50

Obudziłam się i zamrugałam oczami.
-Gdzie jestem?-Zapytałam sennie.
-Wstawaj. Musimy uciekać.-Powiedziała Nakrapiany Liść.
Spojrzałam na nią nie rozumiejąc.
-Jesteśmy na terenie klanu Tygrysa i zaraz będzie tu patrol.-szybko wstałam.
-Porwaliście mnie!-warknąłem na nią.
-Nigdy nie planowałam ciąży...-zaczęła.
-To trzeba było nie kochać się z moim bratem!-miałknęłam.
Kotka otworzyła szeroko oczy.
-Idą tu!-syknęła i pobiegła w krzaki.
Zawachałam się i pobiegłam za nią.
Po chwili usłyszałam zbliżający się patrol.
-Zapach klanu Nadziei!-krzyknął jakiś kot.
-Nie mogą być daleko! Szybko!-odpowiedział ktoś.
Razem z Nakrapianym Liściem zaczęłam uciekać. Po pewnym czasie dotarłyśmy na polanę.
Było tam małe jezioro otoczone drzewami, które dawały przyjemny cień.
Nakrapiany Liść położyła się pod drzewem. Ja położyłam się trochę dalej. Nie chciałam z nią rozmawiać.
Po chwili kotka wstała i pobiegła do mnie.
-Rdzawy powiedział mi co się stało.-miałknęła.
Podniosłam głowę.
-Coś o Szarej Gwieździe?-zapytałam zaciekawiona.
-Poprowadził atak na klan Tygrysa w celu uwolnienia nas.-miałknęła.
-Obiecał, że zaatakuje dopiero, gdy koty dwunożnych będą gotowe.-powiedziałam.
-Przed bitwą ich mianował.-kontynuowała.
-I? Wygrali?-zapytałam.
-Nie. Wycofali się, ale porwali Jeżynową łapę.-
pokiwałam głową i poczułam, że jestem głodna.
-Upoluj rybę...-miałknęłam patrząc na jeziorko.
-Czemu ja? Jestem w ciąży.-spojrzała na mnie.
-A ja zostałam porwana!-warknęłam.
Nakrapiany Liść westchnęła i weszła do wody. Patrzyłam rozbawiona jak bez skutku próbowała złapać rybę.
Zdecydowanie nie jest kotem z klanu Rzeki. Po pewnym czasie weszłam do wody aby jej pomóc. Wyciągnęłam rybę na brzeg i ją zabiłam. Widziałam tę sztuczkę, kiedy Mglista Stopa pokazywała ją Liściastej łapie.  Zauważyłam błysk podziwu w oczach Nakrapianego Liścia.
Wzięłam moją rybę i z satysfakcją ją zjadłam. Nakrapiany Liść po chwil również złapała swoją zdobycz.
Jej brzuch był już bardzo duży.
-Jak udało ci się tak długo ukrywać ciążę?-zapytałam.
-Przez jakiś czas mieszkałam poza obozem, a Rdzawy przynosił mi jedzenie.- miałknęła kotka.
-Nie powinniście się nigdy spotkać...-Powiedziałam cicho.
-Miłość nie wybiera.-powiedziała krótko.
-A co powiemy po powrocie?-zapytałam.
-Że to twoje kociaki i nas porwali...-miałknęła.
-Kto nas porwał? Jak do tego doszło?-zapytałam.
-Porwali nas dwunożni. Zbierałam zioła, ty mi pomagałaś. Złapali nas, a potem urodziłaś i uciekłyśmy.-Nakrapiany Liść objaśniła mi swój plan.
Może jakoś to będzie...

Bardzo ciężko wymyślać nazwy dla rozdziałów, więc będą numerowane

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top