdopodobniej była martwa. Nagle kot zobaczył drobny brązowo - czarny kształt poruszający się pod jej łapami.
Gdy przyjrzał się uważnie, zdołał rozpoznać w nim kociaka. Oblepiony błotem i przesiąknięty wodą malec popiskiwał przerażony. Do Żołędziowego Ogona podeszły pozostałe koty.
- Szybko! Musimy go zabrać do obozu by Lawendowa Skóra  mogła się nim zająć! - powiedziała  jasno brązowa kocica z przerażeniem wpatrując się w kociaka
- Przecież to młode włuczęgi! - syknął z wyczuwalną odrazą jasno szary kocur
- Ależ Lodowy Ogonie! - parsknęła z oburzeniem kotka - Chyba nie chcesz go skazać na śmierć?
- Pokrzywowa Chmura ma rację - włączył się do dyskusji Żołędziowy Ogon - to że nie urodził się w naszym klanie nie oznacza że nie powinniśmy udzielić mu pomocy - powiedziawszy to, chwycił kociaka w zęby i ruszył przez las w stronę obozu Klanu Puszczy.

- Będzie żył - powiedziała szara kotka patrzą na kocię , które Żołędziowy Ogon i jego towarzysze znaleźli w lesie
- Musi być naprawdę silny skoro przetrwał noc w taką pogodę - odparł biało - brązowy kocur - niewiele kociąt by to przeżyło
- Tak to prawda Poranna Gwiazdo - przytakneła medyczka - Jednak musi odpocząć za nim wróci do pełni sił.
- Chciałbym żeby dołączył do klanu Puszczy - powiedział niespodziewanie Poranna Gwiazda - Gdy dorośnie dorośnie mógłby stać się świetnym wojownikiem .
Milczący dotąd Lodowy Ogon ożywił się na tę sugestię:
- Chyba nie mówisz poważnie Poranna Gwiazdo!? - parsknął z nie dowieżaniem kocur - To przecież tylko dziecko włuczęgi!
Przywódca spojrzał na niego i że stoickim spokojem odparł:
- Klan potrzebuje silnych członków jak nigdy dotąd - zauważył - Chcę by dołączył do mojego klanu.
Wyraźnie zniesmaczony tym postanowieniem Lodowy Ogon nie chciał dać za wygraną:
- Sądzisz że jakaś z naszych karmicielek zechce go wyżywić ? - zapytał
- Kruczy Lot straciła dziś w nocy swojego jedynego kociaka - powiedział Poranna Gwiazda - Lawendowa Skóro czy mogłabyś spytać ją czy nie zaopiekowała by  się nim? - Wskazał pyskiem malca śpiącego na posłaniu z paproci.
- Oczywiście Poranna Gwiazdo - odparła medyczka po czym wyszła ze swojego legowiska kierując się w stronę żłobka w ,którym umościły się karmicielki i ich kociaki.
Pokrzywowa Chmura siedząca obok Lodowego Ogona popatrzyła z uczuciem na kociaka po czym spytała:
- Jak zamierzasz go nazwać Poranna Gwiazdo?
Przywódca milczał przez chwilę patrząc na malca.
- Piorunek , zamierzam go nazwać Piorunek - mruknął po chwili namysłu - Na pamiątkę nocy ,którą przetrwał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top