42

Szara Pręga
Schowaliśmy się w zaroślach.
Płomienny Kwiat zaraz miała urodzić.
Nakrapiany Liść utykając chwyciła mech.
-Weź ten mech i przynieś wodę.-Powiedziała.
Szybko pobiegłem do rzeki.
Byłem na terenie klanu Wiatru.
Spojrzałem w dół.
Zbocze było bardzo strome, dlatego ciężko mi było po nim zejść.
Kiedy wreszcie namoczyłem mech,
pobiegłem do Nakrapianego Liścia.
-Gdzie jest Płomienny Kwiat?-Zapytałem szukając kotki wzrokiem.
-Tam.-Wskazała ogonem duży krzak.
Podałem mech Nakrapianemu Liściu.
Wzięła go i zaczęła się oddalać.
-Poczekaj tu! Pierwszy kociak już się rodzi!-Powiedziała.
Po chwili Nakrapiany Liść wróciła i podała mi białego kociaka.
Wziąłem go i z dumą przyglądałem się synowi. Zauważyłem, że Nakrapiany Liść patrzy na mnie wyczekująco.
-Mam coś zrobić?-Zapytałem.
-Masz go wylizywać.-Powiedziała spokojnie. Mały słodko ruszał łapkami. Nie wiem dlaczego jest biały... Może ktoś w rodzinie Płomiennego Kwiatu taki był?
Nakrapiany Liść podała mi drugiego kociaka. Tym razem była to kotka.
Miała ogniste futerko. Była naprawdę słodka.
-To już wszystkie?-Zapytałem.
-Nie.-Powiedziała i odbiegła do Płomiennego Kwiatu.
Zniecierpliwiony czekałem na następne kociaki.
Szczęśliwy patrzyłem na moje dzieci.
Pomyślałem, że mogą potrzebować mleka, więc zaniosłem je do Płomiennego Kwiatu.
-Witaj.-Miałknęłem radosny.
Płomienny Kwiat leżała na ziemi ciężko oddychając.
Zaniepokoiło mnie to.
Co jeżeli ona umrze?
Moja radość natychmiast zamieniła się w niepokój.
Płomienny Kwiat
Przyszedł do mnie Szara Pręga...
Byłam szczęśliwa z tego powodu.
Jestem zbyt zmęczona aby mu odpowiedzieć.
-Czy ona umrze?-Zapytał Szara Pręga.
On znowu o tym umieraniu...
-Prawdopodobnie nie.-Powiedziała Nakrapiany Liść.
Wyraźnie wyczułam niepokój mojego partnera. Też się martwię...
Mogę nie dać rady...
Nagle poczułam, że kolejny kociak się rodzi. Tym razem było inaczej.
Zamknęłam oczy i zobaczyłam
Zarys kota na szczycie góry.
Po chwili dołączył do niego drugi kot.
Stały tam patrząc w przepaść...
Po chwili się obudziłam.
Czy... to była wizja?
-Płomienny Kwiecie! Urodziłaś kocurka. Słyszysz mnie?-Zapytał Szara Pręga.
Jak to możliwe, że nie zauważyłam jak rodzę? Nic nie poczułam...
Co się stało?
-Płomienny Kwiecie?-Mówił dalej Szara Pręga.
-Co mówiłeś?-Zapytałam.
-Nieważne... Co się stało?-Zapytał.
-Urodziłam kociaki.-Powiedziałam.
-Właśnie widzę...-Miałknął.
Szara Pręga patrzył w jakiś punkt.
Podążyłam za jego wzrokiem.
To były nasze kociaki...
Ale zaraz...
-Dlaczego jest ich piątka?!-Zapytałam zaskoczona.
-Bo tyle urodziłaś.-Miałknął zdezorientowany.
Co się ze mną dzieje.
-Jesteś w szoku... To normalne.
Urodziłaś piątkę kociaków.-Miałknęła Nakrapiany Liść.
Spojrzałam na moje kociaki.
Były śliczne.
Zapamiętam tą chwilę do końca życia.

Pisanie tego rozdziału było straszne. Nigdy więcej!
Mam kilka ogłoszeń:
-Kiedy kociaki zostaną uczniami,
zrobię o nich osobną książkę.
-Jeżeli zapisaliście kociaka i nie podaliście czegoś, np. kolor oczu/charakter/wygląd, to sama go wymyślę. Jeżeli chcecie coś dodać to pod tym rozdziałem ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top