2✓

Kiedy się obudziłam, do mojego nosa dotarł silny zapach. Przypominał trochę herbatę, którą moi właściciele pili wieczorami, jednak nie czułam ciepła i pary wydobywającej się z kubka. Otworzyłam oczy i zobaczyłam równo ułożone sterty roślin. Zauważyłam, że są poukładane z niesamowitą starannością. Komu by się chciało segregować je według gatunków i tak równiutko układać? Przecież to tylko zwyczajne rośliny! To one były źródłem tego zapachu. Tuż przy nich stała nakrapiana kocica. Wyglądała, jakby analizowała te roślinki. Z trudem podniosłam głowę, a wtedy kotka odwróciła się do mnie.

-Och. Już się obudziłaś. Mam na imię Nakrapiany Liść, a ty? Jak się czujesz?- zadała mi pytania, a ja zamrugałam, próbując pozbyć się senności.

-Nazywam się Księżniczka. Nie czuję się najlepiej.- przyznałam szczerze.-Gdzie jesteśmy?- miałknęłam i spróbowałam wstać. Udało mi się stanąć chwiejnie na nogach.

-Jesteśmy w obozie klanu Pioruna. Dokładniej w moim legowisku.- wyjaśniła i przekrzywiła nieco głowę. Poczułam strach na myśl, że znalazłam się w samym środku lasu razem z dzikimi kotami.

- Nie musisz się obawiać. Klan zgodził się, abyś została tutaj do czasu, aż wyzdrowiejesz.- miałknęła łagodnie, jakby wyczuwając mój strach, na co odetchnęłam z ulgą.

Cieszyło mnie to, że jestem bezpieczna i niedługo wrócę do domu. Miałam jeszcze tylko jedno pytanie, które dręczyło mnie od kiedy się obudziłam.

-Kim jest Szara łapa?- spytałam z zainteresowaniem.

-Och... Zapamiętałaś. Szara łapa jest uczniem w naszym klanie. To on cię zaatakował, ale było mu z tego powodu bardzo przykro. Był tutaj niedawno, ale teraz jego mentor zabrał go na sesję treningową.- wytłumaczyła mi kotka.

Z jednej strony imię Szarej łapy wywoływało we mnie strach, ale z drugiej miałam co do niego dobre przeczucie. Jakaś część mnie chciała go lepiej poznać.

Nakrapiany Liść w pewnym momencie stanęła sztywno, jakby coś usłyszała lub poczuła.

-Co się dzieje?- zapytałam z rosnącym zdenerwowaniem. Kotka spojrzała na mnie, jakby na chwilę zapomniała, że również tutaj jestem.

-Słyszę okrzyki kotów. Coś się stało. Mam złe przeczucia.- wyznała i w pośpiechu wzięła do pyska trochę ziół. Rzuciła się do wyjścia, a ja pokuśtykałam za nią.

Moim oczom ukazała się otoczona polana z mnóstwem legowisk. Chyba nigdy nie widziałam, aż tylu kotów. Nadmiar obcych zapachów sprawił, że kichnęłam. Za sobą usłyszałam śmiech więc pośpiesznie się odwróciłam.

-Kichasz? Pieszczochy dwunożnych są dokładnie takie słabe i niewychowane, jak mówią starsi.-zachichotała młoda kotka o piaskowym umaszczeniu. Nie rozumiałam o co jej chodziło. Przecież tylko kichnęłam! Wyglądała na mniej więcej mój wiek, jednak jej ciało było o wiele smuklejsze i umięśnione niż moje. Zazdrościłam jej tego.

-Przypatrz się. Takie mysie łajno, jak ty nigdy nie będzie tak zgrabne, jak ja. Dziwię się, że Błękitna Gwiazda zgodziła się przyciągnąć takie coś do obozu.- prychnęła.

-Piaskowa łapo! Jesteś bardzo nie miła. Poza tym ja m-myślę, że ona jest bardzo ładna.- obok Piaskowej łapy pojawił się kocur o znajomym szarym futrze. Zamarłam, nie wiedząc, jak zareagować. To musiał być Szara łapa.

-Wiem, że jestem nie miła.- syknęła.-Taki jest mój cel, jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś. A co z tobą? To, że ją lekko poturbowałeś, nie znaczy od razu, że musisz ją bronić!- wykrzyknęła z wyrzutem.

Szara łapa spojrzał na nią groźnie. Już otwierał pysk, aby rzucić jakąś ciętą ripostę, ale w tym momencie mały, czarny i wyraźnie przerażony kocurek zabrał głos.

-Rudy ogon nie żyje!- wykrzyknął, po czym jego oczy zamknęły się, a ciało upadło bezwładnie na ziemię. Przez chwilę zastanawiałam się, czy on też przypadkiem właśnie nie wyzionął ducha, lecz szybko zorientowałam się, że jego klatka piersiowa miarowo unosi się i opada. Nakrapiany Liść w ułamku sekundy pojawiła się przy nim i zaniosła go do swojego legowiska. Nie chcąc narażać się na ciekawskie spojrzenia innych kotów i ciąg dalszy rozmowy z Piaskową łapą, czym prędzej udałam się w ślady medyczki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top