Rozdział 2

Sen po paru długich chwilach, znikną kremowej koteczce sprzed oczu, kiedy w końcu mogła ona znów samodzielnie przywrócić swoją świadomość. Jednak coś było nie tak. Nie było tak jak zawsze, czyli po każdym przebudzeniu miała odrobinkę więcej siły. Nie. Utrzymanie świadomości wydawało się takie... trudniejsze. Zmęczenie tak jakby podwoiło się, tak, gdyby stała się... słabsza... jakby wróciła się o kilka dni w tył w rozwoju. Ale nie, to nie może być przecież prawda. Dziś najpewniej jest jakiś zły dzień i po prostu zwykle czuje się słabiej. Każdy ma przecież takie dni... prawda?

Próbując to ignorować, spróbowała ona ocenić, co się właśnie działo wokół niej. Mimo trudności udało jej się z łatwizną rozpoznać ciężkie od snu oddechy jej rodziny. Jej matką ciasno ominęła ją i jej braci ogonem ochraniając od zimna. Tym razem zadziwiająco Płonące Kocię nie za bardzo przeszkadzał jej, za to wyraźnie chciał udusić swoim puchatym futerkiem Kukułcze Kocię. Ognistorudy kocurek leżał tak blisko swojego brata, że jego jasnoszare jasno cętkowane ciało było ciężkie do zauważenia. Ale to nie za bardzo przeszkadzało koteczce. Miała przecież tyle miejsca, że mogła, gdyby miała na tyle siły, rozciągnąć się i dalej nie dotknąć któregoś z jej braci. Do tego Kukułcze Kocię mógł za nią wyprostować ich brata za to, jak się zachowuje.

Po paru dłuższych chwilach koteczka nawet zdołała ledwo co dosłyszeć ciche mamrotanie gdzieś z boku. Korzystając z jej wcześniejszej wiedzy, domyśliła się, że najpewniej była to albo Czarna Sowa, którąś z jej córek lub jej syn. Niestety było to za ciche, by ustalić właściciela.

Wychodzi na to, że obudziłam się przed wszystkimi. Uświadomiła sobie lekko smutna, gdyż będzie musiała trochę poczekać przed tym, jak inni się też obudzą i będzie mieć coś ciekawego do słuchania. Spróbowała ona złapać coś z zewnątrz. Chciała sprawdzić, czy przez dźwięki mogła ustalić, jak długo zajmie innym na przebudzenie się. Niestety jej słuch nie był aż tak dobry i niczego nowego nie dosłyszała. Będąc tym sfrustrowana, zaczęła się zastanawiać czy może ponowne zaśnięcie nie byłoby lepszym pomysłem. Przecież nie będzie czekała długo by końcowo zorientować się, że był środek nocy i nic się nie będzie działo.

Na szczęście przed tym, jak się końcowo zdecydowała, do jej małych białych uszów dotarło ledwo, co lekkie kroki a niedługo po tym szelest liści krzaku gdzie mieścił się żłobek. Na ułamek czasu zimne powietrze przedostało się do środka, nieprzyjemnie atakując śpiącej tam koty. To najwyraźniej musiało przebudzić Czarną Sowę, ponieważ córka Jadowitego Pazura dosłyszała od niej niezadowolone mamrotanie oraz dźwięk jak czarno biała karmicielka zaczęła się ruszać.

-- Kto tu wchodzi... -- Miauknęła z ziewnięciem, podnosząc swoją glosę ku wyjściu ze żłobka. Choć zajęło to trochę, bo Czarna Sowa musiała się lekko rozbudzić, to prędko rozpoznała tego, kto raczył ich odwiedzić. Pod ścianą stał lekko niepewnie z myszą w swym pysku lekko mały jasnoszary jasno cętkowany kocur o złotych oczach. Gdy tylko koty zrównała, że sobą swoje spojrzenia czarno biała karmicielka kontynuowała z przymrużonym ślepiami -- Oh to ty Osunięta Gwiazdo. Dość długo ci zajęłoby znów odwiedzić twoją rodzinę.

-- Tak wiem... -- Odpowiedział zawstydzony, drapiąc swoją łapą w ziemi, a jego złoty wzrok uciekł gdzieś w bok -- Ale to nie jest tak, jak myślisz. Po prostu ja oraz Jadowity Pazur mieliśmy dość sporą kłótnię i... Nie do końca wiedziałem, kiedy mógłbym znów podejść...

