22

Ruszyliśmy w stronę terenów klanu Rzeki. Poczułam że zaczyna mnie boleć brzuch... ale chcę walczyć więc nie będę tego pokazywać. Dotarliśmy do granicy z klanem. Lwie Serce dał znak ogonem, aby ruszać. Koty bezszelestnie poruszały się do przodu. Nagle wszyscy stanęli. Po chwili z krzaków wyskoczył patrol klanu Rzeki. Jakiś ich uczeń pobiegł zawiadomić klan. Patrol rzucił się na nas i walka się zaczęła. Kocur z klanu Rzeki mnie zaatakował. Wbił się pazurami w mój kark, przez co syknęłam. Próbowałam mu się wyrwać, ale był za silny. Wrzasnęłam z bólu gdy długimi pazurami rozszarpał mi mięśnie. Kontem oka zobaczyłam Tygrysiego Pazura który się temu przyglądał... Dlaczego on mi nie pomaga?
Kocur chyba próbuje mnie zabić...
nie wiem czy dam radę z nim wygrać.
Z pomocą przyszedł mi Szara Pręga. (mój bohater♡)
Zepchnął ze mnie przeciwnika i zaczął z nim walczyć. Pomimo bólu mu pomogłam i razem go pokonaliśmy.
-Nic ci nie jest? Twój kark wygląda nie najlepiej.-zapytał.
-Mogę walczyć...-odpowiedziałam.
-No dobra... ale będę walczyć obok ciebie...- Jakie to słodkie♡. Skoczyłam na małego biało-rudego ucznia bo nie czuję się na siłach. Zraniłam go w łapę mając nadzieję że to go przestraszy i pójdzie sobie do obozu. Mały jednak odskoczył i ugryzł mnie w tylną łapę. Bez problemu go ściągnęłam i rzuciłam go przez całe pole bitwy... Może się odczepi.
Nagle przede mną pojawiła się wściekła biało-ruda kotka. Była pewnie matką tego ucznia... Mam coś dzisiaj pecha...
Kotka mocno zraniła mnie w łapę. Wrzasnęłam i spróbowałam uciec. Ona warknęła i wbiła mi pazury w bok. Wtedy obok mnie znalazł się Szara Pręga i ją unieszkodliwił. Spojrzał na mnie krytycznie.
-Mówiłem żebyś nie walczyła!
Choć idziemy do obozu.- Spojrzałam na niego. Miał ślad po pazurach na pysku i krew na przedniej łapie. Nie był zbytnio poturbowany.
Poczułam że zaraz się przewrócę więc oparłam się o Szarą Pręgę.
-No nie! Nie umieraj mi tu!-
Poszliśmy w stronę obozu.
Nie jest źle! Rozdziały pewnie będę dodawać po nocach...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top