-- Ehhh... typowy ty -- Odpowiedziała w znacznie lepszym humorze niż wcześniej i z uśmiechem. Przywódca, słysząc jej zmieniony ton głosu, lekko się rozluźnił -- I niech zgadnę. Jesteś tu tylko dlatego, że Kruchy Dąb cię do tego zmusił?

-- Em... Trochę... -- Miaukną niewyraźnie przez zwierzynę w pysku w jeszcze większym wstydzie, ale mając uśmiech na pysku -- Przecież wiesz, jaki się stał po śmierci Modrzewiowej Cętki i Iglastego Łodygi. Prawie wyrwał mi mój ogon, jak dowiedział się o mojej kłótni. Od zachodu księżyca tłukł mi, żebym "nacieszyłam się czasem, jaki jeszcze mam z Jadowitym Pazurem i moimi kociakami, bo nie wiemy przecież, czy aby na pewno do jutra dożyją".... -- Tu zaciął się na chwilę, jakby przywołując do siebie jakieś wspomnienie. Na szczęście szybko się opamiętał oraz Kontynuował -- Mniejsza już z tym. Czy Jadowity Pazur się już obudziła?

Czarna Sowa, słysząc pytanie, automatycznie skierowała swój wzrok ku kremowo jasnoszarej i pręgowanej kotce obok niej. Wpatrywała się, jak boki starszej karmicielki podnoszą się oraz opadają ciężko.

-- Nie wydaje mi się to... -- Odpowiedziała czarna kotka z białym pyskiem, skanując jej zawiniętą koleżankę wzrokiem. Po chwili milczenia jednak jej srebrne oczy zaświeciły lekko, gdy właśnie sobie, o czym przypomniała. Odwróciła ona z powrotem swoją głowę w kierunku -- A słyszałeś, że ostatnio Kukułcze Kocię otworzył swoje oczka?

Tak jakby poparzony wstyd praktycznie natychmiast wyparował z przywódcy klanu, zaślepiając go radością oraz ekscytacją.

-- Naprawdę? Kiedy?

-- Jakieś... nie wiem kilka... kilkanaście dni temu? Było to na początku tego księżyca -- Odpowiedziała z uśmiechem Czarna Sowa -- Ma on takie piękne duże błękitne oczka.

Słysząc jej odpowiedź, małe serce kremowej koteczki na moment przestało się ruszać. Jak to kilkanaście dni temu? Ile ja spałam? Zapytała się lekko zdziwiona. Było tak, gdyż wcześniej coraz to krócej traciła swoją świadomość. Przez ostatnie kilka dni mogła się budzić już co półtora dnia. Co się więc stało, by się to zmieniło? Kremowej koteczce zaczynało to się strasznie nie podobać.

-- Dość dużo mnie ominęło... -- Mrukną lekko smutno Osunięta Gwiazda, jednak wkrótce na nowo ożył, przypominając sobie, że miał przecież trzy kociaki -- A co z moją córką? Ona w sumie też powinna już otworzyć oczy. Będzie ona za niedługo kończyć przecież dwa i pół księżyca, a kociaki przecież zajmują tylko księżyc, by otworzyć oczy.

Słysząc jego pytanie, Czarna Sowa zawahała się na krótko. Kątem oka spojrzała znów na chwilę na śpiącą karmicielkę z jej kociakami.

-- Ona... Jeszcze tego nie zrobiła... -- Zaczęła wolno, ale widząc rodzące się zmartwienie w oczach jasnoszarego i cętkowanego kocura szybko dopowiedziała -- Ale! Ale przecież Kukułcze Kocię zajął dwa księżyce. Chyba po prostu kociaki, które urodziły się przedwcześnie, tak mają. Na pewno wkrótce to zrobi, spokojnie Osunięta Gwiazdo.

Mimo że karmicielka wyraźnie starała się nie narzucać na przywódcę problemów jakie działy się ostatnio z jego rodziną. To po prostu nie było jej miejsce na to, powinna to wytłumaczyć mu Jadowity Pazur. Jednak nie mogła powstrzymać małego zmartwienia, jakie jej słowa wzbudziły w nim.

-- Jesteś pewna? -- Dopytał, próbując zadławić w sobie swoje uczucia -- Mogę przecież pomówić z Błyskotliwą Taflą, jeżeli coś jest nie tak z nią...

-- T...-

-- Oczywiście, że z nią jest wszystko w porządku! -- Niepodziewanie kremowa koteczka poczuła, jak głowa jej matki nagle podnosi się do góry, a z jej ust ucieka małe warknięcie. Widząc ją Osunięta Gwiazda, lekko się skulił -- To twoja córka na święty Klan Gwiazdy! Dlaczego myślisz, że jest z nią coś nie tak!?

Jak skończyła mówić, to na chwilę cicho zrobiło się w żłobku. Dało się nawet usłyszeć powiększony oddech przywódcy, jak nerwy na nowo zapanowała w jego ciele.

-- Ja się tylko o nią martwię Jadowity Pazurze... naprawdę nie chciałem, żeby to jakoś źle zabrzmiało -- Spróbował się obronić i zarazem uspokoić swoją partnerkę -- Naprawdę przepraszam...

Jak skończył, w żłobku na nowo zapanowała milczenie. Czarna Sowa przykryła bardziej swoje kociaki, nie chcąc, by te dźwięki ich obudziły oraz sama znów się położyła. Najwyraźniej już nie chciała mieszać się w nie jej sprawy. Jadowity Pazur za to przez jeszcze chwilę wpatrywała się w swojego partnera wrogo, ale widząc, jak biednie wyglądał, jej wzrok zmiękł.

-- Ehhh... niech Ci będzie. Wybaczam ci... -- Westchnęła, na co jasnoszary kocur, prawie że się przewrócił z ulgi -- Ale ma się to nie powtórzyć.

Od razu energicznie pokiwał on swoją głową na to oraz poszedł bliżej. Kremowa koteczka spróbowała złapać i zapamiętać zapach jej ojca tak jak to robiła z każdym innym kotem, który wydawał jej się ważny do zapamiętania. Niestety była zbyt ciasno owinięta od jej matki ogonem, by muc to zrobić.

-- Przyniosłem ci twoją ulubioną zwierzynę. Najlepsza, że stosu -- Odpowiedział, kładąc przed nią zadziwiająco grubą mysz, patrząc na porę, w której właśnie byli. Gdy ją ujrzała, jej oczy zaokrągliły się ze zdziwienia.

-- Dz... dziękuję -- Mruknęła przytłoczona, ale przed tym, jak zrobiła pierwszy kęs, podniosła z powrotem swoje oczy ku Osuniętej Gwieździe -- Nie musiałeś.

-- Oczywiście, że musiałem, jestem przecież twoim partnerem... no i muszę jakoś wynagrodzić cię, że jeszcze ze mną wytrzymujesz -- Odpowiedział z lekkim śmiechem, okrążając ją oraz zasiadając za nią, wtulając jego zimny pysk w jej futro na, co ona lekko się wzdrygała -- Też w sumie musisz dobrze się żywić, by wykarmić nasze małe skar-

-- ZŁAŚ ZE MNIE!

Nie udało mu się dokończyć swojego zdania, gdyż rozbrzmiał wysoki, ale niewyraźny pisk. Wiedząc, że był to najpewniej, któryś z jej synów Jadowity Pazur zaprzestała jedzenie oraz ruszyła swym ogonem, by odsłonić ich. Oczywiście się nie myliła. Wkrótce ich oczami ukazał się Płonące Kocie, który ledwo przytomny, wyraźnie przed chwilą dopiero co obudzony, nie za bardzo rozumiejąc, co się dzieje wokół niego, był podniesiony do góry małymi łapkami Kukułczego Kocięcia. Jego malutki ogon lekko drgał ze zdenerwowania, a błękitne oczka miały w sobie gniew. One też już tak naprawdę nie były całkowicie błękitne, ich odcień powoli, ale wyraźnie zmieniał się w bardziej złotawo - bursztynowy. Najpewniej jak podrośnie, będzie miał takie same oczy, jak jego ojciec oraz brat.

-- Co ty robisz? -- Jękną niezadowolony Płonące Kocię, lekko już się budząc.

Jednak bez odpowiedzi Kukułcze Kocię po prostu odepchnąć z całej swojej niewielkiej siły. Mimo że ognistorudy pręgowany kocurek byk większy od niego, (większość jego wielkości i tak była dzięki jego puchatemu futerku) to dość daleko odrzucił od siebie swego brata. Ich siostra nawet poczuła jego futro, jak lekko musnęło jej pyszczek. Była szczęśliwa, że nie musiała się martwić o przygniecenie przez jej brata. Płonące Kocie wkurzony zachowaniem jego brata od razu się podniósł oraz skoczył w jego stronę. On za to nie biedząc na to przygotowany i już powoli zasypiając głośno, pisną przerażony, czując, jak pierworodny ich rodziców wielkim impetem wbija się w jego bok. Tracąc jednak przy tym lekko swoją równowagę, ognistorudy kocur, zamiast zatrzymać się na ciele Kukułczego Kocięcia, przewrócił się do przodu, ciągnąc za sobą jasnoszarego. Tak właśnie dwójka kocurków zaczęła się toczyć w kłębku zdezorientowanych miauknięć, jakoś przedzierając się przez ogon ich matki, rozdzielając się dopiero kilka kroków od ich posłania.

Widząc zachowanie jej synów, Jadowity Pazur westchnęła przeciągle ze zmęczenia. Osunięta Gwiazda, mimo że wyraźnie chciał się roześmiać na ten widok, to się powstrzymał, widząc reakcje jego partnerki. Próbując nie wypuścić z siebie żadnego niepotrzebnego dźwięku, przywódca zwrócił się ku jego synów oraz się odezwał.

-- Płonące Kocie, Kukułcze Kocie dość już z tym. Nie widzicie, że waszą matkę denerwujecie? -- Jak tylko dokończył swoją wypowiedź główki, jak i uszka dwójki kocurków podniosły się do góry zaciekawione. Chyba wcześniej nie zauważyli, że ich ojciec przyszedł ich odwiedzić.

-- Dzięki kochany... -- Wymruczała karmicielka cicho, liżąc jego policzek. Niedługo po tym odwróciła się by na spokojnie i z uśmieszkiem kontynuować jej posiłek -- Wcześniej myślałam, że jakoś sobie poradzę sama... ale jak tylko Kukułcze Kocię się bardziej ożywił, to myślałam, że już nie wytrzymam. Było to o wiele gorsze w porównaniu z wychowaniem Wróblewo Upadku...

-- Domyśliłem się -- Wymruczał z uśmiechem jasnoszary Przywódca, oglądając jego dwójkę synków. Nagle w jego złotych oczach pojawił się pewien pomysł. Nie rozmyślając go za wiele, szybko zwrócił się ku Jadowitemu Pazurowi -- Co ty na to, że wymęczę ich trochę zabawą, byś miała przez resztę dnia lżej?

Blado szylkretowa przerwała na chwilę swój posiłek w zamyśleniu, jednak nie zdołała mu odpowiedzieć, gdyż w porę w żłobku odbił się pisk najstarszego z jej kociąt.

-- Tak! Tak! Tak! Tata się z nami pobawi! Pobawi się z nami! -- Zaczął miauczeć na cały głos, podnosząc się z ziemi podekscytowany, ale po chwili w jego oczach pojawił się blask niepewności -- Może się z nami pobawić racja mamo? Może się z nami pobawić? Proszę! Proszę! Proszę!

Mówiąc to, podbiegł do Jadowitego Pazura, wpatrując się dużymi błagalnymi oczkami w nią. Za to widząc jego reakcję, wywołało rozbawienie w niej. Z uśmiechem zaczęła kręcić głową.

-- Cały Osunięta Gwiazda -- Wymamrotała cicho tak, że chyba tylko jej kremowa córka ją dosłyszała. Po Bardzo krótkiej chwili kontynuowała -- Możecie... -- Tu zrobiła przerwę i zaczęła zerkać do tyłu, jakby dając znać jej partnerowi, że następująca część ma być w szczególności do niego -- Ale nie używajcie za dużo siły i pazurów, bo nie pójdę ani nikt inny po Błyskotliwą Taflę.

-- Oczywiście -- Odpowiedział, nie za bardzo zwracając uwagę jej, od razu stają oraz przechodząc przez nią, by chwycić za kark Płonące Kocie -- Mam cię ty wojowniku Klanu... eee... Klanu Płomieni! Mogę cię teraz ukraść i zabrać do mojego Klanu jako zakładnika!

Jak na zawołanie jego syn zaczął się wiercić, chcąc, by Osunięta Gwiazda go puścił. Kiedy jasnoszary kocur znalazł się na środku żłobka, w końcu dał kociakowi się wyrwać.

-- Nigdy nie pokonasz Płonącego Futra! -- Zapiszczał ognistorudy kocurek, zbierając się z ziemi a przed tym, jak naskoczył w kierunku jego ojca, mrukną do jego podekscytowanego zabawą brata -- Pomóż mi przytrzymać Osunięty Głaz, Kukułcze Pióro!

Tak właśnie trójka kotów zamieniła się w kłębek śmiechu oraz udawanej walki, kiedy Jadowity Pazur jadła swoją zwierzynę przyglądając się im z uśmiechem.

Kremowa koteczka za to zaczęła czuć się okropnie. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Z żalem słuchała, jak jej rodziną dobrze się bawi nieświadomi tego, że ona nieudolnie próbuje się przebudzić z jej dziwnego paraliżu. Chciała też bawić się z jej braćmi. Chciałaby zobaczyć pełne szczęścia łzy jej matki. Chciała zobaczyć świat! Ale nie. Nie mogła tego zrobić. Coś trzymało jej oczy zamknięte. Coś nie pozwalało jej się ruszać. Coś zabierało jej siły. Coś trzymało ją w miejscu. Jej ciało wydawało być więzieniem dla jej umysłu. Czymś, od czego nie mogła uciec, nieważne jak bardzo się starała.

Do tego jeszcze zaczęło jej się robić słabo, a senność próbowała odebrać jej świadomość tak jak zawsze. Gdy się o tym uświadomiła, koteczka próbowała walczyć ze sobą. Mimo że ich wesołe momenty przyprawiały ją o duży smutek, to i tak głosy jej rodziny kotły lekko jej uczucia oraz dodawały nadziei, że może uda jej się przebudzić. Chciała naprawdę wygrać, ale była zbyt słaba na to. Po paru momentach wszystko dookoła niej zaczynało głuchnąć, a ona już oddawała się szponą snu.

-- ...Proszę, jeszcze nie idź tato! Zabawa z Kukułczym Kocięciem jest nudna, a moja siostra pewnie i tak się nie obudzi. Będę się nudzić sam bez ciebie! -- Tuż przed tym, jak miała w końcu tracić styk z rzeczywistością, nad wszystko przedostał się pisk smutnego Płonącego Kocięcia, gdyż najwyraźniej ich ojciec już on wychodził.

Słysząc jego słowa, szczególnie te o niej zszokowało koteczkę. Czy... czy jej rodzina traciła już wiarę, że się obudzę?

-- Co ty powiedziałeś o swojej siostrze!? -- Syknęła oburzona Jadowity Pazur, kładąc po sobie swoje białe uszy.

-- No... że się już nie obudzi -- Odpowiedział nonszalancko, ale trochę niepewnie, jakby nie był świadomy, że za te słowa jego matka mogła mu urwać uszy -- Pamiętam, że Kamyczkowa Chmura Mówiła, że kociaki przynajmniej po pół księżyca otwierają oczy. A przecież ona już śpi z dwa!

-- Płonące Kocię! -- Warknęła na niego Jadowity Pazur. Była wciekła -- Jak śmiesz mówić tak o swojej siostrze!? Od kogo, żeś się nauczył tak mówić!? Ty mały...

Niestety kotka nie mogła na dłużej utrzymać swojej świadomości. Mimo że bardzo chciała dosłyszeć to, jak jej matką karci jej brata, to przecież nie mogła za bardzo powstrzymać swojej senności. Może udało jej się wyrwać jej szponą na jedno bicie serca jednak oczywiście, że będzie za słaba, by ją zwalczyć kompletnie. Szczególnie teraz, gdy była tak osłabiona.

Jednak... Z jakiegoś powodu nie mogła wyrwać słów Płonącego Kocięcia, że swojej głowy. Wątpliwości o jej przetrwaniu wbijały jej się serce jak jakieś kolce. Co, jeśli to, co mówił, było prawdą? Co się stanie wtedy? Czy... czy umrę?

Na szczęście jej mroczne myśli szybko zanikały w czasie kiedy kotka coraz bardziej odpływała w sen. Mimo tego jedna rzecz zakorzeniła jej się w umyśle.

Żeby przetrwać, musiała wkrótce otworzyć w końcu oczy.

_/\_/\_/\_/\_

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top